Henryk Zbierzchowski Impresye Moja zemsta Jadwidze Mrozowskiej. Było to śliczne, kochane, malutkie. Nie znałem dotąd kobiety podobnej. Uśmiech nie schodził z jej twarzyczki drobnej, Poco się smucić — życie jest tak krótkie. Coś z rozświetlonych motylich skrzydełek, Coś z gnanej wiatrem niteczki pajęczej, Z promyka słońca, koloru tęczy — Prawdziwy kociak, źle mówię dyabełek! Raz kiedym słuchał jak mi w duszy śpiewa, Jak złote myśli nachodzą mię tłumnie, Rzekła zwracając duże oczy ku mnie: Pan nie wraźliwy… a mię to tak gniewa! — Co? co? słyszycie! Boże! wielki Boże! Mnie, który gwiazdom wypowiadam wojnę, Mnie, którym w duszy wykołysał morze Olbrzymie, groźne, wiecznie niespokojne. Mnie, który jeden nad kwiatami władam, Słyszę sen lilii, kiedy w wieczór rośny Zamyka kielich — ten dzieciak nieznośny Pragnie odebrać wszystko, co posiadam. Zwołałem elfy, krasnoludki, gnomy, Duchy zrodzone w zmierzchu i psotnicze I wszystkie inne, których nie wyliczę, Świat ludziom obcy, a dla mnie znajomy. Co chwila postać nowa się wyłania, Siadły na brzegu mojego posłania. I rozpoczęły się dziwne narady… Wiatr jęczy… deszcze dzwonią w moje okno Czuję, jak drzewa gdzieś na dworze mokną, Jak za chmurami księżyc kona blady, Knujemy zemstę okrutną! Duchy choć rozmów naszych nikt nie słyszy Coraz to senniej, tajemniczej, ciszej Szeptają w ucho… sen idzie… jak smutno. Poszedłem w pomoc wszystkich duchów zbrojny Dziwnie wzburzony, z bijącymi tętny. Już w progu spotkał mię jej wzrok spokojny, A taki jasny i taki ponętny, Jak dno jeziora, gdy świt na nie padnie, Zaklęte skarby odkrywając na dnie. I byłbym zemścił się, lecz duchy psotne Na jej spojrzenie wszystkie mię odbiegły, Jedne w jej oczach jak szatanki legły, Kusząc… a inne rozbawione, lotne We sploty włosów ukryły się tłumnie, Błyszczące oczko obracając ku mnie. I nie wiem — pewnie Amora to sprawka, Który je na mnie uzbroił tajemnie, Bo rozpoczęła się dziwna zabawka, Tysiące łuków zwróciło się we mnie — Wierzcie mi — mogę przecież na to przysiąc — I złotych strzałek wyleciało tysiąc Prosto w me serce… Nie wiem dokładnie, co się potem stało, Kiedy skończyła się zabawa pusta — Dość, że mi grały archanielskie głosy, Dość, żem całował włosy, oczy, usta, A potem znowu usta, oczy, włosy I że mi było wiecznie mało, mało!!! ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/impresye-moja-zemsta. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest w domenie publicznej. Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Wolne Lektury zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Henryk Zbierzchowski, Impresye, nakł. Księgarni D.E. Friedleina, Kraków 1902. Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl) na podstawie tekstu dostępnego w serwisie Wikiźródła (http://pl.wikisource.org). Redakcję techniczną wykonała Paulina Choromańska, natomiast korektę utworu ze źródłem wikiskrybowie w ramach projektu Wikiźródła.