Wincenty Korotyński Czem chata bogata, tem rada Płaszcz królewski (Podanie historyczne) Jedną z uliczek odległych Krakowa, Po dniu majowym, o zmroku już dobie, Przy niebios lampie, co nad miastem pływa, Zwolna ją orszak otacza w żałobie, Aż kilku xięży poprzedza z daleka, Zlewa się z płaczem pieśnia żałościwa, Gwarne we dzwony rozlega się bicie, Mnóstwo chorągwi i świateł sowicie; Lecz trumnę — stary tylko szmat obleka. Jakiś przychodzień, jak widać z odzieży, Szedł tędy — czoło uchylił pobożnie; Potem k'jednemu ze starców podbieży, I z uczciwością zapyta nieśmiało: „Z wszystkiego widzę, że w domu zamożnie, Dlaczegóż łachman okrywa to ciało? Czyż mu na całun godniejszy nie stało?” — „Nie bluźń! — odrzecze mu starzec surowo — Chcesz? Jać opowiem; lecz my Chrześcijanie!” I poszedł dalej z nachyloną głową, I młodzian za nim. Już ostatnie słowo: „Wieczny spoczynek daj mu, Chryste *Panie*! ” Chwiejąc się, z wolna wzleciało ku niebu; Już ziemia wraca na rodzicy łono. Zdjęto łachmany z trumiennego wieka I ze czcią w piękny pokrowiec złożono. Obcy człek tajni z ócz starca docieka; Starzec skwapliwie wziął rękę młodziana: „Gdyśmy spełnili powinność człowieka, Niech inszych stypa przynęca pijana — Pójdźmy inędy! ” I poszli z pogrzebu, Tam, kędy wstęga błyszczy się wiślana. — „Nie dziś to było, nie za moich latek, Chociaż ta głowa ośm krzyżyków dźwiga. Był i za domem, i w domu dostatek, I cześć u ludzi, i łaska u *Pana*, Gdy Króla Chłopków latorość kochana, Gdy nam władała po Piastach Jadwiga. Było wszystkiego.. . Lecz piękna królowa, Świętym małżeństwem związawszy dwa kraje, Przelała władzę — i krew Olgierdowa Nagrody, kary po prawdzie rozdaje; — Złożyła przepych — i ludzkości gwoli Oddała swoje klejnoty, dostatki, Na podźwignienie tonących w niedoli, Na odrodzenie naszej Almy-matki — Sama, jak gdyby nie na tron stworzona, Zakonną suknię przywdziała jak wdowa, I prostym płaszczem okryła ramiona. Znali ją przedsię i czcili poddani, I hołdy nieśli nie sukni, a pani. Było to w jesień — pięknego coś rana, Jak to się mówi, w dzień babiego lata. Wyszła dnia gwiazda, otyła, rumiana, Lecz bez uśmiechu, coś jakby zaspana, Zimno spojrzała na obszary świata. Siwizną wieku szron oblekł naturę, Milczy — snadź w piersiach już głosu nie stanie. Ściska za serce uczucie ponure, Zda się, że patrzysz — na wielkie konanie. Dzień ten — to uśmiech, co darzy młodziana Z łoża boleści gasnąca kochana… Krzemienie serce chyba nie usłucha Przyjść na wezwanie cierpiącego ducha. Stare Wawelu rozwarły się wrota: Królowa wyszła ponad brzeg wiślany, Z nią piękny orszak od srebra a złota, Dworskie służebne, panięta i pany. Lecz mimo złota i drogich kamieni, Wśród nich Jadwiga, jak lilia wśród cierni, Jak perła w konsze, jak jutrznia wśród cieni: Byliby piękni — przy niej są mizerni. Bóg ją ubarwił nieziemskimi wdzięki I pięknym ciałem odział duszę piękną: Jeden jej uśmiech — już zleczył twe męki, Jedno skinienie — tysiące uklękną, Spojrzy — to Miłość i Wiara z Nadzieją, A zacznie mówić — ptaszęta niemieją. Lecz dzisiaj… dzisiaj coś sama nieswoja; Darmo ją bawić chcą słudzy najszczersi: Jak niezabudka kwitnąca u zdroja, Powisła główką ku szlachetnej piersi. Nagle zawrzały ponadbrzeżne chatki: „Pani! tam Pani!” — i dziatwy gromada Jak pszczółek z ula z chałupek wypada. „Pani! hej, pani!” — i wprost jak do matki, Jak do rodzonej, skoczyły pisklęta; Ruch, gwar, jak w czasie Kurkowego święta. Tłum różnowzorny otoczył Królową; Ten u jej kolan, ten już na jej ręku… — „Tak dawno! dawno!”… — „Bo byłam daleko, Za siódmą górą, za dziewiątą rzeką… No, jak się-ż macie? a w domu czy zdrowo? I ty tu, rybko!… a! i ty błazenku! Jakże się macie? jak idą pacierze?” I zabrzęczała niesforna rozmowa, Spór o pierwszeństwo, o Zdrowaś, o Wierzę; I wpół ucięte, zagadkowe słowa, Co miłujące tylko serce streści, Związała w jedno najświętsza osnowa: Dźwięk zespolonej miłości i cześci. Lecz gdzie krom smutku Bóg radość nadarza? Życie tych uczuć amalgamat ścisły… Gdy wkoło pani natłok się pomnaża, Trącon znienacka młodzieńczyk kotlarza Stoczył się z brzegu we wrzący nurt Wisły — I grób ruchomy zasklepił swe brody… Pani krzyknęła: „O! kto w *Boga* wierzy!” I wnet co było ze dworskiej młodzieży Wszyscy na ratunk skoczyli do wody. Po chwili — strasznej niepewności chwili, Co życie całe skupiwszy w minucie, Szarpie i miota osłupiałe czucie — Śmiali pływacze z wód się wynurzyli. Dziecię zdrętwiałe u królowej łona Zwisło na ręku jak trawka skoszona. Gdy z przerażenia ochłonięto przecie, Jadwiga, zdjąwszy swój płaszcz zakonniczy, Skrzepłe od zimna otuliła dziecię; Jeden i drugi chętnymi ramiony Przynieśli pomoc dla Królowej żony; I *B ó g* to sprawia, czego dusza życzy: Cicho… nieznacznie odetchnął chłopczyna, I mętne oczki otwierać zaczyna. Tedy z modlitwą ku Najświętszej Pannie, Pocieszycielce niedoli człowieczéj, Królewskim płaszczem okryte starannie, Oddano dziecię macierzyńskiej pieczy… Biedny, kto nie czuł matczynej wdzięczności, Kto łez matczynych, kto nie zna radości! I pani, zawsze tak uprzejma, miła, Dzięków nie słucha, twarz dłonią zakryła — Władczyni świata, łez matce zazdrości: Och! biedna, biedna — bo matką nie była… Takąśmy mieli służebnicę *Pana* I takie króle, mój młody człowieku… Gdyby umiała ta struga wiślana Ludzkimi słowy opowiedzieć jaśnie, Co ona pomni z dawniejszego wieku — Dzisiejsi ludzie wzięliby za baśnie! Bo cóż im powie ten piasek ruchawy, Ten zimny kamień, lub trawka krzewiasta? Takie to dziwnie pospolite sprawy! A wszakże tutaj, na tejże wybrzeży Świeża, jak trawka, co wiecznie odrasta, I ta pamiątka przyczajona leży; Patrzy z kamienia, z roślinki oddycha, Oku za drobna, słuchowi za cicha. Bo dziś nam dosyć obecną żyć chwilką, Bo dziś my przeszłość niezdarnym pustkowiem A sami w pysze wielkimi się zowiem; Prawda, że wielcy — żal, iż w słowiech tylko… Ale odbiegłem mój rzeczy osnowy. Po krótkiej dobie od owej przygody, Świąteczną barwę przywdział gród zamkowy I stary Kraków wyładniał jak młody. Przyszło pociechy z nią wesela siła, Szczęście ze szczęściem biegło na wyścigi: Bo też nie lada uroczystość była Powrót od Litwy i święto Jadwigi. Właśnie się w Litwie i tarło, i mełło; Pani zjechała, ku zgodzie ją chyli: I mężny Witold ze srogim Skirgiełłą, Obadwaj szorstkie puszcz litewskich syny, Obaj na siebie srożsi od gadziny, Ku czci Jadwidze w pochwy miecz złożyli, I obiecali pohamować wodze I mieć ją sędzią w polubownej drodze, Nim znowu rzucą żagiew rozpaloną. Ona wróciła na stolicy łono. Owoż, gdy natłok na zamku się gniecie, Przyszły i cechu kotlarskiego posły, I za płaszcz, którym okryła ich dziecię, Nowy a piękny Jadwidze przyniosły. Najstarszy z posłów i wiekiem, i zdaniem Rzekł do królowej odwiecznym zwyczajem: „Życzliwym sercem, choć prostym gadaniem, Tobie, Królowo i Matko, cześć dajem. Jako umiemy, parobkowie prości, Dusznie Ci życzym: daj Bóg długie lata, Daj Bóg Ci dożyć ze wnuków radości I łaski Boskiej jak cześci u świata! A co się tyczy owego zaś płaszcza, Który, gdy dziecku na zgubę się wiodło, Utulił, ogrzał ptaszeczkę ochłodłą, Co mu wydała zazdrościwa paszcza: Toć prosim, nie gardź, co dajem w zamianie, A płaszcz ów zasię niech przy nas zostanie. Niechaj snadź z ojca na syna przechodzi, I trumnę zdobi, jak życie okrasza; Niechaj się uczą więc starzy, więc młodzi, Czym jest Królowa oraz Matka nasza”. Pani ich słowem przychylnym obdarzy, I szczerej prośbie uczyniła zadość; I była wielka, bardzo wielka radość, Gdy płaszcz królewski został u kotlarzy. I długie wieki przepłynęły z wodą, To piorunami, to znowu pogodą; — Ale do uczuć nie przyszło utraty: Płaszcz ów na zawsze pozostał w swej cenie, I każdy kotlarz, ubogi, bogaty, Weń się ubiera na wieczne spocznienie… I pozostały na relikwię — szmaty… Lecz myśl — duch wieczny — po czasu powodzi, Jako ów święty, suchą nogą chodzi. ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/korotynski-czem-chata-bogata-tem-rada-plaszcz-krolewski. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest w domenie publicznej. Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Wolne Lektury zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Wincenty Korotyński, Czema chata bogata, tem rada. Kilka poezyj Wincentego Korotyńskiego, nakł. J. Krasnosielski Księgarz, Wilno 1857. Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez fundację Nowoczesna Polska. Utwór powstał w ramach konkursu "Współpraca w dziedzinie dyplomacji publicznej 2013", realizowanego za pośrednictwem MSZ RP w roku 2013. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu, pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosowanej licencji, o posiadaczach praw oraz o konkursie "Współpraca w dziedzinie dyplomacji publicznej 2013". Publikacja wyraża jedynie poglądy autora i nie może byc utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP. Opracowanie redakcyjne i przypisy: Paulina Choromańska, Paweł Kozioł.