Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do specjalnych publikacji współczesnych autorek i autorów wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur.
↓ Expand fragment ↓Często on marzy, bezprzytomnie gadaO pięknej pannie, która w morze wpada,Słyszy szczęk mieczów...
↑ Hide fragment ↑Często on marzy, bezprzytomnie gadaO pięknej pannie, która w morze wpada,Słyszy szczęk mieczów, strzały nad opoką,I widzi Turka konające oko.Ilekroć na tym wierzchu skały stawa,Grozi mu z dołu jakaś ręka krwawa, —On sam ją widzi i, czyja, pamięta;Ręka pałaszem od ciała odciętaWystaje z ziemi i kiwa nań w dali,Ażeby skoczył ze skały do fali.
↓ Expand fragment ↓Wtenczas — widziałem ojcze — tak — tu była!Widziałem dobrze — powstała — odżyła,Białą, świecącą obwiana symarą,Jak...
↑ Hide fragment ↑Wtenczas — widziałem ojcze — tak — tu była!Widziałem dobrze — powstała — odżyła,Białą, świecącą obwiana symarą,Jak widzę teraz, tam nad falą szarą,Gwiazdę błyszczącą przez obłok zachodni —Ona świeciła jaśniej i łagodniej.Dziś gwiazda świeci słabiej, tajemniej,Jutro wieczorem wnidzie jeszcze ciemniej,Ja, nim doczekam jej promieni drżących,Nieczuła bryła i postrach żyjących,Ja umrę ojcze. — Już kończąc cierpienieZbiera się dusza w ostatnie westchnienie.Tu Ją widziałem, ojcze, i powstałem,I wszystkich naszych nieszczęść zapomniałem.I porwałem się z łoża, i objąłem,I cóż do mego serca przycisnąłem?Cień był w objęciu bez tchu i bez życia,Sercem nie czułem wzajemnego bicia!Lecz to Leila! to jej postać była!Kochanko moja jak się ty zmieniła!Spójrzałaś tylko, słowa nie wyrzekłaś,Byłaś tak blisko i z rąk mi uciekłaś!Lecz choć tak zimna, tak dla mnie zmieniona,Obym cię tylko przycisnął do łona,Całe me szczęście objąłbym w ramiona.Niestety, marę objąłem ulotną!Ręce opadły na mą pierś samotną —Lecz patrz! to ona! to jej szata długa,Jej ręka śnieżna; patrz, jak na mnie mrugaTym czarnym okiem; włosy rozpostarła —Nie — jam nie wierzył — ona nie umarła!Ale on umarł, ja go sam obalił,Jam go pochował, kamieniem przywalił —On tu nie wróci, bo ciężka mogiłaCiśnie go z góry. — Ty? — po coś wróciła?Oni mówili, że ta twarz jak zorze,Ta postać śliczna, już zapadła w morze,I że się nad nią fala szumna leje,Rybacy mówią — szkaradne to dzieje,Chciałbym powiedzieć — język mi drętwieje.Ach! jeśli prawda, że ty wyszłaś z morza,Szukać dla siebie spokojnego łoża,Ach, przesuń mokrą dłoń przez me powiekiNiech już ostygną, zamkną się na wieki.Lub rękę połóż na me serce wdowie;Czy ciebie marą, czy duchem świat zowie,Zostań oświecać chorego węzgłowie,Odchodząc weźmij z sobą mego ducha.Potem niech wyje szturm, niech morze bucha.