Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do specjalnych publikacji współczesnych autorek i autorów wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur.
↓ Expand fragment ↓— Nie dziwię się, że tak dobrze wyglądasz, gdy my chudniemy — ozwał się Stefan, zajadając swą...
↑ Hide fragment ↑— Nie dziwię się, że tak dobrze wyglądasz, gdy my chudniemy — ozwał się Stefan, zajadając swą porcję. — Nie wstyd ci myśleć tylko o sobie?
— A czemuż inni tacy głupi?
— Zresztą słuszność masz, że się obawiasz. Dałby ci ojciec za te kradzieże!
— A czyż burżuje nie okradają nas? Ty sam to ciągle powtarzasz. Ukradłem dziś Maigratowi akurat tylko ten bochenek chleba, który mnie się należał.
Stefan, słysząc, w jaki sposób chłopak w praktyce stosuje jego nauki, zaczerwienił się po uszy i nie odpowiedział nic ze zmieszania a zarazem dlatego, że pełne miał usta jedzenia. Patrzył tylko na twarz Jeanlina, jego wielkie, odstające uszy, zielone oczy i myślał o jego chytrości, co wszystko razem wziąwszy dawało pełny obraz człowieka zdegenerowanego niemal do zwierzęcia. Kopalnia uczyniła go takim i jeszcze okaleczyła to zwierzątko, a potem dała mu w swych korytarzach podziemnych schronisko.
— A czy przyprowadzasz tu czasem Lidię? — spytał.
Jeanlin zaśmiał się pogardliwie.
— Ha, ha, ha, a po co? Żeby wypaplała? Wszystkie kobiety mają długie języki.
I śmiał się dalej z Lidii i Béberta. Nikt nie widział głupszych bębnów. Cieszyła go myśl, że wszystkie jego drwiny biorą za dobrą monetę i dają się okpiwać, podczas gdy on siedzi sobie w cieple, zajadając rybę pieczoną. Wreszcie dodał filozoficznie:
— Lepiej być samemu, nie ma powodów do kłótni.