Wesprzyj Wolne Lektury 1,5% podatku — to nic nie kosztuje! Wpisz KRS 00000 70056 i nazwę fundacji Wolne Lektury do deklaracji podatkowej. Masz czas tylko do końca kwietnia :)

Przekaż 1,5%

Przekaż 1,5% podatku na Wolne Lektury KRS 00000 70056
Ufunduj darmowe książki dla tysięcy dzieciaków.
WIĘCEJ

Przypisy

Pierwsza litera: wszystkie | 0-9 | A | B | C | D | E | F | G | H | I | J | K | L | M | N | O | P | Q | R | S | T | U | V | W | X | Y | Z

Według typu: wszystkie | przypisy autorskie | przypisy redaktorów Wolnych Lektur | przypisy źródła | przypisy tłumacza

Według kwalifikatora: wszystkie | angielski, angielskie | dawne | grecki | gwara, gwarowe | hiszpański | łacina, łacińskie | rosyjski | włoski

Według języka: wszystkie | English | Deutsch | lietuvių | polski


Znaleziono 647 przypisów.

Szerzej na temat porozumienia TRIPS i jego konsekwencji porównaj m.in. S. K. Sell, Private Power, Public Law. The Globalisation of Intellectual Property Rights, Cambridge University Press 2003; Konrad Gliściński, Prawa niezgody intelektualnej — globalizacja praw na dobrach niematerialnych, http://conasuwiera.pl/wp-content/uploads/2012/09/Gliscinski-Prawa-niezgody-intelektualnej.pdf. [przypis autorski]

Szewcko — Siewsk, miasto w dzis. gubernii orłowskiej, nad rzekami Siewą i Morycą, przy trakcie z Orła do Głuchowa. [przypis autorski]

Szikinja — po portugalsku zdrobniałe od Franciszka. [przypis autorski]

szirini — słodycze, przeważnie cukierki. [przypis autorski]

szklenę (daw., gw.) — szklankę. [przypis autorski]

szkowrozić — dokazywać. [przypis autorski]

szkwał — gwałtowny wiatr. [przypis autorski]

szławe diewus (litewskie) — cześć bogom. [przypis autorski]

szlachetna — wszyscy krewni Mahdiego nosili tytuł szlachetnych. [przypis autorski]

szlachetni — bracia i krewni Mahdiego. [przypis autorski]

szlachta i duchowieństwo, żałując gorzko cnotliwych epok pani de Montespan lub pani Du Barry, musiałyby się zgodzić na rozwód — Pani de Sévigné pisała do córki 23 grudnia 1671: „Nie wiem, czy ci wiadomo, że Villarceaux, napomykając królowi o jakimś urzędzie dworskim dla swego syna, skorzystał zręcznie ze sposobności, aby wspomnieć, iż są ludzie, którzy nachodzą jego siostrzenicę (pannę de Rouxel), mówiąc, że Jego Królewska Mość ma na nią zamiary; jeśli tak jest, błaga, aby użył za pośrednika jego; właściwiej będzie, jeżeli sprawa będzie w jego, a nie w innych rękach; on doprowadzi ją pomyślnie do skutku. Król zaczął się śmiać i rzekł: «Villarceaux, jesteśmy za starzy obaj, aby się porywać na piętnastolatki». I jako człowiek wielkich manier wyśmiał się zeń i opowiedział jego propozycję damom”. (T. II, s. 340). Pamiętniki Lauzuna, Bezenvala, pani d'Épinay etc., etc. Błagam, niech mnie nikt z kretesem nie potępia, póki nie przeczyta tych pamiętników. [przypis autorski]

Szlachta tworzy w nim ciało, które, mocą swego przywileju i dla osobistego interesu, trzyma w karbach lud; wystarczy, by były prawa, aby je w tym względzie wykonywano. Ale, o ile temu ciału łatwo jest trzymać w karbach innych, o tyle trudne jest trzymać w karbach samych siebie — Zbrodnie publiczne będą tu karane, ponieważ to jest w interesie wszystkich; zbrodnie prywatne nie będą karane, ponieważ jest w interesie wszystkich karać ich. [przypis autorski]

szlachta zezwoliła (…) na erekcję kościoła (…) zastrzegłszy sobie (…) prawo hałasowania podczas sejmików (…) — To ciekawe laudum województwa trockiego odszukał uczony hr. Eustachy Tyszkiewicz. [przypis autorski]

szlachtyruskiej, czytającej jeszcze po rusku, wykształconej na literaturze cerkiewnej — takim był np. poseł Tyszkiewicz, w traktatach pokojowych z bojarami Iwana Groźnego powołujący się na (Jana) „Złotoustego”, piszącego w Złotostruju (zbiorze jego i innych kazań i nauk), że miał człowiek na dworze swoim węża, co mu dzieci i żonę ujadł a potym z nim żyć chciał razem; pokoj, jakiego wy (bojarowie Groźnego) chcecie, podobny na to: ujadszy żonę i dzieci uje wąż i gospodarza samego. Zapomniał tylko Tyszkiewicz dodać, że wąż ów łudził gospodarza przynajmniej złotymi, jakie codziennie przynosił; te złote nie były więcej warte, niż warunki, proponowane przez Groźnego. [przypis autorski]

Szofer który wstąpił do milicji… dziewczyna, która przybrała czerwoną gwiazdę… „Historia, zdaje się mała: niewarta aż poematu. Przecież przyczyną się stała, dygnitarskiego dramatu…”.

Jeszcze w Madrycie słyszałem o jakichś warszawskich oburzeniach, zachodach, demarszach [démarche (fr.): oświadczenie a. wystąpienie dyplomatyczne jednego państwa wobec drugiego w konkretnej sprawie; red. WL], wywołanych tą jedną uboczną wzmianką. Ale dopiero w parę miesięcy później, w liście do mojej żony, miały się przelać co najgroźniejsze fumy z V kategorii służbowej. Jako barwny przyczynek obyczajowy, jako dowód, co kto widział w Hiszpanii, przytoczymy więc ów liścik:

Szanowna Pani,

Korzystam z uprzejmości P. Konsula Zabali, by przesłać list Pani, który nie mogłam doręczyć p. Pruszyńskiemu, gdyż nigdy się do nas nie zgłosił.

Przy okazji chciałam nadmienić mężowi Pani, że byliśmy nieprzyjemnie zdziwieni ustępem o poselstwie polskim i służbie poselstwa w Madrycie w korespondencji z Hiszpanii w „Wiadomościach Literackich” dotyczącym Poselstwa i służby Poselskiej. Wobec ogromu faktów i zgrozy wydarzeń — poruszanie tak błahych i „wewnętrznych” spraw — po prostu zdumiewa.

A dla ścisłości Poselstwo wszędzie i zawsze jest terenem Rzeczypospolitej, więc opisywanie, co się tam dzieje, jest wyraźnym wprowadzeniem w błąd czytelnika, któremu miało się dawać korespondencję z Hiszpanii. A wreszcie — i może od tego trzeba by zacząć — elementarna grzeczność wymaga, że jeśli się chce opisywać dom, gdzie się było przyjmowanym — trzeba o to zapytać gospodarza.

Z poważaniem

( — ) Irena Szmulakowska.

Autorka powyższych złotych myśli, Małżonka naszego Posła w Madrycie, jest, jak widzimy, bardziej skora do pisania własnych listów niż do oddawania cudzych. Zwłaszcza za to pierwsze należały się jej słowa podzięki. Wyraziłem je osobiście:

„Wielce Szanowna Pani,

list odesłany mi tak łaskawie po czterech miesiącach posiada w naszych czasach telefonu i radia antykwaryczną wartość, a i ona, jako że osoba, która ów list pisała, cieszy się dobrym zdrowiem, nie jest oczywiście wygórowana. Czuję się jednak zmuszony podziękować Pani najserdeczniej za Jej uwagi, skreślone przy nadesłaniu: jeśli nie zastosuję się zapewne do rad pisarskich, tak hojnie i z takim znawstwem rzeczy udzielanych, to uczynię wszystko, by poglądy Pani spotkały się w Polsce z tak szeroką poczytnością, jak na nią w pełni zasłużyły.

Proszę mi wierzyć, że nie jest to tylko, a raczej nie jest to wcale, komplement. Zdziwienie Pani, że wobec „ogromu wydarzeń” mogłem poświęcić drobną wzmiankę reakcjom ludzi najprostszych, nie powinno być aż tak wielkie: i Pani, i ja znamy przecież pewnego dyplomatę, który nieraz, telefonując do Madrytu, zdradzał żywe zainteresowanie zapytaniem o zdrowie swych dwojga zresztą bardzo rasowych piesków i ogrom wydarzeń nie zmniejszył jego czułości. Żyjemy w czasach, gdy przeżycia ludzi „prostych”, choćby noszących liberię i zamiatających posadzki, zwracają uwagę piszących, bo są symptomatyczne i nowe. Przykro mi natomiast bardzo, jeśli wplatając w moją opowieść hiszpańską ów barwny szczegół jak służba polskiego poselstwa garnęła się pod czerwone sztandary, naraziłem, jak to różnostronne demarsze Pani w Warszawie zdawałyby się wskazywać, niezachwianą dotąd karierę Męża Pani. Niech się Pani jednak nie lęka: jestem głęboko przekonany, że odnośne władze skrupią swe ressentiment [fr.: rozgoryczenie, uraza; red. WL] prędzej na głowie dziennikarza, który o tym pisze, niż dygnitarza, u którego to się dzieje. Taka logika szłaby raczej po linii najnowszych naszych zdobyczy w dziedzinie odpowiedzialności: mam wszelką nadzieję, że i w obecnym wypadku nic z nich nie będzie uszczknięte i że dalsze drogi Pana Ministra opromieni blask niejednej jeszcze orderowej gwiazdy. Mogę Panią zapewnić, że pisząc o czerwonej gwieździe Anieli i milicjanckich galonach szofera, nie miałem wcale na myśli tych ech, jakie to może wywołać w kartotece wydziałów personalnych. Dlaczegóż więc o tym pisałem? Dlatego, że Czytelnicy moi lubią, gdy udowadnia im się tezy, które się stawia. Ja zaś właśnie pisałem, że hiszpańska dziewczyna od krów, choćby nazywała się Inez lub Carmen, to rodzona siostra naszej Kaśki, że wiejski Juan jest rodzonym bratem bandosa Jaśka, że, na przekór geografii, a zgodnie — niestety — z socjologią, nasza Polska i ich Hiszpania są sobie bardzo niedalekie. Jakże dobitnym przykładem był ów odzew, który rewolucja hiszpańska znalazła w sercach służby polskiego poselstwa. Nie wątpię, że moi Czytelnicy nie wezmą mi tak bardzo jak Pani za złe moje „naruszenie dyplomatycznej eksterytorialności” albo owo „wprowadzenie w błąd” — opisywaniem rzeczy prawdziwych. W pierwszej kwestii sądzę, że sam Mąż Pani, zapewne prawnik z wykształcenia, pośpieszy z drobnym sprostowaniem, że „eksterytorialność” obowiązuje władze hiszpańskie, nie zaś dziennikarzy polskich. — W drugiej, Czytelnicy przypomną sobie z lektury, która Pani zapewne tylko wskutek pobytu za granicą i przeciążenia obowiązkami reprezentacji jest, zdaje się, obca, że i Słonimski, i Zygmunt Nowakowski — że zacytuję powszechnie znanych — nie uważali za tabu ani konsulatu w Petersburgu, ani ambasady w Moskwie. To dopiero poselstwo polskie w Madrycie domaga się więc specjalnej ochrony, i to z powodu kolportowania wypadków, które niejednokrotnie cytowała prasa madrycka i których prawdziwości nawet Pani nie podaje w wątpliwość.

Przykro mi zauważyć wreszcie, że pisząc o „elementarnej grzeczności”, która, zdaniem Pani, nakazywała mi milczenie o rzeczach, jakie się działy w domu, którego byłem gościem, zapomina Pani o jednej, dość zasadniczej rzeczy: że ani na chwilę nie byłem gościem Pana Ministra. Byłem parokrotnie, wyłącznie w roli interesanta, w urzędzie, którego był szefem, podobnie jak naczelnik posterunku w Mszanie jest szefem swego posterunku, a kierownik agencji pocztowej w Krzemienicy — szefem w tym urzędzie. Mam zawsze prawo, już nawet jako obywatel Rzplitej, napisać czy powiedzieć, że lokal posterunku jest brudny, czy że w agencji pocztowej urządzono sobie dancing, cóż dopiero, gdyby zaszedł wypadek, że służba komendanta posterunku w Mszanie paraduje z odznakami partii komunistycznej! Chciałbym wiedzieć, jakby wtedy wyglądały dalsze losy owego komendanta, a doprawdy lepiej będzie nie zapominać, że ministrów pełnomocnych Rzplitej i skromnych komendantów posterunku rozróżnia tylko szczebel służby i przydział do innej dziedziny tej samej pracy państwowej. Różnica w sumiennym pełnieniu obowiązków — to już czysto personalny wkład komendanta czy ministra. Wszelka społeczna kontrola by ustała, gdyby miano w myśl życzeń Pani pytać „gospodarza”.

Zdaje się, że zdołałem tak dostatecznie uwydatnić myśli wyrażone w otrzymanym liście, że mogę tylko podziękować za ich nadesłanie: formułują one w rzadko spotykanej okazałości, w pełnej pogardzie dla niepotrzebnych obsłonek, pewne pojęcia, zbiór pojęć, dojrzewających na wysokich połoninach obecnej Polski. Nie zdziwi się też Pani, że Jej list będzie na należnym sobie miejscu opublikowany jak każdy społecznie cenny dokument — oczywiście wraz z moim skromnym niniejszym komentarzem. Łączę wyrazy szacunku.

( — ) Ksawery Pruszyński.

[przypis autorski]

szołowierz — szalbierz. [przypis autorski]

szopówka — kuna kamionka. [przypis autorski]

szryz — kra, ale nie z lodu, lecz z śniegu tylko. [przypis autorski]

sztagi — rodzaj lin. [przypis autorski]

sztuką Danaów nas zwodzi — [por.] „Timeo Danaos et dona ferentes” [tj. „boję się Danaów, nawet gdy składają dary”; sztuka Danaów: sztuka podstępu; red. WL]; Wergiliusz, [Eneida]. [przypis autorski]

sztuka jest dla wszystkiego, czym targają namiętności — W. Berent, Pisma, III, s. 176 (Próchno). [przypis autorski]

sztuka jest metafizyczną, tworzy nowe syntezy, dociera do jądra wszechrzeczy, wnika we wszystkie tajnie i głębie — S. Przybyszewski, Na drogach duszy, s. 18. [przypis autorski]

Sztuka nieznosząca sentymentalizmu, rzeźba (…) związek z duszą nowoczesną — S. Brzozowski, Idee, s. 427. [przypis autorski]

Sztuka to nie jest rzecz dostojna — W. Berent, Pisma, III, s. 178 (Próchno). [przypis autorski]

Sztuka to wybuch wulkanicznych sił (…) olbrzyma, co chciał słońce z nieba zerwać, a słońce go zabija — S. Przybyszewski, Na drogach duszy, s. 97. Znają to również bohaterowie Przybyszewskiego, zwłaszcza Falk, który tak oto przeciwstawia się parnasowskim pojęciom piękna: „Nie forma, nie rytm rozstrzyga w dziełach sztuki. Niegdyś miało to znaczenie, kiedy człowiek tworzył dopiero formy artystyczne… Wtedy rytm jako taki miał znaczenie, bo w nim przejawiało się rytmiczne działanie krwi… w czasie, kiedy rytm się rodził, był on objawieniem — genialnym czynem. Dzisiaj ma tylko znaczenie atawistyczne — dzisiaj jest czczą, zamarłą formułą klasyczną… Chcę życia i jego straszliwych głębi, jego przepaścistych otchłani… Sztuka jest dla mnie najgłębszym instynktem życia… Sztuka dla mnie nie kończy się na rytmie, na śpiewności, dla mnie jest ona wolą, która wywołuje z nicości nowe światy, nowych ludzi” (Homo sapiens, I, s. 32–33). [przypis autorski]

Sztuka wielka, sztuka istotna, sztuka nieśmiertelna (…) bezwiednych przebudzeń, rzutów i odruchów — Z. Przesmycki, Wstęp do Wyboru pism dramatycznych Maeterlincka, Warszawa 1894, s. CXIX. [przypis autorski]

sztukę wyrazu dla idealistyczno-subiektywnych syntez rzeczywistości (…) składnicą chwytów czerpanych z różnych stylów — K. Wyka, Zarys literatury polskiej. 1884–1925, Kraków 1951, s. 177. [przypis autorski]

szturwał — machina sterowa. [przypis autorski]

sztybork — burta prawą łodzi. [przypis autorski]

sztymbork — prawa burta łodzi. [przypis autorski]

szudrak — obszarpaniec. [przypis autorski]

szukamy, często sprawy sobie z tego nie zdając, bo życie jest szukaniem dusz, które byśmy kochać i czcić mogli — por. M. Zdziechowski, Szkice literackie, 1900, s. 226. [przypis autorski]

szuka paradoksów najśmielszych, występuje z tezami najbardziej spornymi… — por. Mgr. Baunard, Fr. Ozanam, Paris 1912, s. 443. [przypis autorski]

szumi — po rosyjsku: hałasuje. [przypis autorski]

Szwaczka — jest to prawdziwe nazwisko kaniowskiego mieszczanina, który tamże robił powstanie w r. 1768. [przypis autorski]

Szybkimi pociskami myśli (…) martwe wody, nad którymi wisi ciemność wiekuista — S. Żeromski, Tabu, Pisma, II, Warszawa 1949, s. 274. [przypis autorski]

szyć — w więziennym żargonie znaczy rżnąć. [przypis autorski]

szymliczek — koń jabłkowity. [przypis autorski]

„szynków” z wódką, z których główny mieścił się u Joska w ratuszu — w dawnym ratuszu prócz dwóch szynkowni znajdowały się w środku stajnie zajezdne. Po pożarze w r. 1862 został odbudowany w dawnych rozmiarach, tak jak się przedstawiał do r. 1914: w miejsce stajen zajezdnych zostały urządzone sklepy, a na miejscu drugiej szynkowni umieszczono urząd podatkowy. [przypis autorski]