Bianka Rolando Biała książka Piekło Pieśń trzydziesta czwarta. Wij Przed tak strasznym sakramentem padajcie wszyscy wraz Wije się ten najdłuższy, ściągając do siebie wszelkie prucia Wszelkie zło mu się przynależy w medalach właściwie osnową to jego trzonu, ciągle snującego się wokół swej osi Straszliwe to jedwabniki snują jego zapętlenia wygodne Ciągle się nimi obwija, by swą dawną tuszę odzyskać Ściąga ze świata włóczki wielobarwne, posiadające grubość siniacząc nasze tyłki, krwotokami nadziewając pożegnania Ma w posiadaniu wielkie skarby i konta multiplikujące się Gardząc wszystkimi, wychodzi z torebką, w której ma złoto w kieszonkach najdrobniejszych kradzieże dawne Wije się, wije, ściągając swe fałdy po dawnym duchu Teraz zbiera i zmiata wszystko skrywane i grzebie w tym z zegarmistrzowską precyzją wydłubuje z nich, chrupie Jego pusta twarz odbija tylko najstraszniejsze wizerunki jest wśród nich cała galeria postaci, gestów do przymierzenia Wielkie wypukłe lustro wkuwane w niego, błyszczy innymi Wielkie cielsko jaka futrzanego z soplami po bokach nadciąga Z daleka ściąga najstraszniejsze filmy wideo, oparte na faktach Chce każde sekundy rozciągać w nieskończoność skończoność Wygrzebany wędruje ciągle przez świat, posyłając mrówki Zmielony chochoł nadciąga burzami, krzykami w wyładowaniach Diagonale go zapowiadają w swych złamaniach i zatraceniach kierunki błędnie wyznaczone po to, by wpaść w doły Słyszysz, jak szoruje swymi stopami, płaty skóry opadają Wielość jego naskórków niezmierzona, w głąb tylko szelesty Pozostawia po sobie zawsze te same ślady pachnące utwardzaczem Zbija zeszpecone, dawne piękności, twarze podrzucone mu pod Jego rozpacz skryta pod głębokimi szatami, szatanami narzuconymi Pewnie najlepsi krawcy zszywają mu te silikonowe odlewy cierpienia w jedne masywne, kinetyczne stroiki, brzęczące wokół jak kastaniety Co za zręczność ciągłego przeskakiwania wobec regularnej krytyki to chyba jednak są ruchy w tańce zakluczone, a choreografia tajemna Bogactwo niezliczone obciąża jego tren ciągle gubiący się, zjadający się W koszykach z supermarketów mu przywożą nowe ciężary z karmelu ciągle w nowe formy roztapiane na podwieczorek dla kolegów na posiedzenia rady zarządu spółek z ograniczoną odpowiedzialnością gdzie rozsiada się w fotelach zestawionych z ławek kościelnych Drzwi dwuskrzydłowe trzeba poszerzać dla niego na trzy skrzydła Asystentka jego, wielka nierządnica — ma napisane na wizytówce Wszystkie narzędzia biurowe drżą, zwiastując nadchodzenie dusze skulone jeszcze bardziej odwracają się od niego szepcząc zapomniane paciorki, na które za późno w środku nocy gęstej Omota wszystko swą architekturą z najtańszej blachy falistej skręcane rdzewiejącymi śrubami deformującymi do oporu Witaj nam, wielce nieurodzajny, skradający się powłóczyście w najgłębszych jaskiniach zdobywałeś swe liczne blizny lecz wśród brudu i futer zdzieranych masz tylko tanie drobiazgi Oto śnieżne rękawiczki na przydługie palce, uszyte na zamówienie Śnieżne uśmiechy, które jak guziki trzymają tłuste warstwy ze sobą zwijają się ciągle, utrudniając jego chód, czyniąc go strojnym Któż odpowiednio przywita takiego niespodziewanego gościa? Bajaderowy jego bałagan, zalewany wielokrotnie Cointreau w końcu jest on wybitnym specjalistą od organizacji tego typu eventów W scenografiach piekielnych cateringi z jego łojów odzyskiwanych w formie koreczków podawane, szczelnie się można nimi zatykać na zawsze Niewierni słudzy w gnilnych wieńcach, zabierający sobie jego skrawki łamią się nimi jak opłatkami, z jego skór wężowych, sezonowych wkładają je potem do wisiorków i niosą jak medaliki bluźniercze Przed tak strasznym sakramentem padajcie wszyscy wraz marszcząc swe twarze w loki na podobieństwo do splątanego sobą splątanego swymi niezwykle skomplikowanymi fryzurami kształty wieży Babel, murów dzielących, krat więziennych układanych Solidne są te sztuczne włosia, bardziej wytrzymałe niż naturalne Przesuwając się prawie majestatyczne, drąży za sobą koryto rzeki w której morskie tętniło życie, które zmarło wskutek oszustwa i wycieku ropy skrytej pod jego powiekami przydługimi On spowodował katastrofy tankowców, dryfujących kiedyś żeglowały po morzu jako możliwe li tylko ładownie nieoclone Z ich czarnych dziur wylały się nieczystości na odcięte tereny po których Wij przechadza się jak w dawnym raju, podziwiając się ciągle od nowa podziwiając swój wlokący się czarny masyw górski Spod T-shirtu wychodzi mu kark owłosiony krecim futrem woskowanym wielokrotnie, wielostronnie ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/rolando-piesn-trzydziesta-czwarta-wij. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest udostępniony na licencji Licencja Wolnej Sztuki 1.3: http://artlibre.org/licence/lal/pl/ Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Wolne Lektury zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Bianka Rolando, Biała książka, Wydawnictwo Święty Wojciech, Poznan 2009. Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez fundację Nowoczesna Polska z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów autora. Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Opracowanie redakcyjne i przypisy: Paulina Choromańska, Aleksandra Kopeć, Paweł Kozioł, Jan Szejko.