↓ Expand fragment ↓Na kolanach! taka kobieta na kolanach! I taki sobie pan odmawia jej! Kobieta dwudziestoletnia, piękna...
↑ Hide fragment ↑Na kolanach! taka kobieta na kolanach! I taki sobie pan odmawia jej! Kobieta dwudziestoletnia, piękna jak anioł i wierna jak chart! Biedne dziecko, które błaga jak o łaskę, aby ktoś raczył przyjąć sakiewkę jej roboty, w zamian za podarek pani de Blainville! Och, cóż to za przepaść, serce mężczyzny! Nie, na honor, myśmy więcej warte od nich.
↓ Expand fragment ↓CHAVIGNY
zniecierpliwiony, wylewa filiżankę w ogień, następnie przechadza się wielkimi krokami i mówi z podrażnieniem...
↑ Hide fragment ↑CHAVIGNY
zniecierpliwiony, wylewa filiżankę w ogień, następnie przechadza się wielkimi krokami i mówi z podrażnieniemNa honor, prawda, głupiec ze mnie.
PANI DE LÉRY
Nie widziałam pana nigdy w ataku zazdrości, ależ z pana istny Otello!
CHAVIGNY
Ani trochę; nie mogę znosić, aby się ktoś krępował, albo krępował w czymkolwiek innych. Skądże tedy, wedle pani, mam być zazdrosny?
PANI DE LÉRY
Z miłości własnej, jak wszyscy mężowie.
CHAVIGNY
Ba! kobiece gadanie. Mówi się: „Zazdrosny z miłości własnej”, bo to już jest gotowy frazes, tak jak się mówi: „Sługa uniżony”. Świat jest bardzo surowy dla tych biednych mężów.
PANI DE LÉRY
Nie tyle, co dla biednych żon.
CHAVIGNY
Och, mój Boże, owszem. Wszystko jest względne. Czy można się zgodzić, aby kobiety żyły na tej samej zasadzie co my? To niedorzeczność, która bije w oczy. Istnieje tysiąc rzeczy bardzo poważnych dla kobiety, które dla mężczyzny nie mają najmniejszego znaczenia.
PANI DE LÉRY
Tak; na przykład kaprys.
CHAVIGNY
Czemu nie? Więc dobrze, tak, kaprys. Nie ulega wątpliwości, że mężczyzna może je mieć, a kobieta…
PANI DE LÉRY
Miewa je czasami. Czy pan sądzi, że suknia jest talizmanem, który chroni od nich?
CHAVIGNY
To zapora, która winna je wstrzymywać.
↓ Expand fragment ↓CHAVIGNY
zdaje się wahać, pani de Léry wyciąga rękę, on patrzy na nią uważnie. Nagle...
↑ Hide fragment ↑CHAVIGNY
zdaje się wahać, pani de Léry wyciąga rękę, on patrzy na nią uważnie. Nagle siada obok niej i mówi wesołoMówmy o kaprysach. Przyznaje pani tedy, że kobieta może mieć kaprys?
PANI DE LÉRY
Czy pan się potrzebuje dopiero o to pytać?
CHAVIGNY
Niezupełnie; ale może się zdarzyć, że człowiek żonaty ma dwa sposoby mówienia i, do pewnego stopnia, dwa sposoby działania.
PANI DE LÉRY
I cóż! a nasz układ, czy się ulotnił? Myślałam, że to rzecz ubita.
CHAVIGNY
Człowiek żonaty nie przestaje mimo to być człowiekiem; błogosławieństwo nie przeobraża go, ale zmusza niekiedy do wzięcia roli i przestrzegania jej tekstu. Chodzi na tym świecie tylko o to, aby wiedzieć, do kogo się ktoś zwraca: czy do istoty rzeczywistej, czy przybranej, do osoby czy do maski.
PANI DE LÉRY
Rozumiem; otwarty wybór; ale po czym publiczność ma poznać…
CHAVIGNY
Nie sądzę, aby dla sprytnej publiczności było to zbyt długie ani trudne.
PANI DE LÉRY
Wyrzeka pan się zatem poznania tego imienia? No! czekam! Proszę o sakiewkę.
CHAVIGNY
Sprytna kobieta, na przykład (sprytna kobieta wie tyle rzeczy!), nie powinna się mylić, jak sądzę, co do prawdziwego charakteru człowieka: powinna czytać w nim od pierwszego rzutu oka.
PANI DE LÉRY
Czy stanowczo chce pan zachować sakiewkę?
CHAVIGNY
Mam wrażenie, że pani coś bardzo na tym zależy. Sprytna kobieta, nieprawdaż, pani, powinna umieć odróżnić męża od człowieka. Jak pani jest uczesana? Miała pani dopiero co masę kwiatów na głowie.
PANI DE LÉRY
Tak; ciążyły mi; zrzuciłam je. Och, mój Boże! włosy mi się zupełnie rozplotły z jednej strony.
Wstaje i poprawia je przed lustrem.CHAVIGNY
Ma pani najładniejszą figurę, jaką sobie można wymarzyć. Kobieta sprytna jak pani…
PANI DE LÉRY
Kobieta sprytna jak ja oddaje się diabłu, kiedy ma do czynienia z mężczyzną sprytnym jak pan.
CHAVIGNY
Nie ma w tym nieszczęścia; dobry ze mnie diabeł.
PANI DE LÉRY
Nie dla mnie, o ile mi się zdaje.
CHAVIGNY
Widocznie tedy ktoś mi szkodzi wobec pani.
PANI DE LÉRY
Co pan chce powiedzieć?
CHAVIGNY
Chcę powiedzieć, że jeżeli się pani nie podobam, ktoś inny stoi mi na zawadzie.
PANI DE LÉRY
Skromnie i grzecznie! Ale myli się pan; nikt mi się nie podoba i ja nie chcę podobać się nikomu.
CHAVIGNY
W pani wieku i z tymi oczami! Nie wierzę.
PANI DE LÉRY
Mimo to, to szczera prawda.
CHAVIGNY
Gdybym uwierzył, nabrałbym lichego pojęcia o mężczyznach.
PANI DE LÉRY
Łatwo pana o tym przekonam. Próżność moja nie zniosłaby nad sobą pana.
CHAVIGNY
A czy nie może znieść i sługi?
PANI DE LÉRY
Ba! jako słudzy czy jako panowie, zawsze jesteście tyranami.
CHAVIGNY
wstającJest w tym coś prawdy; i wyznam pani, zawsze raziło mnie postępowanie mężczyzn w tej mierze. Nie wiem, skąd im się bierze ta mania panowania, która zyskuje im tylko nienawiść.
PANI DE LÉRY
Czy to pańskie szczere mniemanie?
CHAVIGNY
Bardzo szczere; nie rozumiem, jak można sobie wyobrażać, iż dlatego, że ktoś znalazł w czyichś oczach łaskę dziś wieczór, jest w prawie nadużywać tego jutro.
PANI DE LÉRY
Jest to wszelako pierwszy rozdział historii powszechnej.
CHAVIGNY
Tak, i gdyby mężczyźni byli pod tym względem rozsądniejsi, kobiety nie byłyby tak ostrożne.
PANI DE LÉRY
Możebne; dzisiejsze miłostki są istnym małżeństwem; kiedy zaś chodzi o ślub, warto się namyślić.
CHAVIGNY
Ma pani po tysiąc razy słuszność. Niechże mi pani powie, dlaczego tak jest? Czemu tyle komedii, a tak mało szczerości? Czy ładna kobieta, która się chce zawierzyć taktownemu mężczyźnie, nie umie go rozpoznać? Wszak nie sami głupcy są na ziemi.
PANI DE LÉRY
W tej materii to wielkie pytanie.
CHAVIGNY
Ale przypuszczam, iż trafem znajdzie się człowiek, który na tym punkcie nie dzieli mniemania głupców: i przyjmuję, iż zdarzy się sposobność, w której można być szczerym bez niebezpieczeństwa, bez ukrytej myśli, bez obawy niedyskrecji.
bierze ją za rękęPrzypuszczam, że ktoś powie kobiecie: „Jesteśmy sami, jest pani młoda i ładna, mam o pani sercu i umyśle mniemanie tak wysokie, jak na to zasługują. Tysiąc zapór nas dzieli, tysiąc przykrości czeka nas, gdybyśmy próbowali spotkać się znów jutro. Pani duma nie chce jarzma, pani przezorność nie chce więzów; nie potrzebuje się pani obawiać ani jednego, ani drugiego. Nie żąda nikt od pani ani zaklęć, ani obietnic, ani ofiary; jedynie uśmiechu tych różowych ust i spojrzenia tych prześlicznych oczu. Niech się pani uśmiecha, dopóki te drzwi są zamknięte; wolność pani jest na progu; odzyska ją pani, opuszczając ten pokój. To, co się ściele do pani stóp, to nie rozkosz bez miłości, to miłość bez utrapień i bez goryczy; to kaprys, skoro o nim mówimy: nie ślepy kaprys zmysłów, ale kaprys serca, który chwila rodzi, a którego wspomnienie jest wieczne”.
PANI DE LÉRY
Wspominał pan o komedii; widzę, że w potrzebie umiałby pan ją zagrać i to wcale niebezpieczną.
↓ Expand fragment ↓Raczy pan zastanowić się trochę i wyjaśnić znowuż mnie tę małą zagadkę. Złożył mi pan...
↑ Hide fragment ↑Raczy pan zastanowić się trochę i wyjaśnić znowuż mnie tę małą zagadkę. Złożył mi pan w przystępnych słowach oświadczyny bardzo pochlebne; ukląkł pan na oba kolana i to, zważ pan, na gołej posadzce; zażądałam niebieskiej sakiewki, pozwolił mi pan ją spalić. Czymże ja jestem, powiedz mi pan, aby zasługiwać na to wszystko? Co we mnie widzisz tak nadzwyczajnego! Niebrzydka jestem, to prawda; jestem młoda, mam małą nogę, przyznaję. Ale, ostatecznie, to nie jest tak rzadkie. Gdybyśmy sobie dowiedli wzajem, ja, że jestem kobietą łatwą, a pan, że jesteś nicponiem, jedynie dlatego, że jest północ i że znaleźliśmy się sam na sam, zyskalibyśmy, w istocie, bardzo heroiczny fakt do zanotowania w naszych pamiętnikach! A to przecież wszystko, nieprawdaż? I tego, czego mi pan użycza, śmiejąc się, co pana nie kosztuje nawet chwili żalu, tej błahej ofiary, którą czynisz dla jeszcze błahszego kaprysu, odmawiasz jedynej kobiecie, która pana kocha, jedynej, którą pan kochasz!
Słychać turkot pojazdu.CHAVIGNY
Ależ, pani, kto pani mógł powiedzieć!…
PANI DE LÉRY
Niech pan mówi ciszej, oto Matylda wraca, a równocześnie powóz zajeżdża po mnie. Nie mam czasu roztrząsać panu sumienia; jesteś człowiekiem z sercem i serce pańskie uczyni to za mnie. Jeżeli ujrzysz, że Matylda ma oczy czerwone, obetrzyj je tą sakiewką, którą łzy jej poznają; to pańska dobra, dzielna i wierna żona spędziła dwa tygodnie nad tą robotą. Do widzenia; dziś będzie się pan na mnie dąsał, ale jutro zmieni się to w nieco przyjaźni, a wierzaj mi pan, to więcej warte niż kaprys. A jeżeli trzeba go panu koniecznie, masz oto Matyldę, śliczny kaprys na wypełnienie dzisiejszego wieczoru. Pozwoli panu, mam nadzieję, zapomnieć o innym, o którym nikt w świecie, nawet ona, nie dowie się nigdy.
Wchodzi Matylda, pani de Léry idzie na jej spotkanie i ściska ją; pan de Chavigny patrzy na nie, podchodzi, zdejmuje z głowy żony girlandę z kwiatów i oddając ją pani de Léry, mówi:CHAVIGNY
Przepraszam panią, owszem, dowie się i nie zapomnę nigdy przysłowia, że młody proboszcz miewa najlepsze kazania.