Znamy karierę, jaką ten utwór zrobił w historii literatury i w historii teatru. Do tej kariery niemało przyczyniła się narosła wokół niego legenda, utworzona — jak zwykle w takich wypadkach — przez władze. Schiller był poddanym księcia wirtemberskiego. Studiował medycynę i właśnie otrzymał dyplom, kiedy w Mannheimie odbyła się premiera Zbójców. Na wyjazd do Mannheimu trzeba było zezwolenia książęcego. Schiller uzyskał je na pierwsze przedstawienie, ale gdy chciał swoją sztukę zobaczyć po raz drugi, wymknął się chyłkiem ze swojego Stuttgartu. Kosztowało go to dwa tygodnie aresztu! Kiedy zaś jakiś Szwajcar wystąpił przeciw niemu ze skargą o obrazę narodu szwajcarskiego w Zbójcach, książę zabronił Schillerowi pod groźbą twierdzy „pisania komedii”. Kto by się dziwił, że czasy były takie surowe dla twórców, niech przypomni sobie, że działo się to na całe dziesięć lat przed rewolucją francuską, to jest przed objawieniem praw, jakie człowiekowi przysługują z natury rzeczy, a nie z woli władcy.
Schiller w przebraniu opuścił Wirtembergię i odtąd tułał się całe życie. Był więc pierwszym z romantycznych tułaczy. Ułożył ze swego życia pierwszą poetycką biografię, która dla całego XIX wieku będzie wzorcem. Prześladowanie i wędrówka staną się jej stałymi motywami, a bunt i cierpienie atrybutami poety. Schiller miał wtedy 21 lat. Poezja, bunt i młodość połączyły się w romantyczną triadę.