Adam AsnykBolesławowi Prusowi
1Niechaj pracownik nie żali się cichy,
Gdy ziarno myśli wciąż rzucając świeże,
W oklaskach tłumu i błyskotkach pychy
Za trud swój głośnej zapłaty nie bierze.
5Rozgłos i sława przemija tak marnie,
Jak tuman pyłu, którym wicher kręci…
Choć nagle cały widnokrąg ogarnie,
Znikając z oczu, znika i z pamięci.
Opada fala uwielbieniem wrząca,
10I tych, co w górę wyniosła na sobie,
Po krótkiej chwili znowu na dół strąca,
I grzebie żywcem w zapomnienia grobie.
Powoli nawet dźwięk imienia głuchnie,
Zgłuszą go nowi tłumu ulubieńce,
15I w bezimiennem rozsypią się próchnie
Oznaki hołdów i laurowe wieńce.
Zginą od prądów chwilowych zawiśli
Za widmem sławy goniący sztukmistrze,
Lecz nie zaginie siew szlachetnych myśli,
20I nie przepadną natchnienia najczystsze.
Choć pracownika noc otoczy głucha,
Wyrosną kwiaty na cmentarnej grzędzie,
I nieśmiertelna cząstka jego ducha
W sercu pokoleń późniejszych żyć będzie.
25A nowych czasów dążenia i czyny,
Co nieświadomie zeń początek wiodą,
Te niewiędnące dając mu wawrzyny,
Będą dla niego najwyższą nagrodą!