Tadeusz Gajcy Czas Kiedy po włosach kręte płomyki wiją się pośpieszne i iskra wzrok wypala, czoło w sieć zamienia, twe ręce przerażone ogromnym powietrzem kulistym bardzo — drżą. Za oknem jak krawędzią dwu odmiennych światów jest ciemna pogoń planet, milczenie kamienia i niebo, dymiąc głucho, płynie cieniem statku, pod którym wieją skrzydła żegnających rąk. A światy są ogniste i oczom dostępne. Nie chwila staje w ogniu, lecz horyzont ziemski: na morzach drobnych fala ociera się z lękiem o brzegi nagich piasków, na których jak kreski powstają ciężkie dymy i błysk się wyzwala. Tam domy drżą dziecinne w ogrodach zniszczenia i pocisk szlak wyznacza, a za nim jak palma upada gałąź ognia na miasto z kamienia. Ten obszar pełen głosów to ojczyzna ludzka i nad nią jest granica z księżyca i chmur. Rozwarte chodzą gwiazdy, powietrze jak z piór pod niebem danym ustom jak niebieskie płuca granice, co z obłoków dokładnie wypełnia i kraj zaludnia chłodny farbami marzenia. I chociaż bije ziemia skalista i srebrna, pod tobą jest ojczyzna z drżącego płomienia. Bo wieją długie trawy i przy każdej drodze stanęło lekkie drzewo za kamieniem białym; i widzisz prędki pyszczek myszy w polnej norce, i księżyce stalowe twarde zboża kładą; więc jeszcze tutaj anioł oczyścił sandały i miecz na wadze złożył, i dotknął cię światłem, że jesteś pełen blasku, w ciało ledwie wierzysz i z trwogą słuchasz dźwięków okrutnych, mosiężnych. I do kwiatu powiadasz w pieszczotliwej mowie: mój bracie. Wciąż ojczyzna wspomnieniem porasta i wracasz znów nad rzekę, gdzie jak mały chłopiec do ręki piasek bierzesz i w zwierciadło miasta na fali niespokojnej jak w szybę się patrzysz. Lecz nie widzisz tam wiele: kilka ogni stoi milczących pośród domów, a na wodzie płaskich, i łuna trąca falę, rzeźbi w drzewne słoje. I idziesz coraz głębiej, i wciąż cię zachwyca twa własność niepodzielna, zaprzedana stopom, i nie wiesz, jak w tej chwili nad ziemią ci obcą krzyknęły usta armat, człowiek dłoń położył i inny człowiek upadł; pod światłem księżyca zalśniły w drzewach bronie, zahuczały wozy, nad miastem ogień zawisł jak kometa długa i niebem rzucał gęstym na gwałtownych łukach. I trwoży cię dźwięk ostry, i tulisz powietrze w powiekach, aby obraz zatrzymać na zawsze, gdy szedłeś obok matki tym znajomym miastem i pięści małe niosłeś już wtedy bezbronne, i lękasz się, gdy mówią, że gorzka jest przestrzeń, po której dzisiaj stąpasz, a myślisz wciąż: promień. I jeszcze nie dostrzegasz, kiedy brzegiem krążysz, jak trudna jest ta ziemia wysoka do łokci smugami ciężkich kłosów wezbranych jak nurt. Po czole spada światło słoneczne i w pocie wypręża zgrzebny człowiek swe mięśnie jak orzech nakryty posągami falujących chmur. Więc trwożysz się daremnie, powracasz nieustannie przez głos krzywdzonych rzeczy i przez człowieka krzyk do miejsca wiecznej ciszy, co — w tobie ma posłanie i nigdzie więcej nie ma. Uderza w twardy brzeg raniona w piersi woda odbiciem twojej ziemi, o której myślisz: promień, nie krew, i głaz, i pot — znów słuchasz: skrzypi fala i ciągnie nad ciemnemi drzewami długim sznurem gwiaździsty zwarty lot. ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/gajcy-czas. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest w domenie publicznej. Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Wolne Lektury zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Jan Szczawiej, Poezja Polski Walczacej 1939-1945, tom 1, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1974. Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl) we współpracy z Muzeum Powstania Warszawskiego. Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Opracowanie redakcyjne i przypisy: Aleksandra Kopeć, Wojciech Kotwica, Paweł Kozioł, Wioletta Mila.