Bianka Rolando Biała książka Piekło Pieśń szósta. Bramy Piekieł Puk, puk, otwórzcie, zmokłej bogini łez i moczeń nocnych Stoi przy bramie, kołacze, oczekując waszej gościny na noc Tu się rozpoznaję, przy wejściu i domofon z moim imieniem Podzielone bramy na nieskończoną liczbę segmentów ciągle dzielą się wewnętrznie, ciskają, miażdżąc się w granicach Nadproża potężne, wielkie filary dźwigające ciężar spotęgowany Obrazy i historie niby tu widnieją, ale się kamuflują nawzajem przez spróchniałe zęby cedzone, przez zgryzy zatrzaśnięte Nowe rysunki na odrzwiach wyrzeźbione dłutem zębatym Skryte pod deskami świata zwłoki czynów przerażających Znaki dziwne rozpoznaję, w woskowym świetle ich pląs Polichromie zdrapane wiatrami dalekimi i kształty miękkie W rozglifieniu łuku wieńczącego drzwi napisy po aramejsku Charakter pisma wskazuje na autora przycupniętego On chciałby zachować anonimowość, raczej się nie ujawnia Pewnie jakiś dawny mistrz je kuł, bramy piekieł w ogniu Są na nich zakazane kwiaty, których nazwy są ominięte we wszystkich językach dawnych i przyszłych, i zaginionych W przyczółce lampka z napisem *wolne*, możesz wejść poprawić przed lustrami w sraczu wypadające włosy Ślepymi maswerkami ozdobione, czołgankami upiększają przy klamkach licznych na wszelkich wysokościach podkreślają stylistykę podążającą w doły i w przepaście Te modne tendencje w architekturze są osobliwie ciekawe Zapachy obłędu mego, szaleństwa, tu rozpoznaję się na szczęście Wśród musujących kształtów dostrzegam trzy postaci wokół Obgryzam palce do krwi i dotykam tych figur mellitowych Dwie stojące z otwartymi ramionami, jedno zwierzę zbite Wszystkie spojrzały na mnie, uśmiechając się przeciągle Zauważyły moją obecność dotąd tutaj niedostrzeganą Wtedy poczułam histerię olbrzymią i lęk odsłonięty Uderzyła mnie fala zła niewypowiadanego w czoło Rzuciłam się do ucieczki, tłumiąc swój zgubiony oddech lecz ma ręka spoczywała już na klamce, która odskoczyła a brama była taka piękna, karmelizowana z tłuszczem Ot, te sztuczki opierające się na skrzypliwych zawiasach one wiodą nas na zatracenie w głębiny najstraszniejsze Nie witajmy się zatem w progu sata-musie, czy jak ci tam było kiedyś na imię ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/rolando-piesn-szosta-bramy-piekiel. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest udostępniony na licencji Licencja Wolnej Sztuki 1.3: http://artlibre.org/licence/lal/pl/ Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Wolne Lektury zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Bianka Rolando, Biała książka, Wydawnictwo Święty Wojciech, Poznan 2009. Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez fundację Nowoczesna Polska z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów autora. Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Opracowanie redakcyjne i przypisy: Paulina Choromańska, Aleksandra Kopeć, Paweł Kozioł, Jan Szejko.