Dzisiaj aż 13,496 dzieciaków dzięki wsparciu osób takich jak Ty znajdzie darmowe książki na Wolnych Lekturach.
Dołącz do Przyjaciół Wolnych Lektur i zapewnij darmowy dostęp do książek milionom uczennic i uczniów dzisiaj i każdego dnia!

Szacowany czas do końca: -
Bianka Rolando, Biała książka, Piekło, Pieśń trzydziesta pierwsza. Pejzaż wewnętrzny
Pieśń trzydziesta druga. Punta Corvo → ← Pieśń trzydziesta. Waruj nam zawsze i wszędzie

Spis treści

      Bianka RolandoBiała książkaPiekło Pieśń trzydziesta pierwsza. Pejzaż wewnętrzny

      1
      Z głębokości swojej wołam do siebie, ni nawet echa
      bruna trwająca w sobie sama oducza się już śpiewać
      Już nigdy nie będę śpiewać, już nigdy nie będę mówić
      już nigdy nie będę śpiewać, już nigdy nie będę mówić
      5
      Moje pejzaże wewnętrzne mnożą się niezwykle regularnie
      niszcząc drobne odrosty, narośla tęskne i miękkie
      Kształty zdają się wykrzywiać, układać w drastyczne chichoty
      Żadna farba w paletach, żaden pędzel ni szmata, bez podłoża
      Maluj się, maluj, bazaltowy wielkoludzie, idą po ciebie
      10
      maluj się w ostatnich pejzażach wewnętrznych, bo za chwilę
      za chwilę nie będziesz mógł już nic mówić, z bólu układać
      Twój język się zmiesza bardzo, język się zmiesza ze wstydu
      Ostatnie to płótna, ostatnie obrazy malowane przed śmiercią
      gdy drzwi się domkną, ścisną się one wokół ciebie na zawsze
      15
      zawiną się wokół, kneblując twe ujścia bramami piekielnymi
      porosty będą się już tylko tobą odżywiać i gnuśnieć z bólu
      będą tęsknić za niemożliwościami, za niespełnieniami słonymi
      Dawne figury płyną teraz w koktajlach nieprzebranych
      nie mieszają się ze sobą tak, że wyczujesz poszczególne smaki
      20
      Masy lodowcowe niosą ze sobą wielkie ilości śmieci i błota
      Widzę jeszcze, rozpoznaję cyprysy szeleszczące, ścięte w sokach
      Ulice nazwane imionami mych smukłych ofiar skręcają bardziej
      Wielkie, puste ruiny zaglądają we mnie ciekawie, szukając nicości
      lecz we mnie tylko przepełnienia zakończone moimi porządkami
      25
      Żywot tych materii portretowanych przedłużony przeze mnie
      gniją one bez światła, bez wyciągnięcia się i drżenia na wietrze
      gniją we mnie, nie znajdując pokoju, karłowacieją, burzą się pianą
      Schody w głębiny zapraszają, wiją się, kruszeją pod stopami
      W przymkniętych okiennicach pląsa lęk tłusty, wygląda z okna
      30
      oglądając mój pejzaż wewnętrzny, wykrzywia mocniej panoramę
      Liguryjskie czerwone drogi powinny przecież prowadzić do celu
      Wiodą mnie jednak na punkt obserwacyjny, na Punta Corvo
      Czerwienie zagubione w błędzie uciekają po bokach
      sklepieniami się one zamykają wiecznymi, zasłaniając nieba
      35
      zasłaniając nieba nienamalowane w mym pejzażu wewnętrznym
      x