Maurycy Schlanger
Idę...
Chciałbym księżyca dosięgnąć rękami
i na nim usiąść jak w miękkim fotelu,
między gwiazdami pofikać...
Uwikłane w czarnej gałęzistej sieci drzew szare, duszne niebo leżało ludziom na karku — wichrowato spiętrzone...
Niebo zdawało się być jakimś Sardanapalowym baldachimem (z jakiegoś obrazu) jego chwały — potwornym metafizycznym luksusem...