Franciszek Karpiński Powrót z Warszawy na wieś Otóż mój dom ubogi, też lepione ściany, Też okna różnofarbne, piec niepolewany, I niska strzecha moja!.. Wszystko tak jak było, Tylko się ku starości więcej pochyliło! Szczęśliwy! kto na małym udziale przebywa, Spokojny siadł przy stole wiejskiego warzywa; Z swej obory ma mięso, z ogrodu jarzynę, Z domu napój i wierną przy boku drużynę. Obym ja był tak dawniej myślił, oszukany! I w ukrytym gdzie kącie żył raczej nieznany; Gdyby o mnie w powiecie nawet nie wspomniano; I tylko mię sąsiadem dobrym nazywano! Bym się żywił z krwawego rąk moich wyrobku, Żył na świecie bez wieści, umarł bez nagrobku, Com zyskał, że rzuciwszy ubogie zagrody, Chciałem nieopatrzony płynąć przeciw wody? I widząc na me oczy, jak drudzy tonęli, Jam sobie myślił:… „Oni płynąć nie umieli”. Com zyskał na wysokie pańskie pnąc się progi, Gdzie po śliskich ich stopniach, obrażając nogi, Nic się z moim lepszego nie zrobiło stanem, Prócz marnego wspomnienia, że gadałem z panem. Kiedy mię ojciec stary żegnał przy swym zgonie: „Idź — mówił — synu, na świat; w jakiej będziesz stronie, Pamiętaj, że na prawdzie nikt nigdy nie traci: Zostawiam cię ubogim, prawda cię wzbogaci”. Słuchałem cię, ojcze mój, goszcząc między pany; Takem pisał lub mówił, jak był przekonany. Nie brałem sobie za cel ludzkie głosić winy, A jeślim kogo chwalił, nigdy bez przyczyny, Cóżem zyskał pochlebstwem nie służąc nikomu? Otom wrócił uboższym, niż wyjechał z domu. Nie przeto, święta Cnoto, porzucić cię trzeba, Że wieku dzisiejszego nic nie dajesz chleba, Choćby mi jeszcze wolniej miało szczęście pociec, Bo i z prawdą pięknie jest, i tak kazał ojciec. Trzeba wyznać, jak było, że mi coś dawano, Ale wszystkie godziny życia kupić chciano, Żebym wieczny niewolnik nosił jarzmo czyje, Żył cały komuś, a sam zapomniał, że żyję; A wreszcie mi nadzieją szafowano szczodrze. Nikomum źle nie robił, ani mnie nikt dobrze. Nadziejo! czyż ja ciebie w złotej chciał mieć szacie, Żeby oczy pospólstwo obracało na cię? Żebym słynął majątkiem? drugiemi pomiatał? Nie o tom ja pod drzwiami Fortuny kołatał. Jedna wioska do śmierci, jeden dom wygodny, Gdzie bym jadł nie z wymysłem, ale wstał niegłodny; Gdzie bym się nie usuwał nikomu do zgonu, Swym pługiem zoranego pilnował zagonu; Spokojnym będąc na tem, co stan mierny niesie, Stałbym sobie na dole, niech kto inny pnie się. W tym zamiarze praca mię całe życie tłoczy; Nad książkami straciłem i zdrowie, i oczy: Nad książkami, które ja, co gębie odjąłem, Może zbytecznym na mnie nakładem ściągnąłem. Cóż mi książki oddały? Jak niewierna niwa, Co zgubiła nadzieję rolnikowi żniwa; Po wieku mego wiosny niewróconej szkodzie, Nachylony ku zimie, zostałem o głodzie. Za lat Symonidesów albo Kochanowskich, Może znalazłbym sobie Zamoyskich, Myszkowskich, Przy których bym wygodnie wieku mego użył, I pismem pożytecznem narodowi służył. Dziś zabierz mi kto księgi, ten sprzęt nieszczęśliwy, Do których mię przywiązał nałóg uporczywy; I co mi będzie lepiej w ubóstwie usłużne, Zamieniaj na motyki i żelaza płużne. Porzucę nad pismami myśli kłopotliwe; A serce niech mi tylko zostanie dotkliwe, Żebym się mógł nad losem biedniejszych litować, I przy pracy miał sposób bliźniego ratować. Mario! siostro moja! jakżeś się kwapiła!… Prawieś wraz z mym powrotem i ty tu przybyła! Czego, stojąc w tym kącie z twarzą wyniszczoną, Otoczona dziatkami, nieszczęśliwa żono, Poglądasz mi na ręce, rychło jakim datkiem, Wesprę cię, już goniącą majątku ostatkiem. Nędza was jak popadła, tak statecznie gniecie. I tyś także, jak widzę, prawdą szła na świecie. Opłakana rodzino! Wy myślicie ślepi: «On był między panami i nam będzie lepiej». Byłem i byłbym pewnie panom na coś zdatny; To wiem, a tego nie wiem, za com niepopłatny. Stało się! nie mam swojej, kopmy cudzą grzędę. Podeprzeć tę lepiankę! jeszcze w niej przebędę! ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/powrot-z-warszawy-na-wies. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest w domenie publicznej. Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Wolne Lektury zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Franciszek Karpiński, Sielanki, T. H. Nasierowski, Druk. "Przemysłowa", Warszawa 1892 Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN. Opracowanie redakcyjne i przypisy: Aleksandra Sekuła, Olga Sutkowska.