Theme
Walka klas
in work
Konkin
↓ Expand fragment ↓— Nie mogę — mówi. — Ty mnie zarżniesz. Budionnemu tylko oddam swoją szablę.
Budionnego mu dawaj. Ech...
↑ Hide fragment ↑— Nie mogę — mówi. — Ty mnie zarżniesz. Budionnemu tylko oddam swoją szablę.
Budionnego mu dawaj. Ech, nieszczęścież ty moje! Widzę — zginie stary.
— Pan — krzyczę mu i płaczę, i zębami zgrzytam — słowo proletariackie, ja sam jestem najwyższy dowódca. Ty galonów na mnie nie szukaj, szarżę mam i tak. Moja szarża, proszę, muzykalny ekscentryk i salonowy brzuchomówca z Niżnego Nowgorodu… z Niżnego, nad Wołgą…
Bies mnie ogarnął. Tylko oczy generalskie mignęły przede mną jak latarnie. Obraza weszła we mnie jak sól w ranę, bo zobaczyłem, że nie wierzy dziad. Ścisnąłem wtedy, chłopcy, zęby, wciągnąłem brzuch, czerpnąłem powietrza i dalej go — po naszemu, po wojacku, po niżegorodzku, dowiodłem szlachcicowi brzuchomówstwa.
Zbielał wtedy jak papier, starowina, schwytał się za serce i osuwa się na ziemię.
— Wierzysz teraz Waśce ekscentrykowi, komisarzowi trzeciej niezwyciężonej kawbrygady?
— Komisarz? — krzyczy.
— Komisarz — mówię.
— Komunista? — krzyczy.
— Komunista — mówię.
— W śmiertelną moją godzinę — krzyczy — w ostatnim moim tchnieniu, powiedz mi, Kozaku, bracie, czy naprawdę jesteś komunistą?
— Tak jest — mówię.
Siadł dziadyga na ziemi, całuje jakieś świętości zza pazuchy, łamie szablę i zapala pod krzaczastymi brwiami dwa światła, ognie dwa nad ciemnym stepem.
— Wybacz — mówi — nie poddam się komuniście. — Podaje mi rękę. — Wybacz — mówi — i rąb mnie po żołniersku…
To zdarzenie ze zwykłym sobie błaznowaniem opowiedział nam pewnego razu na postoju Konkin, polityczny komisarz N-ej kawbrygady i trzykrotny kawaler Orderu Czerwonego Sztandaru.
— I do czegoście się, Waśka, dogadali z jaśnie wielmożnym?
—…Ale… dogadasz się z takim! Honorowy. Tłumaczyłem mu tam jeszcze, a on ciągle swoje. Papiery mu wtedy wziąłem, mauzer, na siodełku tego dziwaka dotąd sobie jeżdżę. A potem, patrzę, krwią coraz bardziej broczę, straszny jakiś sen mnie ogarnia, w butach pełno krwi chlupie, był on mi tam w głowie…
— Ulżyłeś, znaczy, staruszkowi?
— Ano, zgrzeszyło się…