Tadeusz Miciński Strąceni z niebiosów Korsarz Żywiołem moim huragany wód. Lecz pomnę, żyłem nad brzegami rzeczki, poiły wonią mnie drobne kwiateczki i wierzb otaczał pieszczotliwy chłód. Migały rybek szybujące strzałki, jak pierś kobieca świecił piasek miałki — woda szeptała: baw się ze mną, baw… Wtem usłyszałem nademną w purpurze orły lecące piersią przeciw chmurze, jak przeciw Persom para greckich naw. I szał mnie porwał — i miecz zardzewiony rzuciłem w serce kochanki wyśnionej — i biegłem w puszcze, choć słyszałem jęk. A Bóg mnie przeklął. Ja przekląłem Boga. Odtąd me serce nie zna, co jest trwoga i mowy innej, nad fal ciemnych dźwięk. Na skałach leżał okrętowy tram. Topór do ręki. Wypłynąłem śmiało słońcu naprzeciw, co jeszcze nie wstało. Nademną orły dwa. Ja człowiek — sam. * Tak jestem smętny, jak kurhan na stepie — a tak samotny, jak wicher na morzu — a tak zbłąkany, jak liść na bezdrożu — a tak zwinięty, jak połoz w czerepie. Straszą mnie widma i tajemne zbrodnie, śpiewają rajów skrzydlate Ahury — gdybym rozedrzeć mógł na sercu chmury rzucałbym gwiazdy sercom bezpodobnie! Gdybym ja nie był druid skamieniały, bóg bez wieczności i król bez korony — gdybym ja nie był ptak morski szalony — gdybym ja nie był od męki zczerniały, gdybym ja nie był jak śpiew na mogile — powiódłbym — na Termopile! * W zaczarowanym lesie, pełnym jaśni błądzą głębokie cienie, pełne łez — ach, serce moje drży od łez, jak dziecię przerażone w baśni. Na śniegu złote lśnią kaczeńce, lilowy szafran, blady szczaw — słońcu się kłonią: my straceńce, lecz Ty nas w róży świetnej zbaw. A słońce szydzi na lazurach: powiędną róże, zmierzchną bzy — lecz ja was pomszczę w ciemnych chmurach — dobędę piorun z waszej łzy. * Nademną leci w szafir morza obłok, pojony mlekiem gór — nademną śpiewa ptaków chór — motyl, kochanek lilij łoża… A ja pod mrokiem łzy-kamienia sączę swój ciemny jad, — lecz śmiać się będę z przerażenia tego, kto zerwie kwiat. * Rycz burzo! wichrze, potargaj te sznury, w których mię dławi nędzny karzeł — ziemia — i rzuć na przestwór, gdzie duch się oniemia w kabalistyczny poemat natury. Mroku podziemny! Twe głuche urwiska wiodą mnie w grobów zapomnianych szpaler — ja — Prometeusz przykuty do galer — lękam się zimnych gwiazd urągowiska. Ogień tajony serce moje kruszy, jako lodozwał granitową skałę. Pelion na Ossę! morza rozszalałe, wulkany, słońca na zdobycie duszy — i cóż posiadłem? kwiat z niebieskich pól — cichy, bezkresny — niepojęty ból. ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/w-mroku-gwiazd-korsarz/. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest w domenie publicznej. Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Wolne Lektury zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Tadeusz Miciński, W mroku gwiazd, nakł autora, [Kraków] dr. 1922 Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl) na podstawie tekstu dostępnego w serwisie Wikiźródła (http://pl.wikisource.org). Redakcję techniczną wykonał Wojciech Kotwica, a korektę ze źródłem wikiskrybowie. Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.