Justyna Radczyńska-Misiurewicz Za życia nikt Za życia nikt nie wyruszyłby w wyboistą drogę z kobietą, która przez ubranie sprawdza jednym muśnięciem palca sztywność kręgosłupa, choć jest on najpewniejszą linią ludzkiego ciała. Nikt za nią by nie pożądał, nie śledził jej posunięć nawet do najbardziej zaawansowanych pozycji. Samo życie dałoby jej radę i prelekcję na temat przeżycia, czyli samotnego doświadczenia i przetrwania. Radosne komunikaty nietrafiające do celu, ale błogosławione ich lotki znaczone uczuciem, które grzęzły w trawie, choć ich nie znalazł tam ani jeden uśmiech. Widoczne były jednak kątem oka jak spadające gwiazdy, wśród sennych pyłków i baniek mydlanych, które wypadały z wysokich pięter, wydmuchiwane przez dziecko, badające z przejęciem długości ich życia i krótkiej przygody. Mimo obojętności liczbowej i niedoceniania na co dzień skarbów sztuki całkowania, z pomocą nadeszła niezawodna ekspertyza — statystyczny rozdział na trafione i niezatopione, których nikt jednak nie obserwował dalej. A te, które nie chciały tonąć, żeglowały niezbicie w stronę chóru i nikomu nie chciały się tłumaczyć, jak człowiek śpieszący na próbę generalną, który po drodze nie chce nawet słyszeć przechodniów, bo oszczędzał głos już w windzie i przedpokoju, żeby go wydać z siebie w ostatecznym, foremnym wykonaniu, w splendorze i blasku sceny. Bo czyż scena nie jest miejscem wiadomości dobrego i złego, sercem i rozumem zaistnienia, niebędącego przeżyciem, lecz samodzielnym wyczynem — tą mityczną, wyniosłą woltą, której w ramach aktualnie panującego DNA zazdroszczą zaocznie nawet nienarodzone dzieci, w tym także te nie poczęte? Gdyż ten rodzaj istnienia okazuje się najważniejszym z ostatnio proponowanych wyników płodnej ewolucji, bo ludność myśli nawet, iż jest to rodzaj wiedzy: że warto poćwiczyć lotki, w wątpliwym celu, żeby następnie z brawurą godną obłąkanego, w ostatniej chwili pozdrawiając fale, spaść z uśmiechem ze skraju granatowego klifu. Odlecieć w poczucie niechybnego awansu, pozwalając sobie na chwilową nieobecność, zużytą całkowicie na twórczą cyrkulację, w wyniku której znów zakwitną na targach książki i róże, i bzy. A tam już prawdziwe, czytelne dziewczyny z krwi i ciała spojrzą na kwiaty z nieskrywanym zachwytem. I stanie się światło, bo odwieczny cel rozbłyśnie im w dłoni. ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/radczynska-kometa-zawraca-za-zycia-nikt/. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest udostępniony na licencji Licencja Wolnej Sztuki 1.3: http://artlibre.org/licence/lal/pl/ Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Wolne Lektury zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Justyna Radczyńska, Kometa zawraca, Staromiejski Dom Kultury, Warszawa 2009. Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury. Ilustracje autorstwa Agaty Cygańskiej udostępnione w ramach Licencji Wolnej Sztuki 1.3. Opracowanie redakcyjne i przypisy: Aleksandra Kopeć, Wojciech Kotwica.