Ignacy Krasicki Satyry, Część druga Mędrek „A to co za jegomość?” „Jegomość dobrodziej. On nie tak, jak to drudzy, i gada, i chodzi”. „Jakże mówi? jak stąpa?” „Oto jak człek wielki. Skoro wyszedł z opieki jejmość rodzicielki, Zaraz znać było, jaki człowiek z niego będzie. Jakoż nigdy się w takich nie chciał mieścić rzędzie, Co tak czynią jak drudzy, szedł zawżdy nawiasem, Zgoła z pracą, pilnością i kunsztem, i czasem Do tego stopnia przyszedł, iż człek zawołany”. „Skądże to zawołanie?” „Stąd: panie i pany Zgodzili się powszechnie, że to człowiek wielki, Więc za nimi powtarzać musi człowiek wszelki, A kto by nie powtarzał, ten zysk sobie kupi, Iż będzie osądzonym, że dziwak i głupi. Ciężka, mówią, rzecz człeku na sławę zarobić, A ja mówię, że lekka, byle rzecz sposobić, Byle umieć ulegać tym, co wsławić mogą. Alboż inszą Konstantyn uwielbiony drogą? Wszedł na świat — kto go zoczył, przestraszył się, zdumiał”. „Dlaczego?” „Bo zgadł wszystko”. „Więc wiedział?” „Nie umiał”. „Jakże zgadł?” „Tak jak teraz”. „A jakże to teraz?” „Mój bracie, widzęś prostak, jam bo bywał nieraz Tam, gdzie to jest świat wielki”. „I jam–ci na świecie”. „Nie na wielkim, on inszy, wy tego nie wiecie, Co to jest ten świat wielki, więc go wam opiszę. Świat wielki, gdzie są mędrcy i ich towarzysze, Gdzie są umysły raźne, a pojęcia żywsze, Gdzie uczucia dzielniejsze, wyrazy prawdziwsze, Zgoła gdzie lepiej, piękniej niźli między wami”. „Któż tak osądził?” „Zgadnij”. „Nie wiem”. „Oni sami”. „Któż w swojej sprawie sędzią?” „Bałamuctwo stare; Inszą wiek polerowny ma cechę i miarę, Insze czucia, rozmysły, sposoby, narzędzia, W swojej sprawie i patron, i strona, i sędzia. Więc wyroki pomyślne, a pospólstwo wierzy; Nie pospólstwo, co kupczy, co płaci, co mierzy, Lecz gmin, co moda szlachci, a umysł poniża. Skąd rozum? — Od Szwajcarów. Skąd dowcip? — Z Paryża. Więc po rozum, po dowcip trzeba za granicę. Niegdyś bywał on wszędy, dziś ma dwie stolice. Nie uwłaczam ja cudzym, ale zbytek ganię, Talent granic nie cierpi, jego panowanie Nie od kraju zawisło — przemysł znamienity Zdobił Greki, lecz mieli mędrce nawet Scyty. Natura wszystkim matką, nikomu macochą. Ci więc, co się uwodzą częścią sławy płochą, Przeświadczenia poddani, choć go w inszych ganią, Chcieliby drogi towar kupić, ale tanio. Doskonałość niełatwa, trzeba pracy przecie; Za jednego mądrego sto głupich na świecie, A kto wie, czy nie tysiąc; wiele to, czy mało? Niechaj kto chce doświadcza, mnie gdy się tak zdało, Nie upieram się w zdaniu, a wracam do rzeczy. Szczególne i powszechne doświadczenie przeczy, Iżby można być wielkim i prędko, i łatwo. Rzemieślnik lata strawi nad dłutem, nad dratwą, A przecie rzadki dobry, choć proste rzemiosło. Drzewo nim w pień, w konary, gałęzie urosło, Nim kwiat zszedł, owoc dojźrzał, długie pory przeszły. Doświadczenia nabywa wiek w lata podeszły. A to mistrz najpewniejszy, więc mędrce bezbrodni Albo cudem natury lub wiary niegodni”. „Lecz się to jednak trafia”. „Bywać i śnieg w maju. Rzecz bolesna korzyści modnego zwyczaju, Algebra od kolebek, żaki prawią cuda, Dźwięk mami, lecz na przyszłość szkodliwa obłuda. Dawnych praca — nam korzyść, lecz korzyść, co szpeci Zbierających rodziców marnotrawne dzieci. Cytując bez rozsądku maksymy i strofy, Śmiałość głupstwa dumnego czyni filozofy. Dawni, myślami, trudem, nauką wybledli, Albo żywot odludny, albo ostry wiedli; Nasze mędrki rubaszne i pulchne, i hoże. Przemieniły się w sofy cyników rogoże, Pełno Dyjogenesów nie w beczce, lecz z beczką. Sławni wielbieniem własnym i krzykliwą sprzeczką, Czytają, a nie myślą, sądzą ślepym zdaniem, A gmin czci dumne głupstwo owczym powtarzaniem. Stąd wziętość, a jak niegdyś płaszcz i gęsta broda, Tak i teraz, gdy śmiałość wspaniałości doda, Lada osieł w lwiej skórze przestrasza bydlęta. Konstantyn o tej bajce wcale nie pamięta, Zamyśla się ustawnie, wznosi oczy w górę, Niechaj wspojźrzy na siebie, postrzeże lwią skórę. Jakoż chcieć być uczonym, a mało się uczyć, Siebie tylko wysławiać, a na innych mruczyć, Dawać pismom stąd wybór, iż je każą palić, Ganić to, co chwalono, co ganiono — chwalić, Nowość tylko uwielbiać, zniżać czasy dawne, Czynić łotry sławnymi, podlić męże sławne, Rozsądnych gminem nazwać, na błędy narzekać, Czego dociec nie można, na pozór dociekać, Za dowody żart dawać, gdy prawda dokucza: Tym dzielna nowa mądrość, tych kunsztów naucza. Czyż ją wielbić? Niech wielbi, któremu błąd miły; Nie są światłem błyszczenia, co ledwo się szklniły, I owszem, gdy zagasną, większa po nich ciemność. Miła w kunsztownym żarcie wyrazów przyjemność, Ale żart, ale wdzięki po co zwać nauką? Czy błąd idzie podstępem, czyli inną sztuką, Zawżdy tym jest, tym będzie, czym z natury — błędem. Więc, nasz panie Konstanty, co tak żwawym pędem Doszedłeś celu rzeczy, jak ci się to zdaje? Nie rozumiej, że ja ci przymawiam, że łaję; Malarz musi malować takie, jak są, twarze. Chcesz, aby te ustały, jak zowiesz, potwarze, Nie dmij, gdy mało umiesz, mędrszym nie dokuczaj. Jeśli masz dar bawienia, baw, a nie nauczaj”. ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/satyry-czesc-druga-medrek. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest w domenie publicznej. Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Wolne Lektury zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Ignacy Krasicki, Satyry i listy, oprac. Zbigniew Goliński, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, wyd. 1, Wrocław, 1958 Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN. Opracowanie redakcyjne i przypisy: Aleksandra Sekuła, Mariusz Sobczyński.