— Otóż — ciągnął pielgrzym — widząc, że u ludzi nic nie wskóram, zwróciłem się ku Ojcu niebieskiemu. Ślubowałem, że pójdę aż do Jeruzalem na intencję, aby mi kiedyś zwrócono ojcowiznę. I poszedłem. I oto jestem z powrotem. Ja zrobiłem swoje, a teraz — dodał — zobaczymy, czy Pan Bóg zrobi swoje. — Słowa te brzmiały hardo, ale tchnęły ślepym zaufaniem w opatrzność.