5648 free readings you have right to
Zapuszczali się w niepokoszone jeszcze zboże i tam w palącym jak spirytus powietrzu, przy byle...
Zapuszczali się w niepokoszone jeszcze zboże i tam w palącym jak spirytus powietrzu, przy byle jakim rowie napadali na siebie jak zbóje. Całowali swe twarze słone od potu, gnietli i rwali sobą wiotkie przytulie, szarpali w ciosach miłości płatki cykorii, a gniewne przyduszone trzmiele wybijały się spod nich, dudniąc w splątanej trawie.
Maria Dąbrowska, Dzikie ziele
— O urodę ta nie tak idzie, jak o to, czy porzonno… dobro… gospodarno…Słupecki poznał...
— O urodę ta nie tak idzie, jak o to, czy porzonno… dobro… gospodarno…
Słupecki poznał...
— O urodę ta nie tak idzie, jak o to, czy porzonno… dobro… gospodarno…Słupecki poznał po wszystkim, co mówiła, że ich miłość rozległa służyć im będzie do nowych rzeczy, do budowania domu i gospodarzenia.— Tak mi lekuchno na sercu — rzekł gwałtownie, a gdy schyliła się, aby przeleźć żywopłot, pociągnął ją wstecz na wonne szmerające listowie, gdzie sobie sprawili zawsze tak samo pożądane wesele.To zaś, które nakazywały obyczaje, a Bóg uświęcał, zbliżało się też nieleniwie. Tak jest. Wesele miało być w Rusocinie jeszcze przed zimą.
Słupecki poznał po wszystkim, co mówiła, że ich miłość rozległa służyć im będzie do nowych rzeczy, do budowania domu i gospodarzenia.
— Tak mi lekuchno na sercu — rzekł gwałtownie, a gdy schyliła się, aby przeleźć żywopłot, pociągnął ją wstecz na wonne szmerające listowie, gdzie sobie sprawili zawsze tak samo pożądane wesele.
To zaś, które nakazywały obyczaje, a Bóg uświęcał, zbliżało się też nieleniwie. Tak jest. Wesele miało być w Rusocinie jeszcze przed zimą.
Loading