Theme
Kobieta "upadła"
in work
Germinal
↓ Expand fragment ↓Właśnie śmiano się z Mouquette, małej osiemnastoletniej przesuwaczki, dobrej zresztą dziewczyny, której tłuste pośladki i...
↑ Hide fragment ↑Właśnie śmiano się z Mouquette, małej osiemnastoletniej przesuwaczki, dobrej zresztą dziewczyny, której tłuste pośladki i piersi rozpierały kaftan i spodnie górnicze tak, iż zdawało się, że lada chwila pękną. Mieszkała w Requillart wraz z ojcem, starym stajennym Mouque'em i bratem, który był też przesuwaczem. Ale sama zawsze szła do kopalni, ojciec i brat pracowali w innych godzinach. W porze letniej w pszenicy, w zimie gdzieś pod szopą zabawiała się z jednym z licznych kochanków, których zmieniała co tydzień. Cała kopalnia przeszła przez jej ręce, wszyscy ją posiadali i opuszczali bez dalszych ceregieli. Gdy ją pewnego dnia prześladowano jakimś robotnikiem z fabryki gwoździ z Marchiennes, rozgniewała się na dobre i krzyczała w pasji, że to posądzenie jej ubliża, że da sobie ramię odciąć, gdyby jej udowodniono, że wdaje się z kim innym prócz górników.
Właśnie dziś droczono się z nią.
— Więc już koniec z Chavalem? — mówił jeden robotnik. — Wzięłaś sobie dla odmiany tego małego. Ależ on musi chyba wyłazić na drabinę!…. Widziałem was pod Requillart i mogę przysięgać, że wlazł na kamień…
— No i cóż z tego? — odparła wesoło Mouquette. — Cóż cię to obchodzi? Czym cię prosiła, byś popychał?
Śmiech zahuczał potężny. Robotnicy śmiali się, trzymając się za brzuchy. Śmiała się też i Mouquette wyglądająca bardzo nieprzyzwoicie i prowokująco w swym ciasnym ubraniu, z którego wypływać zdawały się piersi i pośladki. Była ona chorobliwie niemal tłusta.
↓ Expand fragment ↓— Może wstąpisz na kieliszek? — zapraszała go Mouquette uprzejmie.
Wahał się.
— Więc boisz się mnie jeszcze...
↑ Hide fragment ↑— Może wstąpisz na kieliszek? — zapraszała go Mouquette uprzejmie.
Wahał się.
— Więc boisz się mnie jeszcze? — spytała.
Zwyciężony jej uśmiechem poszedł. Usposobiła go dla niej dobrze ofiarność, z jaką dała chleba staruszce. Zaprowadziła go do swojej stancyjki i nalała dwa kieliszki jałowcówki. W stancyjce było czysto i Stefan złożył jej gratulacje z tego powodu. Zresztą rodzinie tej nie brakło środków do życia, stary Mouque nie opuścił swej służby w Voreux, jako stajenny zjeżdżał co dnia w dół, a Mouquette brała bieliznę do prania, co jej przynosiło trzydzieści sous dziennie. Można pobaraszkować czasem z chłopcami, ale nie musi zaraz przez to człek rozpróżniaczyć się.
— Powiedz — szepnęła mu do ucha, podchodząc i obejmując go serdecznie w pół — czemu nie chcesz mnie kochać?
Musiał się roześmiać, tak go ubawił ton jej słów.
— Ależ kocham cię przecież! — odparł.
— Nie, nie, ja chcę inaczej! Wiesz, że schnę z tęsknoty za tym. Taką by mi to sprawiło radość!
Istotnie, od pół roku prosiła, by ją kochał. Przytulała się doń coraz to silniej, oplatała rękami, wznosiła nań oczy z takim błaganiem o miłość, iż go to rozczuliło. Okrągła pełna twarzyczka jej o cerze zniszczonej węglem nie miała w sobie nic pociągającego, ale oczy błyszczały, a od całej postaci bił taki żar pożądania, iż wydała mu się ładna. Nie miał zresztą siły odmawiać tak pokornie wyrażonej prośbie.
— Godzisz się! Nareszcie się godzisz! — zawołała.
Oddała mu się z taką niezręcznością i dziewiczym zakłopotaniem, jak gdyby pierwszy raz miała do czynienia z mężczyzną. Gdy odchodził, obsypywała go wyrazami wdzięczności, dziękowała, całowała go po rękach.
Stefan wstydził się poniekąd tej przygody. Nie było się co chwalić, iż posiadł Mouquette. Odchodząc poprzysiągł sobie, że nie wróci. Mimo to jednak wdzięczność czuł pewną dla tej dobrej dziewczyny.