↓ Expand fragment ↓— Wstawaj! Może jeszcze masz ochotę? Ha?
Chaval po chwili oszołomienia poruszył się. Z trudem dźwignął...
↑ Hide fragment ↑— Wstawaj! Może jeszcze masz ochotę? Ha?
Chaval po chwili oszołomienia poruszył się. Z trudem dźwignął się na kolana, pochylił i jedną ręką począł czegoś szukać w kieszeni. Potem zerwał się i rzucił na Stefana ze skowytem wilka.
Katarzyna śledziła jego każdy ruch i w tej chwili z piersi jej mimo woli wydarł się okrzyk, który był zarazem wyznaniem na korzyść Stefana.
— Uważaj, on ma nóż!
Stefan zdążył ledwo pierwszy cios sparować ręką. Silne ostrze, oprawne w bukową rękojeść, rozcięło szeroko gruby wełniany trykot jego kaftana. Chwycił Chavala za przegub ręki, poczęli się mocować. Stefan wiedział, że zginie, jeśli puści, a Chaval szarpał się, chcąc uwolnić rękę do sztychu. Ostrze chwiało się w tę i w tę stronę, muskuły ręki Chavala drętwiały powoli. Dwa razy czuł Stefan ostrze noża na skórze, musiał wytężyć wszystkie siły, ścisnął przegub tak strasznie, że palce rozwarły się, a nóż wypadł na ziemię.
Rzucili się nań obaj. Stefan chwycił go i podniósł w górę, waląc Chavala ciosem drugiej ręki na ziemię. Klęknął na leżącym i przyłożył mu ostrze do gardła.
— Tak, zdrajco nikczemny, zginiesz teraz!
Jakaś straszna żądza przysłoniła mu oczy, nagle nim owładnęło pożądanie krwi. Nigdy atak nie był tak silny, a przecież nie był pijany. Walczył ze złem odziedziczonym, jak z szałem erotycznym walczyłby morderca-psychopata. Przezwyciężył się wreszcie, rzucił nóż poza siebie i rzekł ochrypłym głosem:
— Wstań! Idź precz!
Rasseneur znowu wziął się do interweniowania, nie bardzo jednak zbliżając się do zapaśników z obawy jakiegoś ukrytego może gdzie jeszcze noża. Przy tym niezadowolony, że rozprawa odbywa się u niego, począł się złościć. Żona uspokoiła go jednak zaraz uwagą, że zawsze krzyczy przed czasem. Souvarine, którego ledwo nie skaleczył w nogę rzucony przez Stefana nóż, zdecydował się wreszcie zapalić papierosa. Sprawa została więc zakończona? Katarzyna ogłupiałym spojrzeniem wodziła po obu zapaśnikach.
Więc obaj żyli?
— Idź! — rzekł Stefan — albo dobiję cię!
Chaval wstał. Wierzchem dłoni obtarł krew płynącą z nosa i z zakrwawioną twarzą, podbitym okiem wyszedł wściekły, że poniósł porażkę. Instynktownie ruszyła za nim Katarzyna. Ale u drzwi zwrócił się i rzucił jej w twarz garść obelg:
— O nie, nie! Jeśli jego wolisz, suko, to idź spać z nim! Tylko nie waż się pokazywać u mnie, bo połamię ci kości!
Zatrzasnął za sobą drzwi i wyszedł. Cisza zapadła znowu, słychać było tylko trzaskanie węgli w kominie, na ziemi leżało przewrócone krzesło, a w piasek podłogi wsiąkała krew Chavala.