Zuzanna Ginczanka Ballada o Żydziaku W styczniu trzeba było mrugać ciągle — raz za razem — ciągle — raz za razem — bo inaczej szron siadał na rzęsach, rudych rzęsach, co ciążyły głazem — i nie widać było uliczników, co skradali się skądsiś znienacka, i krzyczeli: «Meszygener Motl!», wyrywając mu z rąk kawał placka — Gdy się w styczniu długo stało w bramie, mróz kosteczki po jednej przebierał, a w zaułkach soplą ubrodzony podszczypywał, jak jasna cholera; można było stać sobie do rana koło jakiejś sklepowej wystawy — nikt z kieszeni ręki nie wyciągnął, nie kupował tęczowych zabawek. ( — żywe małpeczki — żywe kaczuszki — ja sprzedam, proszę —! — żywe motylki — żywe pieseczki — za jedne dziesięć groszy —! — ) Omijali rudego Żydziaka, wyśmiewali rudego Żydziaka, a on kiwał małpki na sprężynkach i uśmiechał się wciąż — i nie płakał — Rudy Żydziak miał dwie tajemnice, rudy Żydziak miał jedno czekanie i dlatego się umiał uśmiechać, gdy mu mróz przez ubranie się wsłaniał; rudy Żydziak był przecie wybrańcem, rudy Żydziak był jednym z niewielu, który o tym, że w mocy czekania wielkie szczęście się kryje, wiedzieli. Pierwszą jego wielką tajemnicą mak z bibułki był na dnie pudełka — — a zaś druga jego tajemnica była większa jeszcze, niż ta wielka: — bo on kochał przedziwną godzinę całą mocą żydziacko-sercową gdy przymykał zropiałe powieki, zawsze widział ją — bzowoliliową. Nigdy w życiu piwnicznym, zawszonym takiej słodkiej godziny nie było, a i w snach też zdarzała się rzadko whaftowana w marzoną zawiłość — tę godzinę — ten wyłom w obłokach — on ze wszystkich pokochał najwięcej, tę godzinę nabrzmiałą znaczeniem — nie mającą najmniejszego sensu Gdy się w styczniu długo stało w bramie, mróz kosteczki po jednej przebierał; a w zaułkach soplą ubrodzony podszczypywał, jak jasna cholera; można było stać sobie do rana koło jakiejś sklepowej wystawy — nikt z kieszeni ręki nie wyciągnął, nie kupował tęczowych zabawek Aż tam raz w coniedzielną niedzielę stał jak zwykle o mury oparty i uśmiechał się cicho, czekliwie do motylej czerwonej kokardy, a ulicą szła jakaś panienka z ukochanym najmilszym pod rękę (znacie chyba śmiejącą się, jasną, zakochaną, niedzielną panienkę —?!) Tej panience zachciało się pieska, balladowej, złotej bohaterce (chciała przed *nim* mizdrzyć się dziecinnie, lub pokazać, że dobre ma serce) i kupiła zielonego pieska i żółtego, malutkiego ptaszka, no a potem jeszcze się zaśmiała do brzydkiego, rudego Żydziaszka — — wtedy przyszedł dzień — wyłom w obłokach — i godzina kochana najwięcej — ta godzina nabrzmiała znaczeniem, nie mająca najmniejszego sensu — Żydziak wyjął drżącą, zwiędłą dłonią bibułkowy mak z swego pudełka, podał mak ten niedzielnej panience, no a potem się nagle rozełkał. Ona kwiat mu oddała zdziwiona z rozbawionym w oczach zapytaniem i zaśmiała się wraz z ukochanym tak niedzielnie i tak zakochanie! Rudy Żydziak nie miał już tajemnic, rudy Żydziak nie miał już czekania i dlatego nie mógł się uśmiechać, gdy mu mróz pod ubranie się wsłaniał. (rude małpeczki — żywe kaczuszki — ja sprzedam, proszę —! ) żywe motylki — żywe pieseczki — za jedne dziesięć groszy —! ) ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/ginczanka-ballada-o-zydziaku. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest w domenie publicznej. Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Wolne Lektury zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Zuzanna Ginczanka, Udźwignąć własne szczęście. Poezje, Książnica Włóczęgów i Uczonych, Poznań 1991. Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl) we współpracy z Muzeum Powstania Warszawskiego. Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Opracowanie redakcyjne i przypisy: Paulina Choromańska, Aleksandra Kopeć, Paweł Kozioł, Olga Osińska.