- Bóg: 1 2
- Bunt: 1
- Cmentarz: 1
- Matka: 1
- Miłość: 1
- Morderstwo: 1
- Odrodzenie: 1 2 3 4
- Ojciec: 1 2 3
- Omen: 1
- Pieniądz: 1
- Polska: 1
- Powstanie: 1
- Rewolucja: 1
- Rosja: 1
- Strój: 1
- Szaleństwo: 1
- Szpieg: 1 2
- Ślub: 1 2
- Śmierć: 1 2 3 4
- Trup: 1
- Walka: 1
- Władza: 1
- Zdrada: 1
- Zemsta: 1
- Zwycięstwo: 1
Uwspółcześnienia:
Fleksja: końcówki -em, -ech itp. zmieniono na -ym, -ych.
Pisownia łączna/rozdzielna, np.:
niema -> nie ma,
nierozumiem -> nie rozumiem,
niebędziemy -> nie będziemy,
niepoznali -> nie poznali,
coby -> co by,
potemby -> potem by,
przezemnie -> przeze mnie,
przedemną -> przede mną,
nademną -> nade mną,
z pod -> spod,
z przed -> sprzed.
Pisownia joty, np.:
Fidyaszową -> Fidiaszową,
Marsyasowe -> Marsjasowe,
dyabeł -> diabeł,
nominacya -> nominacja,
komedya -> komedia,
harmonje -> harmonie,
pozycye -> pozycje,
partye -> partie,
dyalogu -> dialogu,
objata -> obiata.
Pisownia spółgłosek dźwięcznych i bezdźwięcznych, np.:
z pod -> spod,
z przed -> sprzed,
zczerniały -> sczerniały,
jeźli -> jeśli,
przemódz -> przemóc,
odchłanie -> otchłanie,
biedz -> biec,
ledz -> lec,
strzedz -> strzec,
ztamtąd -> stamtąd,
wązka -> wąska,
blizcy -> bliscy,
nizcy -> niscy
Inne:
Listopad -> listopad,
książe -> książę,
mrzy -> mży,
żórawie -> żurawie,
biórko -> biurko,
puhar -> puchar,
zasówka -> zasuwka,
tentent -> tętęt,
Polscy -> polscy,
pręgież -> pręgierz
Poprawione błędy źródła:
KUROTA -> KURUTA,
JOANA -> JOANNA,
zwycięztwa -> zwycięstwa,
polkà -> Polkà,
Jnnym -> Innym,
[być] muszą jemu żoną -> muszę jemu żoną,
ji -> i,
akoby -> jakoby,
dzwi -> drzwi,
polka -> Polka,
zczesł -> sczezł,
Ukciekł -> Uciekł,
Inexpressible -> Inexprimable (wg noty na końcu wyd. źródł.),
Na Świętojańskiej -> Na Świętojurskiej (wg noty na końcu wyd. źródł.),
żołnieża -> żołnierza,
a là -> à la,
kirysyer -> kirasjer,
pocylona -> pochylona,
sią -> się,
święce -> święcę,
zapomnnień -> zapomnień
zwrokiem -> wzrokiem
Stanisław WyspiańskiNoc listopadowaSceny dramatyczne
Rzecz dzieje się w Warszawie 29-ego listopada roku 1830.
1Korytarz w Szkole Podchorążych,
przez całą sceny szerz[1] szeroki,
do pół drugiego planu w głąb.
Z lewej księżyca zieleń wpada
5przez okna ścianę szklaną;
pośrodku brama, nad tą bramą
chorągwi czworo w pęk złożono;
giwery[2] w rzędów dwa pod ścianą.
Noc — wieczór — pusto; — szum od pola,
10z Łazienkowskiego parku…
Warta gdzieś stąpa — słychać kroki.
Na kozłach bębny, dwa moździerze
i kopczyk kul i szpada.
Podziemu prysną wraz[3] ościeże:
15w tym korytarzu wstaje Dziewa,
hełm z kitą na jej karku,
prawicą włócznia, tarcz[4] jej lewa;
jej pierwszy głos i rola.
Ze spiżu czerwony kask kryje jej lica
20a oczy jej gorą w przyłbicy;
jej szata się łyska w odblasku księżyca;
tarcz wielka na złotej pętlicy:
Egida[5] śrebrzysta, przez ramię rzucona,
wężami szeleści żywemi.
25Wężami ciążące podźwiga ramiona
i spisę[6] wbija do ziemi.
I głosem zawoła, aż gromem uderzy,
że ku niej skrzydlatych chór dziewek nadbieży
a każda na skrzydłach niesiona.
30Do mnie! Do mnie! Do mnie!!
Zwycięskie duchy w orli lot
powietrznym szlakiem
biegajcie we wichrowym szumie;
potrząsam władnym znakiem!
35Wy wszystkie razem,
mężobójczym sprzysięgłe żelazem,
co byt poświęcacie dumie;
na szczytach Hymetu
[8], Ossy
[9]
Słońcu ślubujecie niezłomnie!
40
biegajcie, biegajcie tłumnie,
śmiertelnych żądne zgonu.
Oto stawiłam grot!
Hej ku mnie, ku mnie, ku mnie!!
gromy
45Ty, co zwyciężyłaś pod Maratonem
[11],
że Ateny radośne nowiną;
ty, co zwyciężyłaś pod Salaminą
[12],
że Pers smagał morze rózgami,
że w złości nurzał się w pył;
50ty co byłaś pod Termopilami
[13];
ty coś wiodła Aleksandra pod Tyr,
przydając mu Achillesowych
[14] sił;
ty, którą wieść wędrownych lir
pod Troją wsławiła Hektorem
[15];
55ty, co wiodłaś Cezarów Romy
[16],
że świat zeszli taborem
wszerz i wzdłuż.
Gdy gasły gwiazdy Północy,
ty, coś Sławie przydała mocy;
60ty, coś zwyciężała Teutony
[17],
odbywał kąpiel krwi;
coś wiodła Boży-Bicz
[20] w łunach
we chwałę przekleństw ognistą,
65że zachwiał się krzyż
śród miasta siedmiu wzgórz,
gdyś we światło rzuciła miot lwi!
Do mnie sam! Do mnie w piorunach!
pioruny
Przyzywam was władnym znakiem,
70na Egidy złoto, kość i spiż;
zaklinam przez Noc wieczystą,
kędy was siłą pchnąć mogę,
na Słońce zaklinam palące,
na Zewsa
[21] kędziory straszliwe,
75na moc wężową Gorgony
[22],
w drogę!!!
Wy, którym nieśmiertelność dam,
stawajcie żywe, przytomnie
[23]!
Powietrznym okrążajcie szlakiem!
80Do mnie sam! Do mnie! Do mnie!
I otóż lecą ku niej, lecą
zwycięstwa dziwne Panie:
skrzydlate wielkim skrzydeł lotem.
Wielkim kołują wprzód zawrotem,
85nim w kole która stanie.
PALLAS
Ten, co z zawrotnych szczytów
Olbrzymów pchnął w głąb Tartaru
[24]
i włada w państwie chmurnem błękitów,
skąd gromem i błyskiem spada,
90przeze mnie każe!
Niechaj błysk piorunowy
zapala ognie-ołtarze!
Szał być ma Aresowy
[25]!!!!
Pobierajcie z bożego daru:
95Zews nawołuje sług!
CHÓR
PALLAS
Oto Ares, zwalony z pętów,
uleciał z Olimpu bram,
jako burza
100i opadł nad miastem sam
a teraz przelatuje konny
i krzyczy i podjudza i podburza.
CHÓR
PALLAS
CHÓR
105Hej! Skrzydła porozwijane
nad miastem szeroko rozprężem,
aż one uzbrojone dosiężem,
dopadniem, pochwycim siłą;
rola się stanie mogiłą
110narodom; przez krew zwyciężem!!
PALLAS
Nad ludami uderzą gromy,
chmury się zapalą pożarem,
w gruzy zapadną domy,
ogień z niebios wyleci widomy,
115zaciąży Gniew!
CHÓR
PALLAS
Polska z Carem! — —
Powołane są i wysłane
120z przeklętych nor Tartaru —
Harpije, co ssają krew
konających…
jak sandał wiąże szybka,
125jak ze zwróconą w górę głową,
(tej brak, gdyż dzieło jest fragmentem)
wstrzymana w locie, gibka,
sandał chce splątać rozplątany
a strój jej, taśmą nie wiązany,
130z polotnych fałdów tors odkrywa
i pierś na ciele wpół przegiętem.
Otóż to ona się odzywa
Jako:
NIKE NAPOLEONIDÓW[28]
Pod Moskwę, na gniazdo Carów,
135wiodłam Cezara Franków.
W orłowej leciałam chmurze,
nad lasem sztandarów,
w górze! w górze!
Szczęście unosiło skrzydła:
140Rycerzy wiodłam kochanków…
PALLAS
Odzyszczesz rycerzy kochanków:
leć…
NIKE NAPOLEONIDÓW
Nad duszami zaciążę.
Zwycięzców ramiony
[29] uniosę
145na bój.
PALLAS
NIKE NAPOLEONIDÓW
Sandały zwiążę;
biegłam z Olimpu chyża,
na twoje zaklęcia zlękła;
150o olimpijskie dźwirza
[30]
uwadziłam; — ażem uklękła —
zawiązuje sandały
PALLAS
NIKE NAPOLEONIDÓW
PALLAS
NIKE NAPOLEONIDÓW
PALLAS
Oni tam wlecą gromadą
i pochwycą książęcia w pół-śnie.
Pójdziesz za nimi!
NIKE NAPOLEONIDÓW
160Nie!! — –
Niech walczą twarzą w twarz,
niech pierś o pierś ubroczą,
niech działa na się zatoczą,
tej nocy walce wydolę,
165niech wyjdą w pole!
Uderzą miecz o miecz!
PALLAS
Przeznaczeniu ty nieposłuszna;
Rzecz ma się dopełnić już.
NIKE NAPOLEONIDÓW
Ty wielka, a ty małoduszna!
170Niechaj podejmą oręże
i idą walczyć, jak Bogi!
Olimpu zeszłam progi!
PALLAS
Spalę cię w ogniach rumieńca:
poznajesz Gorgony
[31] węże?!
NIKE NAPOLEONIDÓW
PALLAS
Więc nie! — i bez ciebie poradzą.
NIKE NAPOLEONIDÓW
Nie poradzą! — Zwycięża ten, kto z nami:
patrzaj, my ze skrzydłami.
PALLAS
Trojej
[32] dobyłam tą władzą,
180wsławiłam Odysa
[33] nad męże;
Księcia pochwycę jeńca.
NIKE TROJAŃSKA
Dobywcom Trojej biada,
nie zwyciężysz.
PALLAS
Zwyciężę!!
185Losów dopełnić muszę.
Kajdany zejmę i pokruszę!
NIKE NAPOLEONIDÓW
PALLAS
Orlico!
Gdy rzucę tarcz strasznolicą,
190drży tron Zeusa skrzydlaty orłami;
gdy widmem zatrwożę duszę
i najmocniejszy pada.
NIKE SPOD TERMOPIL
Byłam pod Termopilami:
krocie bohaterów we krwi
195zdradzieckimi zabiłam mieczami,
zdrada nie plami!!!
Gdy legną pobici zdradą,
te ręce wawrzyn pokładą.
Zamęczyłam je w zwycięskiej dumie;
200padli, przykryci chmurą strzał,
w grotów zabójczych szumie,
w jarach niedostępnych skał.
Do czynu siostry, do czynu!
Jedli podstęp przyspieszy wawrzynu —
205podstępem! —
NIKE SPOD SALAMINY
Narodom stanę się sępem;
byłam pod Salaminą!
Których losy dopełnione, niech giną.
Jeśli-że za zaborem szli,
210niechże je ziemia pochłonie;
Jeśli-że ognie ma w łonie;
na cudzym-że chcą orać zagonie
i cudze piony kraść — ?
Lepiejże trupem paść,
215niżal
[34] dopuścić tę właść! —
Czego-że to pragniemy?!
CHÓR
NIKE SPOD SALAMINY
Jak sięgniem po wawrzyny — ?
CHÓR
PALLAS
NIKE SPOD SALAMINY
CHÓR
NIKE SPOD SALAMINY
Kto weźmie wieniec róż — ?
CHÓR
NIKE SPOD SALAMINY
PALLAS
NIKE SPOD MARATONU
Czyli będzie rówien, jak mój,
któren
[35] wzeszedł w gaju Maratonu,
we szczęku krwią płynących zbrój,
230nim Helios
[36] z nieśmiertelnych dróg
przebieżał połowę skłonu.
Jego imię?
PALLAS
Wołane w skrach i dymie,
w mgławicy Napoleonidów.
235On pierwszy i on jedyny.
CHÓR
NIKE NAPOLEONIDÓW
Czyny!!
Mnie jego daj i zwól;
pożądaniem jemu krew rozpalę.
240Jak poznać?
PALLAS
Chodzi w chwale;
wszyscy ku niemu drżą.
NIKE NAPOLEONIDÓW
PALLAS
Satyry
245bawią go śpiewem i grą
na teatrze.
NIKE NAPOLEONIDÓW
Satyrom skruszę liry,
przy nim stanę i w oczy popatrzę
i krzyknę: w mieście bój!!
PALLAS
250Leć, skrzydła nad nim sprząż,
unieś go i skryj w arsenale.
NIKE NAPOLEONIDÓW
PALLAS
NIKE SPOD CHERONEI[37]
Posępna weszła i cmentarna
255i wiew przynosi grobów, blada
i wieńce niesie choinowe
i ciska — ręce składa —
to wznosi je tragicznie nad głowę
i jakby wieszczka rozpowiada
260gestem,
wróżąca jedno słowo: biada.
Czarne welony, czarne chusty;
z zaciśniętemi idzie usty[38];
że cała onych Bogiń gromada
265przystanęła przycichła i bada.
NIKE SPOD CHERONEI
Oto wieńce wam niosę wiązane
z choin; przystanęłam w ogrodzie
i rwałam —
NIKE SPOD SALAMINY
NIKE SPOD CHERONEI
270Róż nie ma, róże pomarły;
badyle kwiatów suche
wichry przegonne w puch starły;
z liści złotych kobierzec na wodzie.
NIKE NAPOLEONIDÓW
Chcę wawrzynu wieńców i dębu.
275Jakoż zwycięstwo się ziści — ?
NIKE SPOD CHERONEI
Dęby odarte z liści.
Wichr przegnał zimną zawieruchę
nad ogrodem; — i liście opadły;
ogrody puste i głuche
280a gałązki zmartwiałe i kruche;
ni ptaków świergoty letnie,
ni Marsjasowe
[39] fletnie;
dmą mierzwę
[41] przegniłą z pola,
285słomę dziergają na drzewa,
że drzewo, jak arfa śpiewa
we wichrze miotem gałęzi;
a krzewy, co najdroższe,
w zimowej słomianej uwięzi;
290a krzewy, co najuboższe,
w łachmanach sczerniałych liści.
CHÓR
Jakoż zwycięstwo się ziści — — ?
NIKE SPOD CHERONEI
Uprzołek suchy jaśminu
i perły owocu, jako łzy
295duże —
krwawe po jarzębinach korale —
NIKE SPOD MARATONU
Gdy zwycięskie proporce zawarczą,
po kierz
[42] bohatery nie sięgną.
NIKE SPOD SALAMINY
Nędzą zmartwiałe badyle;
300oto je stopą podepcę —
i w pierwszym ogniu spalę.
Wstanąli to pieśniarze i ślepce
lirni — czy męże, jako spiż?!
NIKE SPOD CHERONEI
Onym te wieńce wystarczą
305za róże —
NIKE SPOD SALAMINY
NIKE SPOD CHERONEI
Drwisz!
Będą jaśnieć przez chwilę.
NIKE SPOD SALAMINY
NIKE SPOD CHERONEI
310Wzrośli w mękach i trudzie.
CHÓR
PALLAS
NIKE SPOD CHERONEI
Na urwiskach jałowiec i sosna,
przygięta wichrem, drży…
NIKE SPOD MARATONU
OmenNIKE SPOD CHERONEI
Siostry!
Krzew zwarzył wicher ostry
i szron bieluchny mży.
Laurów nie ma, a róże pomarły.
CHÓR
320Jakoż zwycięstwo się ziści — ?
NIKE SPOD CHERONEI
Niech giną, synowie moi —
kres hańbie, wstrętom, zawiści;
łza już się w oczach nie ląże
[43],
do lotu się skrzydła rozwarły…
CHÓR
NIKE SPOD CHERONEI
Oto po Śmierć dążę.
Obaczę ich znowu we krwi.
Pozwalasz mi znowu wstać,
poległym łoże słać.
330O Pallas, Zewsowa dziewo,
jakożem dzisiaj szczęśliwą.
O Sławo, przecz
[44] znowu mogę
dziełami znaczyć drogę.
Widziałam Maciejowice
[45]
335i ległą zakłutą brać.
Na bój, na bój!
Podajcie ręce siostrzyce:
otośmy przymierze zawarły.
CHÓR
podają sobie ręce
Cyt! — — — Stój.
340Krzew zwarzył wicher ostry;
wylękłe, wyschłe drzewa,
w nich Eol, jak w arfach śpiewa;
laurów nie ma a róże pomarły — —
NIKE SPOD CHERONEI
Siostry!
345Otośmy przymierze zawarły:
oto po Śmierć, po Śmierć dążę:
niech giną we chwale zbroi,
łza już się w oczach nie ląże.
ujmuje za ręce Chór
PALLAS
Ujrzycie bohatery i karły
350
i dumne, pychą pojęte
i podłe, jako gad liche
i wyniosłe i groźne i ciche
i zbrodnicze i jako cud: święte. —
355Leć! leć! w puste, w ciemne ulice!
Wołajcie, tam Ares goni,
uderzcie o dzwon błyskawice,
niech trwogą przez miasto dzwoni!
Krzyczcie: do broni!!…
CHÓR
Chór odlatuje; — zaś Pallada
ze smugi świetlnej w cień wstępuje
i kęs[47] przystaje, czatująca. —
I tejże chwili samej wpada
365Wysocki Piotr[48] do korytarza,
od prawej biegnąc strony.
Ku drzwiom środkowym prosto bieży;
płaszcz wielki kryje go po oczy;
biegnie — drzwi pchnął do sali;
370dobył szpady — i tą koło zatoczy;
płaszcza odkrył — oni już go poznali;
do drzwi się cisną: chór młodzieży;
słuchają, a on nawołuje:
WYSOCKI
375za broń, za broń, za broń!
Niech każdy za giwer
[49] bierze
i ustawia się w szeregu, w podwórze.
Hej bracia, oto budzą się burze:
za broń, za broń, za broń;
380przyszedł czas, gdy zrywamy obroże,
co gardła i ręce porze
[50]
i święcim noże!!!
tyranom,
385co nasze kalają trony,
co brudem ołtarze ścielą!
Bóg wziął nasze obrony:
Śle wolność ludom i stanom!
Czas pomsty za bezprawie,
390czas pomsty, lećcie żurawie,
roznieście po polach skry
z płonących chat!
Za łzy, za urąganie męce,
hej bracia, rycerze, dzieci,
395młodzieńcze sprzęgajcie ręce.
Oto godzina wybija,
gnana tęsknotą lat:
do broni, Jezus, Maryja!
Do broni za Polskę, za krew,
400za lata niewoli i nędz,
za widma, upiory jędz,
co nasz obsiadły dom,
niech krzyż upiory wyżenie
[52],
405spełniajcie przeznaczenie:
Czas przyszedł, zwyciężym dziś.
Hej dzieci, rycerskie łupy
dla was, czas iść!
Drogę zaścielą wam trupy;
410to wam ratować się z toni,
wasz los od waszych dłoni,
wam serca! — Mężowie dzieła!
Już za nim Dziewa znów się zjawia
i słowem-ogniem go zaprawia
415i słowem-ogniem go porywa,
płonąca wiedźma łun straszliwa:
PALLAS
Niech płoną grody i miasta!!
Do broni, do broni, do broni!
WYSOCKI
Tyżeś to koło mnie stanęła,
420we wieńcu błyskawic niewiasta:
łuną palisz się jasną…
PALLAS
Oto jestem przy tobie siostrzyca;
błyskawice w mym ręku się palą
i gwiazdy w mym ręku gasną.
CHÓR PODCHORĄŻYCH
425Patrzajcie, gorą mu lica.
WYSOCKI
Hej, naszym krzywdom granica!
PALLAS
Opętańcze mieczowy, do dzieła!!
WYSOCKI
Poprzysięgam się tobie: miecz;
zgaduję cię, radosne widziadło;
430tyżeś mnie za włosy ujęła,
Córo Zewsa, dziewo nieśmiertelna;
tysiące mężów pobladło,
przed tobą upadło w pył…
CHÓR PODCHORĄŻYCH
Dla nas Sława, Sława niepodzielna!
435Wyżeniem księcia precz!
PALLAS
Patrz, jak się prężą do sił;
patrz, lecą, ja z nimi orlica;
zapalę ich duchy, jak pochodnie;
niech lecą spełnić zbrodnię;
440wężami osmagam twarze.
Zaklinam je w wojennym gniewie;
zapalę, jako zarzewie;
duchy młodzieńcze obnażę,
rozedmę piersi okrzykiem,
445każden wstanie skrzydlatym orlikiem
i wzleci w śmiertelnym śpiewie.
WYSOCKI
Przez krew, przez krew, wy w gniewie:
rycerze krwawego przymierza,
słuchajcie, piorun uderza
450przez pierś, przez polskie serca.
Oto wszystko wam odebrał wydzierca!
Pallado! tyżeś z piorunów urosła,
potrząśnij tarcz gromowładą,
niechaj patrzą w płomień uniesieni,
455niech się łuna nad nimi rumieni!
Rozedrzej piorunem mrok!
gromy
CHÓR PODCHORĄŻYCH
Łuna się na niebie uniosła — !
WYSOCKI
Zapamiętajcie rok
trzydziesty,
460dzień dwudziesty dziewiąty
listopada:
dzień wzeszedł dla was, ta noc!
łuna
PALLAS
WYSOCKI
Wskrześnijcie mściwce!
465Krzepcie się, orężna gromada!
PALLAS
Zdobywce;
Tratujcie, depczcie Centaury!
WYSOCKI
Na moim stawajcie Słowie:
Do broni!
PALLAS
CHÓR PODCHORĄŻYCH
Każesz iść, o ty oczekiwany,
mówiono, że przyjdziesz k'nam.
PALLAS
Na Słowo pękają kurhany.
Wam duch, latami wołany,
475poima serca łańcuchem;
kto się oprze tej wolej
[53] serdecznej,
tego tarczy uderzę obuchem
i męce przekażę wiecznej.
Oto głos, co wam woła: Sława!
480Hej, stado orłów szeleści,
powietrze skrzydłami porą
[54],
łuna tęczą ogniową je pieści.
Niechaj duchy płomieniem zagorą!
Miecz świętość, miecz twoja Sprawa,
485Los w wasze ręce dan.
CHÓR PODCHORĄŻYCH
WYSOCKI
Bierzcie za giwery —
oto stoją rzędami u ścian;
chwyć w lot;
490czas ucieka, trza nam chyżo do wrot,
nim was ubiegą.
Jest tu cała hurma Moskali,
co wrót strzegą.
Trza, by was nie poznali;
495trza nam wpaść na koszary na Solcu;
to tam się pali szopa
opodal przedmiejskich kopców
i to jest umówiony znak.
Iluż was tu jest chłopców?
500Stu sześćdziesięciu?
CHÓR PODCHORĄŻYCH
WYSOCKI
CHÓR PODCHORĄŻYCH
Wszyscy są.
Patrz, pełnią się korytarze…
WYSOCKI
505Dostajecie do działania część lwią:
trza rozbroić trzy pułki ułanów,
most zająć, omylić straże.
Dam naboje, sam sprawię waćpanów.
Potem zejdziem na miejski szlak.
do nowych, którzy nadbiegli
CHÓR PODCHORĄŻYCH
WYSOCKI
Czas mija, nie trza dzieła odwlekać.
Przelecimy koło Belwederu ku miastu,
by przedostać się do Arsenału.
515Zaliwski Arsenału dobędzie.
PALLAS
szeptem za jego uchem
Nie zazdrosnyś-że jego udziału,
że i on sławę równą posiądzie — ?
WYSOCKI
W ogrodzie, koło mostu-posągu,
jest młodych, umówionych szesnastu;
520wszystko z uniwersytetu studenty
i literaci,
Tym trza dać broń
i drogę do pałacu pokazać;
dwóch przydzielę i sam ich wyznaczę;
525oni mają pochwycić książęcia,
gdyby zechciał ogrodem uciekać.
CHÓR PODCHORĄŻYCH
Więc to dziś — to nie do pojęcia…
WYSOCKI
Dziś dzień wyzwolin braci!
CHÓR PODCHORĄŻYCH
Leć z nami, jako orzeł z orlęty!
530Już biegą, już biegą.
Już nic ich nie wstrzyma,
Już bronie mają w ręku;
do niego, do wodza przykuci oczyma,
śród gwaru, rumotu, śród szczęku.
535Kurty w granat a żółte rabaty[55];
białe spodnie i białe kamasze.
Na giwerach piętrzą bajonety
przypasują do boków pałasze,
tornistry przytroczą na grzbiety.
540na krzyż pasy przez pierśne kolety[56].
Już się stawią we czwórki-kwadraty,
Już w rząd długi wyciągli się sznurem
a wesołym radują się chórem.
WYSOCKI
To dziś — do broni! za giwery!
545Bajonety nasadzić!
W podwórzu się gromadzić,
przeć do wrot!
Żeby wrot wam nie zamkli — w lot!
Dostaniecie ładunki u bram.
550Ja z wami — ja powiodę was sam!
Do broni, godzina wybiła,
przy nas Potęga, Siła.
Za wstyd, za lata niewoli,
za lata, lata łez
555przywłaszczycielom kres!
Miecz wyoralim z roli,
Będziemy tym, co naszą łamali cześć,
na piersi kolanem sieść
[58]
560i łamać kości.
PALLAS
Będziesz nieśmiertelność mieć!
WYSOCKI
Wnijdziecie
[59] do nieśmiertelności!
Hej dzieci, męże, rycerze!
PALLAS
Niech każdy płomieniem płonie,
565lećcie gorejące pochodnie,
ozwarte świątyni ościeże.
We światło przez mieczów zbrodnie!
WYSOCKI
Hej bracia, żołnierze, dzieci!
PALLAS
Gwiazda wam wzeszła i świeci!
WYSOCKI
570Bóstwo przed nami goni!
PALLAS
WYSOCKI
CHÓR PODCHORĄŻYCH
SALON W BELWEDERZE
Dwoje drzwi z prawej. Dwoje drzwi z lewej.
575W głębi potrójne okno, aż do posadzki.
Za oknami ogród-park łazienkowski.
W oddalenia nad stawem posąg konny biały.
JOANNA
wchodząc
W. KSIĄŻĘ[60]
wchodząc
wchodząc
GENDRE
wchodząc
W. KSIĄŻĘ
GENDRE
Tam, w oddali.
W dziedzińce lecą sygnały.
KURUTA
585Dwa się szwadrony zerwały
i pędzą…
wychodzi
GENDRE
KURUTA
W. KSIĄŻĘ
Nie — pozostanę. —
590Tam — po co? — Niech ogień płonie.
KURUTA
A co by książę powiedział,
gdy płomień drugi uderzy
i trzeci i czwarty wstanie,
i tak te czarne otchłanie
595zaczną grać — ?
W. KSIĄŻĘ
KURUTA
A tak — tak — ogień — bunt, ogień pożarny;
tak, jak rozpali się ten lud cmentarny;
tak świeże groby wystrzelą piorunem;
600będziemy tańczyć trupy.
W. KSIĄŻĘ
na piersi; — jak kto nasze odkryje opończe,
pozna stróże Carskiego słowa — wsio
[64] rycerni,
my nie będziemy umierać, lecz ginąć
605albo zwyciężać; —
jak zechce Car, będziemy słynąć.
GENDRE
A jeśli Car nie zechce — ?
KURUTA
GENDRE
wychodzi
W. KSIĄŻĘ
KURUTA
W. KSIĄŻĘ
KURUTA
W. KSIĄŻĘ
A potrafiłby ty, jak jaki kniaź
[66] Zarudzki
[67],
porwać dziewkę? — i chcieć być Moskwie Carem sam?
KURUTA
W. KSIĄŻĘ
KURUTA
W. KSIĄŻĘ
KURUTA
W. KSIĄŻĘ
620Przebiegły Grek; na tonie pozna się do razu.
No — lubię gaworzyć…
KURUTA
W. KSIĄŻĘ
Małczaj
[73] — — — no ruszaj won — — a służyć!
KURUTA
W. KSIĄŻĘ
625A potrafiłby ty w ogień za Carem skoczyć?
KURUTA
W. KSIĄŻĘ
Nóż jemu w pierś — ubroczyć
i chresty
[74] wziąć — ty zbladł?
Car skazałby powiesić wprzód,
630potem by chresty kładł. —
Paszoł! — —
Adieu[75] — — masz dłoń — po kamracku.
KURUTA
W. KSIĄŻĘ
Flozof ja — tak po omacku
szukam ludzi; człowieka zwącham w grubej skórze.
KURUTA
W. KSIĄŻĘ
Tak ja wam się wynurzę,
Kamràt — — powiem słowo —
li nie zlękniesz się kar?
KURUTA
Diabeł bierz — cóże jest to — — ?
W. KSIĄŻĘ
KURUTA
zaśmiał się
W. KSIĄŻĘ
pchnął go
640Precz! — czego ty się zaśmiał, jak czart?
KURUTA
milczy
W. KSIĄŻĘ
Precz — no nie trza służby mnie.
KURUTA
pozostaje
W. KSIĄŻĘ
wypycha Kurutę za drzwi
został sam
puka do drzwi na lewo
z tychże drzwi wychodzi:
JOANNA
podeszła ku środkowi salonu
W. KSIĄŻĘ
zamyka wszystkie drzwi
idzie do biurka
Od samego rana
zwlekałem — i wczoraj, cały dzień i pozawczora,
645aże do chwili tej — gdy na zegarze
dziejowym, taka znaczyła się pora
dla mnie i ich godzina ta.
uderza ręką o biurko
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
650Cara brata.
I nominacja.
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
— Milczenie,
tajemnica — wsiowładztwo
[76] — komedia — skażenie!
Otom jest….
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
I we krwi się zjawię
i albo los podejmę i Polskę wybawię
i będę czymś — nie błaznem, nie kpem, nie dworakiem,
ale Carem Polski — przez krew.
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
JOANNA
Ty łasisz się i klniesz — —
W. KSIĄŻĘ
670Słuchaj — ty milcz — ja mówię świętą rzecz;
ja się zbudził od dziś — ja będę lew,
ja chcę krwi, walczyć chcę — ja poczuł krew
w powietrzu. — Będę Bóg przez ciebie.
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
675Ty piękna — ciszej ty, bo ty mnie słowem gniesz.
Słuchaj mnie ty. — Jak była wielka wojna,
tak będzie teraz znów — a ty dostojna
Carowa; — — ja każę kuć koronę
dla ciebie — jako wziąłem cię za żonę.
680Wojna, wojna — Polaki to są lwy.
Oni zdobędą wsio — jak lodowcowe kry,
przebojem wzdłuż i wszerz! Co? Napoleonidzi
przeszli?! A co, Polkà!?
JOANNA
A serce moje widzi.
685Ty śnisz — ty — co, ty knujesz — —
W. KSIĄŻĘ
JOANNA
Przeciw bratu — ty brat — —
W. KSIĄŻĘ
Wot
[78] rzucił na cię czar.
Wiesz ty? — Jedyne słowo takie, jakom tu rzekł
690a Car by żywcem pasy darł i żywcem piekł,
zazdrosny Car — a ja będę nad Cara;
ja będę Polski król — i ze mną twoja wiara.
Wot co? ty zrozumiała — ?
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
695Wsiej
[79] czas — mój los.
A co — ja poszedł gdzie mnie wiódł twój głos.
Polkà.
JOANNA
W obłędzie ty — chcesz mnie udaniem zwieść.
Daj list — czytać mi daj…
W. KSIĄŻĘ
otwiera biurko,
podaje list
700Czytaj. — Co wiesz?
Plein pouvoir[80]. — Co? — Znasz! Ha mów, ze słowem spiesz.
Wyrzec ty — krzycz — bo w tobie gore krew.
Ty w oczach moich, ty przede mną stoisz
zbrojna nożem — ty uderz — — co…?
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
Ty się boisz. —
A czego ty się lękasz? W blaskach ty polska dusza,
ty we świetle, w twych oczach skry i żar i zorza.
A chciałabyś ty — co — od morza, hej do morza?
710No, skrzydła rozwiń twe — roztaczaj ty twój lot,
nie skrywaj się — ja znam — — a to katusza —
tam ogień święty wre — ty westalka
[81].
Cha, zgadnij moją myśl — cha — ?
JOANNA
715Chcesz naigrawać się — pójdź precz.
Ze serca, z duszy drwisz.
W. KSIĄŻĘ
Ty lalka —
ty cud — ty świętość polska ukradziona,
ty z twoim rysem dumy i bladością lica,
720ty u mnie niewolnica — no — ty u mnie żona —
kochaj — ot we mnie geniusz się obudził;
ty nie zapomnij mnie — patrz, ja się zbudził;
duchem ja był ugrzęzły w nędzy i rozpuście,
padlèc
[83] — ale mi świecisz ty sławo, urodo,
725ty moja — ja cię miał, przygarnął świeżo, młodo;
moja ty służebnica — daj ust — pić, ja głodny
pić duszy czystość — w uścisku rozpalić
białą lilijkę do żaru płomieni —
daj ust —
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
735— Ty będziesz chwalić
za uściski — kobieta ty — legniesz…
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
Ha — ty słaba — ty kwiat, bierz rozkosz, lubość dam. —
— Dziewka! — Ruszaj!
JOANNA
oddala się
W. KSIĄŻĘ
JOANNA
staje
chwila milczenia
W. KSIĄŻĘ
opuszcza wzrok ku ziemi
stoi obezwładniony
JOANNA
zwraca głowę ku oknu
Czy nie wydaje się, że ot tam jacyś ludzie
stoją — ?
W. KSIĄŻĘ
nie poruszył się
Może to być — to i cóż? Myśl moja w trudzie.
Trzeba gwałtownie działać, rządzić, rozkazywać.
745Tyle potrzeba umieć, wiedzieć, znać, przemóc na sobie,
przełamać podejrzenia — precz rozgonić cienie. —
Któż to jest moim wrogiem — ?
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
ostro
czule
Pójdź no ku mnie. — Nie pragniesz się tulić?
miłość — sen — za marami gonisz po ogrodzie.
JOANNA
Spójrz no — patrz — jakieś smugi odbite na wodzie
i cień koło posągu.
W. KSIĄŻĘ
755Ty marząca — luba —
ty patrzysz za cieniami — ot, mnie czeka zguba,
jeśli się duch nie wzmoże, w moc się nie rozpręży.
Dzisiaj przeczułem moc — nade mną cięży.
Innym dziś, niźli indziej — nie rozumiem siebie.
760Widzę wielkość i drżę…
JOANNA
Krocie iskrzących gwiazd…
W. KSIĄŻĘ
Ty myślą w niebie,
za światem —
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
765Po oknach cienie gonią.
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
Przystępu straże bronią.
Czytujesz Lamartina
[84] —
JOANNA
Zaczęłam dziś rano.
770Harmonijne harmonie w muzyce przestworów
i ten Bóg, objawiony w kształcie wszelkich stworów.
Religijne romanse duszy nad jeziorem;
jego myśli nad ranem, myśli nad wieczorem.
W. KSIĄŻĘ
Tak więc masz ideami duszę zadumaną
775i ludzi tam dostrzegasz, gdzie ich cale
[85] nie ma;
gdzie są żywi, nie widzisz.
JOANNA
Tak duszy oczyma
patrzę i wdzięczna jestem…
W. KSIĄŻĘ
Francuskiemu hrabi,
780który ma sowi mózg i ma sentyment babi. —
Otoczony jest ogród sotniami żołnierzy.
Nie przejdzie nikt — no a ty myślisz, kto — ?
JOANNA
— Nikt — — Może drzewa tam gałęźmi trzęsą — ?
Tak wszystko kryje mrok. — —
W. KSIĄŻĘ
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
Pokorny ja — bez gniewu — jużem rozczulony —
już całuję, przepraszam. —
JOANNA
Ten tam oddalony
790posąg — coraz się bardziej uporczywie wbija
w oczy — i ciągnie ku sobie urokiem.
W. KSIĄŻĘ
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
tupie nogą
Nigdzie krokiem.
795Nie pójdziesz nigdzie.
JOANNA
To nie. — Już zostaję. —
O czym ty myślisz — ?
W. KSIĄŻĘ
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
800Urok, czarodziej biały — świecący bohater.
Słyszysz — — ?
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
W gałązkach szemrze wiater.
Wszystkie się cienie na ogrodzie razem
805zakołysały.
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
Tym głazem
ty rozkochana… — ?
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
810Ja go każę zrzucić z konia!
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
Każę ozłocić — blachą okuć złotą.
815Zmierzym się oko w oko — bohater…
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
chwyta ją za rękę
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
Ty dumą i pychą
820karmiona duszo — patrz — ty bańką lichą,
skrzysz się w kolorach twych żądz niedościgłych,
jak tęcza rzucasz farby przez obłoki,
a lada wicher je zdmuchnie — pogrzebie;
roślino wiotka — polskiej oderwana glebie —
825czar ciebie polski owiał — pojęły uroki — —
tak ja złamię. —
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
Ot, ty kochanica.
A już krwią, już purpurą rozgorzały lica.
830Pójdź.
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
JOANNA
835Najświętsza Panno! — Nie — ty nie wymuszaj.
W. KSIĄŻĘ
Zapomnisz. — Czego chciałaś? Tam — już ciebie widzę,
pół omdlałą w mym ręku — z wstrętów, doniu
[86], szydzę;
będziesz pieścić i tulić, hołubić i wołać,
cha, cha — co będziesz wołać…
JOANNA
840Najświętsza Panienko. —
W. KSIĄŻĘ
JOANNA
Łamiesz. O wstydzie, o męko.
W. KSIĄŻĘ
Znaj rozkosz. — Ty kobieta — jak panna wstydliwa —
godna tronu. Carowa będziesz ty…
JOANNA
upada
W. KSIĄŻĘ
Nie klnij — nie płacz — milcz! — cicho — cicho!
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
850Ty głupia. — Ty obłędna. — Obłęd moja siła.
Ja dziś w obłędzie lew. — Gdyby ty się paliła.
Gdyby żar — gdyby ogień, płomienie i skry
ogarnęły twą twarz — twą postać w ogniów mgły,
gdyby ty twoje ręce zarzuciła na szyję
855mnie — gdyby ty…
JOANNA
Ja się w męczeństwie wiję,
mój rozum mi się mąci — krzyczysz — ty jak burza.
W. KSIĄŻĘ
Jak wichr — ja byłbym wichr, huragan…
JOANNA
Jak z podwórza
860słychać — ? czy jęk? — czy drzew to łoskot — ?
W. KSIĄŻĘ
Czar.
Ty śnij — w objęciach moich śnij — oczarowana wróżka.
Spokojność duszy daj — — daj ust…
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
JOANNA
Daj ust — ty mój — — — o bierz tę twoję moc —
podtrzymaj mnie — na oczach, w duszy noc;
w obłędzie myśli moje — splątane myśli, chmura,
nie widzę nic. — łyskanie — szum —
W. KSIĄŻĘ
870To miłość — ura!
Pocałuj —
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
JOANNA
Co to? — po oknach śwista — zgrzyt —
zgrzyt szyb — brzęk — szept — ktoś jęczy —
czy kto łka — ?
W. KSIĄŻĘ
To wiatr północny dmie. —
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
880W oczach łza —
ty płaczesz, łza miłośna — lubość, ty poddana,
ty kochanka — miłośna ty. —
JOANNA
Ja obłąkana —
ty mój. — — ty mój. — — Kto jęczy tam na dworze?
885Kto z wichrem goni tam? Kto klnie? — Przeklina — może —
ciebie i mnie. —
W. KSIĄŻĘ
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
JOANNA
890Tyś dla mnie rzucił tron.
W. KSIĄŻĘ
Dla ciebie tron zdobędę, koronę dam na skroń.
JOANNA
Ty mój — kochanku — panie —
W. KSIĄŻĘ
JOANNA
W kościele Świętego Jana.
W. KSIĄŻĘ
JOANNA
Korona zmartwychwstana.
Nie od dziś to czuję i wiem
i pragnę, chcę i drżę — ty mój —
ty zadmiesz w róg — powołasz — ty na bój!
900A oni z tobą rycerze; —
zwyciężą! — Szał mnie bierze. —
Kochanku — powstań ty, zdruzgotaj Cara, zgnieć!
Zapalaj burze, ognie nieć.
Kochaj — daj ust — tam pożar się rozpali:
905Tam są gotowi wszyscy już! — — Powstali!!
W. KSIĄŻĘ
JOANNA
Wiem. Tam w sercach ogień wre.
Tam czekają i rwą się już. — —
W. KSIĄŻĘ
Tam?! — gdzie?!
910Obłędna ty — co wołasz — ? Jaki bunt — ? Ty znasz?
Mów. — — Ty zdradziłaś się.
JOANNA
Ty patrzaj w twarz.
Cesarski szpieg. — — Mój sen — ty podły — kłam. —
Ty lękasz się — za tobą nikt — —
W. KSIĄŻĘ
odstępuje od niej
915Ja sam…
To ja się zdradził — a z czym — czym ja to był?
Ty rzekła: carski szpieg: — ty żona,
ty miłość moja, mnie zabiła i zatruła,
ty z nóg mnie powaliła. —
920A ja się rwał. —
Ja tam, tam, z orłami w loty chciał —
a ty — ty z duszy głębin wydobyła
podłość. — — — To ty mój wróg.
A ty zemdlała mnie u nóg
925miłośna — nie — co ja wiem —
ty moja kaźń — ty boska —
dzwoni
JOANNA
omdlała
W. KSIĄŻĘ
otwiera z kluczów wszystkie drzwi
przenosi ją do innych pokojów
PANNY
wbiegają
otaczają zemdlałą
oddalają się
W. KSIĄŻĘ
wbiega
idzie ku jednemu z pokojów
rozmawia z kimś we drzwiach
po chwili wchodzi na salon
Obok W. Księcia wchodzi:
GENDRE
z pochyloną głową
W. KSIĄŻĘ
Ot, co ty mówisz? Na śmierć? — Generàł?
GENDRE
Ot, czemu by ja nie umieràł? —
Ja tchórz — a Wasza Miłość taki —
930tak każdyj czełowièk
[87] tchórz — — a my łajdaki.
A niech bierze, kto chce — kto chciwy — choćby Bóg —
takoj ja rozrzutnik — niech każdy będzie syt,
czort, anioł, Boh
[88] i Car — — — a serce — cyt, cyt, cyt.
Ja serce miał — — cha, cha — dziś mundury i gwiazdy —
935a książę gwiazdę masz — czoło mnie pali. —
opiera czoło o pierś W. Księcia
Daj ochłodzić kamykiem czoło. — — — — Carski dar —
piękny. —
W. KSIĄŻĘ
Biedny ty — duràk
[89] — —
GENDRE
W. KSIĄŻĘ
940Rzewny ty — czy pijany — ?
GENDRE
W. KSIĄŻĘ
Obraza — ?
No — no — rzewny — już ja widzę, że rzewny,
że ty się stał przede mną sercem śpiewny.
945A dla kogo ty nucisz ten serdeczny żal — ?
No, generàł — tak masz tu przy boku stal,
szpada — co? — —
GENDRE
Tak kto mnie wydarł serce — ?
Ja serce miał — — czy naszli mnie morderce,
950gdy ja się duchem chwiał…?
Wszystko wziął Car — niech wziął; — tak, gdy już u grobu,
kto dziś uwolni mnie wlec się do tego żłobu,
gdzie duszom dają pić — ? gdy pragnie dusza?
W. KSIĄŻĘ
Ty chcesz na tamten świat — ty brat — ? a co cię zmusza?
GENDRE
955Duch. — Tak ja tu widzę wstyd — bezczelny wstyd;
a tak ja widzę tam za grobem jasny świt;
tak ja tu widzę podłość, brud i męt
a za grobem ja widzę czyste łzy a smęt…
W. KSIĄŻĘ
Tak ty urlop weź — poczekaj. —
GENDRE
960Urlop duszy.
Daj ty zwoleństwo duszy, niech poleci
tam. — —
W. KSIĄŻĘ
Tak ty duràk — weź ty teorban
[90], dzwoń; —
ty się nudzisz. — A gdyby ciebie ja, jak Mazepę
[91], na koń,
965w step? — uczyniłbym Centaura —
przez gąszcz leciałby ty, jak wichr — i jaka Laura
rozkochana by biegła z rozpuszczonym włosem
za kochankiem — — ?
GENDRE
KURUTA
wszedł cicho i szepce
970
Majestè — nadbiegł właśnie ów człowiek z donosem.
W. KSIĄŻĘ
do Gendra
do Kuruty
A przycienić światło,
niech ślepiami nie rzuca.
KURUTA
W. KSIĄŻĘ
Co mnie to?
Niczym nie jest.
GENDRE
odchodzi
W. KSIĄŻĘ
Włóczęga, hołota,
980człowiek podły — potrzebna nam jest jego cnota.
MAKROT
wchodzi
KURUTA
A ty masz dla mnie co — ?
MAKROT
KURUTA
MAKROT
KURUTA
985No tak, ja ci pozycję dał.
MAKROT
Więc za umową
działam — sekret.
KURUTA
szepce W. Księciu
do Makrota
No tak, co ty wynalazł — ?
MAKROT
990Słowa — gesta — cienie.
KURUTA
Któż co z tego odgadnie — he — kto?
MAKROT
Złe sumienie.
Kto się boi, dla tego gest jeden wystarczy
znaczący; — kto zgaduje — odgadnie z pół-ruchu,
995z pół-słowa — co kto chowa utajone w duchu
i z tym straszydłem pójdzie w noc milczenia
a będzie tam ten potwór gospodarczy —
ten zatruje mu krew, przeźre rdzenia
i wejdzie, wpełznie jad w krwi uderzenia —
1000zatruje, zgnębi duszę — usiądzie na piersi,
aż przytłoczy i zaprze w noc. —
KURUTA
Tak my najszczersi —
daj rękę — no i gęby daj — a wypleć bajkę
cożeś wynalazł, zmyślił, odgadł….
MAKROT
1005Szajkę.
Może się co powiedzie? — Trzeba pójść posłuchać.
KURUTA
MAKROT
W. KSIĄŻĘ
MAKROT
W. KSIĄŻĘ
MAKROT
Oni — ? — Knują zbrodnie.
Trzeba, żeby sam książę podszedł, jak w romansie;
by mi zaufał, poległ…
W. KSIĄŻĘ
1015Jak na Sanszo-pansie
[93].
I dużo ich się schodzi?
MAKROT
Garść, partie — gromada.
To zależy. —
KURUTA
MAKROT
1020Kto przyjdzie, to gada
i można stan umysłu w dialogu czytać,
by tylko umiejętnie podsłuchać, pochwytać.
Słowa są urywane — lecz myśl jednolita.
W. KSIĄŻĘ
Tak gdybym ja tam poszedł sam…?
MAKROT
1025To nie wypada.
Mój ubiór wyszarzany, brudny, pfuj, jak szuja;
za dnia przyjść tu nie mogę, psami lokaj szczuje.
A żyć muszę dla dzieci — mam serce i czuję.
W. KSIĄŻĘ
MAKROT
1030Rzecz doniosła — niejawna, nietajna.
W. KSIĄŻĘ
MAKROT
KURUTA
W. KSIĄŻĘ
MAKROT
1035Na Świętojańskiej uliczna kloaka.
KURUTA
zaśmiał się
MAKROT
Spisek odkryłem — wyjawię dowody.
W. KSIĄŻĘ
Łajdaku, coś ty chciał — ja mam pójść w łajna?
Tam mówiono o księciu słowy szkaradnymi.
W. KSIĄŻĘ
1040I ty, podły, przychodzisz obrzucać mnie nimi?
MAKROT
Ja tam stałem na zimnie, o głodzie — z rozkoszą
chwytałem każde słowo; — powtarzałem duchu:
stój, postój — czekaj jeszcze, zapłaci dukatem,
dukatem płacą tym, co donos noszą.
W. KSIĄŻĘ
1045Co? I cóż? — Co przyniosłeś — co?
MAKROT
Ja cały w słuchu,
przy tym brudzie i wstydzie; — no ja z tego żyję,
Książę płacisz.
W. KSIĄŻĘ
rzuca pieniądz
MAKROT
1050»Pojednał się z bratem
i że to jest udane — że jest list od Cara —
i że trzeba dziś jeszcze« — ot, patrz, krople z czoła…
W. KSIĄŻĘ
MAKROT
»Dziś jeszcze trzeba w pysk tego Mogoła«.
W. KSIĄŻĘ
MAKROT
W. KSIĄŻĘ
MAKROT
To wyraźne —
bo oto tu są inne donosy ukaźne,
1060które wskazują — że się dziś — coś ma pojawić.
No i wiadomo co — gdzie — to trza zdławić.
W. KSIĄŻĘ
Ale co!? — Co?! — Precz-ty! — albo zostań jeszcze chwilę;
potem wydam rozkazy, ukaz
[95]; — ja tu mile
przepędzam czas — tak wy mnie napędzacie strachu.
1065Tak ja spokoju nie mam — ciągle w szachu. —
A kto mnie trzyma? — wy — tak to błazeństwo. —
Oni się modlić przychodzą na groby
w dnie narodowej, tak zwanej, żałoby.
Wtedy ja idę i śpiew intonuję
1070razem wspólnie z innymi, nawet popłakuję.
A w notesie kryjomie imiona spisuję
osób, które tam klęczą. — I tak na trop spisku
wpadam z lekka, powoli — na ich cmentarzysku,
gdy na ich głowy liście spadają zżółkniałe.
1075Oto tu mam notaty.
dobywa papierów
Co — ? — Foliały całe?
Jeśli książę przypomnieć raczy w listopadzie…
W. KSIĄŻĘ
Listopad to dla Polski niebezpieczna pora — ?
MAKROT
W. KSIĄŻĘ
1080A ty, widzę, jesteś zmora.
MAKROT
Tak teraz jest listopad — więc baczne mam słuchy.
Jest to pora, gdy idą między żywych duchy —
i razem się bratają.
KURUTA
wybucha śmiechem
W. KSIĄŻĘ
śmieje się
1085Poeta.
Nowy Lamartine może? — Patrzaj — szpieg esteta.
Spisek — codziennie spisek…
KURUTA
W. KSIĄŻĘ
KURUTA
MAKROT
KURUTA
MAKROT
W. KSIĄŻĘ
A wszystko pierzchnie z rankiem — ze dniem — nocne mary.
1095Tak wy, strachy — puszczyki dwa — ja nie dam wiary.
KURUTA
Wasza Książęca Mość nie drży — człowiek wojenny,
no to dość; — trzeba, książę, wydać rozkaz dzienny,
że wsio
[96] ma być spokojno — spokojnie tam w duszy:
jak usłyszę w rozkazie — tak strach się rozprószy.
W. KSIĄŻĘ
KURUTA
Tak ja się na wszystko zgotuję.
A kto to jutro będzie pan — ?
W. KSIĄŻĘ
Tu ja panuję.
A ty mnie przy mnie milcz — o innym panu.
KURUTA
1105Ja miał na myśli Cara.
W. KSIĄŻĘ
KURUTA
I zamach stanu.
Słyszałem pode drzwiami — rozumiem, miarkuję
[97].
Myśl genialna —
W. KSIĄŻĘ
1110Słyszałeś — ty — ja cię zakuję
w kajdany.
KURUTA
W. KSIĄŻĘ
Car się nie dowie.
Ja się owinę szarfą — szpieg — wszyscy szpiegowie,
1115precz wy ode mnie, precz — krew mi wyssali,
krew moją carską żłopać przyszli tu i tu chłeptali,
duszę wy moją brali w szpon; — piekła szatani
i wlekli w noc. — — —
wypędza obydwóch
Ja sam — — skąd czekać mnie zwiastuna?
1120i kto wyzwoli z mąk — — ? —
widać łunę
Co to? — — Pożarna łuna —
— gaśnie — zapada — — — znów snop iskier bucha.
Cisza. — — i coraz noc; — — i pustość głucha.
dzwoni
OFICER SŁUŻBOWY
wchodzi
salutuje
1125Raport złożony — pożar ugaszony.
Na Solcu płonie szopa pusta — trochę słomy.
W. KSIĄŻĘ
OFICER SŁUŻBOWY
Cztery szwadrony
powróciły.
W. KSIĄŻĘ
OFICER SŁUŻBOWY
W. KSIĄŻĘ
Jak to — ? — Ha — nic — tak — nic nie wiadomo;
tak — że to wszystko nic — — kto ma łakomą
duszę — — — czego? — — co?
do oficera
1135Rozpędzić straże.
Niech idzie wszystko spać.
OFICER SŁUŻBOWY
salutuje
wychodzi
W. KSIĄŻĘ
klaska
LOKAJE
wchodzą
W. KSIĄŻĘ
POD POSĄGIEM SOBIESKIEGO
GOSZCZYŃSKI[98]
Wiatr dmie, że ogród cicho łka
za każdym liści szelestem…
1 GŁOS
2 GŁOS
3 GŁOS
GOSZCZYŃSKI
Zapada mgła. — — Ty jesteś, bracie?
1 GŁOS
GOSZCZYŃSKI
1 GŁOS
GOSZCZYŃSKI
Po drzewach jakaś arfa gra
i ogród jęczy tłumem mar.
1 GŁOS
Jeśli się książę obudzi..?
2 GŁOS
GOSZCZYŃSKI
Niepokój, ogień piersi żre
jak Harpia; złość ssie krew.
Przysięgi, jako słowa czcze;
na marne poszedł siew.
1 GŁOS
GOSZCZYŃSKI
3 GŁOS
1 GŁOS
GOSZCZYŃSKI
1 GŁOS
1160Będziem wszystko bić w łeb,
w łeb i na odlew z obu stron.
GOSZCZYŃSKI
Gałązki obsiadł lśniący szron
i coraz gęstsze smugi mgły.
1 GŁOS
2 GŁOS
1 GŁOS
GOSZCZYŃSKI
Ulituj się ty Boże nade mną; —
Sądzisz, że już koszar dopadli?
1 GŁOS
GOSZCZYŃSKI
1170Ta cichość mnie zabija. —
Nie wraca nikt.
1 GŁOS
GOSZCZYŃSKI
1 GŁOS
Na zimnie stoję godzin dwie.
GOSZCZYŃSKI
1175Milcz. — Ogień piersi pali,
ręka się niecierpliwa rwie.
1 GŁOS
Byleśmy się tam w pałac dostali,
tego łotra z pościeli zwlec.
2 GŁOS
Co powiesz, jakbyśmy go porwali — ?
1 GŁOS
1180Co powiesz, jeśliby zdążył zbiec — ?
3 GŁOS
Mgieł gęstwa na ogród spada.
GOSZCZYŃSKI
Stoimy jako orłowie w chmurze.
Drzewa szepcą — miotem gałęzi
a krzewy w słomianej uwięzi
1185przystanęły, równie jako my,
w oczekiwaniu i lęku.
3 GŁOS
GOSZCZYŃSKI
CHÓR
Przystanęli tak bohaterowie młodzi
na ogrodzie w bolesnej zadumie.
A oto przy drzew śpiewnym szumie
posąg staje we świateł powodzi.
GOSZCZYŃSKI
1190Wszakże on wskazuje — — tam.
NABIELAK
W stronę Belwederu wskazuje.
GOSZCZYŃSKI
Jak gdyby rozkaz daje nam.
On wie i czuje
to, co czujemy my.
GOSZCZYŃSKI
1195Widzisz — ręka mu drży.
NABIELAK
To księżyc cień rzucił liści
i cień liści przemknął po ramieniu.
GOSZCZYŃSKI
Jak śnieg on biały w tym odzieniu…
NABIELAK
Wskazuje tam a patrzy żywem okiem.
GOSZCZYŃSKI
1200Przykuł mnie wzrokiem.
NABIELAK
GOSZCZYŃSKI
Patrz — drgnął — to koń się wspina — !
NABIELAK
GOSZCZYŃSKI
1205Przystanęli tak bohaterowie młodzi
na ogrodzie w bolesnej zadumie
a oto przy drzew śpiewnym szumie
niewiast dwie pośrodkiem przechodzi.
Idą środkiem, śród młodych szeregu,
1210idą wolno ujęte uściskiem…
Nie powstrzymać tajemnic w ich biegu…
Noc ta dziwnem przemawia zjawiskiem:
DEMETER[101] Z CÓRKĄ KORĄ[102] ŻEGNA SIĘ
KORA
Powiedzie mnie Orkus
[103] w noc,
w świat ciemny wichrów burz;
1215nie zaznam słońca już,
nie zaznam twoich ust, twych ócz;
o matko, żegnaj dziecię.
DEMETER
Żegnaj mi dziecię, żegnaj córo;
Orkus cię czeka, Orkus wzywa,
1220musisz zejść k'niemu nieodbycie
[104];
zejdziesz w kraj śmierci, poślubiona,
Moc niezbłagana, bezlitośna.
Pomnisz, pamiętasz wielą laty,
1225jakom płakała lubej straty
i skargi wodziłam żałośna.
KORA
Orkus mnie wzywa, idę żona,
przez letni jeno
[107] czas szczęśliwa,
gdy z tobą matko, bliska tobie; —
1230a oto dzisiaj znów w żałobie,
drogą, co wiedzie do podziemu,
idziem i płaczem obie.
DEMETER
Pocałuj usta, całuj oczy;
tak-że się smutkiem lice mroczy
1235i całun biały cię otula
a przedsię
[108] róż z twych lic nie płoszy — ?
O matko, przykrać ta koszula,
którą przywdzieję, ślubna jemu,
przemieszkująca tam w pustoszy.
1240O matko, przykręć to wezgłowie,
które podadzą służebnice,
gdy legnę w jego łożnice.
Jakoż uchylę moich losów?
Orkusa miłość jak oddalę?
1245Ja Orkusowi ślubowana,
czarem miłości zniewolona;
oto się już tajemnie palę
i oto już tajemnie płonę,
bym jego uznała pana
1250a on przytulił mnie żonę.
DEMETER
O córo, żegnaj ukochana;
matczyne serce pogardzone;
już mnie nie trefić
[109] twoich włosów,
ostatni raz twe plotłam kosy;
1255już mnie nie stroić tobie szatki,
już idziesz precz od matki;
jeno mi dziwno, że twarz płonie,
że twoja twarz w rumieńcach;
tyżeś się stała rozkochana,
1260żeś w ślubnych wyszła wieńcach?
KORA
O matko, wstydem przed cię płonę
a żar me piersi pali —
żeście mi poznać miłość dali;
wszakżeż wiedziecie mnie dziś żonę,
1265więc się ten płomień w licach trwali;
przetom spłoniona i rumiana,
żem matko, mocno zakochana
i tobie wyznać muszę.
Jakoż te więzy twoje skruszę?
KORA
1270O, nie sąć one nieznośliwe.
DEMETER
Teć więzy ciebie mi odbiorą.
KORA
O matko — letnią wrócę porą.
DEMETER
Do lata, wiosny czekać długo.
KORA
Muszę do czasu tam być sługą
1275i muszę jemu żoną.
DEMETER
Pierwej-że z matką twą rodzoną
być tobie wolną i dziewiczą,
niż tam w podziemiu niewolniczą.
KORA
O matko, przedsięś przepomniała
[110]:
1280w ogniach miłości stoję cała —
czas, bym odeszła już.
Żegnaj mi — żegnaj matko dziecię;
z wiosną mnie drugą znów ujrzycie.
Odchodzę precz w kraj snów.
DEMETER
1285Odchodzisz w ciemnie wichrów, burz;
nie zaznasz słońca już…
KORA
Za drugą wiosną wrócę znów.
Tu przystanęła zapłoniona,
Z objęć się matki uchyli;
1290przejrzysta kryje ją zasłona,
a w zadumanej jej postawie
widać, że łzami mówi prawie;
a z ócz i czoła to zgadywać,
że jakąś tajemnicę sili,
1295którą kazano jej ukrywać.
Łzy te, co jej do ócz się cisną,
dziwnym weselnym blaskiem błysną.
Na ustach palec położyła
i tak do matki swej mówiła:
1300Pamiętasz, matko, jako lecie
ustroiłam się w żywe kwiecie
i biegłam do cię w śpiewie, z pola…?
DEMETER
Spominasz darmo dzień wesoły
na dniu, gdy obie płaczem społy,
1305że nieodmienna tobie dola,
że giniesz dla mnie, twej macierze,
gdy cię za żonę Orkus bierze
i za Styg
[111] wiedzie, ku otchłani,
gdzie będziesz włada i pani.
KORA
1310O matko, Hymen
[112] mnie powiedzie
w orszaku sług na przedzie;
pochodnię smolną spali jasną.
Sługom na czoła wieńce włoży
i śpiew zanuci pochodowy,
1315jako mam zacząć żywot inny,
zasiadłszy tron królowy.
DEMETER
O córko, rzucasz matkę własną;
w pochodniach, które dla cię płoną,
żywoty onych gasną.
KORA
1320Z wiosną, gdy pierwsze lody spłyną,
gdy pierwsze wichry powioną,
wrócę i żywot zacznę nowy.
DEMETER
Rzucasz mnie — to ostatnie chwile,
jako na ciebie patrzą żywą — ?!
KORA
1325Ja, matko,będę tam szczęśliwą.
DEMETER
A przedsię
[113] droga to cmentarna.
Tajemnic tobie część uchylę:
Nie jestem ci ja matko ubogą;
bogate podziemu śpichlerze:
1330z każdego owocu się bierze
nasienie i skrzętnie kryje;
tam przechowują się ziarna
a jak je przyniosę na świat,
to każde kwiatem odmyje
1335i owoców urodzi mnogo.
DEMETER
Patrz! Wszystkie pędy pomarnieją,
gdy nocą wichry powieją;
patrz, oto martwy konar drzew.
KORA
Pamiętaj, matko, wczesny siew.
1340Spieszno mi odejść, spieszno tam,
gdzie stróżką ziarn być mam
i zgarnąć wszystek płód.
Rzeczy tajemne tam się dzieją;
nie mogą się beze mnie stać.
DEMETER
1345Opuszczasz mnie, mnie twoją mać —
do serca podszedł chłód;
już idziesz, biegniesz, spieszysz…
Marnieją moje letnie chudoby
[114];
o bezlitośna, ty się cieszysz,
1350a mnie ostawiasz groby.
Z tajemnic moich, matko, znaj:
Jest inny tamten kraj,
kędy są wiecznotrwałe siły;
z tych coraz nowy rośnie pęd
1355i wzejdą i będą rodziły.
Tam wszelki żywot ma swój byt
i czeka, aż dlań błyśnie świt
i czeka, aż dlań przyjdzie czas:
zajaśnieć pełnią kras.
DEMETER
1360A te zwarzone, kędyż legną;
im-że w barłogu zimnym gnić…?
KORA
DEMETER
Ty na śmierć wiedziesz twe służebne!
Poznaję miłość twą przeklętą
1365i moc i słowa twe wróżebne.
KORA
My oto, matko, zmartwychwstaniem
na wielkie siewu święto.
DEMETER
Już palą dla cię pochodnie!!
Wchodzi Hymen i jego orszak z pochodniami i muzyką i otaczają Korę.
KORA
Z tajemnic moich, matko wiedz:
1370Gdy wszystko żywe musi lec
pod ręką, która znaczy kres;
śmierć tych użyźnia nowe pędy
i życie nowe sieje wszędy.
Więc smutna, matko, tym rozstaniem,
1375ale weselna tajemnicą,
szaty przyoblekłam godnie. —
Poniechaj żalu, niechaj łez.
DEMETER
Obłędna, stamtąd nikt nie wraca;
Przysięgą zguby więzisz duszę.
KORA
1380Gdy więzy śmierci skruszę
i zieleń pędów nowych rzucę
na niwy, łęgi
[115], na zagony —
o matko, Bogów godna praca! —
sposobić każ lemiesze, brony…
DEMETER
1385Śmierć biorąc żywa, spełniasz zbrodnię!
KORA
stała się poważna
Zaś w nieśmiertelnych wieńcu wrócę.
MUZYKA
weselna zaczyna grać.
DEMETER
Noc cię uwodzi w wieczność ciemną!
KORA
stała się rozkazująca
Pochodnie święte nieść przede mną!!
Przede mną weselne pochodnie!!!!
Orszak muzyką weselną otacza Korę i uprowadza
do podziemu
DEMETER
przepada na ogrodzie
1 PODCHORĄŻY
wbiega nagle
1390Piotr nas Wysocki śle.
Sam idzie.
GOSZCZYŃSKI
1 PODCHORĄŻY
We mgle.
Ku koszarom kawalerii na bój.
1395Chce ich dopaść uśpionych co tchu.
Gdzie twoi?
GOSZCZYŃSKI
PODCHORĄŻY
GOSZCZYŃSKI
PODCHORĄŻY
GOSZCZYŃSKI
PODCHORĄŻY
Ja drogę wam wskażę do domu.
2 PODCHORĄŻY
nadbiega
1 PODCHORĄŻY
Wysocki przydzielił nas dwóch.
My znamy przejścia pałacu.
1405Strzec bacznie wszystkich wyjść,
by książę sam po kryjomu
nie uciekł.
GOSZCZYŃSKI
Patrzaj, drga we wichrze liść
i drzewa grają szumem.
1410A przyniosłeś naboje, ładunki?
2 PODCHORĄŻY
W tej puszce — rozdzielcie, bierz.
GOSZCZYŃSKI
Więc Wysocki dobędzie koszary?
1 PODCHORĄŻY
By ino
[116] wpadł znienacka do leż.
NABIELAK
GOSZCZYŃSKI
1 PODCHORĄŻY
pada strzał w pobliżu
GOSZCZYŃSKI
2 PODCHORĄŻY
To Wysocki już wyszedł z ogrodu.
Wystrzałem sygnał wam dał.
GOSZCZYŃSKI
1420A pokłońmy się białemu królowi…
2 PODCHORĄŻY
NABIELAK
CHÓR
wybiegają.
DEMETER
wchodzi
Gdzieżeś córo, co byłaś mi ptakiem,
1425radosnym letnim śpiewakiem — ?
Zda mi się jeszcze płacz twój słyszę
i słuchem gonię w głuchą ciszę
i zapłakana żalem dzwonię
i w skardze słucham własnych jęków,
1430jakoby twoich córko lęków.
A tyżeś może tam wesoła — ?
Płoniesz Hymenu płomieniami — ?
Cóż będzie córo z mymi dniami?
Cóż będzie z długą ciemną nocą
1435dla mnie, gdy cale światłem ninie
[117]
oczy twe dla mnie nie migocą
i jeden dzień za drugim spłynie
i noc za nocą spadnie
a ciebie przy mnie nie będzie — ?
1440Tyżeś już zaszła w te otchłanie,
gdzie Orkus straszny władnie,
skąd moc cię moja nie dobędzie — ?
nawołująco
1443Hekate[118], córko Tytana Taurydy; światłonośna niewiasto, dzierżąca pochodni dwoje — zjaw się ty, czujna wszelkim skargom i żalom; ty, co obecna jesteś, gdy matki rodzą; ty, co samotnych strzeżesz pustkowi i drogom rozstajnym stróżujesz. Zjaw się!
spod ziemi wychodzi:
HEKATE
pochodni dwoje dzierży w ręku
DEMETER
1445Córkę mi wydarto, porwano i uwięziono; straciłam ją sprzed oczu, pięknolicą i młodzieńczą. Gdzie jest, gdzie zanikła, zatraciłam pamięć i nie wiem i przeto ciebie wzywam, leć, goń, szukaj; o ty, która odgadujesz tajemnice bogów i ludzi przywodzisz do utraty rozumu i do szału, leć ty i świeć dwojgiem świateł głowni płonących i odnaleź córką moją najmilszą.
oddala się w ogród
HEKATE
1446Do mnie, Eumenidy[119] lotne; wy, które zamieszkujecie Tartaru[120] rozległe pustkowia skalne. Dalej! Wy, kroczące w mroku i chmurą otoczone ciemną.
1447Przybądźcie! Krzywda się stała!
EUMENIDY
wychodzą spod ziemi
HEKATE
1448Wy, wylęgłe z kropel krwi, padłych na ziemią czarną;
ze krwi mordowanego zrodzone a przeto krwawymi
łzami płaczące.
1450w pełni świeżości kras
i uwiedziono w noc i grób
i uwiedziono na rozdroża i łęgi zapadłe.
Patrzajcie, krzywda się stała:
Oto wszystko widzicie umarłe,
1455powiędłe i zgasłe i zbladłe;
ziemia się stała jako trup,
drzewa obnażone z szat,
zdeptany owoc i kwiat.
Hej, wy Eumenidy lotne,
1460do zemsty! do zemsty mściwe!
Krzywdy się stały straszliwe.
Zburzona spokojność chat
i cichość małżeńskiego łoża.
Szałem obejmujcie dusze,
1465niechaj w obłędzie krwią poją się ciała
i duch się świetli zbrodniami,
pognany w męczarń katownie.
Do zemsty! Krzywda się stała!
Zapalcie czerwone głownie!!
EUMENIDY
1470Już zapalają swoje żagwie
i nagle w blasku łun czerwonym,
oczy ich świecą krwią ociekłe.
Na głowach węże, w splot wiązane,
czoła im bolem prężą
1475a one bolem, raną wściekłe,
wsłuchane w słowa te wołane.
HEKATE
Nie spoczniem, aż trzykroć razy
księżyc się odmieni złoty.
Poprzysięgnijcie loty,
1480nie spocząć, wy niestrudzone,
aż krzywdy będą pomszczone.
Wojna, wojna, wam żer i wasza obiata
[121]!
Na świat, na świat, wy mściwe!
Upadajcie ludziom na pierś i kark
1485i ssajcie ze serca krew,
niech znają Boży gniew.
Wężami przegońcie park
i dalej, dalej i dalej,
lotami sięgnijcie świata!
1490Rózga niech mściwa obali!
Ziemia oto we skardze zadrżała:
Krzywda, krzywda się stała!!!!
EUMENIDY
rozbiegają się po ogrodzie
HEKATE
zapada się.
SALON W BELWEDERZE
Ciemno. Na ogrodzie noc księżycowa
GENDRE
pijany, leży na kanapie
chodzi po salonie
GENDRE
Przynosisz wiadomości — ? — Masz relacje czyje?
LUBOWIDZKI
Gdy pora się nadarzy — wszystko mu odkryję.
GENDRE
1495Patrz — by nie było późno. — I cóż wiesz nowego?
LUBOWIDZKI
Wiem dla samego księcia. Cóż tobie do tego?
GENDRE
LUBOWIDZKI
GENDRE
LUBOWIDZKI
1500Dla książęcia pracuję. — Zysku zazdrość tobie — ?
GENDRE
LUBOWIDZKI
GENDRE
To szkoda, że bez głowy wychodzisz na łowy.
Książę, choćby cię nawet przyjął najłaskawiej,
1505rogi, jak rogi — głowy nie przyprawi.
LUBOWIDZKI
Gadaj zdrów — chcesz wyłudzić ode mnie pieniędzy.
GENDRE
Masz dukata, łajdaku — tuczysz się na nędzy.
LUBOWIDZKI
goni za dukatem
Dukat zawsze dukatem, piechotą nie chodzi.
GENDRE
Najlepiej go ocenisz ty, książęcy złodziej.
LUBOWIDZKI
odrzuca dukat w kierunku Gendra
1510Przestań pijaku, bo to mnie już nudzi.
GENDRE
Pyskuj ciszej — bo książę jeszcze się obudzi…
głuchy łoskot
LUBOWIDZKI
Cóż to? Biją do bramy?! Rozwalają wrota?!
GENDRE
A cóż mnie to obchodzi? — To twoja robota.
LUBOWIDZKI
wpada do sypialni
KAMERDYNER FRIEZE
wpada ze drzwi w głębi
1515Trzeba księcia budzić!
wpada do sypialni
GENDRE
Niech książę śpi spokojnie — na co ma się trudzić?
Co być ma, niechaj będzie. —
FRIEZE
ze sypialni
wywleka W. Księcia pół ubranego
wlecze go po ziemi przez salon
do drzwi w głębi
gdzie znikają
LUBOWIDZKI
w sypialni
PODCHORĄŻY
w sypialni
Masz łajdaku! — Już uciekł!!
SPRZYSIĘŻENI
w kilkunastu wpadają ze sypialni na salon
przebiegają do innych pokoi w głębi
NABIELAK
nastaje na generała Gendra.
GENDRE
powalony
Ja nie winowat
[123] — — —
NABIELAK
A czy wy wiecie, wy — czyja śmierć znaczy?
Może ta moja śmierć szalę zaważy
1525i napiętnuje was piętnem siepaczy — ?
GOSZCZYŃSKI
Jeśliś niewinny, winujesz się słowem.
GENDRE
Wot słowo u was — dym. Zabij gotowem.
NABIELAK
Chcesz, by rozważać twą śmierć — rozważyłem.
uderza bagnetem
GENDRE
GOSZCZYŃSKI
GENDRE
NABIELAK
Łajdaki.
Ty kartowniku, złodzieju…
GENDRE
Rycerzu.
1535Ty mordujesz; czy myślisz, że z Bogiem w przymierzu?
Znajdzie się na was sąd.
NABIELAK
Sądu nie będzie.
Od dzisiaj my jesteśmy sądem i my sędzie
a wam się znaczy kres. — Ty wziąłeś swoje.
GOSZCZYŃSKI
1540Pójdź — dalej — musim przebiegnąć pokoje.
Tamci tam już pobiegli — my w te drzwi — bacz pilnie,
byśmy jak w labiryncie błędnym nie zbłądzili.
przy drzwiach u przodu z lewej
NABIELAK
GOSZCZYŃSKI
NABIELAK
GOSZCZYŃSKI
Czekaj. Księżnej pokoje — może — ?
NABIELAK
Pchnijmy razem.
Słyszysz — tamci wracają — ? Czasu nie ma chwili.
1550Jeśli tam zdołał umknąć — ?
SPRZYSIĘŻENI
wbiegają ze drzwi w głębi z lewej
przebiegają ku sypialni
GOSZCZYŃSKI
NABIELAK
Kolbą we drzwi — uderzaj!
GOSZCZYŃSKI
Już klucz przekręcony
i zasuwka zapadła — osób kilka słyszę — —
1555odbiegają — —
NABIELAK
GOSZCZYŃSKI
NABIELAK
drzwi się roztwierają
pada przez nie światło świec
JOANNA
GOSZCZYŃSKI
JOANNA
NABIELAK
A jeśli łotra żoną ty — ranionaś w serce.
JOANNA
Ustąpcie — tam po moim trupie!
GOSZCZYŃSKI
Egzaltowana lalko — lwico sentymentu,
1565bierz uczucie pogardy.
JOANNA
NABIELAK
Ukryłaś tchórza — dosięgniem — dzierz siłą.
JOANNA
GOSZCZYŃSKI
Milcz — odejdziem sami.
1570Niechże dla cię ostanie — twój mąż; — ty kobieta,
jeśli nie wiesz, że miłość podła ciebie plami,
żebyś piękniejsza była ty: Judyta
[124].
JOANNA
Ja Polka — i jeżeli Bóg miłość rozpali,
to ja kocham i bronię, choć dwór mój się pali.
GOSZCZYŃSKI
1575Tu jest człowiek raniony.
JOANNA
podbiega, gdzie leży Gendre
NABIELAK
JOANNA
słychać strzały
NABIELAK
GOSZCZYŃSKI
NABIELAK
JOANNA
To jadą księcia kirasjerzy.
NABIELAK
My jesteśmy tu sami — już nasi uciekli.
biegnie ku drzwiom z prawej, w głębi
GOSZCZYŃSKI
biegnie za nim
JOANNA
GOSZCZYŃSKI
JOANNA
Ha, bądźcie wy wściekli,
rycerze czynu — — — ocalę rycerzy.
Przez te drzwi!
wskazuje drzwi sypialni
NABIELAK
JOANNA
GOSZCZYŃSKI
wybiegają
JOANNA
Ha, trup we drzwiach sypialni.
W. KSIĄŻĘ
wbiega z głębi, z lewej
przypada jej do nóg.
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
1595Wolałabyś ty mnie zagrać notturno
[125]
sentymentalne nad popiołów urną,
gdyby ja padł — ?
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
Mój wierny pies — — zsiniały, tak już — czerny.
1600Ha — a! — Wywlec go precz!
LOKAJE
wynoszą ciała Gendra i Lubowidzkiego
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
Pomarł już — takoj sczezł
[126] — wot posiekany.
Tak-bym ja był… Wyrzucić — trup — trup — zimny, siny.
Poszedł. A diabeł tam spisuje jego winy.
1605Przegrał! — Ja jeszcze gram — stawka ostatnia.
OFICER KIRASJERÓW
wchodzi
salutuje
Wasza Wysokość. Wsio buntowszczyki
[127] uciekli.
W. KSIĄŻĘ
Uciekli!! — Cha, cha, cha. — A on — ten z posągu?
Uciekł takoj? — A!
głos mu się łamie
OFICER
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
Wot — koń jego parska
pianą i wyrzuca mnie krew na koszulę.
On na koniu, sam śnieżny król — wskazał buławą
a koń kopytem w pierś — w pierś moją bije —
1615tratuje mnie — na moje wdarł się łoże!
A rycerz, król z kamienia krzyknął: Heliodorze!!!
przypada do ziemi
KURUTA
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
1620Czujecie wy woń siarki w powietrzu? Wonieje — —
LOKAJE
przynoszą ubiory W. Księcia
1 LOKAJ
podając
2 LOKAJ
podając
1 LOKAJ
Niech Wasza Miłość wdzieje — rękaw — drugi…
2 LOKAJ
podając
Inexpressible[128] Waszej Wysokości…
1 LOKAJ
2 LOKAJ
1 LOKAJ
W. KSIĄŻĘ
2 LOKAJ
W. KSIĄŻĘ
Myślałem — że koło mnie szatański śmiech gada.
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
kładzie na głowę pióropusz
Spokojna ty! — Żmijo — cudowna!
Ty byłaś w zmowie z nimi.
JOANNA
1635Z kim? — Pleciesz, głupcze.
W. KSIĄŻĘ
Z nim! — Ty byłaś w zmowie! — Z białym królem.
JOANNA
Ach, drwisz szydersko — gdy pierś moja bólem
się pełni, za ten czyn spełniony —
że to są moi.
W. KSIĄŻĘ
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
Szalony ja. — Wiesz, z kogo ja szaleństwo wziął?
dobywa szpady
Ja wyjął dzisiaj miecz — — i będę klął!
SZWADRON WOJSKA
wchodzi do salonu
W. KSIĄŻĘ
komenderuje
JOANNA
Polska czarownico,
Któż to piekielnym ogniem ogrzał twoje lico?
Nadzieja! Węże, żmije w oczach twych się prężą.
Ty może myślisz, że oni…
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
Polska… ty polska krwi, przeklęta jędzo!
Ty myślisz może, że oni mnie…
JOANNA
W. KSIĄŻĘ
biegnie ku niej
by uderzyć ręką
JOANNA
mdleje
opadając na ręce panien
W. KSIĄŻĘ
1655
Vraiment — c'est une dame.
Je deviens Polonais[129] — i chcę bić, jak cham.
KURUTA
salutując
Generał Potocki
[130] — na czele swego pułku — jest —
otoczył domek — i sprowadził działa.
W. KSIĄŻĘ
w przerażeniu
KURUTA
śmieje się
1660Nie — idzie z pomocą.
W. KSIĄŻĘ
Z pomocą? — Podły — ach
charmant garçon[131].
STANISŁAW POTOCKI
wchodzi
Bon soir, mon ami, cher prince[132]?
W. KSIĄŻĘ
Que dit-on
de moi? — — Varsovie va se taire!
1665On parlera de vous auprès de l'empereur!
Donnez l'ordre! mon vieux-beau — que la Pologne meurt!
Marchez — sur Varsovie — et massacrez tout![133]
POTOCKI
milczy
posępny
W. KSIĄŻĘ
Comment? — Tu restes muet?[134]
drży
patrzy na Joannę.
przerażony.
krzyczy:
W TEATRZE ROZMAITOŚCI
Scena teatrzyku. Tyły dekoracji; głębiej kurtyna, zapuszczona. Satyry z mającego się odegrać baletu, zajęte przytwierdzaniem i umocowywaniem kulis. Aktorzy w kostiumach, w rolach zapowiedzianego wodewilu
[135].
AKTOR
na scenie, poza kurtyną
zapowiada:
1670Odegrany będzie wodewil ze śpiewami!
PUBLICZNOŚĆ
na widowni
poza kurtyną
AKTOR
Z Kudliczem w roli Mefista!
PUBLICZNOŚĆ
AKTOR
Rzecz będzie urozmaicona kupletami
1675
PUBLICZNOŚĆ
AKTOR
schodzi ze sceny
kurtyna się podnosi
odsłoniła się widownia oświetlona
PUBLICZNOŚĆ
na miejscach parkietowych, na parterze, w lożach
zajęta rozmową, w grupach, obojętna wobec widowiska
Na scenie:
laboratorium Fausta.
czyni zaklęcia
wychodzi spod ziemi
obaj rozmawiają mimicznie
MEFISTO
czyni zaklęcia
Ukazuje się:
VENUS-HELENA
z pucharem w dłoni
FAUST
klęka przed zjawiskiem
MEFISTO
bierze puchar z rąk zjawiska
VENUS-HELENA
znika
MEFISTO
podaje Faustowi puchar
FAUST
pije
strój jego czarny opada
stał się młody
Zapada kurtyna z gazy, przesłaniając widownię
na scenie zmiana dekoracji
muzyka antraktowa
1 SATYR
zza kulis, wskazując publiczność
2 SATYR
Co innego.
1680Nie to, co się na scenie gra.
1 SATYR
Trzeba im zagrać co nowego,
wytrzeszczą ślipie.
2 SATYR
1 SATYR
Ja będę niby Wielki Książę.
1685Ty będziesz Grek, zausznik mój.
2 SATYR
podaje frak
1 SATYR
kładzie frak
Szarfę niech mi kto zawiąże!
rozkazując
2 SATYR
chichocze
1 SATYR
przyczaili się za kulisami
Tymczasem na scenie już ustawiono dekorację
która wyobraża: plac przed kościołem
Kurtyna się podnosi, odsłaniając widownię
MAŁGOSIA
wychodzi z kruchty
FAUST
zbliża się ku niej
1690O piękna pani — czyli
[139] mogę
podać ci ramię — ?
MAŁGOSIA
FAUST
Chcę towarzyszyć ci przez drogę.
Jak rycerz, czci chcę waszej bronić.
MAŁGOSIA
1695Przestańcie, panie, za mną gonić.
FAUST
Przyjmijcie ramię — mówię szczerze.
MAŁGORZATA
Odejdźcie, panie — to — uwierzę.
przechodzą
tuż za nimi wkraczają na środek sceny Satyry
przygrywka
1 SATYR
udaje W. Księcia
Cóż o mnie mówią polskie dziewki?
lubieżny w oczach mają błysk.
2 SATYR
udaje adiutanta Kurutę
1700Śpiewają sobie różne śpiewki,
że Książę masz kałmucki pysk.
1 SATYR
Cóż o mnie mówią te Polaki?
Szczekaj, bo masz przemyślny łeb.
2 SATYR
Że Wielki Książę taki, siaki…
1 SATYR
2 SATYR
1 SATYR
2 SATYR
1 SATYR
2 SATYR
wskazując w publiczność
1710Spójrz Wasza Miłość, fotel — ten tam.
1 SATYR
2 SATYR
PUBLICZNOŚĆ
powstaje z miejsc, zaciekawiona
Zapada kurtyna z gazy, przesłaniając widownię
na scenie odbywa się zmiana dekoracji
SATYRY
zmykają za kulisy
przygrywka antraktowa
AKTOR
zirytowany, biega po scenie
Kurtyna przecież miała zapaść
natychmiast, skoro odszedł Faust!
1715Gdzież chłop, co tu przy korbie stał?!
1 SATYR
Widzisz, spostrzegli naszą napaść.
AKTOR
Zdawało mi się — że ktoś grał?!
1 SATYR
2 SATYR
Głupi gap!
1720Nie poznał moich kozich łap!
AKTOR
do statystów
Proszę się schodzić do baletu!
Uważać dobrze, jak dam znak!
1 SATYR
do innego Satyra
A nie zapomnij dać kaszkietu.
Spostrzegnę niby jakiś brak.
1725To będzie niby legionista
w szeregu będzie sobie stał;
ja będę klął do diabłów trzysta
i szlify w złości rwał.
Ty na to wejdź i chrząknij tak:
chrząka
Tymczasem ustawiono na scenie dekorację,
która wyobraża: plac publiczny
kurtyna się podnosi, odsłaniając widownię.
Na scenie: mieszczanie i mieszczanki
przechadzają się
SATYRY
część Satyrów poza kulisami przedostaje się do widowni
gdzie pojawiają się poza krzesłami publiczności
3 SATYR
za krzesłem Chłopickiego
Pamiętasz na Saskim placu,
przed frontem,
Wielki Książę Cesarzewicz dostojny
skakał i pienił się w złości
1735i szlify komuś zerwał sobaka
i nogami w błocie podeptał.
I stała się cisza taka…
A ty patrzysz opodal spokojny
i tyś chrząknął.
CHŁOPICKI
chrząka mocno
3 SATYR
1740Tak on się nagle zwrócił, a szpada
w ręku mu niepewno
[140] zadrgała,
bo ku tobie oczy publiczności…
PUBLICZNOŚĆ
zwraca uwagę na Chłopickiego
3 SATYR
Poznał cię i spiekł raka
[141],
jakby go nagle kto lontem
1745podżegł
[142], pod nosem coś bąknął
i pognał precz.
Skończona była parada.
SATYRY
śmieją się
Cha, cha — cha, cha,
wściekł się bez mała.
3 SATYR
1750Tak on się ciebie boi, sobaka.
4 SATYR
Patrzy, a tu Chłopicki stoi.
Na scenę wchodzą statyści w kostiumach gwardzistów
i ustawiają się rzędem po dwu stronach scenki
tworząc w ten sposób szpaler
dla mającego tańczyć baletu.
Muzyka gra baletową partię.
W tejże chwili:
1 SATYR
udający W. Księcia
wbiega z dobytą szpadą
równając ostrzem szpady szereg stojących gwardzistów
gdy spostrzega, że jeden z gwardzistów jest w kasku polskiego żołnierza, wygraża nad nim pięściami
zdziera mu szlify
rzuca je na ziemię
depce nogami
staje się cisza
2 SATYR
pojawia się na scenie w płaszczu wielkim i cylindrze
ubrany i upozowany à la Chłopicki
i chrząka
1 SATYR
udający W. Księcia
na to chrząknięcie zmyka ze sceny
PUBLICZNOŚĆ
wybucha śmiechem
3 SATYR
za krzesłem Chłopickiego
Wielki książę Cesarzewicz spiekł raka;
cała Warszawa się śmiała!
SATYRY
PUBLICZNOŚĆ
1 SATYR
za kulisami
AKTOR
za kulisami
PUBLICZNOŚĆ
Zapada kurtyna z gazy, przesłaniając widownię
muzyka antraktowa
AKTOR
wpada na scenę zły
1 SATYR
za kulisami
PUBLICZNOŚĆ
za kurtyną, na widowni
1 SATYR
wchodzi na środek sceny, tryumfujący
PUBLICZNOŚĆ
AKTOR
zrozpaczony
SATYR
przedrzeźniając
AKTOR
do Satyrów
Przecież wy mieliście tańcować!!?
1 SATYR
dumnie
Ja nie należę do twych sług!
2 SATYR
w śmiechu
Chcesz, możesz nas zaangażować!?
AKTOR
1 SATYR
1770Jestem Bóg!
Gram tak, jak mi się to spodoba!
AKTOR
Znajdziesz się za to w kozie, kpie!
1 SATYR
Ja jestem, widzisz, ta osoba,
co ludźmi bawi się!!
Muzyka cichnie
2 SATYR
uspokaja Aktora
1775Lecz oto scena się zaczyna.
AKTOR
spostrzega się
W piwnicy Auerbacha! Hej!
Ustawić z boku beczki wina!!
1 SATYR
do innego Satyra
Tymczasem na scenie ustawiono dekorację,
która przedstawia piwnicę Auerbacha
Kurtyna się podnosi, odsłaniając widownię
Na scenie: studenci pijani i jeszcze pijący
siedzą na ławkach wśród beczek
CHÓR STUDENTÓW
Haj la li la la — Haj la la la.
1780Haj li la la la — la la, ho!
MEFISTO i FAUST
wchodzą wpośród
MEFISTO
do Fausta
Posłuchać musisz mojej rady,
a zaraz będziesz dziewkę mieć.
Trzeba ją zdobyć.
FAUST
MEFISTO
1785Daj złoto, zaraz wpadnie w sieć.
FAUST
MEFISTO
Nie z parady
moce piekielne w sobie mam.
Gdy zechcesz mej posłuchać rady,
1790natychmiast złoto dam.
czyni zaklęcia
Ukazuje się:
PANDORA
niosąca w rękach kasetę
MEFISTO
bierze kasetę z rąk zjawiska
znika
MEFISTO
podaje kasetę Faustowi
FAUST
otwiera kasetę i przypatruje się klejnotom
MEFISTO
W ten oto sposób człowiek wpada
w sieć, którą ja zastawiam sam.
Idź teraz do niej, będzie rada
[145].
Gdy zechcesz, więcej dam.
FAUST
1795Ileż to dusz chwyciłeś w kleszcz,
uśpionych twoim darem?
1 SATYR
w masce wśród pijących
Orderów co dzień spada deszcz.
2 SATYR
w masce, wśród pijących
1 SATYR
Dziś resztę nocy się zabawię.
1800Na dzisiaj wino, jutro krew!
2 SATYR
Tyrana szarfą własną zdławię!
Wesoły dzisiaj nucę śpiew!
CHÓR STUDENTÓW
Láihula — láilala,
húlalila, lilalala!
1 SATYR
1805Przysiążcie chować tajemnicę.
2 SATYR
Maska dziś naszą kryje twarz.
1 SATYR
Jutro dzień mężów pozna lice.
2 SATYR
Przy księciu będziem pełnić straż.
1 SATYR
Tyrana mieczem w krwi powalę,
1810dzień zemsty przyszedł i dzień kar!!
2 SATYR
CHÓR STUDENTÓW
pijanych
Láihulala — láilala!
húlalila — lilalala!
Zapada kurtyna z gazy, przesłaniając widownię
Muzyka antraktowa
Na scenie: zmieniają dekorację
AKTOR
do Satyrów
Ja nie pojmuję, co się dzieje!?
1815Ja panom każę strącić
feu[146].
1 SATYR
Pojmiesz nas jutro, gdy zadnieje!
2 SATYR
Pisz na Berdyczów
[147] — znajdziesz mnie!
AKTOR
do sług teatralnych
Proszę tych panów wziąść na oko,
niechaj mi tu nie kręcą się!
2 SATYR
tupnął nogą w zapadnię
dając znak, aby otworzono
1 SATYR
1820W tej chwili wpadniesz tam głęboko,
gdzie twój Mefisto skrywa się!
AKTOR
zapada się ze zapadnią,
na którą nieopatrznie nastąpił.
Tymczasem już ustawiono na scenie dekorację,
która przedstawia ogródek przed domkiem Małgosi
Kurtyna się podnosi, odsłaniając widownię
SATYRY
czają się za kulisami
FAUST i MEFISTO
wchodzą
FAUST
składa kasetę na ławie okna
MEFISTO i FAUST
ukrywają się za krzewami
MAŁGOSIA
ukazuje się w okienku
spostrzega kasetę
otwiera
wydobywa klejnoty i przymierza
śpiewa
Klejnociki, koraliki,
co ich to tu jest…
MEFISTO
Patrzaj na jej gest.
1825Zbliż się, przemów, rada będzie,
nie odprawi z niczym.
nuci
Licz, dziewczyno, koraliki,
później się policzym.
MAŁGOSIA
do Fausta
Miły panie, wyście dali;
1830czy to tylko wszystko mnie?
FAUST
Przychyl twoich ust z korali,
serce do cię lgnie.
MAŁGOSIA
Widzi mi się, miły panie,
żeście zawsze mnie kochali.
1835Czy kochacie ino
[148] mnie?
FAUST
MAŁGOSIA
FAUST
MAŁGOSIA
Każcie, niech się precz oddali…
FAUST
MAŁGOSIA
Wasz lutnista? — Niech zostanie.
w uścisku schodzą ze sceny za kulisy
MEFISTO
gra na mandolinie
1. Przyjdzie starość, młodość mija,
z liczka spadnie wdzięk!
Kiep, kto do dna nie wypija…
trąca struny
1845
brzdęk, brzdęk — brzdęk, brzdęk, brzdęk.
PUBLICZNOŚĆ
poznała Kudlicza w roli Mefista
KUDLICZ
się kłania
SATYRY
pojawiają się
po obu bokach Kudlicza
kłaniają się również
KUDLICZ
uderza akord na mandolinie
śpiewa
Je protège la loi, l'effronterie
enfin je vous permet de vivre;
connaissez la grâce suprème:[149]
SATYRY
PUBLICZNOŚĆ
zadziwiona
KUDLICZ
uderza akord na mandolinie
Je protège le viole, l'escroquerie
dans des ordres, qui vont se suivre.
C'est mon loyale système:[151]
SATYRY
PUBLICZNOŚĆ
powtarza w zainteresowaniu
1855»Point des rêveries«.
KUDLICZ
uderza akord na mandolinie
śpiewa
Quand on vous verra fideles, reptiles[152],
SATYRY
śpiewają
Vous serez invités à la cour[153].
KUDLICZ
śpiewa
Vous pourrez marier les dames gentilles,
des dames, qui étaient mes amours.
1860Je danserais moi-même fleuri:[154]
KUDLICZ i SATYRY
śpiewają
»Polonais, point des rêveries[155]«.
SATYRY
Vive la loi, l'effronterie;
c'est Dieu, qui vous donne la raison:
»Polonais, point des rêveries«.[156]
PUBLICZNOŚĆ
zaniepokojona
SATYRY
kłaniają się ze sceny
3 SATYR
z budki suflera
podpowiada Kudliczowi
1865Przyzwyczaić się można z czasem do niewoli.
KUDLICZ
powtarza bezwiednie za Suflerem-satyrem
Przyzwyczaić się można do rany, co boli;
tańcować,
3 SATYR
KUDLICZ
PUBLICZNOŚĆ
powstaje z miejsc
1870Co to jest? — Co on gada? To nie z jego roli!
Nagle
na widowni otwierają się drzwi z ulicy do parteru
wysoko we drzwiach staje:
NIKE NAPOLEONIDÓW
Do broni! Do broni!
Pókiż będziecie spać w podłej niewoli?!
Bóg Wojny przez miasto goni
i powołuje braci!!
zstępuje po stopniach schodów, wiodących z parteru na salę
OFICER ZAJĄCZKOWSKI
wbiega tuż poza nią
z ulicy, staje we drzwiach rozwartych parteru
krzyczy
1875Na mieście naszych mordują!
NIKE NAPOLEONIDÓW
biegnie pośrodkiem
wśród foteli parkietu
aż staje przed Chłopickim
którego uderza po ramieniu
CHŁOPICKI
zrywa się
NIKE NAPOLEONIDÓW
krzyczy nad Chłopickim
Stawo!! Wstań!
Zerwij się lotem, na bój — ty jedyny!
Czekają ciebie z mych rąk laur! Wawrzyny!!
CHŁOPICKI
1 SATYR
2 SATYR
PUBLICZNOŚĆ
wstała z miejsc
Mordują?! Wiązać! — Broń się! — Warszawa się pali!
NIKE NAPOLEONIDÓW
przy Chłopickim
Wstań ty i głosem gromu uderz ponad męże!
1885W imieniu twoim i głosie zwyciężę!
CHŁOPICKI
dominuje głosem nad zamieszaniem
Oddalcie się do domów w spokoju!
OFICER DĄBROWSKI
z dobytym pałaszem
wkracza z ulicy od strony parteru
na salę
za nim kilku żołnierzy z giwerami i nasadzonemi bajonetami
PUBLICZNOŚĆ
ZAJĄCZKOWSKI
To generał Chłopicki mówi!
PUBLICZNOŚĆ
1 SATYR
1890Dziwo weszło wśród was i zawrzasło!
2 SATYR
Chcą wam napędzić strachu!
1 SATYR
DĄBROWSKI
wskazując kilku oficerów Moskali
ŻOŁNIERZE
otaczają oficerów Moskali
CHŁOPICKI
ze swego miejsca
krzyczy
wskazując oficerów Moskali
1895Ja tych panów pod moją opiekę przyjmuję.
do Dąbrowskiego
Oddal się pan natychmiast! Wywiedź
[157] straż ze sali!
DĄBROWSKI
To chyba, panie, nie wiesz, żeśmy już powstali?
CHŁOPICKI
Naucz się wprzódy słuchać, gdy ci rozkaz dali!
DĄBROWSKI
Bierzesz odpowiedzialność?!
CHŁOPICKI
1900Milczeć! Rozkaz dany!
DĄBROWSKI
Że jesteś generale przez wszystkich słuchany,
niech to będzie dowodem.
ku żołnierzom swoim
komenderuje
idzie ku drzwiom
ŻOŁNIERZE
idą za nim
wyszli
1 SATYR
NIKE NAPOLEONIDÓW
do Satyrów, ku scenie
1905Precz stąd! — To w chwili, gdy naród do boju
porwał za broń zwycięską — wy tu na teatrze!?
wkracza na scenę, wiodąc za sobą Chłopickiego
PUBLICZNOŚĆ
NIKE NAPOLEONIDÓW
PUBLICZNOŚĆ
1 SATYR
1910Nie skłamię, jeśli powiem, że uciekł przed wami!
PUBLICZNOŚĆ
Tam mordują się! — Tam?! Gdzie?!
2 SATYR
NIKE NAPOLEONIDÓW
osłoniła Chłopickiego skrzydłami;
deklamuje ze sceny, ku widowni
»Odejdźcie! — Niech się zamkną tej sali podwoje
i niech dawny porządek zajmie miejsce swoje!«
SATYRY
gaszą światła na scenie
PUBLICZNOŚĆ
1915Patrzaj — odejdźmy — już światło pogasło.
wychodzą tłumnie
Zapada kurtyna z gazy, przesłaniając widownię,
jeszcze oświetloną
NIKE NAPOLEONIDÓW
wypędza Satyrów
wydziera im liry i tłucze
1 SATYR
Uciekajmy, bo wróżkę szał bierze!
uciekają w kierunku widowni, za publicznością
NIKE NAPOLEONIDÓW
klęka przed Chłopickim
Klękam przed tobą, wodzu!
CHŁOPICKI
podnosi ją
NIKE NAPOLEONIDÓW
patrzy mu w oczy
1920Gdy wszyscy ciebie szukają,
ty jeden okryty chmurą.
CHŁOPICKI
Dzieci to z ogniem igrają.
NIKE NAPOLEONIDÓW
Ty jeden okryty chmurą,
gdy wszyscy za tobą patrzą.
CHŁOPICKI
1925Spokojem stałaś się gładszą,
ty piękna wyniosłą dumą.
NIKE NAPOLEONIDÓW
Tłumy za tobą krzyczą,
ty nie poddałeś się tłumom.
Wielkość w twoim każdym ruchu.
CHŁOPICKI
1930O siostro ty, mistrzyni moja w duchu.
Z tobą przez ognie dział, przez dym, kurzawę,
z tobą na świata skraj!
NIKE NAPOLEONIDÓW
CHŁOPICKI
NIKE NAPOLEONIDÓW
1935Sławę ty ze mną masz, ja żywa tobie Sława.
CHŁOPICKI
NIKE NAPOLEONIDÓW
CHŁOPICKI
NIKE NAPOLEONIDÓW
CHŁOPICKI
NIKE NAPOLEONIDÓW
Nie — to uliczny wrzask — aleć go słuchać lubię
z daleka tak, ramieniem o cię wsparta,
dłońmi przesłonić twarz i słuchać,
jak tam podziemne te wulkany poczną wybuchać
1945i bić płomieniem w górę. —
Sprawa się zacznie, skoro ty staniesz na czele,
od ciebie rzecz zależy jedynie;
ty jeden najśmielszy w wierze,
ty jeden najśmielszy w czynie;
1950ciebie naród wodzem wybierze
i miłość całą swą w tym jednym zawrze synie.
CHŁOPICKI
Gdy naród się zachwieje — ja mocą go postawię.
NIKE NAPOLEONIDÓW
Na wyżynach zwycięstwa ja zwycięstwo sprawię.
Już widzę, jak zwyciężasz, wódz!
CHŁOPICKI
1955Z mojej to woli.
Jeśli zechcę,
buławę w dłoń pochwycę sam.
Orły w mój rydwan wprzęgnę
i kędy zechcę — sięgnę.
NIKE NAPOLEONIDÓW
1960Po dyjadem — dyjadem tobie dam.
CHŁOPICKI
Gdy zechcę — dyjadem twój złoty
zedrę i wezmę sam.
NIKE NAPOLEONIDÓW
Otoś godzien miłości, ty dumny.
Światła na widowni powoli gasną
Słychać szum
CHŁOPICKI
NIKE NAPOLEONIDÓW
1965Skrzydeł przelot szumny.
Siostry to moje lecą przez powietrze.
CHŁOPICKI
Po szybach wicher gra — brzęczą na wietrze.
To siostry twoje biegną?
NIKE NAPOLEONIDÓW
Orlice! — Ja tu z tobą, ty ze mną.
CHŁOPICKI
1970Przebiegły i skrzydłami zatrzęsły nade mną?
Ty jedna ze mną?
NIKE NAPOLEONIDÓW
CHŁOPICKI
NIKE NAPOLEONIDÓW
Rzucęć pod nogi plon tej nocy,
1975tej nocy miasto ci oddam — chcesz?
CHŁOPICKI
NIKE NAPOLEONIDÓW
A chcesz pamięci po tobie?
Tej jednej zyskasz godziny!!
CHŁOPICKI
NIKE NAPOLEONIDÓW
CHŁOPICKI
NIKE NAPOLEONIDÓW
O twoje czyny.
Wymienię ci i wskażę
tryumfu górne szlaki
1985czyn po czynie — ty dobądź kart
Wszak masz przy sobie karty. — Daj.
Gdy wybierzesz jako krew czerwone
karowe albo kiery,
zwycięstwo masz zapewnione;
1990zaś czarne karty wyrzucone,
to bitwy i pozycje stracone.
Chcesz — graj. — Usiądźmy. — Rzuć!
CHŁOPICKI
rzuca kartę
NIKE NAPOLEONIDÓW
patrzy w kartę pochylona
Trzeciego dnia będziesz pierwszy, wygrana!
Patrzaj, trzy znaki czerwieni.
1995Trzy będą to twoje dni. — Co dalej?
CHŁOPICKI
rzuca kartę
NIKE NAPOLEONIDÓW
Patrz, znowu czerwień się pali,
wschodzi łuna płomieni
nad Warszawą —
ty się przejmujesz Sprawą!
CHŁOPICKI
rzuca kartę
NIKE NAPOLEONIDÓW
2000Upadłeś! — Książę ucieka.
CHŁOPICKI
rzuca kartę
NIKE NAPOLEONIDÓW
CHŁOPICKI
rzuca kartę
NIKE NAPOLEONIDÓW
zadaje mu kartę
A teraz, pomnij: wiktoria
na polach pod Warszawą?!
2005Chwila to niedaleka.
Rzucaj kartę i bierz!
CHŁOPICKI
rzuca kartę
NIKE NAPOLEONIDÓW
zadaje mu kartę
Zwycięstwo w obozie Księcia
i Książę obezwładniony?!
CHŁOPICKI
rzuca kartę
NIKE NAPOLEONIDÓW
CHŁOPICKI
NIKE NAPOLEONIDÓW
przyzwala głową
CHŁOPICKI
rzuca kartę
NIKE NAPOLEONIDÓW
łuna za oknami widowni
CHŁOPICKI
Tam gore!
Niech będzie na jedną kartę!
rzuca kartę
NIKE NAPOLEONIDÓW
odbiega
CHŁOPICKI
upada na krzesło
W MIESZKANIU LELEWELA
Duży pokój na pierwszem piętrze. Z lewej dwa okna. Drzwi w głębi, wiodące do sieni. Z prawej drzwi do pokoju obok. Ściany żółte, pokryte szafami z półek prostych, na których stosy książek nieoprawionych. Stół, kilka krzeseł, kanapa. Na stole lampa, przyrządy pisarskie i rysownicze, blachy i rylce, medale, monety.
LELEWEL JOACHIM[159]
siedzi, pochylony nad stolikiem
w ręku trzyma monetę i szkło zwiększające
Czyja to może być moneta — ?
Napis już prawie nieczytelny.
B, O — Bolesław — ale który?
odkłada monetę
bierze książkę
2020Dla porównania weźmy dzieło…
słychać pukanie
ze sieni wpada:
BRONIKOWSKI[160] KSAWERY
zdyszany
Jesteś, kochany? — — biegłem pędem
i ledwom dopadł rogu Freta.
Tuż za nim przez uchylone drzwi wchodzi:
HERMES
przystaje u drzwi
BRONIKOWSKI
Ciszej. — Cicho. —
2025Tam —
wskazuje na boczne drzwi z lewej
Tam mój ojciec stary — kona.
BRONIKOWSKI
Rzecz rozpoczęła się spragniona.
Byt zaczęliśmy nieśmiertelny.
Podchorążowie już powstali
2030i wzięli Księcia lub zabili.
Rząd trzeba złożyć, i tej chwili.
LELEWEL
Co mówisz?! — Dawno się gotuję; —
lecz dziś — gdy chwile policzone; —
ty wiesz, co dla tej Sprawy czuję. — —
2035Gdy każda jego dzisiaj chwila
może ostatnia być — — zmęczenie —
bezsenne noce — wczoraj — dalej —
już od tygodnia — jak nikogo
nie widywałem.
BRONIKOWSKI
2040Dzisiaj rano
przysięgę od nich odebrano
w kościele — czynił to Nabielak.
Nabielak stanął na ich czele.
W tej chwili w ruchu miasto całe.
2045A jutro już…
LELEWEL
Dzień nowy — !
Z dawna — tak — byłem już gotowy —
lecz dziś — co mówisz — nic nie słyszę,
bo tam — tam jestem cały słuchem,
2050bo — lada chwila — — tam jest siostra —
czuwa — więc cicho mówić muszę,
bo zasnął chwilę. — — — W tym, co mówisz,
ciężar ogromny spadł na duszę.
BRONIKOWSKI
Aleś ty jeden jest, człowieku,
2055konieczny. — Zebrać trzeba ludzi.
W chwili tej, gdy się naród budzi,
ty nie chcesz wziąć na siebie grzechu
niedbalstwa?
LELEWEL
BRONIKOWSKI
2060Tyś przyrzeczenie składał, bracie.
Natychmiast zwołaj — spisz ich listę.
Poniechaj sprawy osobiste,
bo to jest rzecz ogromnej wagi,
to się stać musi.
BógLELEWEL
2065To się stanie,
co Bóg zakreślił w swojej woli,
nie to, co człowiek zaś ma w planie.
BRONIKOWSKI
LELEWEL
Serce boli.
2070Bóg wprzódy inne skreślił prawo.
Tu moje prawo — dziś, w tej chwili
od łoża ojca pójść nie mogę.
Nie pójdę nigdzie. —
BRONIKOWSKI
LELEWEL
2075Nie będę mojej duszy kalał,
i tom pamięci ojca winien,
żem przy nim zostać dziś powinien.
Bóg, co ojczyznę z martwych wskrzesza,
snać
[161] sam mnie skazał dziś w odstawę
2080i innym w ręce daje Sprawę
a mnie z tej winy dziś rozgrzesza.
BRONIKOWSKI
LELEWEL
BRONIKOWSKI
Z jak strasznym mówisz to obliczem — — ?
2085Ja tu biegłem i wbiegłem zdyszany,
bom sądził, że rozum zastanę,
u ciebie przebywa z egidą —
a widzę, że nie słuchasz Pallady,
2090tylkoś wylękły, tylkoś blady,
nie rączy, jako człowiek czynu.
LELEWEL
Nie najdziesz u mnie Pallady,
nie najdziesz u mnie nadziei.
Przez myśli moich ognisko
2095cień przemknął się z Cheronei;
przetom wylękły, przetom blady.
Nie najdziesz Pallady, nadziei.
Raczej, to widzę, Hermes
[164] nagi
wszedł i u wrót tych z wężem czeka,
2100by duszę wieść człowieka,
gdyby dziś martwe ojca ciało
w mym ręku syna — tam ostało.
Dopokąd
[165] Bóg ten wrót mych strzeże,
dostępu nie ma tu Bóg inny.
2105Sądź przeto, bracie, czym jest winny — ?
Dzisiaj nic nie wiem, nie pamiętam.
Wszystko na dzisiaj we mnie zmarło
i łzy… ściskają…
BRONIKOWSKI
odchodzi
LELEWEL
słucha pode drzwiami pokoiku ojca
wraca do stolika
usiada
bierze monetę i szkło zwiększające
2110Bolesław — ale który — ?
Napis — i rycerz na koniku —
z mieczem i tarczą — gwiazda z boku.
Wykopalisko. — Przerysuję.
Z rysunku łatwiej wymiarkuję
[166]. —
rysuje
2115Cięży głowa.
Niejasno widzę. — Kształt się gubi.
przestaje rysować
HERMES
idzie w kierunku pokoiku bocznego
LELEWEL
zamyślony
Któż — ? Czartoryski — ja — Niemcewicz. —
Lubecki może — ? — Rzecz się złoży.
Sejm trzeba zwołać. — Palec Boży. —
2120Chłopicki! — — Sprawa się zaczyna.
Późno.
patrzy ku zegarowi
HERMES
wchodzi we drzwi z prawej
do pokoiku ojca Lelewela
LELEWEL
wstaje
chwieje się
idzie do okna
stoi chwilę przy oknie
odchodzi od okna
ku stolikowi
usiada
zegar poczyna bić dziewiątą
Ze drzwi z prawej
wychodzi:
HERMES
prowadząc starego Ojca Lelewela
OJCIEC
idący za Hermesem ku drzwiom w głębi
zatrzymuje się w pół drogi
poza krzesłem syna
OJCIEC
Nie czekaj, stamtąd nikt nie wraca.
Żywemu tobie żywa praca.
2125Nie czekaj — jestem marny cień
i zgasnę, skoro błyśnie świt.
Padam, jak pada stary pień,
skruszały, zgnębion wielą lat.
Bierz jeno żywą szybką myśl
2130i gotuj Czyn i sposób Czyn
spólnością, zgodą kurnych chat.
Goń szybką myśl — myśl lotny puch,
przegania wichrem świat.
O spiesz, o spiesz, myśl lotny puch,
2135gnana w przestrzeniach wichrem burz.
Ockniesz się jutro w klątwie strat
a wtedy pojmiesz głębie win:
czym będzie jutro, czym jest dziś,
gdy błyśnie szary świt….
LELEWEL
zadumany
2140Jak starożytny grecki mit,
nieznany mężom życia bieg
i niezgadniony kresny czas,
gdy Kloto
[167] dzierga krosien ścieg.
Dzisiajże starzec ciężko legł,
2145gdy się obudza żądza mas
i pędem rwie i naprzód rwie
spólnością wszystkich klas.
Trzebaż, abym ja ognia strzegł
a ręce moje załamane
2150u wrót grobowca, który sypię
ojcu — mnież cieszyć się na stypie?
O żegnaj, lice zadumane —
żegnaj, w dalekie idą kraje,
na elizejskie ciche gaje
2155i wzrok się myli, oczy lsną
i ledwie syna cię poznają,
bądź zdrów — o nie plam ty się krwią — !
LELEWEL
wstaje
Czemuż to ręce załamane?
Mój czyn — tam — znak — ostatni kres,
2160tam krew — mój ojciec kona tam
i ja w ustawnym żalu łez.
O precz — o precz — wyzwolin mnie,
bo mnie ten ciężar łzawy gnie.
Ja nie chcę łez — chcę krwi, chcę krwi! —
2165— Ojcze!
OJCIEC
O nie plam ty się krwią —
LELEWEL
Chcę krwi — ach głos — czyj szept, czyj cień — ?
Po szybach wicher brzękiem gra,
na ulicach się huragan zrywa.
2170Tłum ludzi pędzi — tam, to tu —.
Zmęczonym tak — o snu — o snu —
bezsennych nocy tyle
a tam się obudzą za chwilę,
tam wstają, gonią, rodzą myśl,
2175budują państwo — ognia żec! —
O czemuż mnie nie wolno biec — ?
OJCIEC
Odchodzę precz, odchodzę precz —
próżno mnie twego serca strzec.
LELEWEL
Dzieła poczęli dziś część lwią.
OJCIEC
2180Synu, o nie plam ty się krwią.
LELEWEL
Wolność, dziś święto, dzisiaj czyn.
Myśl lotny puch — ulata precz —
tam Polska już poczęta rzecz.
OJCIEC
LELEWEL
2185Precz łzy, precz smutku, precz, precz żal;
już myśl poczęła wielką rzecz,
myśl lotna, ścigła — precz łzy, precz…
OJCIEC
LELEWEL
Potęgę sił mi tęgich daj!
2190Przemóc obawy, troski, znój,
biec tam, gdzie ma się zacząć bój
a Polska państwem letnich snów!
OJCIEC
oddala się ku drzwiom w głębi, za Hermesem
W spokojów wiecznych idę gaj.
Bądź zdrów, bądź zdrów, bądź zdrów.
przepada we drzwiach
LELEWEL
odwraca się
spostrzega drzwi otwarte
2195Ha! Co to — !? Czy kto przyszedł znów
mnie wzywać — co to? — Pusta sień.
Z pokoiku z lewej wchodzi
SIOSTRA LELEWELA
znużona
LELEWEL
patrząc na nią
SIOSTRA
wskazując drzwi pokoiku
niepewno cicho
LELEWEL
cicho w myślach
2200Wiem, wieczny to już sen.
SIOSTRA
Nie śmiałam dotknąć skroni, czoła. —
LELEWEL
chce coś mówić
SIOSTRA
LELEWEL
Głos zbudzić go nie zdoła.
Duch jego odszedł już daleko.
wchodzą oboje do pokoiku ojca
skąd tejże chwili Lelewel wraca
SIOSTRA
wraca i zatrzymuje się w progu pokoiku
2205Patrz, łzy z przymkniętych powiek cieką…
LELEWEL
Ostatnie jego do nas słowa…
SIOSTRA
Był ktoś u ciebie — wejść nie śmiałam,
lecz uchyliłam drzwi na chwilę.
Odeszłam odeń tylko tyle,
2210co was u drzwi słuchałam.
Prot właśnie nadejść miał w tej porze,
więc chciałam z nim prześcielić łoże,
bo sama nie byłabym w stanie… —
Skończyła się już nasza trwoga —
2215gdy odszedł duch od Boga.
Przez otwarte drzwi z korytarza wpada:
PROT, BRAT LELEWELA
przejęty radością
gdy ma wybuchnąć potokiem słów
z wieścią z miasta,
słowa mu giną i martwieją na widok brata i siostry
stojących bez ruchu
NIKE SPOD CHERONEI
wbiega tuż za nim
i przesłaniając go ręką w gwałtownym ruchu
mówi za niego:
Radość wam wróżę!
Umarli biorą róże!!
Mrą wasi wrogowie
i waszych świętości Stróże
2220walczą! Idą w honorze!
Więzy zerwane!
Śmierć kosi! Przez ten dom dąży!
Zbudź się ludom chorąży!
Śmierć tobie wzięła trud
2225i ciężar, co ciąży.
Zbrój się w męczarni ducha!
Tam krew i zawierucha!! — — —
Czyż wy zdeptać miłości niezdolni?! —
Wy dziś już — wolni!!
bębny wojsk przechodzących daleko w ulicach
W ULICY
Wąska uliczka wiodąca od głębi ku przodowi; tyły domów, mury ogrodów. Dwie ulice wiodą w bok, jedna z prawej, druga z lewej. Na rozstaju ulic latarnia. W głębi widok się otwiera na szeroką ulicę: Krakowskiego Przedmieścia.
PALLAS
stoi w uliczce wąskiej
patrząca ku głębi
WOJSKO
przechodzi oddziałami w głębi z prawej ku lewej, wciąż w jednym kierunku
bębny biją
PALLAS
skrada się ku wylotowi uliczki
nawołuje
udając komendę
PORUCZNIK CZECHOWSKI[168]
idący główną ulicą wśród oddziałów
zwraca w ulicę wąską
ODDZIAŁ CZECHOWSKIEGO
odłącza się od głównej kolumny
wkracza w uliczkę wąską za dowódcą
PALLAS
kroczy przed nimi
CZECHOWSKI
PALLAS
Do Arsenału!
Za tobą mnogie pójdą roty.
2235Uderzę ogniami szału.
Na loty, na loty, na loty!
CZECHOWSKI
Za tobą, Boża dziewico,
o Pallas!
PALLAS
Ja za przyłbicą
2240duch nieśmiertelnej siły.
Chodź ty, mój miły.
Jakież twe imię? Niech słyszę:
CZECHOWSKI
PALLAS
Twe imię Sława ukołysze.
2245Twój dzień jedyny, ta noc jedyna.
Ojczyźnie twej zyskałam syna!
W drogę!
CZECHOWSKI
Naprzód marsz! Wiara?
Skończone królestwo Cara!
2250Do Arsenału!
przechodzą w uliczkę z prawej
bębny
PALLAS
zwraca się ku głębi
bo spostrzega, że
WOJSKO
przechodzi znów główną ulicą w dawnym kierunku
PALLAS
Hej! Stójcie — tam kto są? Gonią?
Hej! — Przesłoniły drogę skrzydłami.
Stójcie, ja z wami!
Gdzie dążycie?
2255Tu idzie o wasze życie.
Prowadzą was na zdradę!
A wy gonicie rade.
ARES
wśród wojska, w głównej ulicy
GENERAŁ ŻYMIRSKI
na koniu, wśród wojska, w głównej ulicy
ARES
2260Trupami zaścielę pole!
Zwycięstwo biorę nad tłumem!
PALLAS
Rozłączasz się z rozumem.
Szaleństwem oszołomiony!
ARES
ŻYMIRSKI
NIKI
lecą na skrzydłach
ponad głowami żołnierzy
w kierunku przechodzącego wojska
PALLAS
cofa się ku przodowi
WYSOCKI
wbiega z uliczki, z lewej
spostrzega Pallas
PALLAS
Ha, ty mój!
Jużeś pierwsze zwycięstwo wziął!
WYSOCKI
2270O patrz, jako mnie kirasjer ciął;
a tu na licu, patrzaj —
PALLAS
Rana!
Krew świeża, pozwól wyssać, pić.
Ty Sławą będziesz żyć!
PODCHORĄŻOWIE
wkraczają z uliczki, z lewej
zatrzymują się
PALLAS
2275Oto słuchaj, tam oni,
kolumny mnogie rycerzy,
w zaślepieniu idą na Belweder.
Ares, Ares szalony je goni.
A córy moje skrzydlate
2280we chmurze nad ich głowami,
nad wojska zwartą kolumną.
Jeden tylko głosu słucha mego
z jedynego tego jestem dumną.
Ten głos mój posłyszał tajemny
2285i z nocy korzysta ciemnej
i w boczną wiedzie ulicę
swój huf.
WYSOCKI
PALLAS
Ten poszedł do Arsenału.
2290Co tchu tam lećcie, a tłumom
rozdajcie bronie! Rwać bramy!
Słyszycie mnie!?
PODCHORĄŻOWIE
GOSZCZYŃSKI
wchodzi z uliczki, z lewej
BELWEDERCZYCY
wchodzą za nim
PALLAS
A zasię teraz ja sama,
2295działająca świadomie,
zezwolę, by Ares uwierzył,
że zwyciężył. Tak z wami jedynie
dobędę Arsenału
i zamknę dla Księcia miasto.
2300Ares będzie mym więźniem w domie
[169],
w królewskim pustym pałacu,
gdzie się będzie cieszył niewiastą.
Wtedy pójdę doń i Słowem zbudzę.
STANISŁAW POTOCKI
w głębi
wchodzi z ulicy głównej
zbliża się
GOSZCZYŃSKI
PALLAS
WYSOCKI
POTOCKI
z daleka
WSZYSCY
przystanęli
POTOCKI
zbliża się
poznał Podchorążych
PALLAS
Gwiazda na czołach nam świeci,
2310gwiazda Bożej dumy.
WYSOCKI
Pójdź z nami, panie Potocki!
Gdy orzeł wzleciał nad nami!
POTOCKI
WYSOCKI
Generale, nie żartuj z honorem!
POTOCKI
2315Nie ty stróżem mojego honoru!
WYSOCKI
Nie ujmuję Waszmośoi waloru.
Chcę, byś ty nam był wzorem.
Byś był pierwszy pośród bohaterów.
POTOCKI
NABIELAK
WYSOCKI
O, panie Potocki.
Na kolanach cię prosimy.
klęka
PODCHORĄŻOWIE i BELWEDERCZYCY
stoją nieporuszeni
POTOCKI
się uśmiecha
WYSOCKI
Błagam.
Pójdź z nami. — —
POTOCKI
milczy
WYSOCKI
PODCHORĄŻOWIE
klękają
POTOCKI
odwraca się
WYSOCKI
PODCHORĄŻOWIE
powstają
WYSOCKI
nawołuje
Dzieci, hej bracia, laury do podziału!
2330Do Arsenału! Do Arsenału!!
wychodzi
wyprowadzając oddział Podchorążych
oraz Belwederczyków
w uliczkę małą, z prawej
POTOCKI
pozostał
zadumany
PALLAS
staje przed Potockim
Ktoś ty jest? — że oni ciebie żądają.
Czyliś ty znaczny i możny?
Jakążeś ty znaczony potęgą,
że stajesz wprzek moich dróg?
2335Z czyich-żeś ty sług?
POTOCKI
marszczy brew
PALLAS
Czyli
[170] ty chcesz, by twoi przelewali krew
marnie?
I ty sądzisz że ciebie nie ogarnie
ten lot orłów,
2340którychem ja pobudziła.
A wiesz-że ty, jaka jest siła,
co się dzisiaj w nocy przesila?
POTOCKI
opuszcza głowę, zasępiony
PALLAS
włócznią uderza go po głowie
Zapamiętaj się w twoim rozumie.
ZALIWSKI
na czele oddziału żołnierzy
wchodzi z małej uliczki, z lewej
komenderuje
2345Formuj front! — W lewo zwrot!
Marsz!!
PALLAS
ZALIWSKI
PALLAS
wskazując Potockiego
ZALIWSKI
2350
Kto tu jest?! Hasło! Stój!
POTOCKI
nieporuszony
ZALIWSKI
poznaje
salutuje
komenderuje
POTOCKI
dobywa szpady
komenderuje
Uchwyć za broń! — Baczność! — W prawo zwrot!
ZALIWSKI
ODDZIAŁ ZALIWSKIEGO
usłuchał komendy Potockiego
i stoi odwrócony
POTOCKI
ODDZIAŁ ZALIWSKIEGO
poczyna iść
w uliczkę ku głębi
ZALIWSKI
staje przed oddziałem swoim
POTOCKI
ZALIWSKI
Tam droga do Belwederu! — Zdrada!!
POTOCKI
odsuwa Zaliwskiego szpadą
Ot służę — to moja szpada.
GŁOS
2360
Moskale! Patrol żandarmów!
ODDZIAŁ ZALIWSKIEGO
cofa się ku przodowi
PATROL ŻANDARMÓW ROSYJSKICH
pojawia się w głównej ulicy
ZALIWSKI
do swoich
Formuj front! — Zejmij broń! W rękę broń!
POTOCKI
ZALIWSKI
POTOCKI
ZALIWSKI
ODDZIAŁ ZALIWSKIEGO
strzela w głąb
PATROL ŻANDARMÓW ROSYJSKICH
wkracza w uliczkę wąską
OFICER ŻANDARMÓW
Hurra! Cel! — Hurra! Pal!
ZALIWSKI
do swoich
ODDZIAŁ ZALIWSKIEGO
przypada do ziemi
PATROL ŻANDARMÓW ROSYJSKICH
strzela ku przodowi
POTOCKI
który stoi nieporuszony
ugodzony
pada.
ZALIWSKI
ODDZIAŁ ZALIWSKIEGO
nakłada bajonety
Naprzód marsz!
2370Naprzód leć!
PALLAS
ZALIWSKI
OFICER ŻANDARMÓW
padają strzały
wielu z oddziału Zaliwskiego upada
ODDZIAŁ ZALIWSKIEGO
z bajonetami wchodzi ku głębi w uliczkę
PALLAS
biegnie ku głębi
PATROL ŻANDARMÓW ROSYJSKICH
cofa się
wyparty w głąb
ODDZIAŁ ZALIWSKIEGO
znika w ulicy głównej.
POSPÓLSTWO
z uliczki, z lewej
wlecze po ziemi Makrota
CHÓR
2375Szpieg! Szpieg! Powiesić, rozedrzeć, mordować!
MAKROT
Zmiłujcie się? Zmiłujcie się!
CHÓR
Szpieg! Szpieg! Powiesić, rozedrzeć, mordować!
MAKROT
Zmiłujcie się! Zmiłujcie się!
MŁODY GENDRE
w mundurze oficera rosyjskiego
wbiega z uliczki, z prawej
TŁUM
zatrzymuje się
MAKROT
czepia się nóg wybawcy
wpatruje się w pochylonego nad sobą
nagle:
A wiecie, kto to jest?! To syn obwiesia,
najpodlejszego łotra syn. Przy Wielkim Księciu
jest jego ojciec przybocznym na służbie;
Zabijcie go!
rzuca się na młodego Gendra
2385
Ty psie! Ty psie! Ty psie!
MŁODY GENDRE
dobywa pałasza
TŁUM
odbiera mu pałasz i łamie
MŁODY GENDRE
MAKROT
stoi nad trupem
ogłupiały
GŁOS
MAKROT
nasłuchuje
Stójcie! — Ktoś jedzie? — — —
TŁUM
słucha
oczekują
MAKROT
wjeżdża kareta
MAKROT
rzuca się ku karecie
WOŹNICA
MAKROT
TŁUM
otacza karetę
MAKROT
Patrzajcie! Chresty
[172] na piersiach na przedzie!
2395Zdrajca! Ty zdrajca Lewicki
[173]! Znam ja cię!
Cha, cha, cha, przedajniku! Będziesz wisiał, bracie!
pada kilka strzałów
MAKROT
1 GŁOS
POSPÓLSTWO
wywleka trupa z karety
2 GŁOS
WOŹNICA
zeskakuje z kozła
2 GŁOS
Za Lewickiego zabit! — Nieszczęście! Szlachetny
poległ za zdrajcę!
WOŹNICA
wyprowadza konia w boczną uliczkę
1 GŁOS
Kto rzekł, że to zdrajca!?
Kto nazwiska pomylił?
2 GŁOS
TŁUM
wskazując Makrota
2 GŁOS
Rajca!
We krwi mu wytrzeć pysk!
TŁUM
rzucają się na Makrota
przewracają na ziemię i wleką
Niech wisi w górze!
2410Naści
[174] pij! Na latarnię! Krew, krew, krew na murze!
porzucają trupa w ulicy
oddalając się w ulicę główną.
Popod murami skradają się:
przypadają ku trupom leżącym
pochylają się nad trupami
ssające ich krew.
CHÓR
Ssaj z piersi wszystko złe,
jad wszelki wypij z ran.
KERA
pochylona nad trupem Makrota
KERA
pochylona nad trupem Potockiego
KERA
pochylona nad trupem młodego Gendra
KERA
przypadła nad trupem Makrota
ssąca krew
KERA
przypadła nad trupem Potockiego
KERA
przypadła nad trupem młodego Gendra
KERA
nad trupem Makrota
Wyssaj ból
2420i tul i pieść i tul.
KERA
nad trupem Potockiego
Gdy zejmiesz
[176] duszy jarzmo,
gdy wyżresz z duszy grzech,
poniesiem je na ostrów
[177],
na śmiech.
KERA
nad trupem młodego Gendra
KERA
nad trupem Makrota
W uliczce, w murze ogrodowym
słychać u furty przekręcanie klucza
furta się otwiera
wchodzi:
KSIĄŻĘ ADAM CZARTORYSKI[178]
zatulony w wielki płaszcz
rozgląda się
pozostaje w cieniu pod murem ogrodu
KERA
nad trupem Potockiego
KERA
nad trupem młodego Gendra
KERA
nad trupem Potockiego
Pod murem wstąpił w cień.
KSIĄŻĘ ADAM CZARTORYSKI
postąpił kilka kroków
we światło
nasłuchuje
bada
zamyślony
KERA
nad trupem Potockiego
KERA
nad trupem młodego Gendra
KERA
nad trupem Potockiego
KS. CZARTORYSKI
KERA
nad trupem Potockiego
KS. CZARTORYSKI
zadumany
KERA
nad trupem Potockiego
Myśl swoją miej na straży.
TrupKS. CZARTORYSKI
rozgląda się
By w głąb mej duszy się nie wdarli,
uniknę — — —
chce iść w kierunku ulicy
KERA
nad trupem Potockiego
wznosi głowę
KS. CZARTORYSKI
zatrzymał się
pochylił się, by zbadać,
by dostrzec
KERA
nad trupem Potockiego
podnosi się
z ust jej ciecze krew
W PAŁACU ŁAZIENKOWSKIM
Przedsionek pałacu z kolumnadą.
Zwiędłe krzewy i cyprysy.
BOGINIE ZWYCIĘSTWA
prowadzą Aresa jako Tryumfatora
CHÓR BOGINEK
Zwyciężyłeś zwycięstwem Boga.
ARES
Przygiąłem opornych do stóp.
CHÓR BOGINEK
O piersi dumy ich uderza twoja ręka,
2445na karku pychy ich spoczęła twoja noga.
Pobrałeś rycerski łup.
ARES
Oto zbroja od upałów pęka.
Pot z liców ocieka kroplami.
Podajcie pić.
CHÓR BOGINEK
2450Zwyciężyłeś nad mnogimi ludami.
Po tej kąpieli krwawej
odrodzą się i poczną żyć.
ARES
Zdejmijcie zbroję, co krwawi.
Zdejmijcie z oczu kask.
2455Rozpłomienić domostwo ogniami.
Dziękczynne zapalić kadzidła
Zewsowi za wielość łask.
BOGINIE
podają mu pić
ARES
Nie wprzódy pucharu nachylę,
aż ojca obiatą
[179] zasilę.
przyjmuje puchar
wylewa część napoju na ziemię
BOGINIE
zapalają ognie na trójnogach
pałac się rozświetla
ARES
2460Czyjaż to ta siedziba pusta?
CHÓR BOGINEK
Polski ostatniego Augusta
[180]
dom, stawion Hellenów sztuką.
ARES
Przecz
[181] serca nie stało wnukom
tu mieszkać — ?
CHÓR BOGINEK
ARES
Rozewrzeć na ścież podwoje!
BOGINIE
otwierają drzwi główne pałacu
w głębi ukazuje się:
EROS
stojący w drugiej sali, okrągłej
CHÓR BOGINEK
Jakiż to chłopiec młody?
Rumieńcem kraśne jagody.
Łuk dłonią ujął złoty
2470i złotą strzałę waży.
On-że stoi na straży
w opustoszałym domie.
Kto jesteś piękny młody?
Czy Cypryda
[182] ciebie urodziła,
2475żeć tyle przydała urody
i lice dziwem okrasiła?
EROS
zmierza się łukiem
godząc w pierś Aresa
BOGINIE
wchodzą w głąb pałacu.
Z głębi pałacu wiodą ku Aresowi
JOANNĘ
ubraną w wielki welon biały
i suknię białą w gwiazdy.
CHÓR BOGINEK
Wiedziem do cię miłośnicę,
bierz miłośny dar.
Patrz, lubieżna Afrodite
[183]
2480wstaje ze śmiertelnych mar.
ARES
patrzy na Joannę
To blednie, to się płoni.
JOANNA
Eros mnie k'tobie goni.
Eros, Eros mnie ściga.
ARES
Cyprys
[184] mnie w tobie obdarza,
2485rumieńców licom przydaje.
JOANNA
Miłość rumieńców przymnaża.
Któż-to mnie z nędzy dźwiga?
CHÓR BOGINEK
Cyprys, wszechwładna Afrodite,
przydałać godną świtę
2490i przykazuje kochanka.
JOANNA
Ja słusznej woli poddanka,
Erosa moc poznałam
i uwiedziona wojny znakiem,
na mieczów igrzysko wstałam
2495i jestem oto tu z orszakiem.
ARES
Pójdź, jakoś dla mnie przeznaczona.
JOANNA
ARES
Cyprys cię zsyła niezwyciężona.
JOANNA
Przez wstyd mój i hańby pożyte
2500ty pomścisz mej niemocy.
ARES
Rycerze mnogie zabite
do twego rydwanu zaprzęgnę
i wszystkie zlękłe dosięgnę.
Patrz, oto wieńce zdobyte.
2505Pobrałem wszystkie tej nocy.
JOANNA
Złotem te wieńce uwite,
nie mego to kraju listowie.
ARES
Zdobyłem potęgą mocy:
teć biorą bohaterowie.
JOANNA
2510Ciebie ja to pragnęłam,
ciebie kocham.
W nędzy i lęku się gięłam,
że w nocach bezsennych szlocham
a teraz jużem wesoła.
ARES
2515Rozpogódź dziewo czoła.
JOANNA
A teraz jużem dumna.
Dotknęłam twego kolana,
chcę ciebie uznawać pana.
Poza mną, poza mną trumna,
2520poza mną Śmierć i lęk.
Weselny słyszę zgiełk i szum.
ARES
Uderzać mieczmi o tarcze.
Chcę słuchać zwycięskich dum.
w salach pałacu odzywa się muzyka
JOANNA
Twojej miłości wystarczę,
2525miłośnym chętna upałom.
ARES
Powaliłem rycerzy zastępy,
z pęt wyzwoliłem ducha;
rozkoszy śmierci zaznali,
ty zaznasz rozkoszy ciała.
JOANNA
2530Twoja je rozkosz ocali
z mąk ducha i ducha bolu.
O ty, któryś je porwał ogniem,
bierz rozkosz…
CHÓR BOGINEK
Powstaniem za jego głosem
2535i mnogie zapory pogniem.
On włady wojennym losem.
ARES
Zwycięstwo zyskałem w polu,
zwycięstwo zdobyłem krwi,
narody zbudziłem do życia.
JOANNA
2540Miłość zdobyłeś tajemną.
Byłam bolesną i ciemną,
serce pojmałeś z ukrycia.
ARES
Jakież cię nędze trapią,
jakież niepokoje cię łamią,
2545ty piękna, jeśliżem rzekł,
żem pobił i zwyciężył bojem — ?
JOANNA
To serce drży niespokojem.
Pobiłeś rycerze w boju,
lecz ja się troskam w niepokoju,
2550bo walczył wzajem mąż i brat
a nie wiem, jaki walki bieg
i nie znam jeszcze krwawych strat,
czyli mam płakać męża
a cieszyć się brata zdrowiem,
2555czy bratowego zgonu
płakać, a męża kląć zabójcę — ?
ARES
Zapomnij, zapomnij niewiasto.
W pożarach wzdęło się miasto
krzykiem i wojny wrzaskiem.
2560Otoczęć łun złotych blaskiem,
nacieszę widokiem plonu.
JOANNA
Zwycięski wchodzisz w te progi,
gdzie latmi zerdzałe wrzeciądze
[185]
i czas upłynął mnogi,
2565jak nie wszedł nikt godny.
ARES
Wnoszę zwycięską moc.
Pobrałem zastępy tłumne
i podeptałem dumne.
JOANNA
ARES
2570Na jedną noc ty moja.
JOANNA
Daj patrzeć — twoja to zbroja — ?
W bojach już razy tyle,
wskazuje leżącą opodal zbroję Aresa
Szczęsno spominać ta boje,
wspominać zwycięstwa chwile
2575na smutku dzisiejszej żałobie.
ARES
W zwycięstwie myślę o tobie,
o tobie, miłośna pani
i dar twój biorę w ofierze.
JOANNA
Jesteś ten, któremu ja w dani
2580miłość moją przynoszę,
i ten, w którego wierzę.
ARES
wiedzie ją ku drzwiom pałacu
JOANNA
we wrotach zatrzymuje się
patrzy na Boginie
BOGINIE ZWYCIĘSTWA
stulają skrzydła
JOANNA
ARES
JOANNA
ARES
2585Więcej nie. —
Cóż twarz twą w lęku chylisz bladą?
JOANNA
BOGINIE ZWYCIĘSTWA
kładą się do snu w przysionku pałacu
JOANNA
ARES
Sen je ściele.
2590Spełnione dzieło. — Patrzaj, wieńce
kładą pod czoła, snu spragnione. —
Cóż lice chowasz wylęknione?
JOANNA
JOANNA
Już nie.
2595Cóż drżysz i szlochasz w męce?
JOANNA
ARES
wiedzie ją w podwoje pałacu
muzyka coraz cichnie
KORA
jako królowa
pojawia się w salonach pałacu
JOANNA
Kto jest ta, która przechodzi
przez jasność sal, jako pani?
Wszyscy, jak jej poddani — ?
2600Jakaś cichość za jej każdym gestem —
jeno drzewa z ogrodu szelestem
drżą — — —
KORA
wchodzi do przedsionka pałacu
JOANNA
Powiedz piękna — zdajesz się władnąca,
2605czyliś nocy królowa tajemna?
Miłość nas wiedzie
a światła przed nami gasną
i droga staje się ciemna — ?
Oto miłośna w pałacu tym błądzę.
2610Ktoś jest — ?
KORA
JOANNA
Oczy twe płomieniące,
dziw w oczach twych i głębie,
przetom zlękła, jako gołębie
2615i nogi pode mną drżące.
KORA
Zaszłaś w kraje tajemne.
Z Plutusem
[186] święcę gody
a oto teraz idę zwiedzać spichrze.
Oto część mej urody
2620straciłam na jesiennym wichrze
i na jesiennym chłodzie;
fala niesie po wodzie
moje złote kosztowne listowie.
Lecz cyt… — cicho — — tam groby,
2625tam pod ziemią śpichlerze,
tam idę.
zwraca się do orszaku
przyjmuje klucze
Zamykam nimi serca,
zamykam nimi dusze.
2630Oto wieki ożywię idące.
Wieki i lata, co przyjdą,
żyć będą ziaren tych treścią.
Ziemia rodzić będzie,
kędy siew padnie zdrowy.
2635Ludzi zbudzę, roześlę orędzie
na żywot — żywot nowy!
Pokoleniom ostawię czyny,
po ojcach wielkich — wielkie wskrzeszę syny —
kiedyś — — będziecie wolni!
2640Co złego w was i co marne,
to jako plewy i ziele złe zgarnę;
co chwastu na waszej roli
i co szkodzi wam i co was boli,
to ukoję — czasu przebiegiem.
2645Przejdziecie jeszcze niejedną nędzę
i niejedną przebolicie próbę.
A jeżeli lichego serca ludzie
w was samych gotują wam zgubę —
ja ich powołam — i jak plewo zmiotę!
2650I w ziarnach tu — na dnie — przechowam cnotę!
OdrodzenieZa czas znów wrócę — i jeszcze razy wiele
przyjdę — Wiosna, z gwiazdą na czele
i żywot dam — tlejący w zgliszcz popiele! —
A dzisiaj — kres. — Krwi przelanej nie zmarnię.
2655Krwią pola a role użyźnię
i synów z krwi tej dam — kiedyś — Ojczyźnie.
Dzisiaj kres. — — —
JOANNA
KORA
To wola!
2660Słyszysz skargi Eola — ? — — —
Rządzę tu gospodarnie.
I zapęd, i siłę skryję,
przechowam lata długie
i kiedyś ich — — — — użyję!!
rozkłada ręce
2665W sen, w sen, w sen bogowie,
w sen ludzie, strudzone dusze!
Zaklinaniem was muszę
[187]!
Wolą mam w Słowie!!
gestem
każe przejść Aresowi i Joannie
ARES i JOANNA
idą do wnętrza pałacu
światła za nimi gasną
KORA
staje wśród śpiących Bogiń
Hej wy boginie — w śnie — ?!
2670Hej, wy moi goście skrzydlaci.
Kiedyś przyjdzie znowu ten czas,
gdy Pallas wezwie was
i zwycięski dług wam zapłaci.
Zapamiętajcie słowa.
zamyka drzwi pałacu kluczem
DZIECI EOLA
w szumie drzew
2675Królowa — królowa — królowa — — —
KORA
zapada się
TEATRUM STANISŁAWA AUGUSTA
W Stanisławowskim parku, na ostrowie
jest teatrum Króla Jegomości.
Ponad wodą na podium jest scena,
przeciw sceny półkrągle dla gości.
2680Przeciw sceny na kamiennem otoczu
siedli w tronach wielcy tragikowie.
Co się kiedy na scenie tej dzieje,
patrzą oni, co dzieła tworzyli.
I tej nocy, gdy jesień się sili,
2685zeszedł księżyc w drzew suchych przeźroczu
i w tym dziwnym odblasku księżyca
sterczą rujny i w gruzach świątynie.
O północy, o dwunastej godzinie
przyszli ci, co w wojennym czynie
2690polegli, przyszli gromadą
i na stopniach na podium przysiedli,
oczekujący.
GENERAŁ GENDRE
Czas mnie, hej Boże, czas
na tamten lepszy świat.
2695Słowianin ja, wasz brat,
ja był z wami niezgodny,
podłości spętany kajdanem,
tak ja dziś stanął za majdanem,
dziś do mnie złość nie ma przystępu,
2700ani zawiść, ani małość podła;
Boża mnie to ręka wywiodła.
Bracie w męce, podaj-że ty dłoń.
STANISŁAW POTOCKI
Precz! — Dusza się moja wzdryga.
Co ty za duch — ty mój wróg;
2705nie ten ci mój — co tobie Bóg.
Jakoż podam dłoń?
GENDRE
Ja widzę, iż ciebie pali skroń.
Tyś powalony mieczem padł — ?
POTOCKI
Własny zabijał mnie brat
2710i własny syn złorzeczył.
Przekleństwem mnie Bóg strącił, Kat.
Jemużem dziś władztwa przeczył;
jakoż mnie pchnął los w ten bój,
gdym chciał boju powstrzymać i ognie;
2715czylim wiedział, że zapęd mnie pognie
i połamie, jak zbroję skruszałą
a serce się ozwało
za późno. — O syny, o ojczyzno, o bracia!
Daleko wy ode mnie, daleko.
2720Już mnie głosy wieczyste wezwały,
już tylko wołań mych echo
jękliwe w parku się błąka;
też mi czekać, bym rychło powiezion
był w miejsce spokoju, gdzie łąka
2725wiecznie kwitnąca; — —
a dusza jeszcze tęskniąca —
a serce, czego nie przebolało
żywe,
teraz się upomniało tęskliwe.
GENDRE
2730Wot tobie, duszo, upały
a sercu mojemu mroźno,
czyli mój syn ostał się cały?
Syn jedynak — dziecina miłości —
czy mi jego też Boh
[188] pozazdrości?
2735Czyli on też będzie ojcu towarzyszem
i w uścisk obejmie szyję
i pocałowaniem zmyje
z mych ust słowa trwogi i lęki
wyżenie precz i wypije — ?
2740O dziecię, o synu jedyny!
POTOCKI
Jakież były moje ciężkie przewiny?
Giną z oczu, zanikają z myśli. —
Otośmy tu duchy przyśli,
rozkazem nieśmiertelnych wołani.
CHÓR POLEGŁYCH
2745Popłyniem polegli ku otchłani.
POTOCKI
Patrzę jeszcze w świat ten, jak zanika
i wraz tracę z myśli, co się stało;
coraz giną moje czyny i błędy,
jeno spokojność dziwna wszędy.
2750Jakież były moje przewiny?
Za broń wzięły ojce i syny
i na się wzajem godziły
w zapamiętaniu, w obłędzie. —
O jakożem stawał za sędzie
2755tym, co sprawiedliwie walczyli?
Zali
[189] sprawiedliwość i sąd
śmiertelnym nie największy błąd?
GENDRE
wśród oczekujących poznał syna
przygarnia go ku sobie
O syn mój, poznaję cię, synu!
Tyżeś to koło mnie, dziecino?
2760Sięgałeś ręką wawrzynu,
aż Śmierć zadzwoniła godziną
wskazane dla ciebie piętno.
Będzie twa dola pamiętną.
Lecz któż tę pamięć zapłacze,
2765twoją dumę i wolę junacką?
Zapłakałby i sam Car, kozacze,
że ty wmieszał się w tę bójkę lacką
i padł pierwszy, jako podcięty kłos żyta;
jako jabłoń, gdy w płatkach okwita
2770i ostrzejsze powieją nań zwieje,
tak ty spadł, jak ten okwit, co mdleje.
I z ojcem, przy ojcowej piersi,
razem na tamten raj idziem najpierwsi.
Cóż nas czeka? Pójdziem ku otchłani,
2775przez piekielne pustynie gnani?
O gdzieżeś, pokoju wieczysty?
Kraj mamy przegonić ognisty — — — ?
SYN GENDRE
Ach ojcze, łzy cudze palą.
Łzy cudze na twarz mą upadły
2780i przez to lica syna twojego pobladły,
bo trwogą zjęty i strachem,
że te łzy zaciążą przed Bogiem,
bo ja zabójca był w tej wojnie z Lachem.
GENDRE
Synu, zabijałeś w obronie!
SYN GENDRE
2785Jakoż nie mieli walczyć,
gdy okręt i łódź ich tonie;
widno ognie i żar wrzał w ich łonie.
A ja byłem pośród nich przeklęty
i miecz mój i moja dola
2790i szedłem z tą klątwą do pola
i padłem, jako kłos zżęty.
Snać Boża była ta wola.
Pójdziem, ojcze jedyny, w kąt święty,
kędy Cary będą nasi ojce,
2795gdzie wszyscy równi i bliscy
i ci górni i wyniośli i niscy,
kędy będziem rówieśni mołojce
[190],
śród kwiecia, pośród uroków.
Rzucamy ten kraj mętów i mroków
2800i dusze oczyścim winni
i będziem za łaską Bożą,
jako są czyści i niewinni,
gdy przeminie czas piekieł niewoli.
Ach ojcze — — — !
GENDRE
SYN GENDRE
Serce boli,
żem nie kochał — skorom był tam żywy
a mogłem być kochaniem szczęśliwy.
Żem był ojcze dla wielu ohydą
2810i iż nienawidzili mnie.
Więc, jak widzę ich, że teraz idą
razem ze mną i z nami, kędy przeznaczenie,
to mnie ściska ból serce i duszę,
i dumę moją dawną
2815i dawną pychę marną kruszę
i chciałbym uzyskać przebaczenie.
GENDRE
Śpij, uśnij dziecino-synu.
Śpij w wieńcu złotym wawrzynu;
położyć go dłoń Boska w dań.
2820Upadłeś, jako pierwsza brań.
SYN GENDRE
Tak tęsknię ojcze do świtu,
do jasnego, czystego błękitu;
bodaj zeszła ta trwóg pełna noc. —
Któż to może? — Kto to jest ten Bóg,
2825co posiada nieśmiertelną moc,
przegonić precz ciemnie i mgły
i sprowadzić pogodą kwietne sny
i powieść nas w jasność i światłość dróg?
GENDRE
O synu, przeklął nas Bóg.
2830O synu, nie pytaj starego,
ileć ręce zdziałały złego,
ilekroć ciebie pchnęły ku czemu,
i duszę skalały młodą.
Teraz nas wichry powiodą
2835w noc jeszcze większą i groźną.
O czujesz, jak wieją mroźno?
SYN GENDRE
O nic to, ojcze, te mrozy,
jeno łzy te bratnie i siostrzane;
tych straszną, palącą ranę
2840czuję —
ta rana wskroś duszę dojmuje
zabija, męczy, katuje.
Te łzy, które oni płaczą —
2845o patrzaj — na nich — przeklęli. — — —
POTOCKI
Odwrócili się ode mnie Anieli.
O kędyż jasne słońce?
Kędyż skrzydeł ich przedsłanne gońce?
Ostała przy nas noc i pustość strachu.
PALLAS
wchodzi
CHÓR POLEGŁYCH
PALLAS
CHÓR POLEGŁYCH
PALLAS
CHÓR POLEGŁYCH
PALLAS
CHÓR POLEGŁYCH
PALLAS
Wy padli, pierwszy łup. — —
A ty co za jeden? — Hej?
GENDRE
PALLAS
POTOCKI
PALLAS
Wytniemy wszystkich w pień,
nim zejdzie dzień.
2865Przybędą towarzysze.
O patrzajcie, tam w oddali, w pałacu,
poprzez wodne spojrzyjcie kryształy:
oto dom z kolumnami.
Tam Ares w okowach miłości.
2870Za chwilę Ares będzie z nami
i wszystko ponurzy we krwi.
GENDRE
Potrząsaj ty daremno twą żerdź;
przecz nie wiesz, że Zews z ciebie drwi
i zapęd twój lwi
2875za czas się skończy?
PALLAS
GENDRE
Przybył tu poseł gończy
i wężownicą potrząsał
i cały świat, co się dąsał,
2880ujął w spokój — i skon zapowiedział
a tyś, duchu wspaniały, nie wiedział,
że my spokoju czekamy
i że do łodzi zejść mamy
i płynąć na święte wody,
2885w wieczystą noc.
PALLAS
GENDRE
Mój syn — nie budź — niech śpi.
Spokojność jemu oczy zawarła.
Calem bluźnił, że śmierć niezbłagana
2890żywot jemu w kras pełni wydarła,
aż oto szczęściem niezwodnym
ja ojciec sercem niegodnym
u łona go tulę na skon.
PALLAS
CHÓR POLEGŁYCH
2895Oto zwiastun — to on!
HERMES
wchodzi
PALLAS
Zabieraj swoją właść
[193].
Co mieli pierwsi paść
w ofiarnicy mężów,
2900tych masz — oto pozbawieni orężów.
Bierz ich, jak swoją brań.
HERMES
Ty sama masz się oddalić.
Przynoszęć rozkazanie.
PALLAS
A czyjeż to przynosisz wołanie?
HERMES
2905Tyś ludy biegła rozpalić.
Oto ogniem spłonęło miasto.
Ares odebrał swą dań.
Wracaj niewiasto!
PALLAS
Jako Ares wziął swoje wiano?
2910Zwycięstwa mu nie dano.
HERMES
A oto Ares we chwale
zwycięstwem cieszy się cale.
PALLAS
To złuda — to podstęp mój,
bym go miała dla mnie po niewoli.
HERMES
2915Jego już Zews nie zwoli. —
PALLAS
HERMES
To twoja broń.
Zwołaj twoje duchy i zgoń.
Kres twemu władztwu kładę.
PALLAS
2920Śmiesz-że ty mnie niweczyć przez zdradę?!
HERMES
»Pójdziesz i zniweczysz Palladę«
Twój rodzic wyrzekł sam.
Zwołaj twe duchy i zgoń
i pilnuj do olimpijskich bram,
2925skąd-eś je zwołała.
PALLAS
HERMES
Próżna chwała.
Będą walczyć, jako wydolą sami
a ty wracaj z Egidą i duchami,
2930z tarczą twoją, bijącą płomieniami
i dzidą, co wybija hasło.
Tam duchów tysiąc zawrzasło,
tam gore całe miasto.
Poczęli dzieło krwawe!
2935Mamże im odebrać Sławę?!
HERMES
Wracaj niewiasto! —
Wężowy chylę splot.
nachylił laski wężowej
PALLAS
schyla głowę
HERMES
PALLAS
nawołuje
2940Hej Zewsowe orły, które, pioruny niosą,
niechaj-że się w ciszę oddalą!
Niechaj-że polecą ku szczytom,
ku górnym Hymetu
[194] śniegom,
ku sinym nad Hymetem błękitom!
2945Hej, Zewsowe dziewy, siostry płomienolice,
przybiegajcie powrotne z lotów.
Oto czas się dopełnił obrotów
i Zews groźny wasze wyrzekł granice.
Ku mnie wy z dalekosiężnemi skrzydły.
2950Ku mnie wy, co dzierżycie Sławę.
Bojową poczynaliśmy wrzawę,
zapalone narodów ołtarze
i oto porzucić Sprawę
Zews nam każe!
2955Hej do mnie, powrotne siostrzyce!
Hej do mnie, do mnie orlice!!
CHÓR POLEGŁYCH
patrzą ku stronie pałacu
Patrzaj, skrzydlate tam się chwieją,
w przedsionku nagły ruch.
Oneć słyszą i wracać nie śmieją.
2960Ku wodzie przygiął je słuch.
PALLAS
nawołuje ku stronie pałacu
Hej siostry, siostry orlice,
rzucajcie płonący dom!
Hej do mnie, do mnie sam!
Zwycięstwo wasze kłam!
2965Biegajcie, nim padnie grom.
CHÓR BOGINEK
przylatuje od strony pałacu
PALLAS
Tak. —
Przysłany straszny znak,
wężowy splot.
2970Musimy siostry w lot
wracać. —
CHÓR BOGINEK
PALLAS
CHÓR BOGINEK
PALLAS
CHÓR BOGINEK
Przecz Aresowa moc
połamie czar!?
PALLAS
CHÓR BOGINEK
Z naszej ręki Ares wziął dar
2980rozkazem twoim i wolą.
PALLAS
Wieńce Aresa niewolą.
Syt Sławy, zwycięstwa syt,
w gnuśności legł.
Zbudzi go straszny świt.
2985Pokąd go duch wasz strzegł,
Amorów wiązało pęto;
gdy ocknie się ze sennych larw,
gdy pojmie zdradę przeklętą,
gdy posłyszy jęk tych dziwnych harf
2990i trwogą zadrży niepojętą — — — ?
CHÓR BOGINEK
przejęte trwogą
Siostry — — — w lot, w noc!
Gaśnie już nasza moc,
już niedaleki świt.
PALLAS
Rozwińcie skrzydła, w drogę!
2995Widzicie tam szerzogę
[195] — ?
CHÓR BOGINEK
Mgły sine idą od pól,
wiatr ustał — drży po fali
kobierzec złotolistych szmat.
W oddali na wodzie ukazuje się:
ŁÓDŹ CHARONOWA
płynąca powoli
CHÓR BOGINEK
PALLAS
3000Ha! — Oto płynie łódź.
CHÓR BOGINEK
poznając
Człowiek podeszłych lat;
ogniem mu oko płonie.
Oto zwodzi
[196] łódź wielką przez tonie.
PALLAS
Dopełnion śmiertelny ból.
3005Oto Charon wiedzie im łódź
nieśmiertelną…
CHÓR POLEGŁYCH
O bródź Charonie, starcze bródź
przez fale, przez wody męt.
Wyzwolin nam przybliżasz czas.
3010O lituj nas, o lituj nas
w ohydzie ziemskich pęt.
POTOCKI
Czegom nie zaznał w ziemskiej doli,
pojmany w ognie pychy,
pojmany w ognie gniewu,
3015za tem stęsknione serce boli,
że wielki a byłem lichy.
Więc płaczę żal,
gdy mam się brać
przez noce płynąć fal
3020na tamten świat.
CHÓR POLEGŁYCH
Słuchajcie, skarży się nasz brat
Wtóruje jemu szept tych drzew
do żałosnego duszy śpiewu.
Snać-że litują jego doli,
3025za czym stęsknione serce boli.
Był wielki pychą, lichy sercem
a tymże samym jemu spłynąć
wód złotolistym kobiercem.
POTOCKI
Dałeś mi Panie wszystkie statki
3030i mnogie, mnogie włości
i w rzędzie pierwszych przed narodem
stawiłeś;
jednoś
[197] nie wszczepił w pierś litości,
żem się nie poczuł syn tej matki,
3035której pozgonne widzę dziatki,
jak ze mną idą bratnim chodem
w tę samą noc i toń i mrok.
Czemużeś Panie zaćmił wzrok,
żem nie mógł zaznać szczęsnej chwili
3040i być z tych, którzy mnie zabili
i sławę szczytną wzięli?
Onych-że męka zbrodni pali,
na mnie się winy ciężar wali,
żem szedł ich czynom wprzek.
3045O Panie, losów pęd tajemny;
przeznaczeń nieodmienny bieg.
Terazże mam w okrutnej skardze
zestąpić w czółno przewoźnika
na drogę do niezwrotnych rzek —
3050człowiek występny, człowiek ciemny — ?
Coraz-że pamięć już zanika. — —
O Panie, nie szczędź mi promyka,
daj słyszeć jeden śpiew litosny,
daj jeszcze słyszeć szept tych drzew.
3055Czy szemrzą — ? Jakaż cisza głucha — — ?
Kto-że to płynie mętem wód?
Lud-że tych dusz za wiosłem słucha?
To bracia moi? — dusz ten lud?
We wodny zapatrzeni bród.
ŁÓDŹ CHARONOWA
pojawia się bliżej płynąca
CHÓR POLEGŁYCH
3060O bródź Charonie, starcze bródż
przez fale, przez wodny męt
nieśmiertelności cichą łódź.
Wyzwolin nam przybliżasz czas.
O lituj nas, o lituj nas
3065w ohydzie ziemskich pęt.
POTOCKI
rozgląda się wśród ruin sceny
Ojczyzna-że to moja w złomie?
Na moim-że to skazy domie?
Pałac się sypie w gruz…
Dla mnie to już przekleństwo wieczne
3070i miecze bratnie obosieczne
i łódź: śmiertelny mus — ?
Przebaczcie mi, przebaczcie mi,
rozpaczą żywie duch.
Oto się mój obłędny duch
3075tych czepia drzew,
gdzie szumiał śpiew
niedawny na mój skon.
Gruzy koło mnie, spadły złom;
rozstąpił się ojczysty dom
3080i krew spłynęła z łon.
ŁÓDŹ CHARONOWA
podpływa przed scenę Teatrum
CHÓR POLEGŁYCH
O bródź Charonie, starcze bródź,
wyzwolin nam przybliżaj czas,
nieśmiertelności cichą łódź.
O lituj nas, o lituj nas
3085w ohydzie ziemskich złud.
HERMES
Skończony wasz i wczas i trud,
pora zejść w Acheronu
[198] bród,
zapomnień na was zejdzie moc.
Do łodzi precz, precz w noc!
3090Powiodę was przez ciemnie dróg,
goniec stygijskich wód.
wznosi wężownicę i zatacza nad głowami poległych
Tym oto berłem tnę przestrzenie,
pod berłem drży podziemny świat
i moce zlękłe wszystkiej ziemi.
3095Spełnioneć wasze przeznaczenie,
żal próżen ziemskich strat.
Rzucajcie świat —
kędy was berła gest pożenie
[199]
wężami splecionemi!
3100Powiodę was przez ciemnie dróg,
w Acheronowy wwiodę bród,
jako wam losy znaczył Bóg.
Oto łódź czeka — zstąpcie w próg,
za świat — za świat — za świat!!
POLEGLI
zstępują do łodzi
HERMES
wstępuje w łódź
ŁÓDŹ CHARONOWA
odpływa
PALLAS
3105Igraszką byłam w ręku Boga
ja gwiazda, którą Bóg zapala.
Oto mnie Jego głos powala,
że odejść muszę.
CHÓR BOGINEK
PALLAS
3110Bez pomocy mej ostanie sam.
Zapaliłam w narodzie dusze,
skąpałam męże we krwi.
CHÓR BOGINEK
Ostawisz ich z ich krwawym głodem?!
PALLAS
Naród będzie walczył z narodem.
3115Dałam im szczęścia błysk przez chwilę.
Nieszczęść dopełnią sami,
gdy krokiem pójdą wstecz!
Siostry w lot! — Wy ze skrzydłami precz!!
BOGINIE
na rozwiniętych skrzydłach
ulatują
ŁÓDŹ CHARONOWA
przepływa w oddali
W ALEJACH UJAZDOWSKICH
Drzewa wielkim schyliły się skłonem
3120bezlistnych, sczerniałych gałęzi.
Cała droga liściem uścielona,
które wiatr rozgania drgające.
Noc jeszcze. Widać w oddali,
jak wojska stanęły szwadronem,
3125w pogotowiu.
W. KSIĄŻĘ
sam
w mundurze, otulony w płaszcz
przechadza się wśród zeschłych liści
KURUTA
wchodzi
zbliża się powoli
W. KSIĄŻĘ
KURUTA
W. KSIĄŻĘ
KURUTA
3130Jazdy pułki cztery
czekają.
W. KSIĄŻĘ
KURUTA
Co Książę rozkaże?
Wasza Cesarska Mość niech rozkaz wyda.
W. KSIĄŻĘ
KURUTA
W. KSIĄŻĘ
KURUTA
odchodzi
W. KSIĄŻĘ
KURUTA
nadbiega
Wasza Cesarska Mość każe — — ?
W. KSIĄŻĘ
daje znak, by się zbliżył
3140Słyszysz ty ten szum liści i w liści pogwarze
szepty — ?
KURUTA
Wot znaczy? — — Podal stoją straże
i czekają rozkazów.
W. KSIĄŻĘ
Niechaj dzień nie wschodzi.
3145Kto to przybył — ?
KURUTA
W. KSIĄŻĘ
KURUTA
I czemuż Książę rozkazy odwleka?
W. KSIĄŻĘ
KURUTA
3150Nie wiem. — Ja nie umiem.
W. KSIĄŻĘ
Wyjdź przed front i klnij głośno.
KURUTA
W. KSIĄŻĘ
Nie rozumiesz — ? Czy słyszysz, co te liście gwarzą?
kopie nogą liście
Szit, szit — szit, szit… szit, te liście marzą.
3155O czym? — O Wielkim Księciu… ? Hej…
KURUTA
wzrusza ramionami
Wszak ci tu Wasza Miłość na czele wojsk stoi. —
Tak gotowi powiedzieć — że Książę się — boi.
W. KSIĄŻĘ
Boi się Wielki Książę nie ludzi, lecz Boga.
Jak dla mnie znajdzie drogę Bóg — tak minie trwoga.
KURUTA
odchodzi
W. KSIĄŻĘ
sam
KURUTA
wraca
zbliża się do W. Księcia
W. KSIĄŻĘ
w zaufaniu
3160Tak te drzewa na wiosnę — pędy puszczą nowe.
Tak teraz jest listopad, niebezpieczna pora.
Zaczęto się to wczoraj — tak wczoraj z wieczora
Od czego się zaczęto — i co to się stało?
Liście spadły, tak drogę zaścieliły całą.
3165Liście suche, szit, szit…
KURUTA
wzrusza ramionami
odchodzi
W. KSIĄŻĘ
sam
KURUTA
po chwili wraca
zbliża się do W. Księcia
W. KSIĄŻĘ
KURUTA
W. KSIĄŻĘ
KURUTA
wzrusza ramionami
W. KSIĄŻĘ
KURUTA
wzrusza ramionami
W. KSIĄŻĘ
KURUTA
milczy
W. KSIĄŻĘ
KURUTA
To właśnie — choć patrzy na oczy,
ręce ku czemuś wznosi i jak we śnie kroczy.
W. KSIĄŻĘ
KURUTA
W. KSIĄŻĘ
KURUTA
Lecz właśnie Księżna pani nie da się ubierać
i zrzuca z siebie stroje.
W. KSIĄŻĘ
patrzy wielkimi oczyma
KURUTA
W. KSIĄŻĘ
spostrzegł Joannę
JOANNA
we futrze, półubrana
wchodzi
PANNY
biegną za nią
W. KSIĄŻĘ
gestem zatrzymuje orszak
JOANNA
nuci
»Mówił ojciec do swej Basi:
biją w tarabany…..«
3185Nie, to nie tak — — tak. — Mars mnie zabiera
na swoje łoże — w miłość.
W. KSIĄŻĘ
otula ją
JOANNA
O czemuś ty się przebudził?! Uciekasz?! —
Stój! — Stój kochanku! — —
wskazuje orszak panien stojący opodal
Patrzaj — to są moje
3190boginie uskrzydlone. — One swoje stroje
zwinęły; — czyli skrzydła rozchylą nad głowy?
Czyli znowu ulecą? —
jakby powtarzała za kim
jakby mówiła do kogoś
Bądź zdrowy. —
3195Gdzie ty biegniesz? — Tyś w twoje zwycięstwo uwierzył!
Patrzaj — tyś oszukany!!! — Pożar się rozszerzył!!
Ratuj mnie!! — Miłość moja wiąże cię w niemocy?!
Pusty pałac — ? Jak czarne okropne otchłanie. —
Noc i straszliwa głuchość. — Ulituj się panie!
3200On odpycha mnie! Pęta miłości mej zrywa!
Ja byłam z tobą — w śnie moim szczęśliwa — —
przytomnieje
szeptem
To sen był — — taki był mój sen — tej nocy.
W. KSIĄŻĘ
prowadzi ją ku głębi
sanie zajeżdżają w głębi
JOANNA
usiada w saniach
obok niej usiada jedna z panien
W. KSIĄŻĘ
odszedł od żony
przesyła jej z daleka całusa
Żołnierze wprowadzają w głębi konia
GENERAŁ WINCENTY KRASIŃSKI
wchodzi
Sanie z W. Księżną odjeżdżają
W. KSIĄŻĘ
zapatrzony za odjeżdżającą W. Księżną
nagle zwraca się
spostrzega Krasińskiego
usiłuje sobie przypomnieć
3205Prawdali to? — Jest prawda? — Tak. —
Pardon.
C'est vrai[200].
Lecz mnie uwierzyć trudno. — Tak już widzę. Chcę.
Ja was każę powiązać!
wpatruje się w Krasińskiego
Nie — to jest udanie.
Ja was każę powiązać!
KRASIŃSKI
obojętnie
W. KSIĄŻĘ
O polski panie!
Wiązać Was? — —
wpatruje się w Krasińskiego
Nie. Ja tak was ostawić nie mogę.
Wy buntowni. — Wy, jakoż nie? Tak wy Polacy.
3215I jakoż wy, wy polscy, wy byliby tacy,
żeby rzucić swą Sprawę — swoją Polskę rzucić
i stać po stronie Cara? — Wy potężni.
Jak ja patrzę się na was tak — że wy orężni,
tak ja blednę. — Wybaczcie przyjacielu, bracie,
3220ale wy moje wrogi mnie — wy się nie znacie.
Tak wy zdrajce!
KRASIŃSKI
w gniewie
ochłonął
głosem stłumionym
Wybacz książę.
Wasza Cesarska Mość w obłędzie gada
3225i nie zważa na cios, gdy ostre słowo pada,
słowo błędu.
Ja jasno widzę. Ja upadłem.
Upadłem już. — Już w ogniach, hej, pobladłem.
Ja już skończyłem się. A teraz wy gwiazdami.
3230Tak na was czas — wy nie będziecie z nami.
Nie łudzę się. Nie, nie chcę. Zostaniem wrogowie.
Tak ja was upokorzyć chcę — wy, wy panowie!
Dlaczego jeszcze tu? — Tam miasto się gotuje.
Tam pożar wre. Powstanie? Szał. Wszyscy orężni.
3235Błyskawice wstrzymali w pędzie — i potężni!
A wy — czemu wy tu? — Tak ja się o was boję.
Wy trupy — — — jeśli ze mną związani w przymierze.
Wy nie wierzycie w Polskę — ? Co? — A ja w nią wierzę!
wpatruje się w Krasińskiego
KRASIŃSKI
Nie widzi Car, co polską wziął koronę,
3240że my tam trupów naszych ścielem mosty.
Nie widzi Wielki Książę brat, żeśmy wbrew woli
narodu, co nas woła tam — u jego boku
stanęli, jako mur, co brata chroni
i dzisiaj, gdy nam Bóg na Wolność dzwoni,
3245my nie o sobie myślim w takiej chwili,
lecz by tej szczędzić krwi, co tam się leje,
gdyście jej tyle w kaźniach roztrwonili,
krwi naszej spodleni złodzieje.
Zginął Potocki, Blumer, Nowicki generał
3250a przy Potockim byłem ja, kiedy umierał,
gdy śród poległych trupa wyszukano.
Zginął Trębicki, Siemiątkowski zginął.
Ja, Wielki Książę, jeżelim ocalał,
to nie na to, bym honor mój w podłości kalał,
3255by mnie pod pręgierz bezwstydu stawiano.
Nie macie prawa pytać, Książę, w co ja wierzę.
Pewna, że mnie z podłością nie wiąże przymierze.
oddaje szpadę
W. KSIĄŻĘ
Zostaw ty to! — I waruj tu, jak pies, u moich nóg;
Cha, cha! — Gdy polskie ozwało się serce,
3260tak ja pokażę wam, kto wasi zdzierce.
Sumienia obrachunek zrobię. Spłacę dług.
Tam, pod pokojami Belwederu, tam w lochu
człowiek jest, od lat kilku zamkniony.
Tak to perła. — Tak ty nie czujesz się zarumieniony
3265przede mną?!
Tak ty mówisz, że masz serce i czujesz?!
Ty spojrzyj jemu w twarz —
nawołuje
KURUTA
wbiega
W. KSIĄŻĘ
szepce mu do ucha
KURUTA
staje zdumiały
W. KSIĄŻĘ
przynagla gestem
KURUTA
odchodzi
W. KSIĄŻĘ
Skończył się Wielki Książę —
zrywa z piersi gwiazdę i ordery
depce nogami
3270Precz, precz — depcę, gardzę.
To nic — to wszystko dał mi Car. — Nie chcę — nie.
nasłuchuje
W noc taką skonał ojciec mój. — —
nagle trwoży się
krzyczy
zasłaniając oczy
3275to brat — to brat, to brat, to brat, to brat!!
KRASIŃSKI
stoi nieporuszony
w głębi armaty przeciągane przejeżdżają
ku prawej stronie
W. KSIĄŻĘ
idzie ku generałowi Krasińskiemu
chwyta go za guz munduru na piersi
śmieje się
wskazuje w głąb
KRASIŃSKI
patrzy we wskazanym kierunku
W. KSIĄŻĘ
Tak ja tu klejnot mam! — Ja ci pokażę.
Prometeusz
[201] wasz polski.
wskazuje
WALERYAN ŁUKASIŃSKI
ślepy
w łachmanach, w kajdanach na nogach i rękach
wchodzi
prowadzony przez straż
STRAŻ
wiąże Łukasińskiego do armaty
zdejmują mu kajdany z nóg.
Słychać dzwony z Warszawy
W. KSIĄŻĘ
idzie ku głębi
dosiada konia
STRAŻ
oddala się od Łukasińskiego
ŁUKASIŃSKI
poczuł, że straż już się odeń oddaliła.
I poczuł, że chwila wolności nadeszła,
3280ta chwila, w której go wiodą;
choć skuty w kajdany,
do działa związany,
to jednak ci jego wrogowie,
jak tchórze tej chwili
3285zadrżeli, zwątpili —
powietrze czuć swobodą.
I poczuł, że bracia
wzlecieli orłowie,
wzlecieli tam w Warszawie;
3290że dzwony, co biją,
wieść niosą gloryją,
że wstali bohaterowie.
»Wytrwania! Wytrwania,
o dajże im Boże,
3295niech siły ich się nie zmarnią.
Bądź srogie więzienie
wieczyste me łoże
i żywot jedyną męczarnią.
Niech wloką, niech wloką,
3300niech w lochy zakują,
niech sępy żreją me ciało,
by ino tym braciom,
co dzwonią w Warszawie,
zwycięstwo się walki dostało.«
3305I dłonie przed siebie wyciąga i słucha,
wiew każdy powietrza czuje
i twarz mu się mieni,
w zachwycie jest ducha,
spełnione dzieło zgaduje.
3310Uklęka — łzy cieką,
pierś łkaniem się wstrząsa,
radością płonie oblicze
i szepce, a trudno mu słowa się wleką,
modlitwy łka tajemnicze:
3315»O pójdziesz ty kiedyś
mój duchu na gody
za kaźń twą, żywota gorycze.
W tych dzwonach z Warszawy
do ciebie to gońce:….«
3320Witaj — Jutrzenko — swo—bo—dy — — ,
za to—bą — zba—wie—nia — Słoń—ce.
powstaje
KRASIŃSKI
przesłania twarz dłońmi
W. KSIĄŻĘ
rusza z miejsca
Rozpoczyna się pochód.