Potrzebujemy Twojej pomocy!
Na stałe wspiera nas 429 czytelników i czytelniczek.
Niestety, minimalną stabilność działania uzyskamy dopiero przy 1000 regularnych darczyńców. Dorzucisz się?
Motyw
Religia
w utworze
Klasztor i morze
↓ Rozwiń fragment ↓Dla dopełnienia ceremonii obłóczyn zjechał do monasterza opat kartuzów i wezwał do asysty księdza kapelana...
↑ Zwiń fragment ↑Dla dopełnienia ceremonii obłóczyn zjechał do monasterza opat kartuzów i wezwał do asysty księdza kapelana Pszenickiego wraz z wikarym z Odargowa. Obrzęd odbył się w czasie uroczystej missa pontificalis virginum.
Po komunii opat celebrujący w białym habicie z mitrą i krzyżem na piersi zasiadł na tronie prałatów na stopniu górnym Wielkiego Ołtarza, a ksiądz proboszcz jantarowski jako mistrz ceremonii zaintonował wyjątek z paraboli „O dziesięciu pannach”:
— Dziewice roztropne, przynieście swe lampy! Oto Małżonek się zbliża; wyjdźcie Mu na spotkanie!
Chór mniszek za kratą prezbiterium odpowiedział mu hymnem św. Ambrożego: „Jezu, corona virginum”.
Zagrały uroczyście dzwony i szpalerem wiernych w towarzystwie druhen weszła do kościoła Heda. W stroju białym, weselnym, w koronie z kwiatów pomarańczy, z welonem przesłaniającym słodkie jej, zamyślone oblicze wyglądała jak jedna ze świętych dziewic na obrazach szkoły prerafaelickiej.
Z zapaloną świecą zbliżyła się nowicjuszka do ołtarza i uklękła na najniższym stopniu. Wtedy opat, powstawszy z tronu, wezwał ją w imieniu Niebieskiego Małżonka:
— Przyjdź, oblubienico moja!
— Oto jestem — zabrzmiała cicha, pokorna odpowiedź. I podeszła ku niemu o jeden stopień. Z głębi odezwał się śpiew mniszek:
— Przyjdź, oblubienico moja! Zima już minęła, synogarlica grucha, winogradu kwiaty napełniają powietrze balsamiczną wonią. Przyjdź, oblubienico moja!
Wtedy znów podeszła ku niemu o jeden stopień i pochylając z pokorą głowę, wyszeptała:
— Oto jestem, Panie. Oblubienicą się mienię Twoją, oblubienicą Tego, któremu służą aniołowie, którego piękność podziwiają gwiazdy.
Wezwana po raz trzeci przez kapłana podniosła się z klęczek i podtrzymywana za ramię przez diakona podeszła do stóp tronu. Tu uklękła. Wśród uroczystej ciszy zawiązał się między oblubienicą a celebransem rytualny dialog:
— Czego pragniesz, córko?
— Przewielebny Ojcze! Przenikniona gorącą i serdeczną tęsknotą ku Bogu, w związku z Panem naszym, Jezusem Chrystusem chcąc resztę życia mego spędzić na adoracji Przenajświętszego Jego Sakramentu, przy zachowaniu reguły św. Franciszka, proszę cię kornie, Ojcze Przewielebny, o łaskę i przywilej zakonnego habitu.
— Użyczę ci go, córko, jeśli posiadasz pewną i niezłomną wiarę, że podołasz nowym, szczytnym zadaniom, że potrafisz żyć, jak na ofiarę poświęconą św. Sakramentowi przystało.
— Mam głęboką nadzieję, że sprostam swym obowiązkom wspomagana przez nieprzebraną łaskę i nieskończoną dobroć Zbawiciela mego, Jezusa Chrystusa.
— Oby Bóg, córko moja, użyczył ci wytrwania.
Tu celebrujący ukląkł naprzeciw ołtarza i podniesionym głosem zaintonował „Veni Creator”.
Pieśń podjął chór niewidzialnych mniszek i kościół cały zabrzmiał melodią weselnego hymnu. Obaj asystujący kapłani odprowadzili nowicjuszkę do klęcznika i oddali w ręce drużek. Te zdjęły z niej welon oblubienicy, koronę z kwiatów pomarańczy i rozpuściły jej na plecy bujne skręty warkoczy.
Ksiądz Pszenicki rozłożył na kolanach opata serwetę, a diakon podał mu na tacy nożyce. Okryta złotolitym płaszczem włosów uklękła Heda u stóp celebrującego. On ujął złocisty jej bugaj lewą ręką i przez chwilę jakby go ważył; potem przyłożył ostrze nożyc i uciął włosy powyżej karku. Błysnęły po raz ostatni w blasku świec i rozsypały się złotą strzyżą na białym obrusie. Druhny przyodzi
— Siostro Alicjo! — przemówił opat, po raz pierwszy nazywając nowicjuszkę jej nowym, klasztornym imieniem. — Przyjm ten pas zakonny i pomnij na to, że podobnie jak skrępujesz nim biodra swoje, tak na przyszłość skrępujesz i zwiążesz wolą zapędy krwi mieszczące się w lędźwiach. A oto kaptur twój i welon, które ci odtąd nosić przystoi; niechaj ci one przesłonią widok na sprawy błahe i doczesne, a zwrócą twe spojrzenie ku rzeczom wiecznym. Bo powinnaś wiedzieć, że są symbolem samotności życia w Bogu.
W końcu powstawszy, ze słowami: „Przyjmij, najdroższa siostro, światło Chrystusa” podał jej zapaloną świecę. Potem pokropił ją święconą wodą na krzyż i zaczął tłumaczyć jej piękno i poezję życia klasztornego:
— Nie oglądaj się poza siebie na porzucone przez się rozłogi świata i nie żałuj, córko moja, niczego, coś pozostawiła poza furtą klasztoru; bo cząstka, którą obrałaś, lepsza jest i nie będzie ci nigdy odjęta. Zamiast czczych zajęć światowych będziesz spełniać odtąd dzieła miłosierdzia, pokutować za drugich, modlić się za tych, co się modlić nie umieją lub nie chcą; przyczyniać się będziesz do powiększenia i wzmocnienia ligi duchów dobrych w walce wieczystej z synami piekieł, by zadośćuczynić Panu za nienawiść, którą ku Niemu zioną. Męki się nie lękaj! Cierp, zmagaj się i łam z sobą, a będziesz szczęśliwa. Kochaj swego Niebieskiego Oblubieńca, a przekonasz się, jak słodkim, jak nieskończenie czułym jest dla Swych wybrańców. Miłość Jego jest tak ogromna, że nie będzie nawet czekał twego oczyszczenia przez zgon, by cię wynagrodzić za cierpienie; przed czasem, już za życia obsypie cię Swymi łaskami i jak św. Teresa z nadmiaru tęsknoty za Nim błagać Go będziesz o przyspieszenie dnia śmierci. Na koniec pamiętaj, córko moja, że podwaliną życia klasztornego jest ubóstwo, czystość i pokora; wyposażona w te trzy cnoty stawisz zwycięsko czoło wszystkim, choćby najzajadlejszym atakom i zakusom szatana. A teraz, siostro Alicjo, błogosławię ci na nową drogę żywota w imię Ojca i Syna, i Ducha św. Amen!
Powstał i z wzniesionymi ku stropowi świątyni oczyma modlił się:
— Panie, przyjmij tę dziewicę ofiarowującą Ci się jak Hostia za grzechy świata!
Organy zagrały „Te Deum”. Siostra Alicja z płonącą świecą w ręce, poprzedzana przez diakona z krzyżem i gromadkę wiernych, a w ślad za nimi opat wsparty na pastorale wyszli z kościoła na podwórze. Melodia hymnu ścichła. Nowicjuszka zbliżyła się ku bramie od podwórca wewnętrznego i uderzając o nią trzykrotnie prawą ręką, prosiła:
— Otwórzcie mi podwoje sprawiedliwości! Bo wszedłszy, uczynić chcę wyznanie Panu.
I otwarła się brama na podwórzec drugi, odsłaniając w głębi zastęp mniszek.
— To są podwoje Pana; tylko sprawiedliwi mogą je przekroczyć — śpiewał chór Morskich Panien.
— Wejdę do miejsca Przedziwnego Tabernakulum, wejdę aż do samego przybytku Pana — odpowiedziała siostra Alicja i śmiało posunęła się ku progowi.
— Dom to Pański, dom to silnie zbudowany: mocno spoczywa na skalnej podwali — ostrzegały ją mniszki.
Lecz nowicjuszka, nie uląkłszy się przestrogi i ważkości obowiązków, które ją czekały, uklękła na progu i zwrócona ku opatowi rzekła głosem stanowczym:
— Tu miejsce mego spoczynku na wieki wieków. Tu zamieszkam, albowiem to miejsce sobie wybrałam.
I podniosła ramię, i pokazując palec zdobny pierścieniem ślubnym, zawołała:
— Pan mój, Jezus Chrystus związał mię z sobą pierścieniem, który zdobi mię jak małżonkę. Na koniec zdobyłam to, czego tak pragnęłam, na koniec mam to, czego tak wyczekiwałam; oto złączona jestem w niebiosach z Tym, którego tak umiłowało serce moje.
Opat wzniósł ręce ku jasnemu, pogodnemu w tej chwili niebu i patrząc w lazur błękitu, błagał Pana Zastępów o utrwalenie tego, co zdziałał w duszy świeżo poślubionej Mu dziewicy.