Już blisko dwa tygodnie, jak królewic pojechał, dwóch posłańców było od niego, dwa liściki wsunął do mnie pod kopertę księcia wojewody. Ale cóż to jest list? jakże to w nim słów
i rzeczy mało dla tych, którzy rozmawiać, wszystko sobie zwierzać przywykli; których szczęście być razem, patrzeć na siebie. I czytam je, i odczytuję, zawsze toż samo. List tak mało
zastąpi rozmowę jak portret osobę; zostawił mi swoją miniaturę królewic, dosyć podobna: ale cóż mi z niej? Ja mam twarz
jego jeszcze podobniejszą w pamięci wyrytą, a ten portret
zawsze jednakowy, ani mówi, ani się uśmiecha, ani patrzy na
mnie.