Subcomandante Marcos Historia kolorów opowiedziana przez subcomandante Marcosa tłum. Katarzyna Okrasko ISBN 978-83-288-5787-2 Zapalam fajkę i, po trzech ceremonialnych pociągnięciach, zaczynam opowiadać historię, którą sam usłyszałem kiedyś od starego Antonia. Historia kolorów Stary Antonio pokazuje mi arę przecinającą popołudniowe niebo. „Spójrz!”, mówi. A ja patrzę na tę lśniącą strzałę kolorów w szarej oprawie chmur, które nieuchronnie zwiastują deszcz. „Nie chce się wierzyć, że jeden ptak może mieć pióra w tylu kolorach”, mówię, stając na szczycie wzgórza. Stary Antonio siada na niewielkim zboczu, z dala od błota, którego pełno na drodze. Łapie oddech, skręcając nowego papierosa. Ja dopiero po kilku krokach zdaję sobie sprawę, że został z tyłu. Wracam i siadam obok niego. „Damy radę dotrzeć do wioski, zanim się rozpada?”, pytam, zapalając fajkę. Stary Antonio chyba nie słyszy pytania. Jego uwagę zaprząta całkowicie stado tukanów. Papieros w jego dłoni tylko czeka, żeby rozsnuć nad nami leniwą serpentynę dymu. Stary Antonio kaszle, zapala papierosa, rozsiada się tak wygodnie, na ile to możliwe, i powoli zaczyna swoją opowieść. Ara nie zawsze taka była. Kiedyś wcale nie miała kolorów. Była szarobura. Jej pióra były krótkie, i wyglądała jak zmoknięta kura. Zwykły ptak, który nie wiadomo jak znalazł się na tym świecie, bo nawet bogowie nie mieli pojęcia, kto i po co stworzył ptaki. I tak to właśnie było. Kiedy noc powiedziała do dnia: „Ja zrobiłam już swoje, teraz kolej na ciebie”, bogowie się obudzili. Mężczyźni i kobiety jeszcze spali albo się kochali; to bardzo dobry sposób, żeby zmęczyć się przed snem, a potem spać spokojnie. A bogowie się kłócili, nieustannie kłócili się ci bogowie, bo taką mieli kłótliwą naturę, nie jak ci pierwsi, siedmiu bogów, którzy stworzyli świat, tych na samym początku, tych najpierwszych. A kłócili się, bo świat miał tylko dwa kolory i był wtedy okropnie nudny. I bogowie mieli rację, że się denerwowali, bo tylko dwa kolory na przemian obejmowały władzę nad światem: jednym była czerń, zsyłana przez noc, drugim biel, zsyłana przez dzień. Była też szarość, która nie jest kolorem, to ona zasnuwała wieczory i brzaski, żeby czerń i biel nie zderzały się zbyt gwałtownie. Bogowie byli wprawdzie kłótliwi, ale nie można odmówić im mądrości. I zebrali się kiedyś wszyscy na naradę, i uzgodnili, że potrzeba więcej kolorów, żeby kobietom i mężczyznom — którzy byli wtedy ślepi jak nietoperze — przyjemniej było spacerować i się kochać. Jeden z bogów wyruszył na spacer, żeby przemyśleć spokojnie swoje myśli i tak go te myśli zaabsorbowały, że nie patrzył na drogę i potknął się o kamień — o, taki duży — uderzył się w głowę, a z czoła popłynęła mu krew. A bóg rozdarł się wniebogłosy, a kiedy już się uspokoił, spojrzał na krew i zobaczył, że jest innego koloru niż dwie istniejące dotąd barwy. Pobiegł więc szybko do innych bogów i pokazał im ten nowy kolor. I nazwali go purpurowym, ten trzeci kolor, który właśnie powstał. Potem inny bóg szukał koloru, żeby namalować nadzieję. Po długim czasie znalazł go i pokazał radzie bogów, którzy nazwali ten czwarty kolor „zielonym”. Jeszcze inny bóg powędrował prosto w górę. „Zobaczę, jakiego koloru jest świat”, powiedział i zaczął się wznosić coraz wyżej i wyżej. Kiedy znalazł się bardzo wysoko, spojrzał w dół i rzeczywiście zobaczył, jakiego koloru jest świat. Ale nie wiedział, jak zanieść go innym bogom, więc wpatrywał się w niego tak długo i uparcie, że aż oślepł, bo kolor świata przykleił mu się do oczu. Zszedł więc na dół, nie bez trudności i po omacku, i dotarł na naradę bogów. Powiedział im: „W moich oczach przynoszę kolor świata”, a oni nazwali ten szósty kolor „niebieskim”. Kolejny bóg też wyruszył na poszukiwanie kolorów. Z oddali usłyszał śmiejące się dziecko. Podkradł się do niego cichutko i zabrał mu uśmiech. Dziecko zalało się łzami. Nie na darmo mówią, że najradośniejszy płacz dziecka może w mgnieniu oka zmienić się w najbardziej rozpaczliwy płacz. Bóg pokazał go swoim współbraciom, którzy nazwali ten siódmy kolor „żółtym”. Wtedy bogowie poczuli, że są zmęczeni. Napili się pozolu, pradawnego napoju Majów z kakao i sfermentowanej kukurydzy, i, zanim położyli się spać, schowali kolory w szkatułce, którą zostawili pod drzewem puchowca. Ale szkatułka nie była dobrze zamknięta, więc w nocy kolory wymknęły się i zaczęły świętować, i kochały się, i powstały z nich nowe kolory. A drzewo puchowca spoglądało na wszystko i przykryło kolory swoimi gałęziami, żeby nie zmył ich deszcz. Kiedy bogowie wrócili, nie było już siedmiu kolorów, ale o wiele więcej. Bogowie spojrzeli na drzewo puchowca i powiedzieli: „To ty dałeś początek nowym kolorom, to ty będziesz ich strzec i to z twojego wierzchołka pomalujemy świat”. I wspięli się na wierzchołek puchowca, i zaczęli rozrzucać kolory wokół, i trochę niebieskiego zostało na niebie, a trochę w wodzie, a zielony spadł na drzewa i inne rośliny, a kolor kawowy, który był najcięższy, opadł na ziemię, a żółty, który był wcześniej uśmiechem dziecka, poleciał aż do słońca, a czerwony usiadł na ustach ludzi i zwierząt, oni zaś go połknęli i zabarwili się od środka na czerwono. No a czarny i biały były już na świecie wcześniej. Rozbawieni bogowie rozrzucali kolory na wszystkie strony, nie patrzyli nawet, gdzie polecą, a niektóre kolory spadły na ludzi i dlatego ludzie mają różne kolory skóry i różne sposoby myślenia. Aż w końcu bogowie zmęczyli się i znów chcieli położyć się spać. Marzyli tylko o śnie ci bogowie, którzy nie byli pierwszymi bogami, tymi, co stworzyli świat. A żeby nie zapomnieć kolorów, przed snem znaleźli sposób, żeby je zachować. Bo kiedy zadumali się nad tym, jak je ocalić, zobaczyli arę. Złapali ją i zaczęli malować wszystkimi kolorami. Musieli wydłużyć jej pióra, żeby wszystkie kolory się zmieściły. I w ten właśnie sposób ara zyskała wielobarwne pióra, z którymi obnosi się uroczyście, na wypadek gdyby ludzie zapomnieli, że wiele jest kolorów i wiele sposobów myślenia, a świat będzie szczęśliwszy, jeśli znajdzie się na nim miejsce dla wszystkich tych kolorów i wszystkich sposobów myślenia. ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/marcos-historia-kolorow. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest udostępniony na licencji Licencja Wolnej Sztuki 1.3: http://artlibre.org/licence/lal/pl/ Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Wolne Lektury zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Subcomandante Marcos, The story of colors, Mexico, 1996. Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Ilustracje: Aleksandra Szczodry, Licencja Wolnej Sztuki 1.3. Opracowanie redakcyjne i przypisy: Aleksandra Kopeć, Aleksandra Sekuła. ISBN-978-83-288-5787-2