Przerwa-Tetmajer, Kazimierz
Muszla
Sekuła, Aleksandra
Trzeciak, Weronika
Rawska, Aneta
Modrzejewski, Emanuel
Fundacja Nowoczesna Polska
Modernizm
Liryka
Wiersz
Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Śląską z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BŚ. Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/przerwa-tetmajer-muszla/
Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Wybór poezyj czwarty, nakład Gebethnera i Wolffa, Warszawa [1919]
Domena publiczna - Kazimierz Przerwa-Tetmajer zm. 1940
2011
xml
text
text
2014-11-12
pol
http://redakcja.wolnelektury.pl/media/cover/image/12765850873_85449bf0f4_k.jpg
Rolf Schweizer, CC BY 2.0
http://redakcja.wolnelektury.pl/cover/image/3681
Kazimierz Przerwa-Tetmajer
Muszla
Zmodernizowano interpunkcję oraz, w miejscach, gdzie nie naruszało to struktury wiersza, również pisownię (blizko -> blisko, nizko -> nisko; melodyi -> melodii; niem -> nim; żóraw -> żuraw, nie ma -> nie ma). Poprawiono błędy źródła: piosnką -> piosnkę, wsześniej -> wcześniej.
MarzenieNiewielka, stara muszla na mym stole leży,/
jest to jeden z mych skarbów, choć warta tak mało;/
nie wiem, z jakiego morza pochodzi wybrzeży,/
ni jak dawno jej morze szumieć już przestało.
Odkąd siebie --- i muszlę tę pamiętam starą,/
i dziś, ilekroć tylko spojrzę na nią razy:/
owiane jakąś smętną, głęboką mgłą szarą,/
stają mi przed oczyma dawnych lat obrazy.
Ale najlepiej lubięnajlepiej lubię --- dziś popr.: najbardziej lubię., przymknąwszy powieki,/
przyłożyć ją do ucha i słuchać jak szumi:/
wtenczas całą mą duszą wracam w świat daleki,/
w toń wspomnień, które życie zaciera i tłumi.
Przypominają mi się pola i ogrody,/
dom pośród ciemnych smreków i różanych krzewów,/
pastwiska i wikliny, bystre górskie wody,/
jasność kamyków na dnie albo męt wylewów.
Przypominają mi się tajemnicze mroki/
wśród szpalerów wieczorem, gdym pełen obawy/
szedł, słysząc czyjeś szepty, słysząc jakieś kroki,/
ciche, lotne, zaledwo tykające trawy.
Przypominają mi się dziwne baśnie, dziwy,/
które mi szły z gór ciemnych przez lasy i łany,/
i groza, kiedy wichry, rozpuściwszy grzywy,/
wiozły z nich chmury gradu lub śniegu tumany.
Przypominają mi się me pierwsze marzenia:/
amerykańskie bory i dzicy IndyanieIndyanie --- dziś popr. Indianie; tu: pozostawiono pierwotną, przestarzałą formę ze względu na rytm wiersza.,/
bezludne wyspy, pełne palmowego cienia,/
lwy w sitowiach i śmieszne małpy na platanie.
Przypominają mi się te białe okręty/
płynące w wyobraźni gdzieś morską bezdeniąbezdenia --- przepaść; otchłań bez dna.;/
błękitna, straszna cisza albo burzą wzdęty/
ocean, gdy się fale pod obłoki pienią.
Przypominają mi się pierwsze uczuć świty,/
pierwsze miłości moje z bajek Andersena;/
pierwszy ten nieświadomy pociąg do kobiety,/
która nęci jak w falach niewidnaniewidny --- niewidoczny. syrena.
Pierwszą moją miłością była świtezianka,/
zakochana w młodzieńcu pięknym z okolicy,/
co, by zawsze być blisko swojego kochanka,/
stratą głosu kształt ziemski kupiła kobiecy.
I ta mała dziewczynka wśród śniegów i lodu,/
na stepie renifery karmiąca rogate,/
co miała wał śniegowy za mur do ogrodu,/
w nim lodowe zarośla i lodową chatę.
Inna, kędyś łabędzi powieziona parą,/
nie wzięła nic ze sobą, tylko piosnkę rzewną:/
spotkała w lesie smoka, czarownicę starą,/
i wróżka ją cudowna zrobiła królewną.
Tym wszystkim wyobraźni kochankom dziecin/
dawałem duże, jasnoszafirowe oczy,/
białe ciało o linii falistej i płynnej,/
blond włosy i głos pełen melodii uroczej.
Jeszcze słyszę, jak mówią, jak dźwięczą nade mną/
kryształem tego głosu, co o srebro trąca ---/
spotkałem głos ten później --- i dziś nocą ciemną/
zda mi się, że na szybie zabrzmiał w łzach miesiąca.
Zdaje mi się, że głos ten sam do mnie przylata/
powiedzieć mi te słowa, które słyszeć miałem --- ---/
zabrzmiał i jak jaskółka odbiega skrzydlata,/
i martwy blask po oknie pełznie oniemiałem...
Zdawało mi się niegdyś --- i któż z nas tak nie śni? ---/
zdawało mi się niegdyś, żem szedł w toń różaną;/
człowiek się ze snu budzi, tym lepiej im wcześniej,/
i taki sam zostaje --- z jedną tylko zmianą.
Dusza jego na pozór zostaje jednaka,/
jak kwiat, stuliwszy liście, znowu je roztula,/
tylko będzie jak skrzydło postrzelone ptaka:/
wygoiło się wprawdzie, ale tkwi w nim kula.
Więc nie ma już ptak taki odwagi do lotu,/
a jeśli to był żuraw, przeraża go morze;/
lęka się ciemnych głębi głuchego łoskotu/
i długiej nad niezmierne wędrówki bezdroże...
Zdawało mi się niegdyś... Dziś, kiedy do ucha/
przytknę tę starą muszlę: gdzieś w dalekie kraje/
wiedzie mnie, kędykędy (daw.) --- gdzie. pustka rozciąga się głucha/
i gdzie nigdy od wschodu słońce nie powstaje.
Błąkam się kędyś w lasach i puszczach dziewiczych,/
w jakichś górach przepastnych, w jakichś pieczar sklepach,/
po jakichś zadumanych wodach tajemniczych,/
niezmierzonych jeziorach, bezgranicznych stepach.
Jakie tam dziwne świecą na niebie księżyce --- ---/
po kilka naraz, błyszczą nad ziemią tak nisko,/
odbijają się w wodzie i w srebrne źrenice/
obejmują milczących pustek uroczysko.
Rosną tam dziwne drzewa, jodły tak olbrzymie,/
że sięgają gór wierzchów, a niebo nad niemi/
w wilgotnych, szarych mgławic falującym dymie,/
jakby martwe, zmarłej przygląda się ziemi.
Tam nic nie ma... Pustynia, stepy, góry, morze/
i duszy mojej smętna, zadumana mara;/
patrzę wokoło i nieraz sam w sobie się trwożę ---/
gdzie jestem?!... To mi szepce moja muszla stara.
Jestli to ten świat dawny, który przed milionem/
wieków ona pamięta? Sąż to urojenia/
obłąkanej fantazji, co w oku szalonem/
ma jakieś dziwne, nigdy niebyłe widzenia?...
Tam jednak w tej pustyni, tam jest mi najlepiej,/
tam dusza moja siada na omglonym głazie,/
i gdy się cała w sobie skupi i zasklepi,/
tonie w ogromnych milczeń i głębin ekstazie.
Lubię tonąć w otchłaniach bezgranicznej głuszy,/
w abstrakcyjnym pojęciu żywego bezbytu,/
gdzie wszystko się jednoczy i jest w jednej duszy,/
gdzie w duszy ma się wieczność, ziemię, sklep błękitu.
Lubię patrzeć oczyma wewnątrz zwróconemi/
w świat, co się niezmierzony sam w człowieku stwarza,/
tak wielki, tak odległy, tak różny od ziemi,/
świat bez wrzawy, bez zgiełku, bez krwi i cmentarza.
Ale najlepiej lubię, gdy szumiąca głucho/
stara muszla mię wiedzie w wspomnień kraj daleki;/
szumi mi, jak me serce --- --- gdy doń przytknę ucho,/
słyszę, jak smutno szepce: na wieki, na wieki...