Wacław Potocki Epimenidów sen …Co spał Epimanides lat, ja żyję tyle, Jeśli żyję, jeśli się na życiu nie mylę… Niemasz nic: wszytek żywot grzechem abo spaniem. …Więc i mnie, w siedmdziesiątym piątym stojąc roku, Czasby obudzić, czasby porwać się już z mroku. Kto Epimenidesa — nie wiem; to wiem, że mię Śmierć trojga dzieci budzi, zruciwszy na ziemię Z betów świeckich, gdzie choć co na jawi cieleśni Widzą ludzie, w rzeczy nic niemasz, wszytko się śni. Tedy przetarszy oczy, wprzód na swe łożysko Pojrzawszy, plunę, możesz gorsze być mrowisko, Gdzie leżąc, kędykolwiek obrócę się bokiem, Wszędy nieszczęściu, żalom, chorobom obrokiem. Złe jedno z siebie zrzucisz, aż drugie, aż trzecie, Aż i dziesiąte oślep lezie; rzekłbyś, że cię Z nogami zjedzą, wszakże, choć ich tyla chmura, Brednia są mrówki względem onego jaszczura, Który we dnie i w nocy, na jawi i we śnie, Serce w piersiach sumieniem katuje boleśnie. Więc dłużej w tem pieleszu mam dognijać brzydkiem? …Porwę się i w skok bieżę do kościoła, kędy Daleko widzę różne od starych obrzędy. Żem się ledwie obaczył, jeślim ja w kościele? Insze rzeczy opuszczam, których jest tak wiele… Idę potym do domu. Naprzód na sejmiki, Aż ledwie zrozumiane usłyszę języki, Wszystkie w kupie, choć je Bóg rozdzielił u Babel. Cóż skoro się popiją a przyjdzie do szabel? Prawda, że się tak z sobą obchodzą dyskretnie: Dość dobyć, i to rzadko — ale żaden nie tnie; Językami, jakby też z tretu zegnał baby, Ledwie stalne kościoła dotrzymają sztaby. Głowy im zagoreją duchem — ale winnym. Mogę się niespodobać komu, choć niewinnym. Wolę, rzekę, z swą radą, nim w bok wezmę, wprzódy Wędrować, opuściwszy bankiet, do gospody. Razem tylko był na niem, jakby też u Lipków, Bom jako żyw nie słychał na sejmiku skrzypków. Z samą do Jarosławia żydzi głową jadą, Wszyscy tu dla pożytku, rzadki kto z obradą, Żeby abo arendy dostąpił czopowej, Abo sobie przyczynił soli suchydniowej, Zagrawszy na bankiecie braciej, a w ostatku Chcąc zostać exaktorem jakiego podatku. Bo żeby na sejm posłem abo deputatem — O czymże mówić? nikt się nie zawiedzie na tem. Cóż pojrzawszy na szaty? w materyjach, w kroju, Tylko już nie dostaje na głowach zawoju. W pamięci poważny strój mając staroświecki, Nie zbłądzę, porównawszy z małymi ich dziecki. Ten Turka, ten Węgrzyna (czego znakiem szata, Bo nacóżby ją wdziewał), ten zabił Chorwata. Jakby to już po wojnie, jakby już wygnani Turcy z Kamieńca: drugi, jak żyw, nie był na niej. Nie obaczysz w żebraczym płaszczu więcej płatów, Co w stroju i w języku dzisia u Sarmatów. Brody, które powagi, rozumu, nauki Znakiem były, postrzygli teraz na peruki. Obacząli u kogo, naśmiewać je wolą. Cóż niemają z brody śmiać? sami wąsy golą. Wszytko wolność szlachecka, i to, żal się Boże, Nie pozwolić, aż sejmik zapłacą mu, może. Wżdy go i król i prawo kazało? Nie stanie: Wolnym szlachcic; niech ginie i ojczyzna; ja nie. Toż z nim w targ, którzy mają w sejmiku prywatę. Chyba tak, znajcież łaskę, rzecze, wziąwszy datę. Nie wiemże, jeśli się już drugiemu nie godzi, Jeśli pierwszy do wziątku drogę mu zagrodzi. Idę też do obozu za wojskiem po lekku, Straciwszy w niem z młodości połowicę wieku, Aż nie ten, co się bije, aż kto inszy liczy I żołd i krwią nabyte żołnierskie zdobyczy. Trudno się inakszego z takiej rady skutku Spodziewać kto miał, rzekę w sobie, nie bez smutku. W papierach wojsko! gdzieżby chciał się też bić papier, Szablę wziąwszy (po polsku, po niemiecku rapier). Nad papierami trąbią na każdy rok larmo – Komuż na borg umierać, komuż chce się darmo? Żołnierza, jako w piekle owego pieszczocha, I ta nie dojdzie wody od Łazarza trocha, Żeby język omoczył, którą na tym świecie Ciężki poborca z niego prasą do krwie gniecie. Starszyzna wsi kupuje, siedząc przy kominie; Żołnierz chleba o kiju żebrze abo ginie. Cóż mówić o prywatnych, o szlacheckich domach? O czym się ani śniło w staroświeckich kromach, Żeby to wszytko było (choć prędko w garść chuchnie) Dla stroju do szkatuły, dla stołu do kuchnie. Własnego nawet swego nie poznałem domu! Ocknąwszy się z ciężkiego fortuny pogromu. Szczere pustki, niemasz nic, śmiele goń z kopiją, Niemasz żony i dzieci, bracia już nie żyją, Synowcy, krewni, nawet przyjaciele moi Wszyscy spią, jakbym widział w zburzonej się Troi. Przestałem być ojcem, gdzie drugi dziś pradziadem. Chyba że z miłosierdzia kto nad trupem bladym Wrzuci w grób i nie da psom głodnym z niego żeru. Niemasz dzieci, nie trzeba do pogrzebu kiru… Idę spać, gdzie najdłuższy czas mię nie obudzi… ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/potocki-epimenidow-sen. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest w domenie publicznej. Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Nowoczesna Polska zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Wacław Potocki, Wiersze wybrane, wyd. i oprac. Aleksander Brückner, nakł. Krakowska Spółka Wydawnicza, druk. W.L. Anczyca i Spółki w Krakowie, Kraków [1924]. Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Elbląską z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BE. Utwór powstał w ramach "Planu współpracy z Polonią i Polakami za granicą w 2014 roku" realizowanego za pośrednictwem MSZ w roku 2014. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu, pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosowanej licencji, o posiadaczach praw oraz o "Planie współpracy z Polonią i Polakami za granicą w 2014 r.". Opracowanie redakcyjne i przypisy: Aleksander Brückner, Paulina Choromańska, Katarzyna Dug, Marta Niedziałkowska, Dorota Orzechowska, Aneta Rawska.