Adolf Abrahamowicz Po burzy Fraszka w jednym akcie ISBN 978-83-288-2042-5 przedstawiona po raz pierwszy na scenie lwowskiej w lutym 1882 r. OSOBY: * KANIKUŁA. * GERTRUDA, jego żona. * ZOFJA, ich córka. * EUFROZYNA — siostra Kanikuły. * ROZALJA — siostra Kanikuły. * DYONIZY. * RUMBALIŃSKI, notarjusz. * WACŁAW, praktykant konceptowy. * JÓZEF, służący. Rzecz dzieje się w małem miasteczku. / Salonik, skromnie umeblowany / SCENA I / Wchodzi Kanikuła, z czerwonym parasolem, przemokły, za nim Dyonizy. / KANIKUŁA Józefie! Józefie! Do kroćset! Józefie! / szamocze parasolem tak, że obryzguje Dyonizego / JÓZEF / wpada / Co się stało? KANIKUŁA Nie widzisz cymbale? cały przemokłem! podaj szlafrok i gorącą herbatę. JÓZEF / wychodząc / I po co to byłemu kupcowi udawać oficera od ułanów? KANIKUŁA Nie mam słów dla wyrażenia panu mojej wdzięczności. DYONIZY To było moim obowiązkiem. / obciera oczy od wody i błota / KANIKUŁA Co? pan płaczesz? DYONIZY Nie…. ale jestem…. KANIKUŁA Wzruszonym? I ja także. Wyobraź pan sobie co to za szalony pomysł; moje siostry, dwie stare panny, przysłały mi dziś, w dzień moich urodzin, konia wierzchowego… taki pomysł mogą mieć jedynie stare panny. DYONIZY Wybacz! Panie te nie są tak stare… bardzo zresztą przyjemne, słodycz serca, łagodność charakteru.. KANIKUŁA To wszystko być może w łaskawych oczach pana, ale ja tego nie widzę. Lecz wracam do mojego opowiadania. Oprócz tego konia, kuzynka moja przysłała mi ten stary czerwony parasol; ma to być grat familijny mego pradziada… i wyobraź pan sobie, mnie byłemu kupcowi, mieszczaninowi, zachciało się wyjechać; nie wiele namyślając się, zamiast spicruta, biorę parasol, wyjeżdżam; szkapa ledwie się wlecze… nagle… zrywa się burza, grzmoty, błyskawice… otwieram to familijne straszydło / otwiera parasol / a tu panie łaskawy, jak go spostrzeże mój wysłużony artylerzysta…. staje panie dęba aż mnie ciarki przechodzą! / naśladuje w komiczny sposób konia spłoszonego, stającego dęba / DYONIZY / usuwając się przed nacierającym na niego Kanikułą / Taki artylerzysta… proszę! KANIKUŁA A no… wybrakowana szkapa kanonierska, na której jechałem, jak zacznie panie manewrować to przodem…. / naśladuje jak wyżej / DYONIZY To tyłem…. KANIKUŁA Gromada trutniów, próżniaków, śmiejąc się, do koła mnie oblega i wykrzykuje: Hop! ha! hop! ha! Ja zaczynam czerwonym parasolem im grozić, koń jeszcze więcej szaleje, w tém…. w tak okropnej chwili zjawiasz się pan z szybkością…. DYONIZY Meteora! KANIKUŁA / czule / O tak! meteora, błyskawicy, piorunu! zatrzymujesz moją szkapę, gromisz gamoniów i ocalasz mnie…. / z rozczuleniem / Tak! jestem drogiemu panu bardzo obowiązanym i niczego w tej chwili nie odmówiłbym. DYONIZY / n. s. / Pomyślna sposobność; spróbójmy, skorzystajmy z jego rozczulenia. / gł. / Szanowny Panie! Niechwalący się, starałem się panu, o ile moje skromne siły na to pozwalały, być użytecznym, nie wymawiając, broń Boże!… wyrządziłem panu nie jedną grzeczność z poświęceniem własnej osoby… KANIKUŁA / ściskając go / O tak! z poświęceniem, to prawda! Prowadząc konia przez całe miasto, zdjąłeś pan swoją pąsową krawatkę ażeby go nie spłoszyć. / czule / Pan dla mnie szedłeś bez krawatki w obec tylu kobiet! Bez krawatki!…. / ściska go / DYONIZY Robiłem to w pewnych zamiarach…. I tak…. KANIKUŁA / przerywa mu uściskami i patrząc z rozczuleniem na niego mówi n. s. / Wiem już jak się wywdzięczyć; poślę mu ćwiartkę cielęciny i cztery butelki wina węgierskiego. DYONIZY Niechwalący się, wówczas kiedy pan byłeś jeszcze właścicielem korzennego sklepu, robiłem skuteczną reklamę pańskim hiszpańskim winom… KANIKUŁA / n. s. / Przymawia się do hiszpańskiego wina, które darmo spija. DYONIZY Niechwalący się, udowodniłem to całemu miastu, iż pan należysz do drugiej odrębnej rodziny Kanikułów, którzy są szlachcicami, herbu Doliwa. KANIKUŁA / n. s / Niemiły z tem wypominaniem. DYONIZY Nareszcie, starałem się notarjuszowi który, że tak powiem…. KANIKUŁA No, bez ceremonji, mów pan! Emabluje moją żonę?…. DYONIZY Otóż w imieniu pańskiem, dałem notarjuszowi do zrozumienia, ażeby zaprzestał tego nadskakiwania, ponieważ moja przyjaźń dla pana…. KANIKUŁA / n. s. / Truchleję, z czem on w końcu wyjedzie? DYONIZY / przybierając uroczystą postawę / Drogi panie! Już od roku szukałem chwili, w której mógłbym szczerze wyjawić panu zamiary, dla których w domu pana Dobrodzieja tak często bywam. I nieraz kiedy miałbym był sposobność wypowiedzenia tego, co czuję, myśl, że nie dałem się jeszcze poznać dostatecznie, że nie pozyskałem zupełnego zaufania, wstrzymywała mnie od tak ważnego kroku. Dziś jednak w tak pięknej chwili, w której pan sam oświadczyłeś… KANIKUŁA Cóż ja oświadczyłem? DYONIZY Że niczego mi nie odmówisz… / pada na kolana / KANIKUŁA Co pan robisz? DYONIZY Proszę o rękę córki pańskiej, panny Zofii! KANIKUŁA / n. s. / A niech go djabli wezmą — tom się złapał! / gł. / Ależ kochany panie! tak niespodziewanie…. tak nagle… / mięszając się / nie sądziłem zresztą, że tego rodzaju żądanie…. pan mnie pojmujesz?…. ojciec…. który jako ojciec…. DYONIZY O! pojmuję! dla ojca który ma jedynaczkę, taka chwila uroczysta… jest przejmującą… lecz wierzaj mi pan, niechwalący się, ja też jako ojciec…. to jest chciałem powiedzieć jako… zięć, zdołam odpowiedzieć pańskim oczekiwaniom. KANIKUŁA / n. s. / A to mi zajechał! / j. w. / Otwarcie z przykrością wyznać muszę panu, iż jako ojciec decydować tu nie mogę, lecz głównie moja żona, moja córka i.. moje dwie siostry, które zrobiły zapisy dla mojej córki, pod warunkiem, jeżeli w wyborze pójdę za ich radą. Nie łakomię się na te zapisy, ale jak ojciec, moja żona jako…. DYONIZY / n. s. / Więc będę musiał przejść przez alembik…. ciotek. KANIKUŁA / n. s. / A tom się zagalopował niepotrzebnie!… DYONIZY Z siostrami pana dobrodzieja dawna łączy mnie znajomość i liczę, że będą mi przychylne. KANIKUŁA Kochany panie! Uprzedzam, że z niemi nie łatwa sprawa; mam spis oddalonych konkurentów, prowadzony przez moje siostry, jest tam kilka znakomitości, dwóch lekarzy, jeden mecenas, jeden sędzia, kilku auskultantów… DYONIZY Dołożę wszelkich starań, ażeby ich sympatję zyskać, ale przedewszystkiem liczę na pana. KANIKUŁA Moje siostry dziś przyjeżdżają, staraj się dać im bliżej poznać. DYONIZY Z żoną i z córką pana Dobrodzieja mógłbym zaraz pomówić w tej sprawie. KANIKUŁA / n. s. / Hm! jak nagli! A niechże go! / gł / Józefie! Józefie! gdzie jest mój szlafrok? SCENA II / Ciż — Józef. / / (wchodzi ze szlafrokiem) / JÓZEF Proszę pana! / ubiera go / Czy podać herbatę? KANIKUŁA Później! — Deszcz pada? JÓZEF Ustał. KANIKUŁA Wynieś parasol na ganek, żeby go wysuszyć i schowaj na wieczne czasy. JÓZEF / zabiera parasol / Dobrze panie! DYONIZY Drogi panie! zechciej poprosić panie tutaj. KANIKUŁA Zaraz, zaraz, / n. s. / nieznośny! / do Józefa / Poproś moją żonę i córkę. JÓZEF Panie wyjechały na spacer. KANIKUŁA Co? W taką burzę? krytym fiakrem? JÓZEF Pan notarjusz powiózł własnym ekwipażem. KANIKUŁA Co? Z notarjuszem pojechały? Z notarjuszem? Zkąd notarjusz wziął ekwipaż? Nie, moja żona nie ma taktu! DYONIZY Bez pańskiej opieki…. z notarjuszem!…. W istocie to może w mieście wywołać…. i tak nie brak już pogłosek…. KANIKUŁA Co? mówią już o tem? DYONIZY Na herbacie u poczmistrza, słyszałem jak poczmistrzowa robiła pewne, złośliwe uwagi w tym względzie… ale ja ostro sfiksowałem ją oczami, tak ostro, że zamilkła. KANIKUŁA Dziękuję panu! DYONIZY Jak będę pańskim zięciem, pierwszym moim obowiązkiem będzie notarjusza wyprosić z tego domu. KANIKUŁA Nie taję się, że jestem zaniepokojony! / n. s. / Ale co z nim począć? On uważa się już za zięcia! JÓZEF / wpada / Panie przyjechały! KANIKUŁA / z gniewem / Dobrze! Pomówimy ze sobą! DYONIZY Nie unoś się pan, to gorzej! SCENA III / Gertruda, Zofja, Rumbaliński, Wacław. / / wchodzą / GERTRUDA Ach! jakaż to okropna burza! mógł być fatalny wypadek! DYONIZY Co już wiecie? pewnie całe miasto mówi już o tem? GERTRUDA O czem? KANIKUŁA Że omal z konia nie spadłem. GERTRUDA Nie! o tem nie wiemy. KANIKUŁA / n. s. / Otóż macie niepotrzebnie wypaplałem. / gł. / Mniejsza o to, ale pan Rumbaliński…. / patrzy groźnie na niego / GERTRUDA Pełen poświęcenia, nie mam słów dla wyrażenia mu mojej wdzięczności. KANIKUŁA Pan Rumbaliński za często się poświęca…. ale cóż to się stało? RUMBALIŃSKI Złego nic. GERTRUDA Ale mogło źle się zakończyć dla nas. KANIKUŁA Cóż takiego? RUMBALIŃSKI Pan Wacław spłoszył konie! WACŁAW / szybko / Ale zaręczam panu Dobrodziejowi!…. GERTRUDA Wyobraź sobie, chciał nam konno obok powozu, zrobić…. zawsze zapominam jak się to mówi…. RUMBALIŃSKI Fensterparade. GERTRUDA Aha! tak jest, fensterparade… KANIKUŁA / zdziwiony bardzo / Jak to? Więc pan jako bezpłatny praktykant konceptowy trzymasz wierzchowca? WACŁAW A czyż ta posada ustawą rządową wzbrania jazdy konnej? KANIKUŁA Nie, ale…. to jakiś feralny dzisiaj dzień dla wierzchowców. RUMBALIŃSKI Raczej dla jeźdźców…. WACŁAW Zobaczywszy, że uprząż pękła, zbliżyłem się na koniu ażeby…. DYONIZY Uprząż zapewne kupiona na licytacji. RUMBALIŃSKI Mógłbyś pan być mniej dowcipnym. GERTRUDA Konie się tedy spłoszyły… KANIKUŁA / n. s. / Tak jak mój koń. GERTRUDA Poczęły uciekać!…. KANIKUŁA / n. s. / Mój stał na miejscu i wierzgał. GERTRUDA Pan Rumbaliński z całą energią a raczej z heroizmem właściwym notarjuszom, rzuca się z kozła…. chwyta konie…. KANIKUŁA / głośniej / Tak jak…. Dyonizy. GERTRUDA Ależ nie pan Dyonizy tylko pan Rumbaliński. / do Rumbalińskiego / Ach! jestem tak oczarowaną pańską energią; tak dalece jestem mu obowiązaną, że niczego w tej chwili nie odmówiłabym drogiemu panu. RUMBALIŃSKI / po cichu / To téż spodziewam się przychylnej odpowiedzi co do córki pani… KANIKUŁA Oho! oho! GERTRUDA Cóż znaczy to: oho! oho! Cóż cię tak zadziwia? KANIKUŁA To, że nie pojmuję jak mogłaś się zdecydować na podobną przejazdkę. GERTRUDA Przejazdka byłaby wcale przyjemną, gdyby nie pan Wacław, który konie spłoszył…. WACŁAW Niech mi pani przebaczy, ale udowodnię że…. KANIKUŁA Nie o to mi chodzi, tylko, że spacer bez mego przyzwolenia, bez mojej opieki, spacer w mojej nieobecności…. GERTRUDA Panie Rumbaliński, nie zwracaj pan na to uwagi. KANIKUŁA Nieprawdaż panie Dyonizy? DYONIZY Ha, cóż robić? Pan notarjusz, który często legalizuje, sam nie dość legalnie postępuje. RUMBALIŃSKI Raz już pana prosiłem, ażebyś w swoich słowach poskramiał się!… DYONIZY / kłócąc się / A jeżeli mnię się podoba tak mówić? RUMBALIŃSKI Ale mnie się to nie podoba! / n. s. / Śmieszny rywal! Parodja kochanka! / patrzy na niego z pogardą / GERTRUDA Panowie! dziś urodziny mego męża… KANIKUŁA A! to fatalny dzień! / do Dyonizego / Dobrze mu palnąłeś, dziękuję panu. DYONIZY Ja państwa pożegnam, jestem cokolwiek wzruszony, wzburzony! Moje nerwy! Pójdę na świeże powietrze, lecz za chwilę powrócę. / do Kanikuły / Mam pańskie przyrzeczenie! / wychodzi / KANIKUŁA Czekamy, czekamy! GERTRUDA / cicho do Kanikuły / Nie zapraszaj go, to nieznośny człowiek! KANIKUŁA / do Gertrudy / A ten pan notarjusz dla mnie jeszcze nieznośniejszy ; nie zapraszaj tego, to ja tamtego nie będę prosił. JÓZEF / wpada zadyszany / Ah! ah! hm! hm! WSZYSCY Cóż takiego? JÓZEF Ah! awantura! KANIKUŁA Pewnie pan Dyonizy kark skręcił?! JÓZEF Jeszcze gorzej. Wiatr schwycił i połamał czerwony parasol. KANIKUŁA A niech go tam djabli porwą. JÓZEF Ale bo się konie pana notarjusza spłoszyły, na miejscu przed gankiem wywaliły i połamały powóz! KANIKUŁA A to nieszczęście! Ach, ten parasol! Ten parasol! RUMBALIŃSKI / zmięszany / Żegnam państwa na chwilę. Gdzież mój kapelusz? / n. s. / Ciekawy jestem jak się nie ożenię z jego córką, kto mi szkodę wróci? / wybiega / GERTRUDA Ach to nieszczęście! trzeba pójść zobaczyć! / wybiega / KANIKUŁA Co tu się dzisiaj dzieje? Jakieś licho łamie konia, wywraca notarjusza, płoszy mój parasol, moją żonę, moją córkę… / wybiega / SCENA IV / Wacław — Zofia. / WACŁAW Droga panno Zofio! staraj się pani matkę przekonać, że ja nie byłem powodem tego wypadku ZOFIA Ależ panie Wacławie, wierzę ci. Miałażbym ciebie posądzać o taką nieostrożność, ciebie, który przecież pragniesz mojego dobra? WACŁAW O tak, droga panno Zofio! i dziś właśnie chciałem rodzicom oświadczyć się — i gdyby nie ten wypadek…. ZOFIA Dlaczegoż pan cały rok zwlekasz? — wahasz się? WACŁAW Kiedyś…. później…. pani to wytłómaczę, na teraz pozwól ażeby to zostało moją tajemnicą…. ZOFIA Dziś przyjeżdżają moje ciotki, staraj się pan im przypodobać, w przeciwnym razie wszystko stracone. WACŁAW Panno Zofio! Cóż mam czynić, aby je pozyskać? ZOFIA A mój Boże! moje ciotki są poczciwe, dobre, tylko kapryśne, wymagające, prędko się obrażają…. WACŁAW Jak wszystkie stare panny! A to okropne! Odchodzę panno Zofio — nie chcę bowiem, ażeby zastawszy nas tu razem, czyniono pani wyrzuty; za chwilkę będę z powrotem. / wychodząc / Panno Zofio! w tobie pokładam jedyną nadzieję szczęścia całego życia! ZOFIA / sama / Mama widocznie chciałaby mnie wydać za notarjusza — ale ja za niego nie pójdę! Ja go nie cierpię, on taki gwałtowny, szorstki, gdy przeciwnie Wacław taki łagodny, taki dobry. A jakie Wacław ma oczy! Chciałabym mieć jego oczy! SCENA V / Zofia — Kanikuła — Gertruda. / / wchodzą / KANIKUŁA Chwała Ci panie! Nic się nie stało! / n. s. / Chociaż na chwilkę pozbyłem się tego natręta. / gł. / Po co temu notarjuszowi ekwipaż potrzebny? GERTRUDA Twoje uwagi nie mają sensu… KANIKUŁA / n. s. / Teraz najlepsza chwila powiadomić je o nowym konkurencie Dyonizym. / gł. / Moja kochana żono i moja droga córko! Zbliżcie się! / zbliżają się / GERTRUDA Cóż takiego? KANIKUŁA / z komiczną powagą / Są chwile w życiu, w których zarówno matka jak i ojciec nie mogą mówić bez pewnego rozrzewnienia; taką chwilą uroczystą jest dzień dzisiejszy. — Dziś bowiem oświadczył się o rękę Zosi…. GERTRUDA / żywo / I mnie się oświadczył. KANIKUŁA Co i wam… Dyonizy się oświadczył? GERTRUDA Ależ notarjusz — nie Dyonizy. ZOFIA A mnie… Wacław. KANIKUŁA Notarjusz oświadczył się o Zosię? GERTRUDA O kogoż miał się oświadczyć? Przecież mamy tylko jedną córkę. KANIKUŁA Moja droga! a ja go posądzałem…. / n. s. / Ha! ha! a niechże mnie…. GERTRUDA O cóż go posądzałeś? KANIKUŁA Nic — nic — / całuje ją / Ha…. ha…. ha!…. GERTRUDA Jak widzę, jesteś zadowolonym i zgadzasz się na notarjusza, któremu z mej strony przyrzekłam…. KANIKUŁA / przerywa / Na notarjusza nigdy się nie zgodzę! / całuje ją. / GERTRUDA Za cóż mnie całujesz? KANIKUŁA Dziś moje urodziny, jestem rozczulony… Że i Wacław także się oświadczył, dobrze słyszałem. ZOFIA Tak jest proszę papy! / całuje go. / KANIKUŁA I wszyscy trzej oświadczyli się po burzy… słyszałem że ludzie wieszają się w czasie burzy, ale żeby się żenili tego jeszcze nie było. GERTRUDA Jak uważam, chcesz popierać Dyonizego. KANIKUŁA Tak jest! jako ojciec mógłbym postąpić sobie despotycznie, absolutnie, ale dziś moje urodziny… przemawiam przeto do was nie jako ojciec, ale jako człowiek… jako przyjaciel.. za Dyonizym. Muszę mu oddać tę sprawiedliwość, że wyświadczał mnie i wam różne grzeczności, a czynił to w tym celu, ażeby pozyskać rękę Zosi i nasze zezwolenie, dlatego ja za nim zawsze przemawiać będę. GERTRUDA Wierzaj mi Zosiu, słuchaj matki, notarjusz to ideał męża! Co za odwaga w tym człowieku, jaka energia! ZOFIA Proszę rodziców, ja za żadnego z nich nie pójdę. GERTRUDA Więc za kogóż? ZOFIA Za Wacława. GERTRUDA Koncepspraktykanta? KANIKUŁA Bezpłatnego??… GERTRUDA Ależ Zosiu, to być nie może. ZOFIA Moja mamo nie gniewaj się na mnie, ale… GERTRUDA Żeby przynajmniej miał jaki mająteczek. KANIKUŁA Ale to panie goły jak turecki święty. ZOFIA Kiedy ja jego kocham. GERTRUDA Tak ci się zdaje! ZOFIA Z pewnością. GERTRUDA Taka miłość prędko przemija. ZOFIA O nie! nigdy mateczko! KANIKUŁA No, skoro ona go kocha, należałoby może zastanowić się?… GERTRUDA Ej! ty się na tem nie rozumiesz.. Mnie moja znajoma hrabina powiedziała: Niech pani w wyborze zięcia na kochanie nie zważa! Byle był szacunek, miłość znajdzie się po ślubie. KANIKUŁA Ktoby temu wierzył co tam jakaś hrabina powie… GERTRUDA / z gniewem / Ależ to powiedziała moja znajoma, hrabina, wykształcona i mądra kobieta! ZOFIA Dyonizy i notarjusz, to stare graty! GERTRUDA Z gratami cicho! ZOFIA Jak się Wacław ze mną nie ożeni, to oboje pomrzemy. / zaczyna płakać. / GERTRUDA On jeżeli chce niech umiera, tobie nie pozwalam. ZOFIA Tak jest, nie będziemy jedli ani pili nic a nic i pomrzemy. KANIKUŁA Zosiu, dziś moje urodziny… GERTRUDA / do męża / Otóż widzisz, tak się dzieje, jeżeli w domu bywa bezpłatny praktykant. / głośno do Zofii / Ależ moja Zosiu i tak o twoim przyszłym mężu twoje ciotki będą decydować. KANIKUŁA A przecież nie można lekceważyć dwóch takich sukcesji, one zapewniają ci przyszłość. ZOFIA Ale ciotki będą tak długo przebierać, aż i ja się zestarzeję, jak one. KANIKUŁA Zosia ma rację; już siedmnastu konkurentom odpaliliśmy z powodu tych sukcesji i dziwnych żądań moich sióstr. ZOFIA / płacząc / Bo moje ciotki będą wybierać, przebierać tak długo, aż zgorżknieję, skwaśnieję, jak one i zostanę… zostanę… / z silniejszym wybuchem płaczu / starą panną! GERTRUDA Ależ Zosiu uspokój się! / biegnie do okna / Słychać turkot… KANIKUŁA To pewnie moje siostry! Zosiu idź zmyj oczy. Wstydź się płakać. / całuje ją — Zosia wychodzi. / SCENA VI / Kanikuła — Gertruda — Rozalia — Eufrozyna. / / Rozalia i Eufrozyna wpadają. Obie ubrane są z pewną komiczną pretensją, lecz bez wielkiej przesady Rozalia ma pince-nez na nosie, Eufrozyna dużo biżuterji i zegarek złoty, na który ciągle spogląda otwierając ostentacyjnie koperty złote. / ROZALIA i EUFROZYNA / wpadając / Ach! Wojtuś! Wojtuś! Cóż to za burza! KANIKUŁA / prowadzi je do kanapy / Drogie siostry! Jakże się cieszę! Cóż się stało? ROZALIA i EUFROZYNA Ach Wojtusiu! Wojtusiu! GERTRUDA Ależ uspokójcie się! EUFROZYNA Wojtuś! eteru!! ROZALIA Wody kolońskiej! / Kanikuła podaje Eufrozynie pomadę w słoiku — Gertruda Rozalii wodę kolońską. / ROZALIA / nacierając sobie skronie, ręce i całe ubranie nakrapiając / Konie.. się…. / nakrapiając / spłoszyły… / nakrapia / od… czerwonego… parasola… KANIKUŁA A niechże cię!.. Znowu ten nieszczęsny parasol! EUFROZYNA Co ty mi dałeś? To nie eter ale topolowa pomada i do tego zepsuta!.. KANIKUŁA Ach przepraszam!… Gwałtu! cóż to za dzień dzisiaj! Józefie! Józefie! / Józef wpada / Bałwanie jakiś! Dlaczego nie wyrzuciłeś tego parasola? Masz tu słoik, posmaruj sobie głowę a potem wyrzuć. JÓZEF Dobrze panie! KANIKUŁA Józefie! herbaty gorącej. EUFROZYNA Dla mnie lemoniady! KANIKUŁA / do Józefa — który za każdem wołaniem wpada / Nie trzeba herbaty! Przynieś lemoniadę! ROZALIA Ja piję czekoladę. To uspokaja… KANIKUŁA / j. w. / Józefie! Dla panny Eufrozyny… lemoniadę… a dla panny Rozalii… czekoladę!… Tylko nie pomieniaj! JÓZEF / odchodząc n. s. / A to skaranie boże z temi staremi pannami! EUFROZYNA Ach! jakie grzmoty! / biorąc perfumę / one rozstrajają mi nerwy… ROZALIA A ja namiętnie lubię burzę! EUFROZYNA Siostra mówisz to tylko jak zwykle, dla miłej opozycji. Wszak siostra omal nie zemdlałaś. ROZALIA To z powodu błyskawic! EUFROZYNA Przecież grzmoty a błyskawice to jedno i to samo. ROZALIA Przepraszam! Jeżeli grzmi, to grzmi, a jeżeli łyska, to łyska. Ja wolę grzmoty! EUFROZYNA / z przekąsem / A ja błyskawice! ROZALIA / z przekąsem / Zapewne, dla miłej opozycji siostra woli ażeby jej grzmiało? EUFROZYNA A siostra dla miłej opozyci, woli ażeby jej błyskało! KANIKUŁA Ale o cóż wam idzie? w tej chwili mamy już prześliczną pogodę! ROZALIA Doprawdy nie pojmuję jak można wybrać sobie urodziny w taką burzę. KANIKUŁA Ależ to nie moja wina; ja nie wybrałem tego dnia…. to moi rodzice…. EUFROZYNA I gdyby nie to, że brat skończyłeś dziś lat 50. ROZALIA Przepraszam lat 49. EUFROZYNA Przepraszam… bo 50. KANIKUŁA Ale 49. czy 50, to na jedno wychodzi. O cóż idzie? ROZALIA O zasadę! EUFROZYNA O prawdziwość tego, co się mówi. GERTRUDA Jedna jak proch, druga jak saletra! Lubią dysputować gorąco. KANIKUŁA Ale co też siostruni za pomysł przyszedł do głowy, kupować dla mnie na urodziny wierzchowego konia. ROZALIA Radziłam zamiast konia, osła kupić; z osła większy pożytek! KANIKUŁA Jakto osła na wierzchowca? EUFROZYNA Ten koń przeznaczony do wożenia wody ze źródła, do którego bardzo daleko pieszo…. a bratu szkodzi woda gipsowa ze studni; tak mój bracie zdrowie, zdrowie to najważniejsze dla człowieka! KANIKUŁA Otóż macie, a ja sądziłem, że to wierzchowiec okropnie bystry, tak tęgo wygląda…. / n. s. / a to woziwoda! zbłaźniłem się i gdyby nie Dyonizy byłbym jeszcze chrymnął z tej szkapy. ROZALIA Ale gdzież Zosia? kochana Zosia? EUFROZYNA Wspólne nasze dziecko. GERTRUDA Zosiu! Zosiu! / wchodzi Zosia / SCENA VII / Ciż — Zofia. / ZOFIA Drogie cioteczki! / chce ucałować im ręce, ale obiedwie wyrywają ręce z czułości całą całując ją / ROZALIA Jak się masz luba Zosiuniu? EUFROZYNA Jak się masz luba Zosiuniu? Ale jak ona blado wygląda…. ROZALIA Gdzie też siostra widzi bladość? Przeciwnie wygląda jak jabłuszko! EUFROZYNA Może jak pomidor, dla miłej opozycyi? ROZALIA / z przekąsem / A może jak lilija? EUFROZYNA Oczęta czerwone, jak u królika… KANIKUŁA Ależ siostro przywidzenia! Cokolwiek zakatarzona. Idź, idź moje dziecko — powiedz Józefowi niech przyniesie, czekoladę i lemoniadę. / Zosia wychodzi / KANIKUŁA / n. s. / A teraz do najważniejszej sprawy przystąpimy. / gł. / Czyby kto mógł przypuścić, żeby burza do czegoś przydać się mogła? EUFROZYNA Chyba do zerwania starego dachu. KANIKUŁA Otóż z powodu burzy… GERTRUDA Nie z powodu burzy, tylko w czasie burzy. KANIKUŁA Przepraszam, po burzy trzech nowych konkurentów oświadczyło się o rękę Zosi. EUFROZYNA Brat masz widocznie fabrykę do wyrabiania konkurentów… ROZALIA Cóż dziwnego? Dziewczyna mająca od nas dwie sukcessje w sperandzie… GERTRUDA Tak! ale tylko w sperandzie… EUFROZYNA Przestrzegam jednak brata jak zwykle; jeżeli się nie zgodzimy w wyborze… ROZALIA Zmażemy zapisy! KANIKUŁA Moje siostry! aż nadto pamiętam o tem, ponieważ już 17. konkurentów na wasze żądanie pochowałem; prowadzę osobny do tego katalog. W tej chwili mamy trzech nowych kandydatów, których dziś będę mógł osobiście wam przedstawić. Błagam, raz już zdecydujcie, uchwalajcie, bo mi już kością w gardle być ciągle egzekutorem waszych wyroków; wierzajcie mi siostry, to ciągłe dawanie koszów, jest bardzo przykre! EUFROZYNA Prosimy o bliższe określenie konkurentów… ROZALIA Szczegółowe. KANIKUŁA Siadajcie! / otwiera katalog / Każdy młodzieniec, który u nas bywa, jest szczegółowo w tym katalogu opisany. Są w życiu chwile że nie tylko matka jako matka, ale i ojciec… nie może bez rozrzewnienia… / wchodzi Józef — wnosząc na tacy limoniadę i czekoladę / EUFROZYNA / odbierając kosztuje / Fiii! A to co? ROZALIA Ależ tego nie można pić. GERTRUDA Co, może nie dobre? EUFROZYNA Moja limoniada ma jakiś zapach zabijający! ROZALIA A moją czekoladę czuć pomadą topolową. GERTRUDA / obrażona / Co też siostra mówi… my nie dajemy pomady do czekolady. KANIKUŁA / który stoi obok Józefa, patrząc na jego wysmarowaną głowę / Ależ do kroćset! to ten bałwan wysmarował sobie głowę pomadą. JÓZEF Przecież pan kazał mi posmarować… KANIKUŁA Pójdziesz ty trutniu!.. JÓZEF / wybiegając / Dalibóg!… to skaranie!… ROZALIA Prosimy czytać!… EUFROZYNA Czekamy. KANIKUŁA Nr. 7… sędzia; nie, Nr. 17… pocztmistrz — aha Nr. 20… Dyonizy Ciepiałowski! Polecam go waszym względom; wyświadczył on mi nie mało grzeczności, nie taji się iż czynił to w pewnych zamiarach… GERTRUDA Wojtuś! tylko nie nudź!… KANIKUŁA Dyonizy Ciepiałowski, z dobrej szlacheckiej rodziny, pochodzącej z Pomorza… GERTRUDA Prosimy o dowody! EUFROZYNA Później, poszukamy w Niesieckim… ROZALIA Ciepiałowski? Aha!… przypominam sobie. Widziałam go na pikniku u poczmistrzowej. Ten z nosem… KANIKUŁA Tak jest, z nosem. ROZALIA Ależ chciałam powiedzieć z orlim nosem! GERTRUDA Ależ przeciwnie, ma nos jak kaczka! KANIKUŁA Jesteś stronniczą. Ma lat 30… GERTRUDA Lat 34. KANIKUŁA Lat 34 i miesięcy dwa! EUFROZYNA Będziemy potrzebować metryki chrztu! ROZALIA / z przekąsem / I może jeszcze daty bierzmowania? KANIKUŁA Kapitalista! GERTRUDA Pośredniczący w interesach! KANIKUŁA Przepraszam, ogłosisz go jeszcze wspólnikiem Mendla, naszego faktora. EUFROZYNA Prosimy dalej! KANIKUŁA Pragnie się koniecznie ożenić. EUFROZYNA Co, koniecznie? w ogóle? GERTRUDA Widocznie z rozpaczy chce to uczynić. Pierwsza miłość zawiodła, a więc pierwsza lepsza aby się tylko ożenić! ROZALIA / z zapałem / Pierwsza lepsza! Ma bratowa słuszność! / n. s. / To moja w tem wina, przed kilku laty starał się o moją rękę i dałam mu kosza. KANIKUŁA Cóż ma robić? Nie chciała go jedna, próbuje szczęścia u drugiej. I ma słuszność, bo to panny jak zaczną wybierać, przebierać, jak żyd między śliwkami na targu, aż nareszcie kawaler frrru! a panna zostaje starą panną w objęciach kota. ROZALIA / dotknięta słowami Kanikuły / Brat widocznie mnie wymówki robi, ale nie jestem tak starą… EUFROZYNA / również wpadając w mowę / Ażeby nas to zmartwiło. KANIKUŁA Moje siostry! nie obrażajcie się! Ale podobno przysłowie mówi: „Uderz w stół nożyce się odezwą.” ROZALIA / n. s. / Muszę z nim pomówić koniecznie. Gdyby się z Zosią ożenił, byłoby to upokorzeniem dla mnie. KANIKUŁA To jedno mogę mu tylko zarzucić, iż moja córka go nie kocha. GERTRUDA Ale na tem nic ci nie zależy, ażeby się tylko ożenił. ROZALIA / n. s. / Doskonała sposobność do sprzeciwienia się temu związkowi. / gł. / Jakto Zosia go nie kocha i wy chcecie ją za niego wydać? Ależ to byłoby barbarzyństwem! GERTRUDA / całując Rozalię / Ma siostra słuszność! ROZALIA Biedne nieszczęśliwe dziecię rzucać w objęcia człowieka, którego nie kocha! Nie! Na to nigdy nie pozwolę! EUFROZYNA Tak jest! jeżeli Zosia go nie kocha, lepiej że nie pójdzie za niego. GERTRUDA / całując Eufrozynę / Święta prawda! / żywo / Przejdźmy do notarjusza Rumbalińskiego… KANIKUŁA / przegląda / Nr. 18. notarjusz, lat 48! GERTRUDA Lat 38! KANIKUŁA Jesteś parcjalną, dla zaokrąglenia swojego kapitału, poszukuje posagu. GERTRUDA Chcesz powiedzieć, że nie szuka serca, młodości i wdzięku, tylko posagu? KANIKUŁA Chce… GERTRUDA Oczerniasz go! Nie wierzcie mu. EUFROZYNA Na młodość nie zważa? GERTRUDA Pełen kurtuazyi, nonszalansyi i trzy tysiące dochodu! KANIKUŁA Dochód płynny ale nie stały. GERTRUDA Pleciesz nie do rzeczy. KANIKUŁA Dochód zależy od śmiertelności i od cyfry zaciągniętych notarjalnie długów. GERTRUDA Cóż więcej? KANIKUŁA On mi sam oświadczył; „Potrzebuję i szukam posagu”! GERTRUDA Tak jest; ponieważ chciałby otworzyć kancelarję we Lwowie — a tam, jak powiada, mając już ustaloną sławę dobrego notarjusza, pozyskałby wziętość.. zostałby wybranym na posła do sejmu…. / z wrzastającym zapałem! / a dalej… dalej… ministrem! Nasza córka byłaby żoną ministra! ty ojcem ministra… a ja, matką ministerjalną! ach! EUFROZYNA / zamyślona — mówi z rozmarzeniem / Mogłam zostać jego żoną, gdyby nie Pieprzycka, ta stara intrygantka, która nas z notarjuszem poróżniła… KANIKUŁA Cóż tak siostra się zamyśliła? EUFROZYNA Ale nie! / n. s. / Co się odwlekło, jeszcze nie uciekło. Muszę mieszkać we Lwowie! GERTRUDA Cóż? zgadza się siostra na notarjusza? EUFROZYNA Nie! Notarjusz nie może być mężem Zosi! On jej nie kocha byłaby nieszczęśliwą! ROZALIA A mnie proszę zanotować… jestem za notarjuszem. EUFROZYNA Dla miłej opozycyi! Na złość! A mnie proszę zanotować za Dyonizym! KANIKUŁA Moje siostry! uspokójcie się! / n. s. / Już mi cierpliwości braknie! / gł. / Pozostaje nam jeszcze Wacław!… Nr… 19… bezpłatny praktykant… ubogi! EUFROZYNA — GERTRUDA — ROZALIA / razem / Nad tem przechodzimy do porządku! KANIKUŁA Zosia go kocha — możebyśmy się nad tem zastanowili. GERTRUDA Jako matka czuwająca nad przyszłością Zosi, sprzeciwiam się temu! Ubóstwo męża, zabija miłość! EUFROZYNA — ROZALIA / razem / Nad praktykantem do porządku! KANIKUŁA / z gniewem / Więc znów mam spełnić misję dania trzech koszów? To już nad moje siły! JÓZEF / wchodzi / Pan Dyonizy. KANIKUŁA Proś! / Józef wychodzi / GERTRUDA Wojtuś proszę cię, daj mu prędko odprawę! KANIKUŁA Nie jestem twoją maszyną. SCENA VIII KANIKUŁA / półgłosem do Dyonizego / Eufrozyna za tobą — Rozalia przeciw! DYONIZY Która jest Eufrozyna, a która Rozalia? Tyle lat upłynęło jak ostatni raz rozmawialiśmy z sobą, że nie pamiętam. KANIKUŁA Basem przedstawię cię Eufrozynie — a dyskantem Rozalii. DYONIZY Dobrze! KANIKUŁA / zbliżając się do Eufrozyny — basem / Pan Dyonizy Ciepiałowski! / dyskantem do Rozalii / Pan Dyonizy! GERTRUDA / do męża / Co ci się stało? KANIKUŁA Ochrypłem. DYONIZY / n. s. / Trzeba ją pochlebstwem pozyskać dla siebie. / do Rozalii / Wielce uradowany jestem ze zaszczytu, być ponownie pani przedstawionym. / jąkając się / Zaszczyt ten… spada już po raz drugi na mnie. Już na pikniku u poczmistrzowej, serce moje przeczuło, że będziesz mi pani życzliwą… ROZALIA / n. s. / Miły człowiek! DYONIZY / j. w. / O, bo każda znajomość w swych następstwach najczęściej jest przewidzianą. ROZALIA / spuszczając oczy / Co pan chcesz przez to powiedzieć? DYONIZY Wierzę w to bowiem, że pierwsze poznanie, pierwsze wejrzenie wzbudza w nas sympatją, lub antypatją. / całuje ją w rękę / ROZALIA O i ja w to wierzę! / n. s. / Jaki on wzruszony; widocznie z rozpaczy, chce zaślubić Zosię! / melodramatycznie / Ale ja go wybawię! DYONIZY O, są oczy, w których tyle słodyczy niebiańskiej — rzewności — że mówią one co czuje serce i dlatego, teraz chciałbym ponownie… ROZALIA / do Dyonizego po cichu / Później!… później!… gdy będziemy sami, pomówimy o tem… GERTRUDA / n. s. / A to pochlebca, nawet się nie maskuje; teraz do tej robi słodkie oczy. ROZALIA / do Kanikuły / Proszę cię, nie zrywaj z nim, trzeba go bliżej poznać. / do Dyonizego / Pan wybaczy, że oddalę się na chwilę, ale przyjechałyśmy w czasie takiej burzy… toaleta jest cokolwiek w… nieładzie… DYONIZY O!… proszę!… KANIKUŁA / n. s. / Ah!… pojmuję!… ona widocznie sama ostrzy ząbki… DYONIZY / po odejściu Rozalii, do Eufrozyny / Przeczucie mnie nie omyliło, iż wnosząc z opisu brata, w osobie pani spotkam anioła — opiekuna!.. EUFROZYNA I mnie nigdy przeczucie nie myli… z moją bratową zawsze się zgadzamy. DYONIZY O bo tak, jak w młodszym wieku u panien szukamy zalet w piękności — w turniurce — gorącem sercu… tak… EUFROZYNA / n. s. / Co on plecie? DYONIZY Tak w starszym wieku; w wieku pani!… EUFROZYNA W moim wieku? / n. s. / Głupiec! DYONIZY Szukamy innych zalet; bogobojności, miłości i poświęcenia dla rodziny. EUFROZYNA / gwałtownie wstaje n. s. / Impertynent! DYONIZY / n. s. / Zdaje mi się, iż głupstwo… powiedziałem! GERTRUDA Ale gdzie ten notarjusz siedzi? Czemu nie przychodzi! To dopiero… SCENA IX / Ciż — Rumbaliński. / GERTRUDA Aaa! Kochany pan Rumbaliński! / zwracając się do niego / Prosimy!… RUMBALIŃSKI Przepraszam, iż bez anonsowania wchodzę — ale gospodyni domu mię do tego upoważniła! DYONIZY / do Kanikuły / Bez anonsowania. Słyszysz pan! Do tego już doszło… bardzo pana żałuję!… KANIKUŁA Lepiej siebie żałować! GERTRUDA Prosimy pana notarjusza… / półgłosem / Eufrozyna jest przeciw tobie, staraj się ją pozyskać. / gł. / Panie Rumbaliński, moja siostra Eufrozyna. EUFROZYNA Cieszę się bardzo… RUMBALIŃSKI Bardzo się cieszę… nie mam słów… EUFROZYNA / n. s. / Zawsze pełen kurtuazyi. / patrzy na zegarek demonstracyjnie / RUMBALIŃSKI / do Eufrozyny / Panie jechały w czasie burzy. EUFROZYNA Niestety! — wyobraź pan sobie moje nerwy — moje nerwy… RUMBALIŃSKI / wpatrując się w Eufrozynę / Czy mnie wzrok nie myli, lat temu 15. u Pieprzyckich… EUFROZYNA / poprawiając branzoletkę / A tak u Pieprzyckich… RUMBALIŃSKI Tańczyłem z panią kadryla. EUFROZYNA Tak jest; tańczyliśmy razem kadryla. RUMBALIŃSKI W szóstej figurze. EUFROZYNA W piątej! / patrzy na zegarek demonstracyjnie / RUMBALIŃSKI W szóstej — taka chwila pozostaje wiecznie w pamięci. EUFROZYNA / n. s. / Niepotrzebnie dałam mu wówczas kosza. / gł. z uczuciem / Więc pan nie zapomniałeś tych chwil… / poprawia branzoletę / RUMBALIŃSKI Wówczas byłaś pani dla mnie srogą — lecz teraz sądzę gdy bliżej mnię poznasz, pozyskam zaufanie i sympatię twoją pani. EUFROZYNA / ze znaczeniem / Kto wie. Może. Nieprzeczę. / n. s. / Widocznie chciałby odnowić dawną znajomość. RUMBALIŃSKI O… bo ja dla pani zawsze żywię uczucia… które… EUFROZYNA / spuszczając oczy / Dobrze… dobrze… później bez świadków pomówimy o tem… / po cichu do Kanikuły / Jeżeli notarjusz zostanie mężem Zosi zmażę cały zapis. KANIKUŁA Dobrze. EUFROZYNA / n. s. / Zostanę żoną posła, ministra i będę we Lwowie. JÓZEF / wchodzi / Proszę państwa, podano do stołu! GERTRUDA Gdzie jest panna Zofia? JÓZEF Na balkonie rozmawia z panem Wacławem. WSZYSCY / wstają / Z panem Wacławem? KANIKUŁA Proś! GERTRUDA Pannę Zofią. KANIKUŁA I pana Wacława. / Józef odchodzi. / SCENA X / Ciż — Rozalia. / ROZALIA / wchodzi — głowa uczesana z pretensją, różowa jedwabna chusteczka na szyi i mnóstwo kokard / Państwo wybaczą. DYONIZY Jakże pięknie pani wygląda. KANIKUŁA / n. s. / Cóż to, ona ubrała się na redutę? ROZALIA / zbliżając się do Kanikuły / Jeżeli Zosia pójdzie za Dyonizego, zmażę cały legat. Ani grosza… rozumiesz? KANIKUŁA / patrząc na obydwie / A… tego już zawiele. Dla głupich pieniędzy mają rzucać moją córką jak piłką? Dosyć już tego! SCENA XI / Ciż — Wacław — Zofia. / / wchodzą / GERTRUDA / półgłosem / Panie Wacławie! cóż to? z moją córką na balkonie? ZOFIA Spostrzegłam wchodzącego pana Wacława i sama prosiłam go o chwilkę rozmowy. GERTRUDA Proszę do mnie panno Zofio! / po cichu / Zabaw notarjusza… KANIKUŁA / z determinacją / Moi państwo! Są w życiu chwile, że nie tylko matka jako matka, ale ojciec jako ojciec — nie może mówić bez rozrzewnienia!!! GERTRUDA O czem ty chcesz mówić? KANIKUŁA Dziś skończyłem lat 50. Dziś są moje urodziny — należy mi się, żebym choć raz w pię dziesiąt lat, jako mąż i jako ojciec — energicznie i stanowczo postąpił. Moje siostry na których sądzie w wyborze zięcia polegać chciałem, tak nie mogą się zdecydować, iż nazwaćby to można sądem ostatecznym!… ROZALIA i EUFROZYNA Oho!… KANIKUŁA Krótko mówiąc… Panie Wacławie chciałeś dziś nas prosić o rękę Zosi. WACŁAW Tak! chciałem prosić. KANIKUŁA O stronniczość nikt mnie nie posądzi — pan Wacław jest… konkurentem… GERTRUDA / do Kanikuły półgłosem / Co czynisz? KANIKUŁA / nie zważając / Jest konkurentem, którego kocha moja Zosia, a ja jako ojciec pozwalam. WSZYSCY Co? co? co? RUMBALIŃSKI / z ironją / Pan Wacław wczoraj dostał sukcesyę; i ta sukcesya… zdaje się… KANIKUŁA O sukcesyi nic nie wiedziałem; nie jestem notarjuszem, żebym wiedział zaraz o każdej sukcesyi. GERTRUDA / n. s. / Sukcesya!… / gł / Panie Wacławie — sprzeciwiałam się pańskiemu ożenieniu z moja córką, ponieważ lękałam się o jej przyszłość; ale teraz jako matka kochająca… RUMBALIŃSKI / n. s. / Matka kochająca sukcesyę!… GERTRUDA Zezwalam! ROZALIA A o nas, brat zapomniał? EUFROZYNA I już nie reflektujesz? KANIKUŁA Na nowe sukcysye… Broń Boże! Pobłogosławicie, a ja się postaram, ażeby dzieci były szczęśliwe. / do Rozalji po cichu / Wpadłaś w oczko Dyonizemu! ROZALIA / p. g. / Czy być może? Jak brat szlachetny jesteś. KANIKUŁA / do Eufrozyny po cichu / Notarjusz chciałby z tobą wyjechać do Lwowa, pytał mię o twój posag. EUFROZYNA / p g. / To dla Zosi! KANIKUŁA / p. g / Serce dla Zosi, posag dla Notarjusza! EUFROZYNA / n. s. / O! przeczucie nie omyliło mnie. Będę we Lwowie. Zobaczę Kisielkę! Wysoki Zamek! Wały! JÓZEF / wchodzi / Proszę państwa, objad wystygnie! KANIKUŁA No moi państwo — parami! Pierwsza para narzeczeni; / podając sobie ręce / druga para pan notarjusz z Eufrozyną — trzecia para — Dyonizy z Rozaliną — a my staruszkowie będziemy się cieszyć szczęściem drugich. EUFROZYNA Trzeba go przekonać że będę umiała gości przyjmować; / gł. / Pan lubi strudel z jabłkami? RUMBALIŃSKI / prowadząc / O… bardzo! / n. s. / Kokietuje mnie widocznie! No… jeżeli ta ma zastąpić Zofię?… ale cóż robić — lepszy wróbel w garści jak kanarek na dachu. ROZALIA / przyjmując ramię Dyonizego / Pan lubi poziomki ze śmietaną? DYONIZY O bardzo! / n. s. / Kokietuje mnie widocznie; ale cóż robić? na bezrybiu i rak ryba! / Wychodzą wszyscy / / Zasłona spada. / ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/po-burzy. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska. Ten utwór nie jest objęty majątkowym prawem autorskim i znajduje się w domenie publicznej, co oznacza że możesz go swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać. Jeśli utwór opatrzony jest dodatkowymi materiałami (przypisy, motywy literackie etc.), które podlegają prawu autorskiemu, to te dodatkowe materiały udostępnione są na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa – Na Tych Samych Warunkach 3.0 PL (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/). Tekst opracowany na podstawie: Adolf Abrahamowicz, Po burzy. Fraszka w jednym akcie, nakładem autora, Lwów 1882. Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl) na podstawie tekstu dostępnego w serwisie Wikiźródła (http://pl.wikisource.org). Redakcję techniczną wykonał Wojciech Kotwica, natomiast korektę utworu ze źródłem wikiskrybowie w ramach projektu Wikiźródła. Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. ISBN 978-83-288-2042-5