Lucjan Rydel Betlejem polskie Betlejem polskie Wersja rozszerzona 1938 ISBN 978-83-288-6265-4 Betlejem polskie Lucjana Rydla Przedmowa do wydania z 1938 r. Nowe wydanie jasełek Lucjana Rydla pt. Betlejem polskie jest pilną potrzebą w dziedzinie teatru. Zupełne wyczerpanie poprzednich nakładów utrudnia znacznie teatrom wznawianie tego utworu, jednego z najpopularniejszych widowisk polskich. Udostępnienie jasełek Rydla scenie polskiej, w szczególności scenie ludowej, to praktyczny cel niniejszego wydania. Zamieszczając Betlejem polskie w podjętym wydawnictwie Teatru Polski Żywej, pragniemy równocześnie uprzytomnić szczególne znaczenie, jakie widowisko to uzyskało w dziedzinie kultury polskiej i swojskości ludowej. Pojawiły się jasełka Rydlowskie w dobie przedwojennej, w okresie nowych, gorętszych drgnień życia polskiego. Wystawione po raz pierwszy na scenie Teatru Miejskiego we Lwowie w dniu 28 grudnia 1904, a w Krakowie, najpierw na scenie Teatru Ludowego (przy ul. Krowoderskiej) w dniu 5 stycznia 1905, na scenie zaś Teatru Miejskiego w dniu 27 grudnia 1905, Betlejem polskie zeszło się z rozwijającym się wówczas coraz silniej ruchem niepodległościowym, któremu wyraz na polu czynu w konkretnych działaniach już w tym czasie dawał Józef Piłsudski. Jako nieodrodne dziecko tej epoki obudzenia się nowych nadziei, pragnień i nowych poczynań polskich, jasełka Rydlowskie przez prostotę swej formy, a zarazem silną sugestię polskiego wyrazu sztuki, nawiązującej do bohaterskich zmagań narodu polskiego, stały się mocą scenicznego oddziaływania jednym z wybitnie żywych czynników gorącego, czynnego patriotyzmu. Wprowadzone przez poetę w obrazie III akty hołdu, Dzieciątku Jezus przez Królów i Żołnierzy polskich składane, wśród których z kolei po Powstańcu z 1863 r. znajdzie się i Unita i bohaterska Dziewczynka z Wrześni, a których uzupełnią z biegiem wydarzeń nowe postacie żołnierskie, jak Legionista z r. 1914, jak Ułan Beliny, były manifestacją gorących uczuć polskiego społeczeństwa, żywej czci dla bohaterstwa zarówno Polski królewskiej, jak i Polski powstańczej. Ta też część utworu stała się żywą księgą narodu, jakby kroniką kształtujących się wypadków. Rozwijana w szeregu uzupełnień — już po śmierci Lucjana Rydla tworzonych — pióra m.in. Leszczyńskiego, Szukiewicza, Wiśniowskiego, Zygmunta Nowakowskiego, wprowadza nowe postacie z najświeższych dziejów Polski, aż po Żołnierza z r. 1920. W obecnym nowym wydaniu, zamieszczając w całości, bez zmian, wszystkie trzy części utworu (Akt I: Pasterze, Akt II: Herod, Akt III: Żłobek), równocześnie osobno, dla użytku współczesnego teatru, dajemy ponadto potrzebne aktualne zmiany i uzupełnienia, dotyczące ostatniego aktu, w układzie Tadeusza Kremera, profesora-polonisty, który, nadmieniamy, jako bliski krewny Lucjana Rydla, starał się być jak najbardziej wiernym duchowi utworu, pozostając możliwie w ramach ustalonych tekstów, częściowo posługując się słowami z poezji wielkich poetów narodowych. Zwracamy przy tym uwagę, że zawarte w akcie II wyraźne aluzje do dziejów narodu polskiego z okresu niewoli, choć dzisiaj mają już tylko historyczne znaczenie, pozostają w tym wydaniu bez zmiany. W nawiązaniu jednak do narodowych momentów części II tym silniej zaznacza się końcowy obraz utworu, przedstawiający Odrodzenie Polski. Dla podkreślenia znaczenia jasełek Rydlowskich oraz odczuwania tego utworu przez polskie społeczeństwo w latach przedwojennych zacytujemy wyjątek z recenzji z pierwszego przedstawienia utworu we Lwowie („Gazeta Lwowska” z 03.01.1905). „Urok niewypowiedziany — stwierdza recenzja — ma ten utwór gołębiej prostoty i szczerego poetyckiego natchnienia, przetopiony w gorącym polskim sercu. Przenosi on widza czarem słów naiwnej kolędy w jego »dzieciństwo sielskie, anielskie«, stawia mu przed oczy przeszłość górną jego narodu, a dalej i wszystkie bóle, i wszystkie łzy, i klęski wszystkie aż po dzień dzisiejszy, krzepiąc wszakże otuchą, że są one złożone u stóp Bożego Dzieciątka, gdzie naród nasz ma przemożną Orędowniczkę w Tej, którą przed wiekami uznał za swoją królowę…”. Dodajmy, że do wzmocnienia płomiennego żaru miłości Ojczyzny, jaki płynął z tej sztuki na widownię, przyczynił się niewątpliwie i patriotyczny zapał artystów polskich, którzy z Ludwikiem Solskim na czele swe serca gorące zaklęli w to pierwsze przedstawienie jasełek Rydlowskich na lwowskiej scenie, w ślad za czym poszły i następne krakowskie przedstawienia. Wysuwając na czoło szczególne znaczenie Betlejem polskiego pod względem narodowym, należy również zwrócić uwagę na ważną pozycję tego utworu jako pięknego literackiego opracowania jasełek polskich. Oparł je Rydel na starodawnej polskiej formie tego rodzaju utworów, która swój wyraz najbarwniejszy znalazła w popularnej Szopce krakowskiej. Dobrze ona była znana poecie z jego własnych wspomnień i wzruszeń dziecięcych. Nadmieńmy, że właśnie w tym czasie Szopka ta została wydana w „Bibliotece Krakowskiej” (r. 1904, nr 74) przez Jana Krupskiego, tj. pp. prof. Stanisława i dra Tadeusza Estreicherów na podstawie tekstów ustalonych przy pomocy znanego krakowskiego murarza-szopkarza Ezenekiera. Wspierając się zatem na pierwowzorze tradycyjnym, łączącym motywy religijne, z motywami ludowymi, zaczerpniętymi z wsi podkrakowskiej, wprowadza poeta celowo postacie, w miejscach charakterystycznych także oryginalne teksty szopki ludowej. Dzięki tym elementom jasełka Rydlowskie w stylizowanej formie dały zarówno poetycko uszlachetnione tradycyjne misterium religijne Narodzin Bożych, przeplatane zabawnymi intermediami, jak też pełne krzepiącej wiary widowisko patriotyczne. Ten charakter utworu podkreśla już popremierowa recenzja z krakowskiego przedstawienia pióra Konrada Rakowskiego („Czas” z 13.01.1905): „Pieśnią nadziei — stwierdza recenzent — kończy się obraz, w którym z przedziwnym talentem, z wielką szczerością, w formie pełnej przejęcia, poeta połączył temat religijny z narodowym, tworząc rzeczywiście polskie, polskim duchem żyjące jasełka o z pewnością długotrwałym istotnym artystycznym znaczeniu”. Niezliczona, wciąż rosnąca, ilość przedstawień Betlejem polskiego na wszystkich scenach polskich, w tym na krakowskiej scenie wynosząca dotąd 272, świadczy wymownie o trwałej sile scenicznej widowiska. Szczególne znaczenie utworu pod względem wychowawczo-narodowym potwierdziło m.in. przedstawienie jasełek Rydlowskich w czasie wojny w roku 1916 na dalekiej obczyźnie w Samarze. Jak stwierdzają wspomnienia stamtąd wyniesione, Betlejem, wystawione w reżyserii dyr. Juliusza Osterwy, stało się dla Polaków, w oderwaniu od macierzystej ziemi ulegających już obcym wpływom, źródłem silnego wstrząsu, pobudzającego żywo odrodzenie uczuć narodowych. Tę samą siłę wychowawczą wyraża i dzisiaj to piękne widowisko, ukazywane choćby w prymitywnej formie na scenach ludowych, dokąd to drogę Betlejem polskiemu utorował jeszcze sam poeta, Lucjan Rydel, wprowadzając je m.in. na scenę wiejską w Toniach, gdzie jakiś czas mieszkał. Również ważną pozycję stanowi Betlejem polskie w teatrze szkolnym, stanowiąc źródło szczerej uciechy, zachwytu i podniosłej nauki dla najmłodszej szczególnie dziatwy, znajdującej w utworze Rydla piękne wcielenie ich pierwszych religijnych i patriotycznych wzruszeń, wiążących misterium Bożego Narodzenia z wielką sprawą odrodzenia Ojczyzny. W ujęciu teatralnym ważną tutaj rolę odgrywa podkreślenie tradycyjnej ludowości, opartej na legendzie, przez wieki przekazanej, o narodzeniu Boga w szopce betlejemskiej, a uwydatnionej szczególnie we wspomnianej inscenizacji dyr. Osterwy (ostatnio także na scenie krakowskiej). Inscenizację tę cechuje umieszczenie „szopki krakowskiej”, we wszystkich trzech częściach, jako stałej dekoracji; na tle szopki lub w jej obrębie, odbywają się kolejne sceny tak akcji utworu, jak poszczególnych intermediów. Ma to uzasadnienie w genezie sztuki, wysnutej — jak wspomnieliśmy — z tradycyjnej szopki, a zarazem służy w tej formie najlepiej powiązaniu pierwiastka religijnego z elementem ludowo-narodowym. Na ten jeden tylko moment w odniesieniu do inscenizacji Betlejem polskiego zwracamy uwagę, licząc się z tym, że o takim czy innym ujęciu scenicznym tego popularnego widowiska decydują przede wszystkim możliwości realizacyjne na danej scenie, jak też i praktyka jasełkowa teatru popularnego, do dyspozycji którego przede wszystkim oddajemy ten tekst przepięknej polskiej parafrazy narodowo-religijnego misterium o Bożym Narodzeniu. Na scenie ludowej za wszystkie dekoracyjne przystroje teatralne starczą na pewno drzewka świerczyny, polski las uprzytomniające, wśród których poszczególne sceny swobodnie mogą się rozgrywać, tak jak to się zwykle dzieje w jasełkowych przedstawieniach wędrujących po domach — w okresie świąt Bożego Narodzenia do Trzech Króli — szopkarzy wiejskich. Jedyną okrasą w finale będzie tutaj prosta wiejska „szopka-stajenka” z Dzieciątkiem Jezus w żłóbku, Matką Bożą i Aniołami dokoła. Muzykę do Betlejem polskiego skomponował Michał Świerzyński, częściowo na tle znanych kolęd i pieśni narodowych. Wspomniany układ muzyczny znajduje się w posiadaniu Teatru Miejskiego im. J. Słowackiego w Krakowie. [O autorze Betlejem polskiego] *Lucjan Rydel* urodził się w Krakowie w roku 1870. Uczęszcza tutaj do gimnazjum św. Anny, następnie na Uniwersytet Jagielloński, po czym udaje się na studia do Berlina i Paryża. Jako poeta hołduje kierunkowi impresjonistycznemu, wypowiadając się przede wszystkim w lirykach, odznaczających się mistrzowską formą (Poezje 1899). Nowoczesna poezja symboliczno-nastrojowa z Maeterlinckiem na czele, a w Polsce upatrująca patrona swojego w Słowackim, głęboki kult i znawstwo poezji klasycznej, a nade wszystko szczera miłość dla przyrody i wsi polskiej — były źródłem natchnień poety i wątkiem lirycznej twórczości Lucjana Rydla. Poza lirykami, opartymi przeważnie o motywy ludowe (jak np. cykl Mojej żonie), malującej barwnie i plastycznie świat wsi podkrakowskiej i żywo chwytającymi ton i rytm krakowiaka, poza pełną uroku Bajką o Kasi i Królewiczu, w swoim rodzaju, jak wyraził się Kazimierz Czachowski, arcydziełem z wątku ludowego wysnutym, poza utworami dla dzieci, jak Pan Twardowski, Madejowe łoże, uprawia Rydel również rodzaj dramatyczny i to w poważnym zakresie. Do najcelniejszych pozycji w tej dziedzinie, należących trwale do żelaznego repertuaru teatralnego, obok pomniejszych utworów, jak pełen prawdy życiowej obrazek dramatyczny Z dobrego serca, należą tutaj przede wszystkim Zaczarowane koło (1900), baśń dramatyczna, z dużą siłą teatralną spleciona z wątku fantazyjnego, ludowego i szlacheckiego, oraz jasełka Betlejem polskie (1905), jedno ze szczególnie pięknych widowisk popularnych teatru polskiego. Osobną cenną pozycję zajmuje na szeroką zakrojona miarę trylogia historyczna Zygmunt August: I. Królewski jedynak, II. Złote więzy, III. Ostatni (1912). „Święcą tu triumfy — jak stwierdza Kazimierz Czachowski (Obraz współczesnej literatury polskiej, t. II, s. 94–96) — niepospolita erudycja, doskonała znajomość epoki, wielki artyzm wiersza i języka, w teatrze robią wrażenie liczne obrazy skomponowane z dobrym wyzyskaniem malowniczych efektów, a które, dodajmy, ujęte z historyczną wiernością, na tle zasadniczego konfliktu między racją stanu a szczęściem osobistym króla, odtwarzają barwnie i żywo koloryt epoki. W całej pełni wystąpiło tutaj gorące umiłowanie tradycji narodowych, tak znamienne dla Rydla, obok wspomnianego już wyżej kultu dla świata antycznego, czego świadectwem m.in. jest jeden z najlepszych przekładów Iliady” (Tłumaczenie pieśni I w r. 1896 w „Tygodniku Ilustrowanym” z ilustracjami Stanisława Wyspiańskiego), obok zaznaczonego również umiłowania swojskości i wsi polskiej. Ta ostatnia sfera zainteresowań i uczuć, właściwa dla całej ówczesnej generacji malarzy i poetów spod znaku *Młodej Polski*, zaprowadziła Lucjana Rydla, podobnie jak i Włodzimierza Tetmajera, do chaty wiejskiej w Bronowicach Małych pod Krakowem, gdzie poślubia Jadwigę z Mikołajczyków. (Z jej siostrą starszą, Anną, ożeniony już był wtedy Włodzimierz Tetmajer). Osiada odtąd na stałe na wsi, najpierw w Toniach, potem w Bronowicach Małych. Tutaj, zamieszkawszy w skromnym, białym, poezją ozłoconym dworku wiejskim, sielankę „bajecznie kolorową” przemienia na twardy znój życia w atmosferze szczęścia rodzinnego. I tutaj to wśród nieprzerwanej pracy literackiej zaszła go śmierć przedwczesna wiosną roku 1918, nie pozwalając mu dożyć tak utęsknionej przez poetę, a bliskiej już godziny zmartwychwstania Ojczyzny. Jednego tylko doznał jeszcze szczęścia u kresu życia, o czym ze wzruszeniem opowiada w skreślonych wspomnieniach z tych czasów, gdy z ganku dworku swego, w otoczeniu rodziny, w pamiętnych dniach sierpniowych oglądał maszerujące drogą od Krakowa, z pieśnią na ustach, strzeleckie oddziały Józefa Piłsudskiego, otwierające nowy szlak rycerski przed Polską i jej żołnierzem, o którego przyjście modlił się poeta słowami Betlejem polskiego. Jasełka w 3 aktach Osoby: * Król Herod * Królowa * Kanclerz * Hetman * Podskarbi na dworze Heroda * Marszałek * Szatan * Śmierć * Piast * Kazimierz Wielki (Kasper) * Władysław Jagiełło (Melchior) * Królowa Jadwiga w orszaku Jagiełły * Zygmunt August w orszaku Jagiełły * Jan III Sobieski (Baltazar) * Batory w orszaku Jana III * Jan Kazimierz w orszaku Jana III * Husarz skrzydlaty * Konfederat barski * Kosynier Kościuszkowski * Ułan z r. 1831 * Powstaniec z r. 1863 * Unita podlaski * Mieszczka z Ks. Poznańskiego * Jędrek Mędrek * Dziadek z torbą * Lejba, arendarz * Maciek * Kuba * Stach * Walek * Jasiek * Wojtek * Franek * Józek * Pierwsza matka * Druga matka * Arcykapłan * Chór Aniołów — Kolędnicy z gwiazdą — Muzyka wiejska Osoby [dodane]: * Matka Boska * Mickiewicz * Słowacki * Krasiński * Legionista z r. 1914 * Rokitniańczyk * Orlę lwowskie * Ks. Skorupka * Weteran z 1863 r. * Żołnierz Polski Odrodzonej Akt I. Pasterze Noc księżycowa. Na niebie w stronie wschodniej ogromna gwiazda Bożego Narodzenia, od której wlecze się promienisty warkocz. Pastwisko — poza wodą, w głębi szereg wierzb, za wierzbami na dalekim widnokręgu bieleją chałupy i rysują się ciemno na tle nieba sady. Przy trzodach pasących się w dali, pasterze porozkładali się przy dogasającym ognisku i śpią. Jeden tylko podrostek Maciek czuwa nad pasącym się bydłem. MACIEK Jesce ja nie bacę, zeby moje ocy Oglądały kiedy takie ślicne nocy Jak dzisiejsa nocka. Nie wiem, co się dzieje, Jesce gwiazdy świecą — o północku dnieje… / Od gwiazdy Bożego Narodzenia rozlewa się po niebie złocista łuna. Na obłokach ukazują się w dali Aniołowie w złocistych dalmatykach, z trefionymi włosami, z kwiatami i narzędziami muzycznymi w rękach, roztoczyli kręgi tęczowych skrzydeł. / MACIEK / przerażony / O dla Boga! Słońce świeci, Jakieś wojsko z nieba leci, Zdaje mi się, że śpiewają, Ogniem ziemię zapalają. I CHÓR ANIOŁÓW / śpiewa / Bóg się rodzi, moc truchleje, Pan niebiosów obnażony Ogień krzepnie — blask ciemnieje, Ma granice Nieskończony… II CHÓR ANIOŁÓW / śpiewa / Wzgardzony — okryty chwałą, Śmiertelny — król nad wiekami OBA CHÓRY ANIELSKIE / śpiewa / A Słowo Ciałem się stało I mieszkało między nami! II CHÓR ANIOŁÓW / śpiewa / W nędznej szopie urodzony Żłób mu za kolebkę dano, Cóż jest? — Czym był otoczony: Bydło, pasterze i siano. I CHÓR ANIOŁÓW / śpiewają / Ubodzy, was to spotkało, Witać go przed bogaczami… OBA CHÓRY ANIELSKIE / śpiewają / A Słowo Ciałem się stało I mieszkało między nami! MACIEK / słuchał przerażony, przed końcem pieśni anielskiej przypada ku śpiącym śpiewa / Gwałtu! Gwałtu pastuszkowie, Słyszcie! Słyszcie, co wam powiem: Ogień się błyska A droga śliska — Uciekać! Strachy! Strachy nad strachami! Jasność bije piorunami! O tam do kata! Już koniec świata — Żle z nami! ANIOŁ / śpiewa / Nie bój się, nie bój, Maćku pastuszko, Jakeś ty, takom ja u Boga służką. Zwiastujęć wesołe lata, Że się wam Zbawiciel świata W Betlejem narodził, tak sławnym mieście, Więc Jego czym prędzej przywitać bieżcie! / Chóry anielskie znikają za obłokami. / MACIEK / na współ przytomny dopada do budy, w której śpią pasterze i budzi najbliższego Stacha / Stachu! STACH / zaspany / A cego? MACIEK Wstawaj! STACH Co złego? MACIEK Nie złeć to, ino gdzieś wdzięczne głosy… STACH / przewraca się na drugi bok / To wyskocz! MACIEK Oj, wierz mi — w ogniu całe niebiosy! STACH Ogrzej się! MACIEK Żart na stronę! STACH Czy prawda? MACIEK Widzisz łonę? STACH / zrywa się / A to co?! Daj mi sam sukmanę, Co w skok wstanę… Niech oko zobacy, Co to znacy. O! nieszczęśliwa ta godzina, Smutnaś to będzie jakaś nowina. MACIEK Na! daję sukmanę — ino wstań chyzo — nie bredź wiele, Będzies miał wnet smutek, wnet wesele. STACH / wychodząc z budy / A kędys ta łuna, co tak o niej bredzis? MACIEK La Boga! cyś ślepy, cy jesce nie widzisz, Przetrzej jeno ocy, pojźryj w prawą stronę, Nad samym Betlejem widać wielką łonę. STACH Oj prawda — już widzę, ale to nie żarty, Tyś mi prawdę mówił, ja byłem uparty, Mój Maćku, mój ślicny, cóż my ucyniwa, Ja myślę najlepiej drugich pobudziwa. — MACIEK Dy pockaj no trochę, nie chodź jesce Stachu, Może nadaremno narobiłbyś strachu, Sam sobie nie wierzę, może mi się marzy, Trzeba by uważać, co się to tu zdarzy. STACH Ej, kiego kaduka będzies dłuzej cekał, Ja krzyknę na drugich, sam będę uciekał! Cym prędzej tym lepiej, że bydło zajmiemy, Bo jak się spóźnimy, to pewnie zginiemy. / woła / Bartek, Symek, Walek, Wojtek, Jasiek, Kuba! Gwałtu wstańcie prędzej, bo nad nami zguba. MACIEK Wstańcie! Jak porżnięci wszyscy tęgo śpicie, Ja już dawno wrzescę, a wy nie słyszycie! BARTEK A cegó wrzescycie? SYMEK Cóż się złego stało? WALEK Pewnie nasą trzodę niescęście potkało? WOJTEK Albo wam się co śni, abo dusi zmora? JASIEK Mozeście tez sobie podpili z wiecora? STACH Tak ci ja tez mówił, jak mnie Maciek budził, Wstać mi się nie chciało, kęs żem się nie znudził. Myślałem, że przez sen ten nocny maruda Wrzescy i powiada jakieś nowe cuda. Wstawajcie no, bracia, a wszystko ujźrycie Dziwy niesłychane, co im nie wierzycie. Gdyby ciężkim młotem serce we mnie bije… Może z nas juz zaden jutra nie dożyje. PASTERZE / wylazłszy z szopy w popłochu / Gwałtu! Niebo gore, ziemia się zapala, Widno na świat cały niescęście się zwala; Uciekajmy rychło, nie ma tu co cekać, Dyć lepiej zawcasu, niż późno uciekać! / Biegną w głąb ku trzodzie. / CHÓR ANIOŁÓW / ukazując im się z bliska, śpiewa / Gdy się Chrystus rodzi i na świat przychodzi, Ciemna noc w jasnościach promienistych brodzi, Aniołowie się radują, Pod niebiosa wyśpiewują: Gloria! Gloria! Gloria! In excelsis Deo! PASTERZE / którzy padli na kolana przestraszeni śpiewają / O niebieskie duchy i posłowie nieba, Powiedzcie wyraźnie, co nam czynić trzeba, Bo my nic nie pojmujemy, Ledwo od strachu żyjemy…. CHÓR ANIOŁÓW / śpiewa / Gloria! Gloria! Gloria! In excelsis Deo! Idźcie do Betlejem, gdzie Dziecię zrodzone, W pieluszki spowite, w żłobie położone: Oddajcie Mu pokłon boski, On osłodzi wasze troski, Gloria! Gloria! Gloria! In excelsis Deo! / Znikają. / STACH / ochłonąwszy / Miły mój Bartosie, cóż na to mówicie? KUBA Cóż to mamy robić? Jakze nam radzicie? JASIEK Juści wy się lepiej pewno na tym znacie, Bo umiecie cytać, stare lata macie… BARTOS Pocekajcie, bracia, jak cłek pomiarkuje — — To światło jest z nieba, co się połyskuje; A to śliczne wojsko, cośmy je widzieli, Tak sobie miarkuję, ze to są Anieli. SYMEK Co u nich za nuta! Co to za śpiewanie, Pewnie z nas zadnego na takie nie stanie. Co u nich za głosy! I jaka kapela Idzie pod niebiosy — serce rozwesela! BARTOS Dyć to, mili bracia, samiście słyseli, Co święci Anieli do nas powiedzieli, Ino nie wiem, cyście zrozumieli wszyscy, Że nam iść kazali, gdzie się światło błyscy. WALEK Juz ja wcale pierwsy nie pojmuję tego: Mam iść do Betlejem, a nie wiem dlacego. WOJTEK Od światła wielgiego mało cłek nie ślepnie, Serce radość czuje, krew ze strachu krzepnie. BARTOS Złego Ewa narobiła Nieszczęścia nas nabawiła, Z wężem w raju rozmawiała, Jabłka z drzewa skosztowała I zgrzeszyła. CHÓR PASTERZY I zgrzeszyła. BARTOS Adam z raju wypędzony, Ród ludzki grzechem skażony, Ale go z kłopotu tego Matka Syna Przedwiecznego Wybawiła. CHÓR PASTERZY Wybawiła. BARTOS Chytry gad zwiódł naszą matkę, Za tę winę sam wpadł w klatkę, Dziś mu głowę podeptała, Która od wieków przyjść miała. Białogłowa. CHÓR PASTERZY Białogłowa. BARTOS Dziś we żłobie odpoczywa, Z nieba zszedłszy Prawda żywa, Od Aniołów ogłoszony, Z Panny w stajni narodzony Odkupiciel! CHÓR PASTERZY Odkupiciel! BARTOS Więc jemu dziś od nas ma być cześć oddana, Pójdziemy do Betlejem witać tego Pana. Jakże? podarunków żadnych nie weźmiemy? Z gołymi rękami przed Panem staniemy? SYMEK Tak wielgiemu Panicowi cóż my biedni damy? BARTOS Co kto może, to zaniesie, — weźmiemy, co mamy, Bo On na ochotę I chęć — nie na złote Patrzy podarki. JASIEK Biegaj każdy i tu przynieś, co który masz doma, Przecie chłopcy nie pójdziemy z gołymi rękoma! Czy mało, czy wiele, Zabierzmy w kobiele, Zanieśmy Panu. WALEK Na co mnie stać: dwoje kurcząt wezmę na ofiarę. BARTOS A ty, Kuba, co zaniesies? KUBA Ja gołębi parę. JASIEK Ja trochę słoniny Wezmę dla Dzieciny, Bo trza omasty. STACH Ja pół kopy słodkich jabłek mam tutaj w opałce. MACIEK A ja kopę źrałych grusek poniosę w kobiałce. BARTOS Jaj świeżych pół kopy Zaniosę do szopy Na poleweckę. ANTEK A ja na tę poleweckę garczek polewany. WOJTEK A ja miskę. MAŁY JÓZEK A ja łyżkę… WAWRZEK Ja garnek śmietany. JANTEK A ja na ostatek Ptaków parę klatek Daruję Panu. / W miarę jak który zgłasza się z podarunkiem — wybiega zaraz każdy i powraca po chwili, niosąc swoją ofiarę. / FRANEK Każdy przyniósł dla Dzieciątka dar swój jaki taki, A cóż my Mu zaniesiemy, słudzy i chudaki? Jako nic nie mamy, Chyba Mu zagramy Na czym kto umie… / Wybiega, za nim kilku innych pastuchów — wracając zaraz, grając na skrzypcach, klarnetach, basach itp. / CHÓR PASTERZY / z wiejską muzyką śpiewa / A to co ziemianie Lezy Bóg na sianie, Lezy, lezy Dzieciątecko, Ślicne małe Paniątecko, Do ludzi się uśmiecha. I my tam pójdziemy, Ciesyć się będziemy, Zaśpiewamy piosnkę społem, Uderzymy o żłób cołem, Uciesymy Dziecinę… / Z kolędy przechodzą w krakowiaka Abośmy to jacy-tacy. — Z głębi wpadają Cztery pary krakowiaków i krakowianek. Tancerze w granatowych karazjach z czerwonymi sukami, naszywanymi w cętki — Krakowianki w spódniczkach białych, muślinowych, obszytych wstążkami kolorowymi, w wieńcach ślubnych na głowie. Pasterze rozstępują się i stają w półkole. — Muzyka ustawia się na przodzie sceny, w lewym rogu, plecami do widzów. Za Krakowiakami wszedł Żyd arendarz z graniatą flaszką wódki — i stojąc przy muzykantach, nalewa tancerzom w miarę, jak który śpiewa do muzyki. / WESELE KRAKOWSKIE / cztery pary Krakowiaków i Krakowianek stają do tańca. / 4 KRAKOWIACY / śpiewają razem / Abośmy to jacy tacy Chłopcy krakowiacy, Cerwona capecka, Na cal podkówecka, Niebieska sukmana, Danaz moja, dana. / przetańczyli — stają. / I KRAKOWIAK / śpiewa przed muzyką / Kazaryja granatowa, Co się od parady chowa, U niej kołnierzycek Jak jaki języcek, Danaz moja, dana, Dziewcyno kochana! I jedwabiem wyszywana. Lamowana, bryzowana, Ze srebrnymi hafteckami I z modrymi łapeckami, Wokolusinecko Moja kochanecko. / przetańczyli — stają. / II KRAKOWIAK / śpiewa przed muzyką / I pasicek okowany, Gwoździckami wybijany, Rzemyckami ozdabiany, Jak to mają Krakowiany, Danaz moja, dana, Dziewcyno kochana! Kółka przy nim mosięzne są. Świecące są, potęzne są, A im jest ich więcej, Wedle Jasia brzęcy, Wokolusinecko Moja kochanecko! / przetańczyli — stają. / III KRAKOWIAK / śpiewa przed muzyką / I kozicek wyostrzony Na rzemycku zawiesony, Klucyk od skrzynecki Gdzie są kosulecki — Danaz moja, dana, Dziewcyno kochana! I kosulka z osywkami, Hafcikami, fałdzikami, Spinka u kosule Dana od Orsule — Wokolusinecko Moja kochanecko! / przetańczyli — stają. / IV KRAKOWIAK / śpiewa przed muzyką / A która mnie będzie chciała, Ta na wszystko będzie miała. I ruciany wionek I złoty pierścionek — Danaz moja, dana, Dziewcyno kochana! I mentalik z Matką Boską Przenajświętszą Cęstochowską, I pieniądze na obsiewki, Kochajciez mnie wszystkie dziewki — Wokolusinecko Moja kochanecko! / przetańczyli — stają. / 4 KRAKOWIACY / razem / Zagrajciez mi, a od ucha, Niech się wyhula dziewucha, A jak się zbogacę, Jutro wam zapłacę — Danaz moja, dana, Dziewcyno kochana! Zagrajciez nam jacy tacy, Bo tańcują Krakowiacy Wokolusinecko! Moja kochanecko! / taniec / / KURTYNA / PRZED KURTYNĄ / Spadająca kurtyna odcięła od reszty grajków Jędrka-Mędrka, jowialnego skrzypka. — Jędrek-Mędrek staje na przedsceniu i śpiewa, wtórując sobie na skrzypcach. Orkiestra mu sekunduje. / Kaczka pstra Dziatki ma, Siedzi sobie na kamieniu, Trzyma dudki na ramieniu, „kwa-kwa-kwa” Pięknie gra. Gęsiorek Jędorek Na bębenku wybijają, Pana wdzięcznie wychwalają: „Gę-gę-gę!” Gęgają. Cyzycek, Scyglicek Na gardłeckach, jak skrzypeckach Wygrywają w jasełeckach: „Lir-lir-lir!” Śpiewają. Słowicek Muzycek Gdy się głosem popisuje, Uciechę światu zwiastuje: „Ciech-ciech-ciech!” Zwiastuje. Skowronek Jak dzwonek, Gdy do nieba się podnosi, O kolędę pięknie prosi: „Fir-fir-fir!” Tak prosi. / Podczas ostatniej strofy, żyd Lejba, zwabiony śpiewem, zaziera na przedscenie spoza kurtyny, w końcu wsuwa się nieśmiało. / JĘDREK-MĘDREK / spostrzegłszy go, zwraca się ku niemu śpiewa / Żydzie, Żydzie, Mesyjasz się rodzi, Więc Go tobie, więc Go tobie powitać się godzi. ŻYD / śpiewa / A gdzie Go jest? A gdzie Go jest? Rad bym widzieć tego! Będziem witać, będziem kłaniać, jeśli co godnego. Laj! laj! laj! Jeśli co godnego. JĘDREK-MĘDREK / śpiewa / Żydzie, Żydzie, w Betlejem miasteczku, Tam On leży, tam On leży w żłobie na sianecku. ŻYD / śpiewa / Nie pleć, głupi, czyś się upił? Idź do diabła, chłopie! Pan tak wielki, Pan tak wielki, co by robił w siopie? Laj! laj! laj! Co by robił w siopie? JĘDREK-MĘDREK / śpiewa / Żydzie, Żydzie, Króle Go witają, Mirę, złoto, mirę, złoto, kadzidło Mu dają. ŻYD / śpiewa / Wiem ja o tym, wiem ja o tym: u mnie w kramie byli, Trochę mirrę i z kadzidłem u mnie zakupili. Laj! laj laj! U mnie zakupili. JĘDREK-MĘDREK / śpiewa / Żydzie, Żydzie, otóż jawnie widzis, A czemuz się, a czemuz się Mesyjasza wstydzis? ŻYD / śpiewa / Ja starego Pana Boga, jak należy umiem. Ale tego Maleńkiego jeszcze nie rozumiem. Laj! laj! laj! Jeszcze nie rozumiem. JĘDREK-MĘDREK / śpiewa / Żydzie, Żydzie, wnet ja cię naucę, Jak cię z tyłu, jak cię z przodu tym smykiem wymłócę. ŻYD / zasłania się rękami śpiewa / Aj waj gewałt! Aj waj gewałt! Albo to tu rozbój? Co wyrabiasz, głupi chłopie! Pana Boga się bój! Laj! laj! laj! Pana Boga się bój! Akt II. Herod Sala tronowa w pałacu Heroda, kapiąca od złota i drogich kamieni. W głębi, na środku ściany, tron pozłocisty na podwyższeniu pod purpurowym baldachimem, który spływa w bogatych fałdach aż ku ziemi. Po obu stronach tronu dwie ogromne arkady przysłonięte drogocennymi oponami. Opona z prawej rozsuwa się powoli wśród potężnego dźwięku surm wygrywających fanfary. Wchodzą trębacze z herbowymi płachtami u trąb; za nimi oddział Straży przybocznej, Paziowie, Dworzanie, pomiędzy którymi Hetman z mieczem państwa, Kanclerz ze zwojem pergaminów; Podskarbi i Marszałek na poduszkach niosą złote jabłko i berło. Za nimi Herod w szkarłatnym płaszczu, podbitym gronostajami i w koronie. Paziowie niosą za nim końce płaszcza. Orszak zamyka drugi oddział straży przybocznej. Herod zasiada na tronie. Dostojnicy ustawiają się po obu stronach na stopniach, dworzanie, paziowie i gwardia półkolem. Trąby milkną. HEROD / stojąc / Otom jest pan nad światem I mocarz nad mocarze! Przed moim majestatem Wszystko pada na twarze. Miecza mego brzeszczotem Podbiłem cudze ziemie; Krwią, żelazem i złotem Uciskam ludzkie plemię; Królów brałem w niewolę, Obalałem ich trony, Kładłem sobie na czole Zdarte z ich głów korony; Tysiąc wsi, tysiąc grodów Obróciłem w perzynę, Sto podbitych narodów Blednie, kiedy ja skinę. Mój ukaz światem włada I rządzę berłem krwawem — Zwyciężonemu biada, Bo siła jest przed prawem! — Przed blaskiem mej korony, Miast czołem bić w pokorze, Zgnębion i uciśniony, Targa ten lud obrożę, Bunt w dumnym sercu niesie I powoływać śmie się Na jakieś prawa Boże, Na ludzkie jakieś prawa: Ja Boga się nie boję, Z Nim najłatwiejsza sprawa, I ludzi się nie wstydzę, Bo znam potęgę moję, A z klątw i krzyków szydzę, Na płacz i jęki głuchy. Ciała wziąłem w niewolę, Ręce skułem w łańcuchy, Spętałem serca i duchy, Spokój i ład wprowadzę W całym państwa obszarze… Ja król — tak chcę! tak każę! / siada / Słuchajcie dygnitarze I wy moi dworzanie I rycerze nadworni: Kanclerz przed Nami stanie I zda Nam z tego sprawę, Co działają oporni. KANCLERZ / występuje i składa trzy niskie ukłony / Samodzierżawny Panie! Nakłoń ucho łaskawe Ku pokornemu słudze. Przebacz, jeśli gniew budzę, Ale nie z mojej winy Zwiastuję złe nowiny: Ten naród buntowniczy Na siły własne liczy, Na miłosierdzie Boże; Trwa w milczącym uporze, Żyje w ojców swych wierze, Mówi ojców językiem, Zwyczajów dawnych strzeże. Tam każdy — buntownikiem: Małe dziecko w kolebce Ssie bunt z matczynym mlekiem. Buntem są te pacierze, Które matka mu szepce; Bunt zieje z ich oddechu, Bunt z oczu im wyziera, I z każdego uśmiechu. W buncie żyje lub cały, Z buntem w sercu umiera. Gdyby odkopać kości, Co już w grobie zbutwiały To by jeszcze zadrżały Do ojczyzny, wolności! HEROD Ukaz wydaj surowy, Że w szkole ni urzędzie Już im nie wolno będzie Użyć ojczystej mowy. Ich dziatwę buntowniczą W szkołach nauczyciele W naszej mowie niech ćwiczą: Opór przed tą nauką Niechaj karzą na ciele, Niech katują, niech tłuką! — Naszą mową w kościele Każ — niech prawią kazania, Jeśli kapłan się wzbrania, To go zbiry zabiorą I gnać go na powrozie W one straszliwe kraje, Kędy woda nie taje, Gdzie rąbać trza siekierą Chleb zmarznięty na mrozie. — Lud z wiary siłę bierze Więc go zachwiać w tej wierze, Zmusić do naszej wiary: Każ zamykać świątynie, Znoś modlitwy, ofiary, Aż i duch buntu zginie. A gdyby lud zuchwały Bronił swego Kościoła — Poślę mego hetmana I wojska huf niemały; Wraz otoczyć dokoła Tłuszczę, co tam zebrana, Nie czekać aż najświętsza Ofiara się odprawi: Zbrojno runąć do wnętrza! Niech się kościół okrwawi, Niech się zbroczą ołtarze — Ja król, tak chcę i każę! KANCLERZ Rzekłeś wszechwładny Panie, Wedle Twych słów się stanie. / z trzema głębokimi ukłonami wraca na miejsce. / WIELKI PODSKARBI / występuje przed tron i składa potrójne ukłony / Władco rządzący światem, Racz przyjąć moją radę, Przed Twoim Majestatem U tronu stóp ją kładę; Nie gardź słowami memi: Jeżeli chcesz to plemię Zgładzić z powierzchni ziemi Wyrwij im ojców ziemię! Cóż lud bez ziemi znaczy? Gdy ziemię król wykupi, Cały naród tułaczy Wieść musi żywot trupi; Będą jako w jesieni Liście strącone z drzewa: Wiatr je — gdzie chce — rozwiewa, Aż je w nicość zamieni. — Monarcho złotych tronów Każ dać trzysta milionów, Ich ziemię piędź po piędzi Osadzaj naszym ludem, Ten ich z ziemi wypędzi: Już kraju z naszych szponów Nie wyrwą żadnym cudem. HEROD Masz przyzwolenie nasze Sługo wiernie oddany: Toć są wśród nich Judasze, Którzy w złote kajdany Oddadzą sami pono Ziemię-matkę rodzoną. MARSZAŁEK / przed tronem / I mnie posłuchaj, Królu: Za co na nich te kary? Za co krzywdy bez miary? Oni we łzach i bólu Bronią jeno wytrwale Swej ojczyzny i wiary. — Czy masz serce z kamienia? Upamiętaj się w szale, Radź się swego sumienia… HEROD Co? Tak mówi Marszałek? Precz z nim — niech mnie nie drażni… Z godności swej wyzuty Niechaj gnije ten śmiałek Na dnie najgorszej kaźni. Brać mi go stąd? Pod knuty! / Straż chwyta i wyprowadza Marszałka. / CHÓR / daleko za sceną śpiewa / Wśród nocnej ciszy głos się rozchodzi: Wstańcie pasterze, Bóg się wam rodzi. Czym prędzej się wybierajcie, Do Betlejem pośpieszajcie Przywitać Pana. HEROD / zaniepokojony / A to co za śpiewanie? Czy słyszycie? Słyszycie, Dostojnicy, panowie, Rycerze i dworzanie?! Strach mnie ogarnia skrycie, Mącą się myśli w głowie… Po kościach idzie mrowie… Czuje, że coś się stanie! / Arcykapłan w dwurogiej mitrze z „tablicą pokoleń” na piersiach, w szacie długiej, obwieszonej srebrnymi dzwoneczkami, wchodzi głębią przez prawą arkadę. Gdy staje na progu sali tronowej, widać poza nim w krużganku otwarte okno, przez które pada mocny blask ogromnej gwiazdy z promiennym warkoczem. / ARCYKAPŁAN / staje przed tronem i mówi w takt pieśni chóru, który za sceną śpiewa dalsze strofy kolędy / Oto nad światem wielka nowina: Panna Przeczysta zrodziła Syna, Powiła go w Betlejemie, Króla królów, Pana ziemie, Boga na niebie. On tron Dawidów, Syjon posiędzie, Królestwu Jego końca nie będzie; Uciśnionych On ochłodzi, Niewolników oswobodzi, Nędznych posili. Anieli śpiewem budzą pasterzy, Trzech Królów przed Nim czołem uderzy; Już ze wszech stron ciągną rzesze, Kędy na stajennej strzesze Gwiazda goreje. Mnie Pan zdjął z oczu wszelką zasłonę: Czasy Twych rządów są policzone, Za Twe gwałty i uciski Sądu Boga jesteś bliski Srogi mocarzu! / Herod osłupiały z gniewu i trwogi zrywa się na tonie, ale słowa przemówić nie może. Arcykapłan wychodzi. / / Milczenie. / HEROD / po chwili / Czy ja dzisiaj oszaleję? Czy starzec ten oszalał?… W serce mi lęku nalał I wam zmieszał rozumy. Co to jest? Co się dzieje? / do straży / Rzucić się na te tłumy, Zgarnąć motłoch próżniaczy I tutaj mi pod strażą Wegnać przed tron mój złoty. CHÓR / za sceną blisko śpiewa / Jezus malusieńki Z niewinnej Panienki Dziś się rodzi o północy wśród zimnej stajenki, *bis* O Najwyższy Panie, Waleczny Hetmanie, Wieczny Królu nieba, ziemi, leżący na sianie, *bis* / z chórem kolędy miesza się odgłos bębnów i krzyk trąb. / DWORZANIE Słychać bębnów łoskoty… Trąby z pieśnią się ważą… / Pędzeni przez straż, płazowani mieczami i bici nahajami, wpadają tłumem kolędnicy: mężczyźni i kobiety, starcy i dzieci w strojach z różnych okolic Polski. Końca tego tłumu nie widać; zalega on krużganek poza arkadą na prawo od tronu. W blasku gwiazdy Bożego Narodzenia widać tam głowę przy głowie. Gdzieniegdzie połyskują kopie i miecze straży. Ci, których wegnano do sali, stanęli w popłochu przed tronem, na przedzie Bartos. / Wy zbuntowane chamy, Wy nikczemne pastuchy, U zamku mego bramy Śmiecie wszczynać rozruchy?! Śmiecie śpiewać w tej mowie, Co srogo zakazana?! — Cuda, widzenia, duchy Wylęgły wam się w głowie! Szukacie sobie Pana, Myśląc, że tron mój kruchy I korona zachwiana. Wasz Król — to Dziecię Boże — Gdzieś pomiędzy bydlęty Zrodzon w nędznej oborze, W żłobie, na głód i nędzę! — Ha, ja wam one męty Z mózgów tępych wypędzę, Złamię i upokorzę Ślepy upór prostaczy; Wyplenię zabobony. Gdy krzyknę na siepaczy, Miecz spuszczę podniesiony — Uznacie mnie za Pana. Tu, niewolników syny! Ja król, ja bóg jedyny, Przede mną na kolana… BARTOS / śpiewa / Dzisiaj w Betlejem. CHÓR Dzisiaj w Betlejem. BARTOS Wesoła nowina, Bo Panna czysta, CHÓR Bo Panna czysta, BARTOS Porodziła Syna. CHÓR Chrystus się rodzi, Świat oswobodzi, Anieli grają, Króle witają, Pasterze śpiewają, Bydlęta klękają, Cuda, cuda ogłaszają. BARTOS Chociaż w stajence, CHÓR Chociaż w stajence, BARTOS Panna Syna rodzi, Przecież On wkrótce, CHÓR Przecież On wkrótce, BARTOS Ludzi oswobodzi. CHÓR Chrystus się rodzi… itd. BARTOS My też idziemy, CHÓR My też idziemy, BARTOS Powitać Jezusa, Króla nad królmi, CHÓR Króla nad królmi, BARTOS Uwielbić Chrystusa. CHÓR Chrystus się rodzi itd. / Herod, uszom własnym nie dowierzając, słuchał jakby odrętwiały z gniewu i zdumienia… Podczas drugiej strofy zrywa się na tronie z zaciśniętymi pięściami, rój dworzan otacza natychmiast króla, który miecz wyrywa z pochwy i daje nim znak Wielkiemu Hetmanowi. Na skinienie Hetmana dobosze uderzają w bębny między drugą a trzecią strofą. Podczas trzeciej straż obsadza wszystkie wyjścia, dobywa mieczów i ustawia się w szyk bojowy. Dworzanie obstąpili tron. / HEROD / rozpalony złością do Hetmana / Hej Wielki Hetmanie Wojsko na nich prowadź! Każ siec, bić, mordować, Niech nikt nie zostanie. Na skinienie Hetmana trębacze uderzają w trąby pobudkę, na nutę kolędy: Przybieżeli do Betlejem pasterze… / Zasłona na prawo od tronu rozsuwa się; nowy hufiec wojsk Herodowych, sprawiony do boju staje pod arkadą. Hetman z podniesionym mieczem wskazuje tłum kolędników. Wojsko rzuca się na bezbronnych. W tej chwili między nacierającym wojskiem, a pasterzami, zjawia się chór Aniołów, z błyszczącymi na piersiach pancerzami, pod złocistą kapą zarzuconą na ramiona; na głowach szyszaki złote, w rękach płomienne miecze. Aniołowie rozpostartymi skrzydłami zasłaniają kolędników i na pobudkę trębaczy odpowiadają dalszym ciągiem kolędy: / CHÓR WOJSK ANIELSKICH / śpiewa / Chwała na wysokości! Chwała na wysokości, A pokój na ziemi! / Hufiec żołnierzy Herodowych przerażony, cofa się. Na skinienie Hetmana trąby grają tę samą pobudkę. / CHÓR WOJSK ANIELSKICH Chwała na wysokości itd. / Wojsko Heroda w popłochu pada na ziemię. Hetman zbiega ze stopni tronu i sam staje na czele. Pobudka trąb, nowe natarcie. / CHÓR WOJSK ANIELSKICH / pędząc przed sobą pierzchające roty i dworzan Herodowych / Chwała na wysokości itd. / Cały dwór Heroda i jego straż rozpędzona, uciekają przez arkadę po prawej stronie tronu. Pod baldachimem zostaje sam Herod, blady z trwogi. Paziowie rzuciwszy pochodnie, pierzchli. Scenę oświeca łuna bijąca od Aniołów i blask betlejemskiej gwiazdy, padający od krużganka z lewej strony tronu. / / Chór kolędników pod osłoną skrzydeł anielskich wychodzi, śpiewając tę samą kolędę. Pieśń oddala się, słabnie, w końcu cichnie. Herod, przejęty trwogą, został sam na tronie w pustej, ciemnej sali. Goły miecz leży na jego kolanach. Otula się w płaszcz królewski i siedzi długo bez ruchu. / HEROD Strach!… Ci złoci a biali, Z rozpostartymi skrzydły, Jak oni zasłaniali Bunt tej tłuszczy obrzydłej! Strach! … Świat się cały wali I niebo całe płonie W tej komety ogonie Nad Dzieciątkiem w kolebce…. Strach!… W pustej, ciemnej sali Wszyscy mnie odbieżali, Podli tchórze, pochlebce!… Sam zostałem na tronie… / Nagle prostuje się na tronie i odwraca poza siebie, jakby słyszał jaki szelest. / Kto tu? Słyszę — ktoś szepce W baldachimu oponie… Kto tu!? Sam się obronię! / podnosi miecz / / Za oparciem tronu ukazuje się ciemna rogata głowa Szatana, z błyszczącymi ślepiami. Z boków sterczą rozpięte, ogromne skrzydła nietoperza. / SZATAN / wychylając się ku siedzącemu Herodowi, szeptem / Nie lękaj się mnie panie Jam anioł twego tronu, Mym królestwem otchłanie… Zawżdy przy tobie stoję, Znam wszystkie myśli twoje, Znam wszystkie twe zamiary. HEROD Ratuj moją koronę, Radź! W którą spojrzę stronę, Wszędy klęski bez miary Przeciwko mnie zwrócone. / szeptem / Krwi trzeba i ofiary! HEROD Ratuj! Ja ci ołtarze W całym państwie postawię. Czcić mym ludom cię każę. Na cześć twoją kadzidła Wonnymi dymy wioną, Ale mnie weź pod skrzydła I bądź moją obroną. SZATAN / półszeptem / Komu skronie koroną Szczęsny los przyozdobi, Wszystko mu dozwolono, Co dla korony robi. Celem jest powodzenie! Cnota mija bezpłodnie, Wolę wiąże sumienie; Król niech działa swobodnie. Grzech króla nie jest grzechem, Zbrodniami nie są zbrodnie. Czyn zrodzon z nienawiści Rozbrzmiewa sławy echem, Jeśli daje korzyści! Korony blask złocisty Z wszelkich go zmaz oczyści: Kto potężny, ten czysty! HEROD Nie działałem inaczej Przez całe panowanie, Czemuż dziś schnę w rozpaczy? Mój tron czemu się chwieje? Ratuj mnie, broń szatanie! Sam nie wiem, co się dzieje, I co to wszystko znaczy: Niebo łuną goreje W komety świetle srogim; Burzy się lud prostaczy, Wnet na mnie wręcz uderzy; O Królu, co jest Bogiem, Zrodzon między bydlęty I otoczon barłogiem, Po świecie baśń się szerzy. A ten cud niepojęty: Wojska duchów-rycerzy; Ten nad pospólstwem mnogim Wiew ich skrzydeł rozpięty, Te widzenia! Te mary… SZATAN Dziecię, co jest twym wrogiem. Wrogiem także jest moim, To nieprzyjaciel stary. My dwaj się nań uzbroim I złączym siły nasze: Ja strutymi opary, Promienną gwiazdę zgaszę, Która Dziecięciu świeci. Ty czyń krawe ofiary, Wymorduj wszystkie dzieci… / znika. / / Herod po chwili zadumy zrywa się i mieczem uderza w jedną z tarcz herbowych u baldachimu. Na brzęk tarczy wbiegają Paziowie z pochodniami, za nimi Wielki Hetman i Roty przyboczne / HEROD Wy tronu mego stróże, Co nikczemnie pierzchacie, Wy nędznicy, wy tchórze!… Wyrwijcie z pochew miecze I w pałacu czy w chacie Niech krew dziatek pociecze; Co nowonarodzone, Do nogi dziś wyginie, Śmierć, śmierć każdej dziecinie — Przysięgam na koronę! Mordować bez wyjątku, Nikomu nie przebaczę, Ni własnemu dzieciątku… Czy słyszycie siepacze? I dla mojego syna Wybiła już godzina, Choć serce we mnie płacze… / Hetman wychodzi na czele roty przybocznej. Zaraz potem wchodzi Królowa w szkarłatnym płaszczu i koronie, za nią orszak pań dworskich / KRÓLOWA Panie u moich podwoi, Twoich żołdaków gromada Z mieczami jasnymi stoi, I mnie, mnie, matce powiada, Że chcesz syna swego zgonu. HEROD Pani, bronię mego tronu. Dziecię nowonarodzone, Nie wiem, syn mój czy poddany, Ma zostać panem nad pany, Poniżyć moją koronę. Niechaj żywym ogniem spłonę, Nim dopuszczę tej niesławy! — Dałem rozkaz rzezi krwawej! … KRÓLOWA / pada na kolana przed tronem / Wejrzyj na łzy moje słone, Żebrzę łaski twojej panie! To twoje dziecko rodzone, Dziedzic twój na majestacie!… HEROD Precz! Com kazał, to się stanie. KRÓLOWA / zrywa się i wyciąga groźnie rękę / Zgiń, dziatek niewinnych kacie! Przepadnij, krwawy tyranie! / Słania się na ręce pań dworskich, które ją wyprowadzają ze sali. W arkadzie po prawej stronie tronu staje tłum kobiet, które straż stara się powstrzymać halabardami. Chór ten matek betlejemskich jękiem i krzykami zawodzi, wyciągając ku sali tronowej pięści. Wśród ogólnego lamentu słychać wykrzyki urywane. / I MATKA Puśćcie mnie! Puśćcie! Do oczu mu stanę… Krew dziecka rzucę mu w twarz! II MATKA Zbójco! Na dziatki patrz pomordowane, Na rozpacz, na lament nasz! III MATKA Herodzie, niech cię piorun boży spali! IV MATKA Niech żywcem stoczy cię trąd! V MATKA Krew naszych dzieci waży Bóg na szali I woła cię na swój sąd! HEROD / z tronu do straży / Hej stróże, zamknąć podwoje tej sali, Wiedźmy te wygnać stąd! / Straże wypierają w głąb krużganków tłum betlejemskich matek i zatrzaskują za sobą drzwi; górą przez półkole arkady pada blask betlejemskiej gwiazdy. / / Herod sam na tronie siedzi wzburzony. Zasłona po lewej stronie tronu rozsuwa się powoli, w głębi widać wnętrze sali obite kirem; na katafalku zasłanym czarnymi aksamitami i zdobnym w srebrne lamowania, wśród gorejących świateł stoi trumienka czarna i srebrna Herodowego synka. Chór za sceną śpiewa hymn Dies Irae przy wtórze organów. Herod zstępuje z tronu i wlokąc za sobą swój szkarłatny płaszcz królewski, powoli zmierza ku pogrzebowej sali. W progu zachodzi mu drogę Śmierć z kosą w kościotrupiej ręce. / ŚMIERĆ / syczącym, piskliwym szeptem / Dokąd? dokąd, opętańcze? Nie wnijdziesz w te progi! Do mnie, ja z tobą zatańczę, Okropniku srogi! HEROD / zamierza się mieczem / Kto bądź jesteś, z drogi! Z drogi! Przeraźliwa maro! / miecz, trącony kosą Śmierci, wypada mu z dłoni, ręka obwisa bezwładnie. / ŚMIERĆ Ha, do tańca drżą ci nogi, Pójdźmy pląsać parą! / wyciąga ku niemu ramiona z kosą. / HEROD / słania się i pada na kolana przed Śmiercią / Pani, żebrzę twej litości, Dam ci me szkarłaty, Okryj nimi nagie kości, Wstąp na majestaty. / Odpina płaszcz królewski spięty pod szyją i ściele go do stóp Śmierci. / Pani, z rąk mych weź koronę, A ja przy twym tronie Zniżę czoło pochylone, W pokornym pokłonie. / Zdjętą z głowy koronę drżącymi rękami podaje Śmierci. / ŚMIERĆ Ja się nigdy nie wstydzę, Choć szkielet mój nagi, Z tronów i bereł szydzę I z królewskiej powagi. Korona u mnie tania, Tak, jak czapka barania. Ja w śmiertelną koszulę Stroję chłopy i króle, W zimne moje uściski Biorę dziecko z kołyski, Ululam je, utulę. Ja i panny młode Od ołtarza wiodę W zimne grobu łoże, A ciebie oszczędzę, Morderco — potworze? HEROD / wijąc się na klęczkach / Wejrzyj na mą nędzę! Cóż z państwem się stanie?! Miej pomiłowanie! Majestat mocarza U stóp twych się tarza W pokorze i skrusze! ŚMIERĆ Słońce, miesiąc z gwiazdami Pod moimi stopami; W obrotów zawierusze I w złotych skier kurzawie Wirują, aż je skruszę; Z mocarza na nędzarza, Wywlekam drżącą duszę I przed sąd Boga stawię! / Śmiga kosą po szyi Heroda, który pada na ziemię z okropnym wrzaskiem. Śmierć znika. / / Z fałdów baldachimu wychyla się szatan w całej postawie i biegnie ku zwłokom Heroda, miotanym drgawkami śmiertelnymi. / SZATAN I o cóż tyle wrzasku? Chy! Chy! Ryba po piasku Nadaremnie się miota! Ale ją uspokoję. / chwyta drgającego trupa / Mnieś służył za żywota, Sam lazłeś w moją sieć, Chy! Chy! biorę co moje; Na łeb, w zatratę leć! / Posadzka sali tronowej pęka, z czeluści wybuchają płomienie; wśród bicia gromów i błyskawic szatan zapada się z Herodem. / / *KURTYNA* / / *PRZED KURTYNĄ* / ŻYD / uchylając nieśmiało firanki, wchodzi w szabasówce lisiej, w długim chałacie i w pończochach białych i śpiewa: / Teraz będzie żyd tańcował, — żyd tańcował Bo diabeł króla pochował. Bo diabeł króla pochował, I zatańczy hebrajskiego, Krakowiaczka żydowskiego. Ajdum, tajdum, taradana Będzie tańczył aż do rana. / tańczy i śpiewa / Był ci ja żydek ubogi, — dek ubogi, Miał ci ja towar przedrogi, Miał ci ja towar przedrogi! Com go sobie naskipował, Wszystko złodziej porabował. Ajdum, tajdum, taradana, Wszystko złodziej porabował. I od kontusza spineczki. I pozłacane szpileczki. Com go sobie naskipował. Wszystko złodziej porabował. Ajdum, tajdum, taradana, Wszystko złodziej porabował. PAN TWARDOWSKI / wchodzi z teorbanem przewieszonym przez ramię i kielichem wina w ręku. Ubrany po polsku z szablą przy boku, na nogę ciężko utyka / Hej z drogi mizerny żydzie Jaśnie Pan Twardowski idzie! ŻYD Ny? czemu nie mam zejść z drogi, Kłaniam się pod same nogi. / wychodzi. / PAN TWARDOWSKI / śpiewa / Czy to w dzień, czy to w noc Zawszem wesół, zawsze pjan; Zawsze śpiewam, skaczę hoc, Jestem sobie wielki pan. / pije duszkiem — rzuca kielich / Choć w żupanie znaj, mospanie, Żeś mi winien oddać cześć; Taka mina i czupryna Nie da sobie na wąs wsieść. Przyjdą diabli, ja do szabli, Czapka na bok, poły w pas; Czart się zbliża, chlast dwa krzyża, / rąbie krzyżową sztuką / Gdzieście diabli? Nie ma was! Hulaj dusza bez kontusza, Kiedy dają jeść i pić; Niech honoru nikt nie rusza, Jakem szlachcic będę bić! Przez łeb kresa, w mieczu szczerb, A na czole z wina pąs; To mojego rodu herb, Golę brodę, wara wąs! DIABEŁ / wychyla się zza kurtyny i rozwija cyrograf / Hej! pójdź no do mnie, mospanie, I z tobą koniec się stanie; Dawne my rachunki mamy, Pójdziesz do piekielnej bramy. Za długie z tobą mozoły, Czas ci już napić się smoły. / zbliża się / PAN TWARDOWSKI Jeszcze daleko do zabrania duszy, Pójdź wnuczku Lucypera, obetnę ci uszy, / składa się szablę / Skropię cię szablą i wodą święconą. Najświętsza Panno, bądź moją obroną! / na wzmiankę o Matce Boskiej, diabeł ucieka / Ha-ha-ha! Zwąchał diabeł, że chodzi o skórę I czmychnął gdzieś w mysią dziurę. A byłby mnie już porwał, aż na Łysą Górę… / śpiewa / Mesyjasz przyszedł na świat prawdziwy I Prorok zacny z wielkimi dziwy. Który przez swoje znaki Dał wodzie winne smaki W Kanie Galilejskiej. Wnet prawdziwego Boga poznali, Gdy zamiast wody wino czerpali. Hej wino — wino — wino, Lepsze niż przedtem było. W Kanie Galilejskiej. Piotr z Apostoły, stojąc przy dzbanie, Mówi do Jana „Pij do mnie Janie!” Hej wino — wino — wino, Lepsze niż przedtem było. W Kanie Galilejskiej. Pił Szymon garncem do Mateusza, Filip konewką do Tadeusza. Hej wino — wino — wino, Lepsze niż przedtem było. W Kanie Galilejskiej. Pawle z Maciejem, wam oskomina, Żeście nie pili takiego wina. Hej wino — wino — wino, Lepsze niż przedtem było. W Kanie Galilejskiej. / Z boku wysuwa się przed kurtynę Dziadek, wyciągając ku Panu Twardowskiemu kij z torbą, u której zawieszony dzwoneczek: / DZIADEK Prosi dziadek, prosi, Torbę z dzwonkiem nosi, / PAN TWARDOWSKI daje dukata i wychodzi. / Pod Panną Maryją siada I kluski z olejem jada, Łut tabaczki w dzień wyżyje I flaszkę wódki wypije, A w domu babusię bije. / śpiewa / O ja biedny dziad! Cóż ja będę jadł? Pójdę sobie na ryneczek, Kupię sobie kukiełeczek, Będę sobie jadł, jadł, jadł, Bo ja biedny dziad! Napił się dziaduś ciepłego winka, Gonił babusię koło kominka, Babusia rada rączkami kleszcze: „A mój dziadusiu, gońże mnie jeszcze!” Musi dziaduś, musi, Pochlebiać babusi, Bo babusia dla dziadusia Pieczoneczkę dusi… / mówi / Prosi dziaduś, prosi, Torbę z dzwonkiem nosi. Prosi na boskie rany, Bo mi się trzęsą gałgany. Kto grosz włoży, Ten człowiek boży; A kto nie włoży, Pójdzie do kozy. Akt III. Żłóbek Przeczysta polska noc zimowa, bielejąca śniegami, wysrebrzona miesiącem. W głębi rysują się niewyraźnie ciemne sylwety wieżyc i kopuł Krakowa, wyżej piętrzą się potężne mury Wawelu. Ponad wieżą Zegarową świeci złocista, samotna gwiazda z długim, promiennym warkoczem; błyszczą w jej blasku dachy królewskiego zamku i katedry, iskrzy się wieży Mariackiej korona, majaczeje na lewo mogiła Kościuszki, bielą się zręby Zwierzynieckiego klasztoru. Cały ten głęboki widnokrąg ujmują z obu stron jak w ramy, wysuwające się z boków gałęzie pobliskich drzew, gęstym puchem okiści obarczone. W pośrodku, zgarbiona, waląca się prawie szopa, śnieżnymi zwałami zawiana, stoi na wyniosłym zbrzeżku. Stara słomiana strzecha gnie się pod ciężarem śniegu, który wszystko przysypał dokoła i bieli się w błękitnawej księżycowej poświacie. Szopa ma tylko trzy ściany z chrustu, brak czwartej pozwala zajrzeć do wnętrza, skąd bije olśniewający złoty blask od główki Dzieciątka, złożonego w żłobie na sianie. Blask ten szeroką, złocistą smugą kładzie się na śniegu pod szopą. Żłóbek półkolem otaczają Aniołowie z trefionymi kędziorami włosów i złotymi obręczami na czołach; odziani w drogocenne kościelne kapy i dalmatyki, rozpościerają tęczowe skrzydła, w rękach dzierżąc multanki, triangułki, skrzypce, fletnie i organki, lub srebrne kadzielnice, dymiące wonnościami; inni, także z muzycznymi naczyniami i długimi zwojami nut, unoszą się nad szopą; inni obsiedli skłon dachu i girlandy świeżych kwiatów opuszczają ze strzechy, u której, na kształt szklanej frędzli, zwisają lodowe sople. Z boku na progu szopy siedzi Matka Boska, od stóp do głów okryta zwojami powłóczystej szaty; na lewo stoi Św. Józef, ubrany w ubogą opończę i przepasany skórzanym fartuchem; wspiera się na ciesielskiej pile, a w ręku trzyma kwitnącą łodygę białej lilii. CHÓR ANIOŁÓW / z podniesieniem kurtyny śpiewa kolędę / Lulajże, Jezuniu, moja perełko, Lulaj, ulubione me pieścidełko; Lulajże, Jezuniu, lulajże lulaj, A Ty Go, matulu, w płaczu utulaj. Lulajże, różyczko najozdobniejsza, Lulajże, lilijko najprzyjemniejsza, Lulajże, Jezuniu… itd. Lulajże, najmilsza oczom gwiazdeczko, Lulajże, najczystsze świata słoneczko, Lulajże, Jezuniu… itd. / Równocześnie z dala dolatuje stłumiony zrazu, potem coraz potężniejszy śpiew Pasterzy / CHÓR PASTERZY / za sceną, śpiewa / W żłobie leży, Któż pobieży Kolędować Małemu Jezusowi Chrystusowi Dziś nam Narodzonemu. Pastuszkowie przybywajcie, Jemu wdzięcznie przygrywajcie Jako Panu naszemu. / Śpiew zbliża się stopniowo i rośnie. Wchodzą Pasterze. Przodem wiejskie Niedorostki niosący na kiju dużą sześciokątną gwiazdę, wylepioną z kolorowego papieru, w niej zapalona świeca. Za nimi Wiejska muzyka: kilkoro skrzypiec, basy, dudy, klarnety. Za muzyką wysypują się gromady ludu z wszelkich ziem polskich: Wielkopolanie i Ślązacy, Kujawiacy i Krakowiacy, Górale i Hucuły, Lubelskie i Łowickie w samodziałowych tkaninach, Rusini, Żmudź, Litwini, Kaszuby, Mazury. Mężczyźni i kobiety, dzieci i starzy, wszyscy postępują powoli, śpiewając. Każda ziemia niesie swoje płody. / CHÓR PASTERZY My zaś sami Z piosnkami Za wami pośpieszymy, A tak tego Maleńkiego Niech wszyscy zobaczymy: Jak ubogo narodzony, Płacze w stajni położony; Więc Go dziś ucieszymy. / Klękają i dary kładą na wyniosłości pod progiem szopy. Matka Boska i Św. Józef dziękują uśmiechami i skinieniem głowy. / CHÓR PASTERZY Naprzód tędy Niechaj wszędy Zabrzmi świat w wesołości Że posłany, Jest nam dany Emanuel w niskości. Jego tedy przywitajmy, Z Aniołami zaśpiewajmy: CHÓR ANIOŁÓW razem Z PASTERZAMI Chwała na wysokości! CHÓR PASTERZY Witaj Panie, Cóż się stanie, Że rozkoszy niebieskie Opuściłeś, A zstąpiłeś Na te niskości ziemskie? CHÓR ANIOŁÓW Miłość moja to sprawiła, Że człowieka wywyższyła Pod nieba Empirejskie. CHÓR PASTERZY Czem w żłóbeczku, Nie w łóżeczku, Na sianku położony? Czem z bydlęty, Nie z panięty, W stajni jesteś złożony? CHÓR ANIOŁÓW By człek, sianu przyrównany, Grzesznik, bydlęciem nazwany Przeze mnie był zbawiony. CHÓR PASTERZY Twoje państwo I poddaństwo Jest świat cały, o Boże. Tyś polny kwiat, Czemuż Cię świat Przyjąć nie chce, choć może? CHÓR ANIOŁÓW Bo świat doczesne wolności Zwykł kochać, mnie zaś w swej złości Krzyżowe ściele łoże… KOBIETY I DZIEWCZĘTA / Chór śpiewa / Przylecieli tak śliczni Anieli Wszyscy w bieli złote piórka mieli. Przynieśli nam wesołą nowinę Panna czysta zrodziła Dziecinę. A zrodziwszy w pieluszki powiła A powiwszy na sianku złożyła. Leży, leży Jezus malusieńki, Leży, leży Jezus nagusieńki. Zdjęła Panna swój rąbeczek z głowy Ściele w żłóbku Panu Jezusowi. A nynajże Drogie Serce moje, Bo Cię kocham ponad życie swoje. / Matka Boska zdejmuje z głowy rąbek biały i ściele Dzieciątku w żłobek. Podczas tego chór Kobiet i Dziewcząt śpiewa dalej. Siedzącą na progu szopy Matkę Boską otoczyły kołem i klęcząc, ściskają Ją za kolana. / / Od strony Krakowa słychać nowy zbliżający się chór. Wchodzą tłumnie Rzemieślnicy z chorągwiami cechowymi, ale ubrani jak zwykle przy pracy, każdy z narzędziami swego zawodu. / CHÓR RZEMIEŚLNIKÓW / śpiewa / I my też przychodzim, ubodzy ludzie Pokłon Panu oddać w tej lichej budzie. Szewcy, krawcy, sukiennicy, Kuśnierz, piekarz, powroźnicy, Cieśla z kowalem. / Pasterze rozstępują się i stają na wyniosłości po obu stronach szopy, zostawiając przed progiem wolne miejsce w smudze złotego blasku. Chorągwie cechowe zniżają się do ziemi. / KRAWIEC Ja Tobie przynoszę, niebieski Panie, Jedwabiem podszyte śliczne ubranie I koszulek pół tuzina, Żeby nie ziębła Dziecina Na takim mrozie. CHÓR RZEMIEŚLNIKÓW Piekarzu z kuśnierzem, a wy co macie? Jakie podarunki Panu oddacie? PIEKARZ Ja bochenek światły chleba… KUŚNIERZ Kożuszka Mu też potrzeba, Bo w zimnie leży. SZEWC I ja też przychodzę, szewczyk ubogi. Przynoszę trzewiczki na Twoje nogi. Serce moje Ci otworzę, Co kto może, przyjmij Boże Tu utajony! CIEŚLA i STOLARZ Ja, cieśla z stolarzem, krzyżyk Ci zrobię… POWROŻNIK Ja, powroźnik, powróz Ci przysposobię… KOWAL Ja, kowal, gwoździ nakuję, Tobie Jezu podaruję Na ręce, nogi. / Dzwon Zygmuntowski zaczyna bić wśród nocnej ciszy. Wszyscy pozierają za scenę. / CHÓR PASTERZY i RZEMIEŚLNIKÓW / śpiewa / Mędrcy świata, Monarchowie, Gdzie spiesznie dążycie? Powiedźcież nam trzej Królowie, Chcecie widzieć Dziecię? Ono w żłobie nie ma tronu I berła nie dzierży, A proroctwo Jego zgonu Już się w świecie szerzy. / Rzemieślnicy ustawili się na bokach, z chorągwiami cechowymi. Wśród bicia Zygmuntowskiego dzwonu wchodzi orszak Trzech Królów: przodem dwaj biali Archaniołowie wiodą Piasta, który toczy przed sobą koło i przechodzi w milczeniu na przeciwną stronę sceny, skłoniwszy się przed szopą. / / W ślad za nimi Mieczysław I z krzyżem i Bolesław Chrobry z Szczerbcem, obaj tak, jak na poznańskim pomniku. Za nimi Łokietek z chorągwią, na której wyszyty biały orzeł piastowski. Wreszcie w płaszczu królewskim i koronie Kazimierz Wielki, niosący złocistą puszkę. Poszedłszy ku progom szopy Aniołowie Piasta stają po dwóch stronach u wnijścia; Kazimierz Wielki klęka. / KAZIMIERZ WIELKI Niechaj będzie pochwalony Chrystus, niebieski Królewic, W onej szopie urodzony Z Królowej matek i dziewic. Jak w Piastowe progi kmiece Posłałeś swoje anioły, A Piast witał je w pasiece I sadzał za swoje stoły — Tak dziś, gdy Twa gwiazda świeci, Chłopów król, wnuk Piasta dziada, Wita Cię, Boże, wśród kmieci I mirrę wonną Ci składa. / Matka Boska przyjęła szkatułę z mirrą i oddała Św. Józefowi; Kazimierz Wielki podnosi się i odstępuje na bok. W szacie, na której połączone herby Korony i Litwy, postępuje Jadwiga, z krzyżem w ręku, wiodąc za sobą Jagiełłę w purpurze i w koronie, z naczyniem, w którym błyszczy złoto. Sama na bok usunąwszy się, przepuszcza Jagiełłę przed szopę, za nim kroczą powoli Zygmunt August w kołpaku W. Ks. Litewskiego z aktem Unii Lubelskiej w ręku. Rozstąpili się na boki, a Jagiełło klęka. / JAGIEŁŁO Wszystko nam dałeś, co dać mogłeś Panie: W glorii złotej długie panowanie, I Apostolstwo świętej Twojej wiary, I zwycięstwami szumiące sztandary, I w jedną złotą związałeś Koronę Narody bratnią miłością złączone; Przez ten wiek złoty naszego żywota Dziś od nas, Panie, racz przyjąć dar złota. / Złożył złoto u stóp Najświętszej Panny i powstawszy, usuwa się trzeciemu królowi, który nadchodzi poprzedzony orszakiem: Batory w węgierskim kopieniaku i okrągłej czapce z kapłonią kitą, idzie obok Władysława IV i Jana Kazimierza, ubranych w stroje szwedzkie i czarne kapelusze z piórami strusimi. Za nimi zbliża się Jan III w płaszczu królewskim, narzuconym na długi żupan i w koronie na głowie. W ręku pozłocista puszka z kadzidłem. Podchodząc ku szopie, zdejmuje koronę z głowy. / SOBIESKI / klęka / Ciebie Boga chwalimy I Panem wyznawamy; Z kadzidlanymi dymy Serca i miecz bez plamy Do Ciebie podnosimy Przeciwko pohańcowi Twa Moc nas powołała, Rycerze my Krzyżowi; Nie nam, nie nam bądź chwała, Lecz Twemu Imieniowi. Kadzidło woni drogiej Niesiemy Tobie w dani. A księżyc złotorogi Niebieskiej naszej Pani Rzucimy dziś pod nogi. / Złożywszy kadzidło, podnosi się i odstępuje na bok, dając znak ręką Husarzowi, który stał w głębi poza nim z turecką chorągwią zieloną, na której złoty półksiężyc. Muzyka gra marsz tryumfalny Sobieskiego. Aniołowie w szopie biorą Dzieciątko ze żłobu na ręce i podają Matce. Na ramiona i głowę Najświętszej Panny zarzucają olbrzymi płaszcz, drogimi kamieniami sadzony, po czym Jej i Dzieciątku na głowy kładą korony, tak iż przemieniła się w Bogarodzicą Częstochowską. / HUSARZ SKRZYDLATY / w takt muzyki postępuje ku szopie z kopią i zieloną wezyrską chorągwią / Bogarodzico Dziewico, Polskiej Korony Królowo, Miecza mego błyskawicą I krwią moją purpurową Służyłem Ci, sługa wierny, Skrzydlaty Husarz pancerny. / Chorągiew wezyrską z potrzaskanym drzewcem i wielkim srebrnym półksiężycem ściele do nóg Najświętszej Panny. / W Twe Imię, Dziecino Boża, Gromiłem Turki, Tatary, Polski od morza do morza Broniłem i świętej wiary: Jam chrześcijaństwa straż przednia Spod Chocima i spod Wiednia, / usuwa się na bok. / / Przygrywka na nutę pieśni konfederackiej — wchodzi / KONFEDERAT BARSKI / w kontuszu i delii z szablą w garści. Przed szopą zdejmuje z głowy konfederatkę / Otom z tych, co byli w Barze, Konfederaccy rycerze, Przy ojczyźnie i przy wierze Stałem i przy tym sztandarze, Gdzie z Krzyżem Pańskim wyszyty Był herb Rzeczypospolitej. Na schizmę i na gwałt carski Podniosłem tę karabelę, A dziś, konfederat barski, W proch się przed tym żłóbkiem ścielę — Polak, defensor Mariae, Błagam niech Patria odżyje! / Pochylony kornie, karabelę dorzuca do darów leżących na progu szopy i ustępuje na bok. Przygrywka na nutę Raz pamiętam z wieczora, wchodzi Kosynier kościuszkowski z kosą. / KOSYNIER / przykląkł na oba kolana / Przenajświętsza Panieneczko Chcę Ci ucałować nóżki, Bom Twoje krakowskie dziecko, Twój kosynier spod Kościuszki. Oj, Częstochowska Panienko I Ty Dziecino Najsłodsza, U Racławic ja tą ręką Moskwę kosił, jako potrza. Przed zbójcami moskiewskimi Naszej zagrody domowej Broniliśma i tej ziemi I Ciebie naszej Królowej. Oj siekliśmy, co się zmieści, Aże krwią spłynęło pole — Dziś Ty nas pociesz w boleści, Wejźryj na polską niedolę. / Czerwoną krakuskę kładzie, jako dar spod stopy Matki Boskiej i usuwa się o parę kroków. / / W takt przygrywki Marsza Legionów wchodzi Legionista spod Dąbrowskiego. / LEGIONISTA Pani niebieskiego dworu, Pod Dąbrowskim jenerałem Z mieczem w garści hardo stałem, Broniąc polskiego honoru. Jak tej Ojczyzny, co umarła, I Twoim byłem żołnierzem, Tak nam daj, niechaj odbierzem, Co nam obca moc wydarła. / Zniżywszy szablę do ziemi, salutuje, po czym ustępuje na bok, czyniąc miejsce Ułanowi z 1831 r. który wkracza przy dźwiękach melodii: Na wojence jak to ładnie. / UŁAN z 1831 r. / salutuje szablą / Ułan z polskiego powstania, Spod Wawru i Ostrołęki, Do stóp Najświętszej Panienki I Jezusa szablę skłania, Prawy syn dawnych Polaków Spod Orła Białego znaków. Pani, która w Częstochowie Królujesz i w Ostrej Bramie, Jam dał tę szablę i ramię I krew i serce i zdrowie Ojczyźnie mojej i Tobie I Synowi Twemu w żłobie. Ty, co zrodziłaś na sianie Boga w Betlejem, w stajence, Do Ciebie podnoszę ręce, Usłysz Ty moje wołanie: Niech się odrodzi na nowo Twój Naród, Polska Królowo! / Odstępuje na bok. Z przygrywką na nutę: Boże coś Polskę podchodził do szopy Powstaniec z 1863 r., ubrany w czamarkę obszytą barankiem i rogatywką czarną. Pałasz w ręku, strzelba na ramieniu. / POWSTANIEC z 1863 r. / przyklęka / Na walkę orężną my wstali ostatni Za polskie Królestwo to Twoje, Pierś nagą na ogień stawiając armatni, Twe imię-śmy mieli za zbroję. Z imieniem Twym szliśmy pod knut w kazamaty, Nie bledli i pod szubienicą, Ty duchy męczeńskie, Swych ziem krwawe kwiaty, Zbierałaś, o Bogarodzico. O policz je Matko, te męki, te klęski I pokaż je Swemu Synowi, Niech Twemu ludowi da doli hart męski, Niech serce w nich chore uzdrowi! / Odstąpił. Przygrywka na nutę: Dręczy lud biedny… W szarej kapocie, mnąc w ręku czapkę wysuwa się ku szopie Unita podlaski / UNITA / pada na twarz, jak podczas Podniesienia i ręce podnosi / W Polsce dziś radość wszędzie Wszyscy łamią opłatek, Więc ja też po kolędzie Przychodzę na ostatek; Sam Pan Jezus mnie wita, Bom z Podlasia Unita. Ani na mnie pancerze, Ani błyszczą kontusze, Lecz trwam w ojców mych wierze I w niej oddać chcę duszę; Co po mieczu i tarczy? Boska pomoc wystarczy. Przyszedłem do Betlejem, Przed Panem się uniżę, Bo w udręczeniu mdlejem I marzniem na Sybirze! Udziel Matko swej łaski, By lud wytrwał podlaski. / Na kolanach zbliża się do Matki Boskiej, która mu kładzie rękę swą na głowie / / Z muzykę na nutę Boże Ojcze Twoje dzieci z przeciwnej strony weszła Mieszczka z Księstwa Poznańskiego, ubogo ubrana kobiecina z chustką na głowie. Przystąpiła do szopy, klęka i ręce wyciąga błagalnie. / MIESZCZKA Z KSIĘSTWA POZNAŃSKIEGO Zdrowaś Maryjo, co królujesz w chwale, Tobie na progu betlejemskiej stajni Składamy krzywdy, jęki, łzy i żale, My, co ucisku od dziecka zwyczajni. Jam, jak Ty, — matka! Idę spod Poznania: Prusak nam dzieci dręczy męką szkolną, Mowy i pieśni polskiej nam zabrania Modlić się nawet po polsku nie wolno! Zlituj się Matko i wejrzyj na Księstwo, Ubłagaj za nas Boskie Swoje Dziecko! Niech naszym dzieciom siłę da i męstwo, Niech skruszy przemoc i butę niemiecką! / Z płaczem przypada obok Unity do nóg Bogarodzicy. Za mieszczką wbiegło kilkanaścioro Dzieci szkolnych / DZIECI SZKOLNE / padając na kolana przed szopą / Jezu, Maryjo, Niemcy nas biją! I. DZIEWCZYNKA / z płaczem / Matko Jezusa kochana, W szkole skatował mnie trzciną… I CHŁOPCZYK I mnie, Najświętsza Dziecino! Patrz, na głowie jaka rana… II CHŁOPCZYK Mnie kopał, targał za włoski… II DZIEWCZYNKA / starsza, do małej, sześcioletniej, która nieśmiało klęczała na boku / Chodź Zosiu do Matki Boskiej / prowadzi ją / Pokaż Najświętszej Panience Pokrwawione swoje ręce. MAŁA DZIEWCZYNKA / wyciąga obie rączki pokrwawione ku Bogarodzicy / III CHŁOPCZYK / z płaczem / Nie daj nas, mały Jezusku! III DZIEWCZYNKA Broń nas, Matko Jezusowa! I CHŁOPCZYK Każą modlić się po prusku… II DZIEWCZYNKA A po polsku ani słowa! IV DZIEWCZYNKA / najstarsza klęczała w tyle za innymi, wstaje, podchodzi do szopy i wyciąga trzymany w ręku przez fartuszek — niemiecki katechizm / Katechizm niemiecki mamy! / wyciąga rękę z książką ku Najświętszej Marii Pannie. Aniołowie, którzy weszli byli z Piastem i stanęli po obu stronach szopy, płaczą, słuchając skarg Dzieci Szkolnych. / I ANIOŁ / ze łzami w głosie / Na książce czerwone plamy… Dziewczynie krew z ręki ciecze. II ANIOŁ / do dziewczynki z katechizmem / Złóż między największe dary, Między bohaterów miecze, Między zdobyte sztandary! / Dziewczynka kładzie niemiecki katechizm obok chorągwi wezyrskiej, u stop Matki Boskiej. / LEGIONISTA z 1914 r. / z przewiązaną głową / Niczym był dla nas trud, rany, kalectwo, Gdy nam przypadłe naszej krwi szkarłatem Wypisać Polsce żywota świadectwo Przed Tobą, Boże, i przed całym światem, I pod królestwo Twoje, Pani święta, Uczynić z grobów naszych fundamenta! / podchodzi ku żłóbkowi i klęka. / UŁAN BELINY Precz z martwotą i zgnilizną, Z małoduszną trwogą precz! Tobie Boże i Ojczyzno Piersi nasze krwią niech bryzną I niech w garści błyska miecz! / salutuje. / BOGARODZICA / podnosi się na progu szopy i stojąc, oddaje Dzieciątko Aniołom Piastowym, którzy je podnoszą w górę i trzymają wysoko, na tle rozpiętych białych skrzydeł. Najświętsza Panna oburącz rozpościera swój olbrzymi drogimi kamieniami naszywany płaszcz, pod którym cisną się i tulą Unita podlaski, Mieszczka poznańska, Dzieci szkolne; garną się podeń Królowie, Szlachta, Rzemieślnicy, Pasterze. Zwrócona ku Dzieciątku, klęka przed Nim na progu szopy i wówczas widać na płaszczu perłami szytego białego orła. Wszyscy klękają. / MATKA BOSKA / klęcząc, ręce składa błagalnie / Synu mój, Boże, oto ja na czele Poddanych moich padam na kolana, W proch się przed Twoim Majestatem ścielę, Łzami zalana! Królową swojej Korony mnie zowie Naród mój biedny, co mi służy wiernie, Lecz ta Korona złota na mej głowie — Rani jak ciernie! / Zdejmuje koronę i w obu rękach wzniesioną, trzyma przed Dzieciątkiem / Bo z łez jej perły, ze krwi jej rubiny, Złoto jej ciężkie, jak kajdan żelastwo… Synu Niebieski, ziemskie moje syny Są wrogów pastwą! / kładzie koronę na głowę / Patrz, cała Polska pod mój płaszcz się garnie I z pochyloną w jarzmie wrogów szyją, lekiem się skarży na swoje męczarnie: Matko! Maryjo! A ja, bolesna, jako na Golgocie, Słucham ich płaczu, serce krwią mi broczy I żebrząc dla nich łaski, zwracam do Cię Błagalne oczy… / pochyla się głęboko przed Synem / Grzeszni są, Panie, lecz w piekielnej pysze, Stokroć są gorsi ciemięzce zuchwali, Ich serce jadem nienawiści dysze W piersiach ze stali. Grzeszni są, Panie, lecz sto lat pokuty, Sto lat niewoli przetrwali za karę, A duch wynieśli jadem niezatruty I żywą wiarę! Grzeszni są, Panie, lecz Ty, co przyrzekasz: „Ja nadłamanej trzciny nie dołamię”; Na prośbę Matki już ich dłużej nie karz, Powściągnij ramię! / wyciąga ręce / Na żywot Matki, na piersi matczyne, Które Cię karmią, na krzyż Twój i mękę — Błagam: Odrodzin przybliż im godzinę! Podaj im rękę! / z płaczem całuje stopy Dzieciątka / CHÓR WSZYSTKICH LUDZI / przy dźwiękach organu i dzwonów krakowskich w oddali, śpiewa / Podnieś rączkę Boże Dziecię, Błogosław Ojczyznę miłą — W zdrowiu ducha, w mężnym bycie Wspieraj jej siły Swą siłą, Dźwignij i okryj ją chwałą Między wolnymi ludami… CHÓRY ANIELSKIE / przy wtórze anielskiej muzyki / A Słowo Ciałem się stało I mieszkało między nami. / Dzieciątko rączkę podnosi do błogosławieństwa. / ZMIANY I UZUPEŁNIENIA W III AKCIE w układzie TADEUSZA KREMERA Dla użytku sceny dzisiejszej zmiany T. Kremera należy wprowadzić po słowach Unity, a z pominięciem poprzedzających słów Powstańca z r. 1863 według Rydla. / Słychać dźwięki Hejnału z wieży Mariackiej. Wchodzą wolno: Mickiewicz, Słowacki i Krasiński i przyklękają przed Żłóbkiem. / MICKIEWICZ Boga Rodzico! Mario! W dniach zaguby Królowie nasi, modląc Twej obrony I Twej przyczyny, ze świętymi śluby Na Twym ołtarzu kładli swe korony Wiekami stare, któreś Ty im potem Wracała, jakby nowym były złotem I diamentem: dziw chwytał za oko, Tak były jasne, piękne i szeroko. Oto my teraz u Twych stóp składamy Nasze żywoty i nasze nadzieje: Niech i nad nami oko Twe jaśnieje. Niech i my w Tobie swą obronę mamy. Pośród pastuszków syn Twój urodzony, Przed maluczkimi uchylił zasłony, To im objawił, co krył przed wielkimi. Oto maluczcy także pastuszkowie Królestwa Twego, Polski Twej synowie, Oto z rękami powyciąganymi Klęczą przed Tobą; jak kwiaty w posusze O kroplę rosy, tak błagają Ciebie, Abyś to dla nich uczyniła w niebie, O co ich polskie proszą serca, dusze: Objaw nam sposób ojczyzny zbawienia. A jeśli ciężkie były przewinienia, Jeśli krwią trzeba odpowiedzieć za nie, Na nas niech spadnie wszelkie ukaranie. Niech w odkupieniu nasza krew się toczy, Lecz niech do Polski Bóg nawróci oczy. Niech jej przebaczy i niech już odwoła, Którego posłał — z gniewem swym — anioła. / Pochyla głowę i tak trwa czas dłuższy. / SŁOWACKI We łzach — Panie — ręce podnosimy do Ciebie! Odpuść nam nasze winy! Niech będzie Twoja wola na ziemi i w niebie! Przez nas czyń Twoje czyny! Niechaj się Twoje imię na wysokościach święci, Niech się święci trzy razy, Abyśmy już nie byli z ksiąg żywota wyjęci Dla naszych ran i zmazy. Wspomnij, cośmy cierpieli pod chłostą trzech mocarzy, A ducha-śmy nie dali. Nie poznaliby Ojce naszych bolesnych twarzy, Gdyby z grobowców wstali. Gdyśmy cierpieli mocno, wołaliśmy do góry Jak gołębie: Nie ciśnij! Duchy, jak gołębice rozleciały się w chmury. Zatrwóż! Niech wrócą! Błyśnij!! / pochyla się jak Mickiewicz. / KRASIŃSKI Królowo Polski! Królowo Aniołów! Ty, coś na świecie przebolała tyle, Gdy Syn Twój zstąpił do ziemskich padołów, Skróć umęczonej Polsce Twej — mąk chwile. Królowo Polski, Królowo Aniołów, Roztocz ponad nią tęczę Twej opieki, Odwiąż jej ręce od katowskich kołów, Bądź jej aniołem, teraz i na wieki. Królowo Polski, Królowo Aniołów. Ten świat się rozpadł i rozdziera siebie, Lecz żadna z jego rozerwanych połów Już się nie modli — o Mario — do Ciebie. My jedni tylko, paląc się na stosie, Wciąż ślemy modły w Twój bezmiar daleki. Poznasz poddanych — Królowo — po głosie. Bądź nam aniołem teraz i na wieki! / Pochyla głowę. Po krótkiej chwili wszyscy trzej podnoszą głowy i składają ręce do modlitwy: / MICKIEWICZ Boże, Ojcze! Wróć nas do ojczyzny naszej! Synu, Zbawicielu! — — Zbudź z martwych ojczyznę naszą! / Słychać dalekie pioruny, widać rzadkie jeszcze błyskawice / O wojnę powszechną ludów… CHÓR WSZYSTKICH Prosimy Cię Panie! MICKIEWICZ O broń i orły narodowe… CHÓR Prosimy Cię Panie! MICKIEWICZ O niepodległość, całość i wolność ojczyzny naszej… CHÓR Prosimy Cię Panie! MATKA BOSKA / klęcząc, ręce składa błagalnie / Synu mój, Boże, oto ja na czele Poddanych moich padam na kolana, W proch się przed Twoim Majestatem ścielę, Łzami zalana! Królową swojej Korony mnie zowie Naród mój biedny, co mi służy wiernie, Lecz ta Korona złota na mej głowie — Rani jak ciernie! / Zdejmuje koronę i w obu rękach wzniesioną, trzyma przed Dzieciątkiem / Bo z łez jej perły, ze krwi jej rubiny, Złoto jej ciężkie, jak kajdan żelastwo… Synu Niebieski, ziemskie moje syny Są wrogów pastwą! / kładzie koronę na głowę / Patrz, cała Polska pod mój płaszcz się garnie I z pochyloną w jarzmie wrogów szyją, Jękiem się skarży na swoje męczarnie: Matko! Maryjo! A ja, bolesna, jako na Golgocie, Słucham ich płaczu, serce krwią mi broczy I żebrząc dla nich łaski, zwracam do Cię Błagalne oczy… / pochyla się głęboko przed Synem / Grzeszni są, Panie, lecz w piekielnej pysze, Stokroć są gorsi ciemięzce zuchwali, Ich serce jadem nienawiści dysze W piersiach ze stali. Grzeszni są, Panie, lecz sto lat pokuty, Sto lat niewoli przetrwali za karę, A duch wynieśli jadem niezatruty I żywą wiarę! Grzeszni są, Panie, lecz Ty, co przyrzekasz: „Ja nadłamanej trzciny nie dołamię”; Na prośbę Matki już ich dłużej nie karz, Powściągnij ramię! / wyciąga ręce / Na żywot Matki, na piersi matczyne, Które Cię karmią, na krzyż Twój i mękę — Błagam: Odrodzin przybliż im godzinę! Podaj im rękę! / z płaczem całuje stopy Dzieciątka. / / W czasie słów Bogarodzicy ściemnia się zwolna. Coraz częstsze błyskawice i pioruny. W miarę, jak kończą się słowa, uspakaja się, ucisza, rozjaśnia, a gdy Najświętsza Panna całuje stopy Dzieciątka, nastaje jasność pełna, a z dala dochodzą słabe, po chwili wzrastające na sile tony: Hej strzelcy wraz. Wśród pełnych tonów pieśni wchodzi i staje przed Żłóbkiem „na baczność”, z głową przewiązaną / LEGIONISTA z r. 1914 Niczym był dla nas trud, rany, kalectwo, Gdy nam przypadło krwi naszej szarłatem Wypisać Polsce żywota świadectwo — Przed Tobą, Boże i przed całym światem, I pod Królestwo Twoje Pani Święta, Uczynić z grobów naszych fundamenta! / klęka / / Teraz słychać pełne tony Przybyli ułani i wchodzi / Rokitniańczyk Polskiej Korony Królowo! Przenajświętsza Dziewico! Gdy Ciałem stało się Słowo, Maryjo — Bogarodzico — Do stóp Twych i Twego Syna Padamy na kolana, Bo oto wybiła godzina Tęsknotą serc wołana. Piastowski Orzeł Biały Do lotu skrzydła rozwija! Grają zwycięskie hejnały: Bogiem sławiona Maryja! Ongiś to pod Samosiera Wzór dali ojce-rycerze, Że musi żyć, co umiera, Z Bogiem zawarłszy przymierze. Temu to przymierzu wierni My po zgon poszli zaszczytny, Imieniem Marii pancerni, Krwią żyźniąc pola Rokitny. Zgon nasz, krew braci i blizny Błogosław Jezu i Panie, Bo za honor my ojczyzny Giniem, wierząc w Zmartwychwstanie. / Pada na kolana, głowę wspierając o żłobek. Słychać melodię Wojenko, wojenko. / ORLĘ LWOWSKIE Z pola walki utrudzony, Gdziem bił się o Lwowa sławę, Pani Niebieskiej Korony Żołnierską zdaję Ci sprawę: Rozgrzmiały się wszystkie dzwony! Zagrały larum potężne! Kto żyw, spieszył do obrony: Chłop i pan, niewiasty mężne. Bronili i piędzi ziemi, Serdeczną krwią ją znaczyli… Czyż mieliśmy milczeć niemi?… Nie być tam, gdzie oni byli?… Na miasta naszego ulicach, Bojowy wzięliśmy chrzest! Dziś — radość i duma na ulicach! Lwów — polskim był zawsze — i jest!! / Przyklęka na kolano; słychać tony Boże coś Polskę. Z krzyżem wysoko w ręku podniesionym, wchodzi / KS. SKORUPKA Matko Chrystusa!… I Ty — Jezu drogi! W mej księżej sukni i z tym krzyżem w ręce, Kiedy nastała chwila grozy, trwogi, Szedłem z żołnierzem po męczeńskie wieńce. Świat cały zadrżał, patrząc na cud Wisły, Na bohaterski czyn obrońców krzyża; Zdumiał, że Polski kajdany rozprysły, Że jej ciemięzce Pan Niebios — uniża. Dzień to był sądu Twojego — o Panie! Tyś nam przebaczył! My z win odkupieni! Stało się — Jezu — Twoje rozkazanie! Dalszych Twej łaski czekamy promieni! Wejrzyj — o Matko — na swe wierne dzieci, Na serc niewinnych ofiarne zmagania! Tym, co polegli, niechaj Wieczność świeci! Żyjących — Mario — Twój płaszcz niech osłania! / Pada krzyżem na ziemię. Słychać melodię Kto się w opiekę. Wchodzi / WETERAN z 1863 r. Ojcze nasz, któryś jest w niebie, Jakimiż Cię wielbić słowy I Syna Twego i Ciebie Święta Pani — Częstochowy? Starzec, u kresu żywota, Widzę oczyma zgasłymi, Jak zorza wolności złota Jaśnieje na polskiej ziemi. Wolą Twoją było — Panie, Byśmy pokutę przebyli — I — nim przyjdzie Zmartwychwstanie, Długie lata w męce żyli. Za miecz braliśmy w rozpaczy, By zerwać więzów obroże, Myśląc, że Bóg już przebaczy. Tyś — inaczej — zrządził — Boże! I szły lata za latami, Dni nadziei i zwątpienia. Myśmy zawsze tacy sami, Wyglądali… wyzwolenia. Nadszedł… sześćdziesiąty trzeci… Sen o szpadzie, sen zwycięski, Marzony przez Polski dzieci, Na jawie… stał się dniem klęski. Lecz Ty, Jezu miłosierny Dozwoliłeś dożyć chwili, Że oglądam — sługa wierny, Tych, co kraj mój wyzwolili! / Padając na kolana, całuje ziemię przed Żłóbkiem. Rozbrzmiewa Zygmunt z Wawelu, a z nim łączą się dzwony krakowskich kościołów. Na horyzoncie zarysowują się kontury katedry. Wchodzi / ŻOŁNIERZ POLSKI ODRODZONEJ Powstańczej sławy dziedzice Powiódł w bój — On… Wódz Narodu! Szablą wykuł nam granice Od zachodu — aż do wschodu!… Dziś… nie ma Go między nami… Śni sen wieczny, nieprzespany… Z królami i hetmanami Na Wawelu pochowany. / Bije tylko Zygmunt, inne dzwony milkną. / Tam — w nocy wieczystej ciszy — Sędziwy Komendant szary Niechaj Zygmunta usłyszy, I przysięgę na sztandary: / Wyciąga szablę — mówiąc wolno. / Ślubuję — z Bogiem — przymierze! Krew — dla ojczyzny obrony! Ślubuję… trwać… w ojców wierze — Żołnierz Polski Odrodzonej… / Składa szablę u Żłobka i klęka. / BOGARODZICA / klęcząc przed Dzieciątkiem / Ty, co królujesz w Bożej aureoli, O Synu — bądź pochwalony! Oto — wywiodłeś z wiekowej niewoli Naród mój, z win oczyszczony… Daj mu — o Panie — siłę, moc wytrwania I uzbrój go cnoty pancerzem, Moja modlitwa niechaj go ochrania! On — będzie Wiary szermierzem! Królowa — sługi wierne — błogosławię Na życia drogę nową… I Ty błogosław — Synu — dobrej sprawie Niech Twoje święci się — Słowo! / obejmuje nogi Dzieciątka. / CHÓR WSZYSTKICH LUDZI / przy dźwiękach organu i dzwonów krakowskich w oddali, śpiewa / Podnieś rączkę Boże Dziecię, Błogosław Ojczyznę miłą — W zdrowiu ducha, w mężnym bycie. Wspieraj jej siły Swą siłą, Dźwignij i okryj ją chwałą Między wolnymi ludami…. CHÓRY ANIELSKIE / przy wtórze anielskiej muzyki / A Słowo Ciałem się stało I mieszkało między nami. / Dzieciątko rączkę podnosi do błogosławieństwa. / / *ZASŁONA* / MODLITWA MATKI BOSKIEJ DO DZIECIĄTKA / według tekstu w Teatrze Krakowskim / O, Jezuniu, w żłóbeczku złożony, Królu świata, nad świat wywyższony, Wszyscy Jezusie! Oto naród rycerzy skrzydlatych, Co po wiekach świetnością bogatych Legł w grobie. Tyś nad jego niedolą się wzruszył, Przemoc wroga pohańbił i skruszył. Wszyscy Cześć Tobie! Anioł głaz mu odwalił mocarny, Lecz go dźwignąć z martwoty cmentarnej Nie może… Gdy sam z ducha mocy nie wykrzesze, Głód i zbrodnia wytępią te rzesze. Wszyscy Nie dopuść, Boże! Więc go wspomóż, Panie Nieśmiertelny, Bo się chwieje, w tych czasów piekielnej Pokusie, W tym zamęcie rozumów i sumień, Niech Twej łaski uzdrowi go strumień… Wszyscy Jezusie! Podnieś rączkę, Boże Dziecię… Wszyscy śpiewają Błogosław Ojczyznę Miłą itd. MATKA I SYN ZE LWOWA / jak występowali w Teatrze Krakowskim przed wojną / MATKA Królowa nasza, Matko matek, Niepokalana Pani dziewic! Niech ten łamany dziś opłatek, Niech ten cud w polskim Betlejemie, Wieść, że narodził się Królewicz, Innym napoi tchem tę ziemię. Czy pamiętasz, o Pani, Te przedziwne święta, Kiedy z nad krwawych mąk otchłani, Gród Twój broniły Lwowskie Orlęta?! To nasza duma, skarb nasz wszystek, Te bohaterskie orle chłopcy, Broniące z rąk przemocy obcej Drogiego gniazda. — Spójrz, jak listek — Idąc przed żłóbek swego Boga — Drży ten, co nie drgnął wobec wroga. ORLĘ LWOWSKIE My dzieci Lwowa, tego grodu, Co ponad wszystko drogi nam. W dniach oblężenia, klęski, głodu, Niezłomnie trwaliśmy u bram. Jak lwy walczyliśmy zażarcie, Krwią dzieci spłynął ulic bruk, Świat nas skazywał na umarcie, A z nami tylko śmierć i Bóg. Nie żałujemy tej ofiary, Skoro u Boga, życia tchem, Gród odkupiliśmy prastary, By tkwił w koronie polskich ziem. Ona i Twoją jest koroną Z każdym klejnotem, co w niej tkwi, Więc ją niebieską strzeż obroną, Aby nie zmarniał plon tej krwi. / *KURTYNA* / ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/rydel-betlejem-polskie/. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest w domenie publicznej. Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Wolne Lektury zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Lucjan Rydel, Betlejem polskie, Książnica Polska Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury. Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Uniwersytecką w Toruniu z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów Biblioteki. Opracowanie redakcyjne i przypisy: Paulina Choromańska, Ilona Kalamon, Aleksandra Kopeć-Gryz, Zuzanna Pyzikiewicz, Aleksandra Sekuła, Pola Tujdowska. ISBN-978-83-288-6265-4