Potrzebujemy Twojej pomocy!
Na stałe wspiera nas 429 czytelników i czytelniczek.
Niestety, minimalną stabilność działania uzyskamy dopiero przy 1000 regularnych darczyńców. Dorzucisz się?
Motyw
Kara
w utworze
Klasztor i morze
↓ Rozwiń fragment ↓Po kilku minutach bezwzględnego zastoju władz psychicznych zaczęła budzić się w nim nowa, zmieniona do...
↑ Zwiń fragment ↑Po kilku minutach bezwzględnego zastoju władz psychicznych zaczęła budzić się w nim nowa, zmieniona do gruntu świadomość.
Warmski uczuł się nagle mnichem na tle ponurego średniowiecza. Na horyzoncie zarysował się kontur potężnego opactwa, mroczne wnętrze kapituły i zbór braci-zakonników w białych, okapturzonych habitach — jak zmora przesunęło się wspomnienie klasztornego sądu i klątwy, i długiej, samotnej wędrówki wzdłuż morskiego wybrzeża. W końcu zmartwychwstała wizja najcięższej przewiny: ohydnego gwałtu na dziewiczej mniszce w cichym, klasztornym sadzie, zrodzonego stąd zwątpienia i samobójczej śmierci w rozchylach morza. Nastąpił okres pokuty: czasowy zanik ludzkiej świadomości i upokarzające dla ducha zlanie się z żywiołem…
Porwana siłą retrospekcji jaźń Warmskiego dotarłszy do tego momentu poprzedniego swego żywota, opuściła ciało śpiącego i przywdziawszy ponownie postać mnicha, zbratała się z morzem.
Był pół człowiekiem, pół rybą-głowaczem, zwierzęciem z ludzką świadomością. Teraz przypominał sobie przebytą kaźń, kiedy to łuskowatą piersią przez wieki całe pruł rozłogi Bałtyku i krążył dookoła klasztoru, rozgarniając fale hakowatą płetwą. Był postrachem i plagą strądu: ilekroć gdzie wychylił z toni łeb swój z tonsurą mniszą, roiły się nieszczęścia i zbrodnie. Aż się wypełniły przeznaczenia, aż wolą wyższą duch jego oswobodzony z miejsca pokuty zamieszkał po wiekach tułaczki w ciele przyszłego marynarza. Lecz pamięć grzechu i minionego żywota powracała w chwilach duchowego przesiłu i rozterki; wtedy kapitan, chwytany nagle w kleszcze sił nieznanych, tracił przytomność i nie władnąc sobą, zapadał w stan drętwoty, z którego budził się niepomny sennych widziadeł i przeżyć…
I teraz, w tę noc srebrzystą, księżycową cień mnicha morskiego, potuławszy się po przedrannej fali, rozpłynął się jak majak przed brzaskiem; i znów dreszcz życia przepłynął przez bezwładne ciało Warmskiego: śpiący poruszył lekko wargami i ocknął się.