Aleksandra Lipińska Karton Kiedy byłam mała, jednym z moich ulubionych rytuałów podczas wizyt u babci było ściąganie z ostatniej półki wysokiego regału rodzinnych albumów ze zdjęciami. Był wśród nich taki z namalowanym na oprawie chińskim pejzażem i pozytywką, która tylko cichutko pobrzękiwała, bo zepsuliśmy ją częstym nakręcaniem. Drugi, mniejszy, miał drewnianą okładkę z tańczącym juhasem. Oglądałam w nich zdjęcia mojej malutkiej mamy, młodych dziadków, ich rodziców, braci i sióstr. Dziesiątki razy babcia i mama opowiadały nam o nich różne historie. Na tej samej półce regału stał też zawsze szary karton z napisem: „Zdjęcia Ireny”. Babcia zniechęcała mnie do ściągania go z góry: „Rozsypiesz, pogubisz, to dla ciebie nic ciekawego…”. Ale czasami, zwłaszcza gdy byłam już starsza, udawało mi się zajrzeć do tego kartonu. Był wypełniony szarymi kopertami, opisanymi (jak mówiła mama) przez Dziadka — wielkiego nieobecnego, który zmarł, gdy miałam cztery lata. O zdjęciach, które były w szarych kopertach, nie opowiadano nam wiele. Oglądano je raczej w milczeniu, czasem dodając uwagi typu: „Ależ ta Irena miała WYGLĄD! Jakże ten Staszek mógł uchodzić w czasie wojny za hrabiego P., od razu widać, że Niemcy się na TYM nie znali”. Była też historia o małym chłopcu ze zdjęć — Mareczku. Podobno kiedy zawracał głowę starszemu bratu i siostrze, ci, żeby się go pozbyć, odpowiadali: „Dobrze, pobawimy się. Zacznijmy od tego, czym się różnią Plantageneci od ichtiozaurów…”. Wtedy się śmialiśmy. I jeszcze z tego, że Irena i Tadzik wygrali przed wojną konkurs charlestona w Adrii. Ale te opowieści nie składały się w całość. Bardziej wymowne niż te skąpe komentarze były spojrzenia starszych, które pozwalały mi się domyślać, że jest coś, co oni wiedzą, a czego ja wiedzieć nie mogę. Od pewnego momentu do tego kręgu znaczących spojrzeń włączony został mój starszy brat. Chociaż nikt nigdy tego nie powiedział wprost, wiedziałam od zawsze, że o zdjęciach z szarych kopert się nie rozmawia, w każdym razie z nikim obcym. A potem, kiedy miałam 12 lat, mama zabrała mnie do Warszawy i opowiedziała o rodzinie mojego dziadka Tadeusza: jego ojcu Henryku (Chaimie), matce Felicji (Fejgele), siostrze Irenie, młodszym braciszku Marku, pierwszej żonie Mali i córeczce Noemi, której dziadek nigdy nie zobaczył. Na tych zdjęciach są ONI. Witajcie w naszym szarym kartonie! ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/lipinska-a-karton/. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest udostępniony na licencji Licencja Wolnej Sztuki 1.3: http://artlibre.org/licence/lal/pl/ Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Wolne Lektury zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Elżbieta Lipińska, Kamienie, Fundacja na rzecz Kultury i Edukacji im. Tymoteusza Karpowicza, Wrocław, 2017. Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury. Opracowanie redakcyjne i przypisy: Aleksandra Kopeć, Aleksandra Sekuła.