Konopnicka, Maria
2015-08-03
1981
Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl) na podstawie tekstu dostępnego w serwisie Wikiźródła (http://pl.wikisource.org). Redakcję techniczną wykonała Paulina Choromańska, a korektę ze źródłem wikiskrybowie. Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Kopeć, Aleksandra
Ołtusek, Paulina
Szejko, Jan
xml
http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/nasz-domek-kochany/
pol
Fundacja Nowoczesna Polska
Domena publiczna - Maria Konopnicka zm. 1910
Maria Konopnicka, Poezje dla dzieci do lat 10, część II, Wydawnictwo M. Arcta, Warszawa 1922.
http://pl.wikisource.org/wiki/Nasz_domek_kochany
Wiersz
Pozytywizm
Liryka
0.3
Nasz domek kochany
text
http://redakcja.wolnelektury.pl/media/cover/image/4568.jpg
Pawel Pacholec@Flickr, CC BY 2.0
http://redakcja.wolnelektury.pl/cover/image/4568
Maria Konopnicka
Nasz domek kochany
O jakże jak kocham/
Ten nasz domek drogi, /
Te bieluchne ściany, /
Te lipowe progi!
O jakże ja kocham/
I ten dach pochyły, /
Co się na nim wiosną/
Bociany gnieździły!
Ten nasz domek stary/
Nie od dzisiaj stoi, /
A przecież się burzy/
Ni wichrów nie boi!
Ten nasz domek stary/
Słyszałem od taty, /
Dziad naszego dziada/
Budował przed laty.
Dębowe przyciosy, /
Modrzewiowe ściany, /
A dach rozłożysty/
Słomą poszywany.
Świeci nasza strzecha/
Jakby szczerem złotem, /
A dokoła sady/
Obwiedzione płotem. /
Jeszcześ nie zajechał/
Do naszego płota, /
A już się przed tobą/
Otwierają wrota.
Jeszcześ nie przestąpił/
Lipowego proga, /
Już cię sam gospodarz/
Wita w imię Boga.
A witaj-że, gościu, /
Witaj, pożądany! /
Kłaniają się tobie/
Te bieluchne ściany!
Kłaniają się tobie/
Te ławy i stoły, /
I ten wielki komin/
I ogień wesoły.
Na prawo świetlica, /
Na lewo komnatka, /
Tam brząka w kluczyki/
Nasza droga matka.
W wesołej świetlicy/
Goście bawią radzi, /
A w białej komnatce/
Matka nas gromadzi.
Tam nasze wesele, /
Tam słodkie przysmaki... /
Lecim do komnatki/
Jak do gniazda ptaki!
W świetlicy na ścianie/
Wisi obraz włoski: /
W czarnej długiej szacie, /
Jan to Kochanowski.
W czarną długą szatę/
Z żalu się odziewał, /
Gdy o swej Urszulce/
Pieśni cudne śpiewał.
I dalej znów wisi/
Ten to król Jan Trzeci, /
Co ma srogie wąsy/
I na Turka leci.
A dalej Kordecki/
Pomiędzy oknami, /
Co to lubił jadać/
Kaszę ze Szwedami.
Przed kominem ława, /
Ojciec na niej siada: /
Cudne nam historje/
Zimą opowiada.
A latem to kwiecie/
Aż się w okna ciśnie... /
Białe bzy, jaśminy/
I rozkwitłe wiśnie.
Pełno tu zapachu, /
Pełno słodkiej ciszy, /
Lekko, błogo tutaj/
Serce moje dyszy.
Za białą świetlicą/
Są izby czeladne; /
Oj, nieraz ze śmiechem/
I z krzykiem tam wpadnę.
I Brysia za uszy, /
I jazda dokoła! /
A stara Pawłowa/
Wciąż woła, a woła!
A niechaj tam sobie! /
Pogłaszczę babinę, /
A ona też zaraz: /
«Oj dziecko, jedyne!»
Bo w starym się domu/
Obyczaj ten chowa, /
Że kocha paniątka/
Ta czeladź domowa.
I chucha, i chucha, /
Jak gdyby na swoje... /
«A miłe! A słodkie! /
Tysiączkiż wy moje!»
O, jak cię nie kochać, /
Ty domku nasz drogi! /
Wy ściany bielone, /
Lipowe wy progi! /