Stanisław Wyspiański Warszawianka Pieśń z roku 1831 ISBN 978-83-288-2949-7 OSOBY * Maria * Anna * Chłopicki * Młody oficer * Stary wiarus * Chór Rzecz dzieje się w roku 1831, 25-ego lutego, w dniu trzecim bitwy pod Grochowem. DEKORACJA / Na przedmieściu; w dworku; na parterze. Salon obszerny. Styl cesarstwa. Sala jasna biała; ściany dzielone pilastrami wysokimi; czasem szczegół jaki zazłocony. W głębi dwa szerokie okna, ledwo pilastrami rozdzielone, tak bliskie siebie — zajmują całą prawie ścianę. Z prawej i lewej drzwi wysokie; nad drzwiami sczerniałe obrazy: portrety w strojach z roku l810. Między oknami, na wysokim postumencie: popiersie Cesarza Napoleona jako Augusta Imperatora, z opaską liści laurowych; popiersie marmurowe, białe. Posadzka ciemna, nieomal czarna. Stary garnitur mebli białych pierwszego cesarstwa; na oparciach krzeseł lutnie toczone w przeźroczach. Na środek sali wysunięty klawikord. Od stropu zwisa kinkiet brązowy. Spoza białych tiulowych firanek w oknach widać gościniec tuż popod oknami; w dali ogrody i miasto w śniegu i śnieg jak prószy. Poranek: blisko siódma. — Nieustanne dalekie huki strzałów armatnich, przyciszone, ledwo słyszalne, trwające przez cały czas sceny. Osób dużo: generałów, oficerów, obywateli w strojach z r. 1830: grupami chodzą i rozmawiają ożywienie półgłosem; wojskowych miny wyzywające: są starsi wysłużeni pod Napoleonem, są młodsi wolontariusze. Na przodzie, z lewej, stoi Chłopicki w ubraniu cywilnym, ciemnym, w zarzuconym i udrapowanym bardzo szerokim płaszczu siwym; ręce założone na piersiach, głowa zadarta do góry; w całej staturze sztywnej, dumnej, pogardliwej widać energię, siłę, moc, nieprzystępność. Stoi sam jeden zamyślony, zniecierpliwiony myślami… Na sali znajdują się; generał Jan Skrzynecki, generał Ludwik Michał hrabia Pac, generał Jan Nepomucen Umiński, Piotr Wysocki, Barzykowski, Kazimierz Małachowski, Rybiński, dwaj Niemojowscy, dwaj Mycielscy, Ledóchowscy, Wołowski, Błendowski, Borzewski, Zawisza, Plichta. Maria i Anna, dorosłe panny, córki pani domu, obiedwie ubrane biało; u sukien spódnice szerokie; rękawy baniaste sztywne, nisko od ramion; — tyłem do widza zwrócone, siedzą przy klawikordzie i grają, sposobiąc się do śpiewu. — Na sali głośna rozmowa, która w miarę gry ustępuje. / / — gdy się ucisza: / MARIA / do Anny / — — — — — — — — — — — — Odbiegł — mnie groza opadła i lęki; — siadał na koń — gdym właśnie ku oknu podeszła; — świt był szary — — snać dostrzegł sukienki mojej białej, bo zwrócił ku mnie głowę i rękę do piersi przycisnął; — razem z tymi był, którzy najpiersi odjeżdżali; wiedz, że sam generał znaczył mu posterunek; wyznał mi — to dowód niezwykłego uznania… ANNA Ale jakiż powód mógł zajść, bieżyć tak szybko od nas, gdy inni wszyscy są jeszcze tu razem. MARIA Chciałam, by się odznaczył. ANNA Twoim więc rozkazem?… MARIA Nie nazywaj rozkazem, czego pragnie dusza. Pragnę dlań Sławy; — lęk mnie przed Losem zejmuje, muzykę szczęścia oddala i zgłusza. Niepokój cienie swe nade mną snuje. — — — — — — — — — — — MŁODY OFICER / do Chłopickiego / . . . . . . . . Ja się kocham w młodszej, w blondynce tej, panie generale. CHŁOPICKI / nagle głowę zwraca ku pannom, mierzy je wzrokiem i wraca głową do dawnej pozycji / Starsza mi się podoba więcej, — to i ty rozkochany, a pewno rozkochanyś na śmierć; czemuż nie tamta —? Zazdrościłbym dumy, co jej rysuje czoło. MŁODY OFICER Jej narzeczony właśnie jest w naszym pułku i nawet blisko pana, generale. CHŁOPICKI …Oczywiście młody — skoro szlify czuje u ramion, tylko się kochać — któż to? ANNA / która posłyszała / Powiemy, aż się czym odznaczy. CHŁOPICKI Odznaczy się — niewątpliwie, że się odznaczy, bo za tym goni; — jedno, że ci młodzi romantyzują; oni poetyczni są — udzielne króle fantazji; każdy z nich gra wielką rolę komandorską; patrzę po czołach, wszędy samowolę bajrońską czytam: jako żołnierz w portfelu układa poemat własnego bohaterstwa; marszałkowskie laski rozchwytaliby może na usługach Francji; w Polsce nie będzie z nich nic, jako zwykle. — Tu potrzeba Cezara, tu wzajem się głuszą. MŁODY OFICER Ktoś nieugięty, jako Cromwell, Bonaparte, gdyby się nagle stał działania duszą… CHŁOPICKI To my Bonapartowscy — myśmy tu przynieśli orły napolijońskie, pochwytane w lot. Każdy z nas za Cyncynnata się ma, za źródło cnót; — myśląc, że gdy obejmie godność, którą sobie nałoży sam, zdziwi pół świata. PAC Naśmieszy pół świata. CHŁOPICKI Orły padają z bólu; gną, łamią się im skrzydeł loty, gdy je obsiadła zawiść stadem wronim a w orlich piersiach serca są bijące, zbyt czułe, wzajemnymi zdradami krwawiące. Rzuciłem już raz bułat, bo rózgi liktorskie za moją togą siekły zbyt powolnie; — widziałem, że nie zdzierżę, królów takie tłumy znajdując co dzień. SKRZYNECKI Wydałeś sąd dumy; że nikt prócz ciebie dziełu nie podoła. CHŁOPICKI Niechaj kolejno rosną dyktatory; — patrz po sali, jak nasi statyści się puszą; co jeno który cień idei schwyci, kruszynę inszej, niż myśl Chłopickiego, już tworzy książkę — kreśli pamiętniki; Wzrasta wolumen, traitement polityki, polowych działań, taktyka, brawura, jaką kiedy w boju stosować należało; po szkodzie, jako zawsze, będzie można rozmyślać nad nią w czas pokoju. Już widzę: jak się księgą błędów przyszłość pieści, gdy zasiędzie spłakana czytać, zdarta z cześci; po wojnie — jutro. SKRZYNECKI Generał nas satyrą mierzy, godząc trafniej, niż dyktatorską dłonią w myśl spraw narodowych. CHŁOPICKI Satyrą trafnie kłuty, sok trucizn surowych wszczepiłem sobie w krew i krew się burzy. SKRZYNECKI Znam ją z dawna — niech jeno dłoń krajowi służy. MARIA i ANNA / grają i śpiewają / «Oto dziś dzień krwi i chwały, oby dniem wskrzeszenia był; w gwiazdę Polski orzeł biały patrząc, lot swój w niebo wzbił a nadzieją podniecany, woła na nas ze wszech stron: powstań, Polsko………» / Ogólne poruszenie; przerywają wołaniami, nucą półgłosem; śpiew panien ginie w zamieszaniu wykrzyków; po chwili znów słychać: / MARIA i ANNA / śpiewają / «powstań Polsko, skrusz kajdany, dziś twój tryumf, albo zgon.» — — — — — — — CHŁOPICKI / wśród ogólnej rozmowy / Otóż to, otóż to: zgon! wtedy, gdy trzeba, żeby Mars w pełnej zbroi gnał przez pola. Tu jest ukryty miazm rozstroju i rozkładu w malowniczości zgonu. To poemat dla romantycznych głów: kryjcież im czoła w czarne pióropusze i dajcież im kir na ubiory; niech się stroją, wojowniki romansów… «Los mój mnie woła — otom gotów — zginę; za czym w nieśmiertelności po wieki zasłynę…» Cesarz bił brawo Talmie i ja biłem brawo. Teraz z parkietu zszedłem do tragedii, otoczon sztabem tych, którzy się grobom ślubują… Maryjo!! myśmy szli wśród gradu kul, przez deszcz kul, pod górę, pędem a droga, jak skała wyschła od słońca, kurzawę nam sypie w oczy i mgłą piasku obrzuca a myśmy na wierch sam w galopie dopadli — tam! tam! skał to był wierch przepaścisty… Żadnemu nie ocieniła czoła myśl o zgonie. Siła wojny, duch wojny, dzierżący sto grotów, przemocą szedł z nami; za nami W dął nieprzeparty wichrowy huragan potęg zwycięskich i krzyczał: Victoria!!! Słońce nas swojem promieniem porwało do wyżyn Sławy. Tak, byliśmy: chłopy, pierwsi żołnierze sławni Europy. Postrach szedł przed nami na mil tysiąc i miast tysiącznych otwierał zawory; a gdzie był opór, był mieczem Chrobrego cięt i upadał w gruz. Ha, mógłbym przysiądz, że wielki polski Duch stał się widomy. Z wyżyn huczały nam armatnie gromy, jako wulkany w skrach, w ogniach i dymie. Było nam wtedy Zwycięstwo na imię i tylko takie zaznaliśmy hasła… A dziś… wy chcecie zgonu. — Więc zagasła Marsowa gwiazda: — wy młodzi, wy młodzi, wy się stroicie w szlify, w pióropusze a zagrobowy laur wabi wam duszę. Czoła tak dumne, wyniosłe, senackie — serc czystość, nieprzystępne pychy lackie mundurami spowite, zatknięte na szpadzie. — Skąd ta żałość, skąd niemoc, skąd śmierci żądanie? — Jakiż się smutku cień nad wami kładzie? — Wasze śpiewy, rozmowy — ukazują groby. Sztandary otulacie szarfami żałoby. Wy rycerze, z rozkoszą goniący w podziemie. — Wam tak śpieszno, wzywająż was duchy z Erebów; Już to w nocy wieczystej wam miło utonąć — uroczystych spragnieni pogrzebów —? Już się wasze wołanie spełniło? SKRZYNECKI Wielka tajemnic chusta rozwieszona ponad Olszyną, a główny generał, jakby ze śmiercią przymierze zawierał, żołnierzom pewny zgon rozgłasza wokół. CHŁOPICKI I toż wojownik jest, rycerz a sokół, orzeł, Zewsowy ptak, żołnierz hartowny, jeśli sercowych żalów łzą chce być wymowny i myślą goni za snu marą zwodną i we śmierć wierzy. SKRZYNECKI Źle działa na ludzi. Żymirski jakiś pęd śmiertelny budzi. CHŁOPICKI Jak i ten młody — a śliczny a strojny; w oczach mu błękit się palił, jak niebo, gdy się zwierciedli pod wileńskim zamkiem w rzece, a rzeką płynie czar upojny. — — Jak on się gwałtownie dopominał i dopraszał; widać chciał tego grobu ze Żymirskim razem. — Przyzwoliłem, chciał lecieć tam, wytrwał w uporze. Odchodził, mogłem wstrzymać go jednym wyrazem; patrzyłem w jego oczy, twarz, wyraz, postawę i kamieniałem w ruchu — szedł za Sprawę — tam szedł, gdzieś dalej, niżeli te szańce, w Sen, we wieczność, w rabatach polskiego żołnierza — już widzę, jako wzdęła się mogiła świeża. I łzy w oczach, łzy w oczach, łez perłowe sznury na mundurze; zachwytu łzy czy melancholii —? Ha! gdyby cesarz dostrzegł: żołnierz płacze! — — — — — — — — — — — Nie powróci, nie wróci, «Amen» napisano miał na czole, na sercu, głęboko; — dziś rano będziem natychmiast wiedzieć. Znam, jacy są gracze. Niewątpliwie w raporcie przekaże mi swoją ostatnią prośbę: — wstążka czy pamiątka, że narzeczonej jego zwrócić muszę. SKRZYNECKI Rekonesansu nie ma do tej chwili. CHŁOPICKI Czekam i kroku stąd wprzódy nie ruszę; to ważny moment w walce, ta pozycja; to punkt zwrotny. SKRZYNECKI Tam oni biją się za wolno. CHŁOPICKI A trzeba właśnie tam, by tęgo bili. Z dawnaś powinien mieć buławę polną; — niedołęgi, co twego talentu nie znają. SKRZYNECKI Wróżbici są — przeczucia zwodzą złe potęgą wizji; nie ostoją się długo, krzyż nad nimi kreślę. CHŁOPICKI Bierz ich czart; zbyt się długo trzymali ku szkodzie. Niechby raz ich porwała w uścisk Śmierć przemożna. SKRZYNECKI Pozycji raz oddanej odbierać nie można, ani komu innemu powierzyć dywizji. CHŁOPICKI Tak, to najpierwsza zasada karności. SKRZYNECKI Żymirski od dni kilku przedziwnie zmieniony, każdego swoich przeczuć czynił spowiednikiem. Żołnierzom stawiał widma przed oczy ogromne; mówił o walkach dusz nad bojowiskiem, gdzie jest wszechwładna Śmierć… CHŁOPICKI Cagliostro, wróżby —? Wojak! powinny jemu być wichry za drużby. Sen takiej bitwy, Sen wielkiego boju kołysze duszę mą — …z daleka słyszę: wielki bój — ducha mego czarodziej kołysze — lat tyle… MŁODY OFICER / w rozmowie z Anną / …Na kwaterach część została w mieście, a my tu w pogotowiu. ANNA / w rozmowie z młodym oficerem / Zatem wciąż jesteście w połączeniu z Olszynką. MŁODY OFICER Co chwila ktoś cwałem dobiega do nas lub od nas powraca, jak rekonesans — a przyniósłszy raport, stawa przed nami tu, przed generałem. Być może, że właśnie Józef… CHŁOPICKI / który posłyszał / Otóż to imię mego bohatera. MŁODY OFICER Nazwiska panie są ciekawe, ANNA Że tak bezwzględnie szedł po żywą Sławę. CHŁOPICKI Młodym się główkom Sława ulubiona śni; — bohaterom brałyby serduszka, ja nazwisko przemilczę, bo by posmutnieli krewni, co są może obecni w tym salonie — / Do Marii / Jak słyszę, jak miarkuję, panna narzeczona? / Maria wstaje i kłania się, dygając poważnie. / A młodzieniec wasz pewno jest dla was jak heros śpiewów Homera. ANNA Herosa dobrze znasz pan, generale; jeden z najbliższych, jeno nieobecny. CHŁOPICKI Wśród moich adiutantów? — Przy mnie? Wszyscy są ze mną, okrom — niepodobna — Jego nazwisko? ANNA / żartobliwie / A kto teraz ciekawy? — Pytanie powraca. MARIA Niepokój wraca — siostro… Więc pan, generale, nie daje wiary temu, co się w serce wkrada tajemnie, półświadomie (jakaś ćma żałobna), że uśmiech i pogodność z twarzy nam opada. CHŁOPICKI A co? panienko godna, kestioner nie lada jest serce, które kocha. MARIA Źle, że się w sercu moim lęk panoszy i w usta mi kamienne słowa tłoczy. Mojej się duszy sen złoty pustoszy. CHŁOPICKI Niechaj no panna chwilę popatrzy mi w oczy. Szkoda, że źrenic ognie jakby łez mgła mroczy. Ten włosów zaplot, głowy uczesanie wysokie, rysy ostre, namiętne i dumne, postawa smukła, gęsta, zachowanie, niski tembr głosu… (brzęk o srebrną trumnę —) — niezwyczajnie równają się dla mnie z obrazem, gdym w Fontenaibleaux, w parku, z Kniaziewiczem razem, Józefinę, cesarza żonę ujrzał — ach rumieńce!? — — No, nie dla rumieńca, mówiłem, panienko, jak wam ładnie; wcale się nie winię, żem twarz bladą okrasił ponurej Korynie; — Imperatorowa w dziwnej zamyśleń ponurych rozterce twarz chętna smutków obłóczyła chmurą, skwapliwie chłonąc, co żal w serce wiodło: zwoływała nieszczęście drugim. — — — Komuż to panienka źle wróży — —? MARIA Moje trwogi zna dotąd tylko moje serce; niech w mym sercu zostaną dla mnie; bodaj tylko mnie samej. / Osuwa się ku siostrze na krzesło, powoli siadając; grupują się wkoło niej inne osoby. / CHŁOPICKI / patrząc na nią chwilę, po czym wołając / Do mnie dyżurny! MŁODY OFICER / salutując / Słucham, do rozkazu… CHŁOPICKI / pół pewno / Rekonesans powrócił? — Idź patrz — MŁODY OFICER Żołnierz idzie. CHŁOPICKI Sam jeden szeregowiec? MŁODY OFICER Tak — sam szeregowiec. Mamże mu wyjść naprzeciw, odebrać raporty? CHŁOPICKI Zostań — przecz jestem snać śmiertelny łowiec: Nieszczęście szybciej biegło niż myśl moja. MARIA / przyszedłszy do siebie i śledząc Chłopickiego, do Anny / On myślą snać połączył te tajemne znaki którymi moje serce drga. — ANNA Siostro, on taki jest zawsze zagadkowy; to milczy do razu: (piorun wstrzymany w biegu, jak sfinks kuty z głazu;) raz znów do twarzy zbiegną się płomienie. Jakieś z myślami swymi stacza wojny; te walki tylko jego zna sumienie. MARIA Siostro, nie… Stało się, widzę to, przed czym się trwożę. Myśl, co na jego czole tej chwili się pisze, jest tworem Lęku, Grozy; Harpia się kołysze. Ktoś okrutny, bezwzględny. Myśl ta sama we mnie mieszka od rana, …nurtując tajemnie. ANNA Co ty chcesz mówić —?! MARIA / wstając / Panie generale… ANNA Mario! MARIA / badawczo patrzy, drżąca / …Pan chciałeś znać jego nazwisko — mego narzeczonego. — Mój narzeczony: Józef Rudzki. CHŁOPICKI / gdy usłyszał, nagle, krótko / Boże! ANNA Maryniu!… MARIA / wstając / Siostro! Imię Boże złączył z jego imieniem. / Grupują się koło nich inne osoby i przesłaniają je przez chwilę. / CHŁOPICKI Gdzie żołnierz? — wysłaniec?! MŁODY OFICER Wysłaniec Żymirskiego!? CHŁOPICKI Raport! MŁODY OFICER To się znaczy? CHŁOPICKI / cicho, z trwogą / Posterunek stracony, przestał istnieć szaniec; niedołężnej komendy ofiara przeklęta. Która godzina? MŁODY OFICER Siódma. CHŁOPICKI Przewidziałem, że do tej pory w pień będzie wycięta dywizja. — W pół godziny o tym wieść, bom żądał. MŁODY OFICER Właśnie wchodzi w dziedziniec… CHŁOPICKI / nie obracając się; widząc, jakby wyobraźnią / Tak, jakbym poglądał: Sam jeden szeregowiec — —? MŁODY OFICER Tak… CHŁOPICKI Nie mój. MŁODY OFICER Już wchodzi. CHŁOPICKI Zatrzymać go trza było — daj znak, niech nie mówi! MŁODY OFICER Za późno. On ze starych, sam ze się odgadnie; sam przemilczy; zatrzymać nie można, spostrzegą. CHŁOPICKI Kobiety na nas patrzą. — / gdy się uwaga ku niemu zwraca — on do całego towarzystwa — / Tu sprawy wojskowe. Proszę, śpiewajcie panie. Jakieś śpiewy nowe? PANI DOMU Nowy śpiew, co się zbudził na wieść o powstaniu. Pan Delavigne, zapalny francuski poeta, skomponował strof kilka. CHŁOPICKI Francuz dał pomysły. PANI DOMU / prezentując literata / Nasz rymopis, co w polski rytm je ujął ścisły, mniej dźwięczny, ale bliższy naszemu kochaniu. LITERAT Tłumaczyłem francuski zapał w polską mowę, póki jeszcze goreją zapały chwilowe; choć Francuz dał pomysły — z daleka się patrzy; nie zgadłby, że pieśń bólem gra. MARIA / od chwili wstała była raptownie; oczu nie odrywa od Chłopickiego / Wraz stał się bladszy. CHŁOPICKI / czując jej wzrok: stoi nieruchomo, nieco odwrócony / Trzebaż więc było, bym tę spotkał dzisiaj, w której serce zmierzony cios najsilniej godzi! cios, który sam jej bezwiednie zadałem. Czemuż tak szybko, tak lekko zbywałem jej amanta, a dzisiaj poznaję ją samą, tę, która śpiewa chwałę, dumę naszą ustami, co niedługo przeklinać mnie będą; — O Śmierci! jak skwapliwie grabisz nam kwiat młodzi. ANNA / równocześnie gra muzykę refrenu / LITERAT / zbliża się do klawikordu, opiera się z pozą, daje takty. / / Rozmowa ogólna. / CHÓR «Hej, kto Polak, na bagnety! Żyj swobodo, Polsko żyj! Takiem hasłem cnej podniety trąbo nasza wrogom grzmij!» / W czasie śpiewu wchodzi żołnierz, stary wiarus, prosty szeregowiec z dywizji generała Żymirskiego, wchodzi zbłocony, schlapany, oprószony śniegiem; — rozstępują się; …on staje w odstępie dwu kroków od generała, salutuje… Chłopicki nie patrząc wyciąga rękę; żołnierz podaje mu pismo; Chłopicki czyta w milczeniu i oddaje młodemu oficerowi, który pismo chowa w zanadrze. — Na klawikordzie grają teraz: melodię pieśni. Chłopicki czując, że żołnierz jeszcze wciąż stoi, odwraca głowę; …żołnierz podaje mu zwitek, pakiecik maleńki, wstążeczkę — Chłopicki odbiera szybko i w dłoni chowa. — Żołnierz w milczeniu salutuje i odchodzi. / MARIA / równocześnie, śledząc ruchy generała / Blednie — marszczy się — zwitek — żołnierz, jak być miało, przynosi raport tylko… i to, co się stało — już — jakże straszny smutek w oczach niesie… to ten pułk, gdzie on był; mundur, co on miał… Miał…? Co ja myślę — to plamy, zbroczony — Ale zwitek różowy — wstążka była biała. Boże — jest! — ja okrutna, cóżem pomyślała —? CHŁOPICKI / chowając za mundur na piersi zwitek, do oficera / Wiesz, co jest. — Ani słowa. — Uważaj na damy. ANNA / do Marii / Przestałaś śpiewać, Mario, jesteś blada. MARIA / półgłosem / Pieśń się rwie; mnie się słowo śpiewane nie składa; czy to my wieńce złote i kwiaty targamy. SKRZYNECKI / na środku sali / Zda mi się, że nad nami w pełnym pieśni dźwięku przelatują kolosy, bożyszcza bitewne, że krzyczą w głos: «na wojnę» — przyznaj generale, trudno wystać i serce utrzymać spokojne. Głos, co woła, porywa tam! do krwi rozlewu! — CHŁOPICKI / półgłosem / Nieszczęście nam wyśpiewa w wróżbnym szale. MARIA — — Razem generał życzy mego śpiewu? CHŁOPICKI / wahając się chwilę; zmienionym głosem / — — — Proszę. W tej pieśni waszej brzęczą dziwa. Pieśń ta muzyki ze mnie wydobywa śpiące. — Jaw-prawda staje mi przed oczy. — — Jeszcze chwila, a pozna ze mnie i wyczyta, jaka jest rozpacz straszna w duszy skryta. MARIA / stojąc; oczy utkwione w Chłopickiego / Anno, bierz najsilniejszy akord, uderz gromem! CHŁOPICKI Jak wichr akordy płyną ponad domem. MARIA / szeptem / Wzruszony jest widocznie. W rytm muzyki pnie się ku niemu Lęk — już nad nim ton panuje. CHŁOPICKI / pod siłą jej oczu / Śledzi mnie, patrzy za mną, czy zgaduje, co w piersi wichrem, burzą rwie się? MARIA / cała drżąca; oczy jej się mglą / Więcej widzę, niż Szczęścia mego śmierć przygodną; mój los na wielkie losy cienie rzuca. Muzyko, śpiewie, płyń, niech się zasmuca ton bohaterski — Losów będę godną. CHÓR Droga Polsko — dzieci twoje dziś szczęśliwszych doszły chwil, od tych sławnych, gdy ich boje wieńczył Kremlin, Tybr i Nil. Lat dwadzieścia nasze męże los po obcych grodach siał: dziś, o matko, kto polęże, na twym łonie będzie spał. MARIA / powolna, jak w półśnie / «Dziś — o matko, kto polęże na twym łonie będzie spał!» / Słychać trąbę odmarszu wojska, za czym wszyscy rzucają się ku oknom; parę osób wychodzi; — na swoich miejscach zostają nieporuszeni Chłopicki i Maria. / MARIA / zmienionym, prawie męskim głosem / Panie generale… CHŁOPICKI Co, panienko? MARIA Ktoś drogi mnie powróci kiedy…?! CHŁOPICKI Ktoś wam drogi, panno, jest żołnierzem. Teraz wojna i bitwa dziś. MARIA Żołnierza kraj po wojnie potrzebować będzie: rolę siać zbożem, …na czas trudów inny — wrócić powinien i przyjść. CHŁOPICKI Dalbóg, panienko, ja sam niespokojny jestem o niego — aleć jeszcze wierzym. — Niepokoję się. — MARIA …Boś jest generale winny. Przede mną skrywasz, milczysz, nie chcesz wyrzec. On nie wróci już. — Boże — nie możesz mi przyrzec, generale, że wróci; najbłahszym się słowem nie zbędziesz: — «może» — że niepewna dola, mów — czujesz, panie, jak się twoja wola/ nagiąć nie może kłamać, gdy patrzysz na serce, które się jako gołąb poraniony ciska. Ja wiem to, jakby wiem, bo mnie się błyska wiedza, co słucha tych trwożnych uderzeń. — Próżno się silę nagiąć, przełamać do wierzeń, że lęk próżny; — — a! tyś wiedział wprzódy!! To okrutnie tak Śmierci wysyłać go w ręce. Ja widzę cały kraj we krwi, kraj cały w męce w tej waszej wojnie; słuchaj generale, wy ostaniecie wszyscy tam, we chwale, wy piękni, wy boscy — wy skarb, duma nasza… …własnych mnie moich słów klątwa przestrasza — już wam wrota podziemu otwarli… Wy ostaniecie wszyscy tam: umarli. CHŁOPICKI Przez miłość Boga, panno — ha, i do mnie garną się twoje złe, straszne obłędy i moją stal, hart mój rycerski łamią. MARIA Zwycięstwo gram, a słowa moje kłamią! Ginąć będą, padać od kul szeregi za szeregami; przed oczyma je widzę pokotem: otom je rękami zakryła. Tajemniczych mocy siła gałęzie suche łamie nad rotami; wicher dmie, świstają kule, ryk dział tętni łoskotem a żołnierzy łany całe się kładą, Przeznaczeń walone młotem. — Poznałeś serdeczny ból: zanim dzisiejsze słońce przejdzie ponad lasem, po bruzdach śniegu spłynie krew… CHŁOPICKI / przejęty / To nasza pozycja, dziewczyno! / groźnie, głośniej wołając na Marię, by oprzytomniała / dziewczyno! MARIA / groźnie, prostując się, wskazuje na niego / Wierzysz mej Trwodze; — ty, ty byłeś nasz Lew! Znaj, czyją Zbrodnia winą. Znaj, czyim głosem wołam. — Lament mną szarpie i targa bólem przeczuć, lęków grozą; — zali tej bolu przemocy, tej wielkiej żałości podołam — zali nie zmoże mnie Skarga? — Struny harfowe przez pierś moją grają i dźwięczą jęk i rozpacze. Piorunie! O mą pierś twe groty skrusz i połam! Ja wam, wróżka, wydarzenia znaczę, jako jeszcze dziś spełnić się mają. Byłam wolną, buntowna przemocy, oto mnie w kajdany zakuto. Byłam panią, oto mam być sługą; bom dłoń wzniosła, skowaną dłoń nieudolną. — Zagojone mi rany rozpruto. Otom w niemocy, żelazną spowita kolczugą. CHŁOPICKI Wróżka ty nieszczęśliwa. Tam wojsko idzie w bój — tam bitwa, z dali, nasyła nam głuchy pogłos huczących dział. MARIA Ze mną są Duchy!! — Stos trupów, stos poległych ciał!! Tam bojowisko znasz!!! CHŁOPICKI Dzisiejsza walka waży Los nasz; dziś jestem, jako w noc błądzący ciemną: u szczytu rycerskich chwał głos nieszczęścia twój stawa przede mną. / Wszyscy zabierają się do wyjścia; generałowie czekają, na Chłopickiego się oglądając; zewnątrz pobudki odmarszu. / PAC Generale, czekamy, czemuż to odwlekasz? CHŁOPICKI Albożem wodzem, ty mnie tam iść nie każ. — Kto wódz naczelny! Książę! — To idźcie do niego. PAC Zwlekaniem dosyć już czyniłeś złego. Wszakżeż, po prawdzie, tyś jest wódz jedyny; niechże nie będzie klęski z twojej winy; — skoroś raz objął władzę — czemuś składał — —? CHŁOPICKI Czart mi odebrał ją i czart ją nadał. PAC Przeklęty, kto, jak mieczem, berłem władał. CHŁOPICKI / nagle / Znajcież wy, kto ów wódz, jak nagły piorun, jak błysk; półbogi wojenne go wiodą, przed nim i za nim gromy. On Mars, on Duch widomy, leci zwalać i zmóc. Gdzie ręką skinie — tłum, szczęków, tętentu szum. Przez pola, jak sięgnąć wzrokiem, gest jego Śmierci wyrokiem. / powolej / Ja prosty żołnierz jestem, ja ochotnik; ja nie chcę być w debatach psotnik; dokażę cudów, jeno mnie rozkażcie. Jako był wielki On, na to się ważcie. On w sobie miał potęgę wielkoluda. On wskrzeszał cud, a dziś śpią we mnie cuda. / zwracając się ku popiersiu Napoleona / O Cesarzu!? Myśmy dla ciebie w oczach Europy działali cuda dla Glorii a Sławy. Myśmy dla ciebie szli i zwyciężali a dziś, gdy losy ważą się na szali, serca nam niemoc rwie i dusze łamie, że całą ziemię kir żałobny słoni. — O Cesarzu — przecz wielkie twe wołanie kłamie —? Myśmy dla ciebie, za szczęściem w pogoni, setne legiony stawiali żołnierza, chwytali wawrzyn z twych rąk, z ust pochwały. Dziś z naszej wielkiej europejskiej dumy, z wielkiego Duchów i orłów przymierza rozbitki tylko i strzępy zostały. Kraj, kraj, ojczyzna w upadek się kłoni — — O Cesarzu — w nas piorun przekleństwa uderza. Skazańcom Losów nikt nie poda dłoni. Tę rękę, choćby moją, nieraz w dłoń twą brałeś i prawicą na Grodno, Wilno wskazywałeś; rozumiałem, że państwo nasze chcesz wskrzeszone pokazać światu — świat zadziwić mocą. O Cesarzu! Dziś Francja piosnkę nam przysyła, harmonią dźwięków wyrazy kraszone. — Idźcie sami w drogę. Moją duszą przeczucia szarpią i szamocą. Ja z wami pójść nie mogę. — Tu trzeba wiary, wiary w powodzenie. Wiary, potęgi tej, co serce spiera na granitowy gmach, co święta jest, szczera, co archaniołem jest modlącym duszy. Niech inny wiedzie was, może szczęśliwy?… PAC Niepodobna. — Ty musisz. Uszanuj porywy tej młodzi, co się garnie ku nam świeża, czysta, a nie dręcz nas skargami, ty — statysta. SKRZYNECKI Ty jeden jeszcze potrafisz ratować pozycję — choć jest zła; — rzecz twojej głowy, Jestem pewien, że skryty plan masz, wiesz gotowy. — Zjaw się tylko na polu, a armia żołnierzy na twój jedyny widok w Zwycięstwo uwierzy. CHŁOPICKI Zwycięstwo, zapał, ogień, uniesienie wiódł nas pod Saragossę, tam! tam! przez płomienie. Dla Francji nasza młodość i zapał spłonęły. SKRZYNECKI Żymirski zginął. Już swego dopięły: upór, zła wola. — Cały post stracony. Już wieść złowróżbna po pułkach się szerzy. Zginął… CHŁOPICKI Wiem, słyszcie, to nieszczęście całe, że o godzinę nie był zginął wcześniej. SKRZYNECKI Generale, przecz coraz ranisz nas boleśniej. CHŁOPICKI Tam należało postawić innego. Wiedziałem od początku bitwy, że stracony, Książę ich tam postawił, książę był szalony. Ja tu nie rządzę. — Radziwiłł niech rządzi. PAC Radziwiłł? Myślisz? Znać ich dobrze trzeba; — ale gdy jest u steru, nic ten nie pobłądzi, kto powie, że już gwiazda książęca upada; — słuchają Radziwiłła, dopóki nie rządzi. SKRZYNECKI Wy pierwsi: Mości hrabio, byliście u steru. Ster z rąk do rąk się chwieje, jak piłka Nauzyki. PAC Gra polskich amuletów pod godłem Fortuny. SKRZYNECKI A za nami, przed nami wszerz pożarów łuny. Tu potrzeba… PAC Tu nie potrzeba nic. Rzesze gawronie, serca czułe, łby orle, okręt bez maszt tonie. CHŁOPICKI Ha! To książęca troska, niech książę rwie struny. PAC Niewątpliwie, że książę chętnie ci ustąpi. CHŁOPICKI Nie powinien — niech sobie szyderstwa nie skąpi. SKRZYNECKI Pójdź z nami, generale! MAŁACHOWSKI Z nami, ze starymi! Patrz dokoła, jak oto zgliszcz w ruinach dymi. Chwila święta — bierz władzę — skoroć ją podają — Rozkazuj, słowo święte — skoroć chcą — wołają! Książę miejsca ustąpi — książę się usunie; nie cofaj się — ty, jeden ty — bo Sława runie. SKRZYNECKI Ty zmuś księcia. Zbyt zwleka, a chwile nam drogie. CHŁOPICKI A ty, co byś uczynił, gdybyś ty sam władał? Gdyby się w oczach twych pałac rozpadał? Pomnij, przyjdziesz do władzy — a przyjdziesz koleją; — na pióropusz ci gwiazdę narodu zawdzieją; wspomnij — że będzie człowiek — co ciebie podkopie. Że to jest wszystko czar, to, co ja robię. SKRZYNECKI Zapomnę. Straszne rzeczy, przedsię, co są w tobie. Bóg ode mnie nie żąda. Gdy Bóg bułat poda, zobaczę, jak popłynie w mym strumieniu woda; — mącić nie daj mi, Boże — ale ty jedyny ty geniusz walk — ty zwołuj swe marsowe syny! CHŁOPICKI Nie pochlebiaj, czas przyjdzie, sam los dzieło wskaże; duch się we mnie rozmoże, jako są mocarze ducha wielcy — i są im podległe narody. Nie wiem, czy u nas kiedy zawładnie duch zgody — jedno wiem, że mi polec, jeśli nie zwyciężę; żem nie na śmiech dobywał rdzewiące oręże. Wszakżeż nie to mnie dzieło, kto z nas wrychlej zginie; lecz żeby się pokazać dzielnym w żywym czynie. SKRZYNECKI To się krzep, wodzu-orle, do chwały, do sławy, do wojny; — na naradach, ty jeden milczący, czekasz, aż każdy inny zdanie swe objawi, gdy my twojego sądu jedynie ciekawi. Czujesz, jak w błahość idą plany, które snujem; rozkaz, raz już wydany — sami znów rujnujem. Potem ty się natrząsasz. Ty wiesz wszystko wprzódzi, twoje pomysły lepsze; w obłęd wodzisz ludzi. — Przecz już lepiej brać wszystko w swe ręce samemu. CHŁOPICKI To uszanujcie wodza i posłuszni jemu, milczcie jak ja. Nam trzeba powiązać języki, dopiero rekrutować; — język to nam szyki miesza, a tu potrzeba ręki, nie języków — serc żelaznych, nie szlifów lśniących i stroików. SKRZYNECKI Płyń przed nami; jak orzeł, tocz nad nami skrzydła, skoroć Bóg orlą duszę dał i loty. CHŁOPICKI Tu trzeba wiary… SKRZYNECKI Więc wierz, bohaterze! W gwiazdę narodu wierz, zawierzaj szczerze, a przeznaczeniu zostaw losów wagę. — Odwagi!… CHŁOPICKI / zmieniony / Odwagi wołasz, oto mam odwagę tysiącokrotną… Wstępuję w zawroty! CHÓR / wszyscy porwani ostatnimi słowy / Prowadź nas, dyktatorze, prowadź, prowadź wodzu, z tobą wiara, dla ciebie, niech Chłopicki żyje!! Niech żyje, z tobą wiara!! CHŁOPICKI / ciszej / …Z wami pójść, jak młody, na ten bój: tam was powieść na ognie, na działa, w zamęt — słyszcie… / Nagle urywa; — ucisza się, nadsłuchują. / MARIA / głośno, dziwnie spokojnie / Wam oto wiara się rozwiała. Przeznaczeń twoich gwiazda leci mimo,… więc rycerze i boje stracone — / Niektórzy patrzą na nią ze zdumieniem. / CHŁOPICKI / trzymając wzrok w jej wzroku / W twych słowach słyszę rzeczy niezgadnione, co budzą we mnie rycerza z uśpienia. W oczach twych widzę ócz moich odbicie; na rzęsach długich chwieje się łzy perła, nim spadnie płaczem na stracone życie, za zmarnowane geniuszowe skrzydła, włóczące w śniegu mogiłach piór loty; miasto roztoczyć je na bieg rozpędny, wśród gromów dział, wojny straszydła gonić…. Tylu już padło od kul, tam w tym boju; moc dziwna mnie ochrania w walk zamęcie. Mnie oto zginąć! Mnie zejść w grób spokoju, com przeżył moich idei tragedie i patrzę błędno na spełnione dzieła, jak na spaczone wielkości obrazy, którymi pycha moja mnie przeklęła. — — — — — — — — — Duch wielki zadrżał we mnie znów na głos wojenny. Drżę, drżę, to radość, ton — Sen, Los niezmienny. Z założonymi na piersiach rękami czekam, aż sen się stanie prawdą żywą, a rzeczywistość zasunie się mgłami …i widzę gwiazdę mą szczęśliwą, …leci, jak meteoru błysk ogniowy — upadła w otchłań, …na dnach otchłani jeszcze zwodniczym błyskiem gwiazdy świeci… — Los niech dopełni się…; Fatum mnie mami. Dobrze i dobrze, z wami idę, z wami! Konia! Mój biały sam w pierwsze szeregi pogoni. — Konia! Żołnierstwo za nami? Dowodzę! / Poruszenie między oficerami. Anna stojąc, wygrywa jedną ręką nutę i śpiewa; inni półgłosem jej wtórują, ucząc się od niej słów pieśni. / CHŁOPICKI / do Marii, korzystając z ogólnego zamieszania; poważnie, przygnębiony / Panno Mario, panienkę żegnam. / do oficerów, generałów / Panowie, w drogę! Ha! wojsko, już widzę, w rotach przechodzi. — Dowództwo obejmę! / ciszej / Przykuwa mnie oczyma. SKRZYNECKI / półgłosem / Czy zapał ze słomy —? On zwleka, a w dziewczynę patrzy nieruchomy… CHŁOPICKI / do Marii / Nie życzysz, bym się zbliżył — słów się twoich boję; Przebaczcie — jedno jeno to z daleka proszę. Snać przeznaczeniem dzisiaj u wrót stoję: które są wrota Śmierci; — już żegnam od proga. ANNA / w domysłach / Siostro, drżysz, ty się chwiejesz, kochana ty, droga? / Staje obok siostry, podtrzymując ją; wszyscy wychodzą, prócz obu panien. / ANNA / przy oknie, patrzy w ulicę / MARIA / na środku, koło klawikordu — półgłosem / — — Po cóż pytam? — Badać po cóż? Wiem, już niemal wiem… …Cóż to ze mną? W oczach ciemno… Z pola walki jęk dział głuchy. Wichr kryje w śnieżyste puchy pola… olszynę, bój. — Z pól skostniałe wstają duchy; lecą wirem, gonią tłumnie w szumiącej śnieżycy; sztywne, trupie ich postawy, pierś im znaczy stygmat krwawy; czoła dumne… Oni jego drużbowie-orlicy… — a on, mój. …Cóż to ze mną — — —? Jak to, więcem klęskę odgadła —? To może być nieprawda. Nie! — to nie!! — ach — czy to już Noc duszę moją opadła? ANNA / w oknie z lewej / Maryniu, jadą — chodźże patrzeć — — — aha, teraz Chłopicki sam,… wiodą mu konia, dosiada — ha! to koń się zrywa, …zatrzymali — — bohater wspaniały — co za marsowy wzrok, bo prawie nie odrywa oczu od naszych okien — że aż mi to dziwno; może poznał, że to z nas która. — Podejdź-że ku mnie. — Patrzy się tu, lecz wzrokiem, co w dal jakąś goni… MARIA Nieszczęścia czarnych skrzydeł widzi dwoje, rozwieszonych nad armią. ANNA Małachowski! — Skrzynecki! — ha, dosiedli koni. Zniknęli jak dwa wichry. — Boże mój! Ułany! Oni muszą zwyciężyć, Mario! MARIA Idą w dal, kędy losy nad nimi się spełnią. / Postępuje z wolna ku oknu. / ANNA Patrz! jacy piękni, młodzi, jak dorodni; cały gościniec pełnią, tak sutym szeregiem płyną na koniach… Siostro, ja nawet pomyśleć nie mogę, żeby z nich który padł, zginął od kuli. A oni płyną tam, gdzie grad kul leci; — mnie by, siostro, z żalu moje zamarło serce. O nasi!, o nasi! MARIA Serce we mnie omdlewa. Piękność ich tak krasi na ostatnich chwil kilka. / drgnęła patrząc; nagle pochyla się ku oknu / To ten jest Chłopicki, co zwraca koniem — —? Patrzy tu, przyzywa kogoś, laską skinął, ANNA A pan Jan już przy generale znowu; widzisz, to jego wołał. — — — Coś z nim mówi, oddaje mu jakiś zwitek. MARIA / drżąca / Ten sam zwitek, co żołnierz przyniósł. ANNA Mój młodzik salutuje. Co? Tutaj biegnie? — Widocznie tu! — Do nas? MARIA / szybko w domysłach / Do mnie… Nie śmiał mi powiedzieć sam; przysyła adiutanta… gońca. — I ten zwiastun ulęknie się mego oblicza i łzy mu w gardło wtłoczą wieść straszliwą. / głośno / Zatrzymać go. — Stój, gończe! Ty mnie nieszczęśliwą nie czyń!! — Ty żywym słowem reszty mego życia mnie nie wydzieraj… / szybko zamyka drzwi z boku, z lewej / On jeszcze we mnie żyw, jeszcze go widzę — przed sobą, przy sobie — jak się żegna, żyw jeszcze, żyw jeszcze… ANNA / przestraszona, mówiąc do kogoś za drzwiami / To pan, panie Janie! — / do Marii / Co ci jest — MARIA / gwałtownie / Nie zwołuj, nie zwołuj!! ANNA / ciszej; — zawstydzona / Bo moja ty droga — my się także chcemy pożegnać ładnie — / odsuwa ją lekko ode drzwi / …Zezwolisz siostro; — zrozumiesz, ty kochasz. / Wpada młody oficer i przystaje przy drzwiach na widok Marii; Anna podbiega ku niemu; Maria, cała drżąca, siada sztywna przy klawikordzie, niespokojnie śledząc za każdym ruchem oficera; ten całuje Annę w rękę; Anna ręką lewą odpląta wstążkę od ubioru uczesania głowy i podaje mu. / ANNA Weź pan tę szarfę… MŁODY OFICER / tknięty tym / Panno Anno!… ANNA Jak to, pan tej mojej wstęgi nie pragnął może? Pan prawie przyjąć nie chce — —? MARIA / w myślach / Widział wstęgę krwawą; — może przyniósł, przynosi… ANNA / do oficera / Weź szczęście i sławę. MARIA / głośno / Dzisiaj świtem, ja mego stroiłam rycerza, moją szarfą, mym szczęściem i żądaniem sławy; pan nie chce być memu bohaterowi bratem. MŁODY OFICER / biorąc wstążkę; poważnie, patrząc w Marię / Niech kraj mój życie weźmie; to Szczęście, szczyt Sławy. MARIA / patrzy w niego, w oczy — i wychodzi do pokoju bocznego, w drzwi pierwsze z prawej / ANNA Pan blednie, panie Janie, co panu jest? Czemu pan nagle pobladł? MŁODY OFICER / po odejściu Marii, mówi szybko, oglądając się na drzwi, którymi wyszła / Na miłość boską, panno Anno, przyjm pani to spokojnie; — — Józef zginął, godzinę temu; — dzisiaj to, o świcie, generał sam wysłał go na posterunek, który sam od dawna uważał za stracony, a tylko przez upór, żeby wykazać niedołęstwo księcia, trwał w posłuszeństwie raz wydanym rozkazom; — a Józef się domagał, prosił; że zaś jeden z nas musiał pójść, dobrze to wiedział. — Tam z całej dywizji nikt nie został; ów żołnierz, który tu przed chwilą wszedł na salę, ów stary wiarus, jak się pokazało, był ciężko ranny, jeno wszystko skrywał w sobie; — w sieniach go złożono; — ten żołnierz przyniósł raport: że dywizji całej już nie ma. ANNA Moja siostra! MŁODY OFICER Wczoraj wieczorem Józef w żartach, gdy już raz uzyskał zezwolenie od generała, by na ów post jechał, prosił, a śmiał się, ażeby generał wstążkę z jego piersi, gdy polegnie, sam zwrócił jego narzeczonej… Generał przyrzekł. Było śmiechu wiele i żartów. Żaden z nas nie myślał wtedy, że pozycja tak groźna była i że Chłopicki miał ją za straconą nieodwołalnie… A teraz tam leci sam, goni tę Śmierć, co mu jego rycerze wykradła. Pierwszy na przedzie, w lot o kilka koni wyprzedził nasze szwadrony. Widzieć go teraz, jaki weń szalony duch wojny wstąpił… / trąby odmarszu / — — Oto wstążka jest jej; — generał nie śmiał sam doręczyć. ANNA / biorąc wstążkę / Boże! Cała we krwi! MŁODY OFICER Bądź mi zdrowa — ANNA / żegnając się, zarzuca mu ręce na szyję, przy czym porzuca wstążkę zbroczoną na klawisze klawikordu / Panie Janie — mój drogi… mój Jasiu! MŁODY OFICER / przytula ją do siebie, okręca, trzymając wpół; sadza na krześle i wybiega: a jeszcze we drzwiach zawoła, wskazując okno / Pułk czwarty, Anno! ANNA / która się zerwała natychmiast / Czwartacy! Chcę widzieć… / Wybiega za nim. / / Trąba odmarszu odzywa się kilka razy mocno, w różnych odległościach z gościńca; za oknami przejeżdża i przechodzi wojsko w szyku; widać ich do pół na koniach, końskie łby i tętent nieustanny i stukanie i brzęk słychać. / MARIA / wychodzi z bocznych drzwi z prawej; włosy w nieładzie; idzie jak posąg — oczy duże, rozświetlone; idzie przed siebie we śnie zapamiętania, ręce nieco naprzód wyciągnięte / Wiem, wiem. Oni nie śmią mówić przede mną. — — Milczycie; ja wyczytam, zgadnę, zgadnę wiele z oblicza; patrzcie w oczy mnie, odgadnę wszystko… Szum, łoskot, tylu mężów orężnych się zbiera… / Otwiera okna obydwa machinalnie; oficerowie przejeżdżający i wojsko widzi ją. / CHÓR / wojsko popod oknami przejeżdżające / «Leć nasz orle w górnym pędzie, Sławie, Polsce, światu służ…» MARIA / idzie do klawikordu i gdy bierze klawisze, plącze palce we wstążkę porzuconą, swoją własną, zakrwawioną; — opada z płaczem na ręce i na klawisze. Jękiem ponurym zatrząsł się i zahuczał instrument cały. — Słychać jej szlochanie. — — — Podnosi głowę, zdobywa się na siłę niezwykłą: promienieje cała tą siłą; — gra z mocą i śpiewa: / «Leć nasz orle w górnym pędzie, Sławie, Polsce, Światu służ. Kto przeżyje, wolnym będzie; kto umiera, wolnym już». / wstawszy od klawikordu, idzie ku oknu wołająca: / Orlej sławie, Sławie służ. Piersi szarp i dziobem rań. Skrzydła białe we krwie włócz; leć, polatuj krwawy wróż, bierz orężną dań: — oto twoi, oto twoi na koniach, w rynsztunku zbroi, za tobą, za tobą wszędzie. Leć, polatuj w górnym pędzie; Sławie, Sławie, Sławie służ!!! / Drży, trzęsie się, przy oknie otwartym stojąc, z ręką wyciągniętą za odjeżdżającymi; wbiega Anna. / ANNA / zamknąwszy okno z lewej / Zamknąć okna! Jak zimno! Ty masz ręce z lodu. Mario! Tyś nieprzytomna… MARIA / z ręką wyciągniętą za odjeżdżającymi / Tam się krwią narodu ubroczy całe pole; krwią się błonie zrosi. Jakaż Was siła zrywa i ponosi na bój, na krwawy bój?! Po śmierć, jak mój! Patrz, jadą na mogiły. Krzyże tam będą tkwiły, gdzie krzewów gęsty rój, wyschnięty zimą. ANNA / usuwając się ze zgrozą przed jej wołaniem / Mario, na miłość Boga, co ty mówisz, Mario; oni idą się bić za ojczyznę, a ty tak wołasz straszno, Mario, tak straszno — — MARIA / bezprzytomna / Widzisz, za nimi, nad nimi, kto — — —! Przez słońce świecące, patrz, pruszy śnieg a oni zaczęli ku kresom swój bieg a oni zaczęli swój pęd. A! widzisz, ta orłów chmura — będzie ich siwych ze sto! O, patrzaj, na piersiach krew! ANNA Siostro! MARIA Przekleństwo! gniew!! Łamie i gnie mnie ból; daremno ty mnie tul. — — O słyszysz, słyszysz śpiew. Ten obłok orłów śpiewa; ta chmura w śpiewie płynąca. — — O patrz, przez śnieżną sieć, w górze, w promieniach słońca!: — — Leć orle!! Orle leć —!! CHÓR / wojsko popod oknami przejeżdżające / «Leć nasz orle w górnym pędzie, Sławie, Polsce, Światu służ». MARIA Serce moje martwieje, zbudź moje serce — siostro… serca nie czuję. — — Daj rękę — oto martwota. — Wołaj, krzycz… przywróć mi czucie. — — Ręce moje sztywnieją, Myśl, myśl skrzepła się w lody. — — — — — — — — — — — Co widzę? Czego chciałam —? — Szłam z Nią w zawody; przeklętej nie strzymałam: moje serce w dłoń zimną ujęła, jako kwiat mnie zwarzyła i zgięła. / Siostra ją wiedzie ku pokojom z prawej. / CHÓR / wojsko popod oknami przejeżdżające / Leć nasz orle w górnym pędzie, Sławie, Polsce, Światu służ. — — — — — — — — — — — — ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/warszawianka. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest w domenie publicznej. Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Wolne Lektury zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Stanisław Wyspiański, Warszawianka. Pieśń z roku 1831, wyd. piąte, druk. W.L. Anczyc, Kraków 1906. Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Utwór powstał w ramach "Planu współpracy z Polonią i Polakami za granicą w 2014 roku" realizowanego za pośrednictwem MSZ w roku 2014. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu, pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosowanej licencji, o posiadaczach praw oraz o "Planie współpracy z Polonią i Polakami za granicą w 2014 r.". Opracowanie redakcyjne i przypisy: Paulina Choromańska, Wojciech Kotwica, Paweł Kozioł. ISBN-978-83-288-2949-7