Bolesław Leśmian Napój cienisty Dżananda Herminii Naglerowej z wyrazami uznania i przyjaźni nieustannej Szedł Dżananda tym lasem, gdzie bywać snem mogę, A miał drogę — na oślep. Wiadomo: miał drogę! Węże w blask się nicości wśniwały plamiście, Słoń się wzgórzył w zaroślach, ciemniejąc łbem w liście. Małpy w żarach niechlujnych pławiły wzrok dziki, Ogonem nieprzytomne gmatwając storczyki. Lampart futrem przegrzanym polegał na grzbiecie I ssał łapę, ślepiami gnuśniejąc w zaświecie, A mrowiska, skąd mrówki jak wylew krwi płyną, Pachniały młodej myrry chętną wypociną. Tchu nie stało wieczności! Nie drgnęły upały! Świat i zaświat tym samym snem nieruchomiały. Nie bruździły się trawy, nie skrzypiały krzaki, Nie szumiały mangowce, nie śpiewały ptaki. Jedna cisza — od nieba, a druga — od lasu, — Cisza ciszy — nie słyszy… Czas nie czuje czasu… Dżananda, snem trącony, na polanę zboczył I zaoczył dziewczynę… I znowu zaoczył… Leżała, dłużąc w trawie swój dreszcz jednolity. Paw z nią gruchał, a w pawiu tkwił Indra ukryty. Porzucił praistnienia zjesieniałość górną, By się nasnuć jej w oczy tak barwno i piórno! Krył się w ptaku na prędce i krył się nieściśle, W pawim wątku, jak w trwożnym mętniejąc domyśle, — I puszyściał jej w szyję i szeptał do ucha, Aż mu coś odszepnęła dziewczyna-szeptucha, I zaśmiała się nagle z całej w słońcu duszy, Usznymi paluszkami zatykała uszy, I dyszała do pawia, a paw do niej dyszał, Lecz tego, co mówili, Dżananda nie słyszał. Śniadą w twarzy miał zawiść, a w oczach miał drwinę, Duchem smaglił się w pawia. Już kochał dziewczynę! I, gdy paw zmyślnym dziobem włos sypki rozstrząsał, Łuk pochwycił i strzałę w łeb ptaka nadąsał! Spłoszył się Bóg, w ptaszęcym ledwo skryty ciele, I odfrunął z trzepotem w bliskie różnoziele. Zlękłym piersiom, gdy strzała żer nowy odgadła, Zbrakło pawiej osłony. Dziewczyna — upadła! I o ziem cisnął Indra upierzenie ptasie, Co w świat, warcząc, pomknęło, — i pobladł w bezczasie I zawołał: «Kto zgadnie człowieka i strzałę? Jam dla ciebie te piersi powcielał w sny białe! We mnie godził cios wszelki, tym kształtom zadany»! — I pokazał na biodrze ciąg dalszy jej rany… A ciąg dalszy był nieco podobny do kwiatu: Źdźbło nieba na szypułce Bożego szkarłatu. «Spal te zwłoki na kwiatach, gdzie zeszła się ze mną, Gdym cię jeszcze przyszłością miłował daremną! Kto dziewczynę przybłąkał w twych pragnień ustronie? Kto wypulchnił jej wargi i wyśnieżył dłonie? W tęcze pawie wbóstwiony szalenizną ducha, — Kto twe imię — twarz twoją wmawiał jej do ucha? Kto miłości i smutku nauczył zawczasu, Byś kochany był pierwej, nim wejdziesz do lasu? Aleś ty — wzgardco pawia — zamyślił grześć w grobie Tego, co los twój w piórach rozszeptał i w dziobie? Boga chciałeś zmóc w ptaku? Nikczemny sen karła! Ptak odleciał! — Bóg żyje! — Dziewczyna umarła!» — I zezem spojrzał Indra na śmierć i na życie I zniknął! — I był tylko ten zanik w błękicie! I wrzask pawia skądinąd — i cisza niezwłoczna… A kto widział tę ciszę, — ten wie, że widoczna. I popatrzył Dżananda na zwłoki dziewczęce I pomyślał: «To właśnie — jej usta, jej ręce»… I pomyślał osobno: «To właśnie — jej ciało. Gdzie ów czas, który płynął, nim wszystko się stało? Trzebaż było aż takiej miłości i trwogi, Bym ją stracił, gdy byłem już do niej wpół drogi? Trzebaż było aż Boga i strzały, i pawia, Bym takiego dosięgnął w ciemności bezprawia? Gdyby Bóg się nie spłoszył, a ptak się nie minął, Boga tylko bym zabił! Bóg tylko by zginął! Ale tak się to niebo skiełznęło po niebie, Że nie wiem, czy za Boga — czy zmarła za siebie? I tak się poździerzgało istnienie z istnieniem, Że śmierć stała się błędem, a błąd — przeznaczeniem!» I nie wiedział Dżananda, czym w mgłach jego winy Paw się różni od Boga, a Bóg od dziewczyny? I nie wiedział, kto strwonił pierś, co się wykrwawia? On — czy paw nie bez Boga? — Czy Bóg nie bez pawia? I nie wiedział, czyj zamysł, ani zbrodnia czyja? Kto tu kocha — kto ginie — kto kogo zabija? ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/napoj-cienisty-dzanada. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest w domenie publicznej. Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Wolne Lektury zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Bolesław Leśmian, Napój cienisty, Wydawnictwo Mortkowicza, Warszawa 1936 Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową z egzemplarza pochodzącego ze zbiorów BN. Opracowanie redakcyjne i przypisy: Agnieszka Ginalska, Dorota Kowalska, Marta Niedziałkowska.