Elżbieta Drużbacka Wiersze światowe Na pysznego, który o sobie wiele trzyma i nad wszystkich się wynosi w doskonałości Raz gdy się w pychę Merkuryusz wzbije, Chcąc ludzkie zdania o sobie wybadać, Wnet takowego sposobu zażyje, Ażeby z siebie własną postać składać, A inną przybrać, żebraka czy kupca, I udać na czas z wymownego, głupca. Wchodzi w mieszkanie, pewnego skulptora, A ten usilnie pilnując rzemiosła, Nie myśli, żeby zmyślona pokora W dom jego Bogów sprowadziła posła; Wycina nosy, oczy, usta, dłotem Bożkom, Boginiom i stawia w kąt potem. Widzi *Merkury* misterne posągi *Marsa* z *Belloną* w cudnej armaturze, Jakie gotują do wojny zaciągi, W jakiej bohatyr minie i posturze, Z jaką *Bellona* przysługą dla męża Trzyma potrzebne do boju oręża. Widzi *Wenerę* z najpiękniejszą twarzą, Przy niej *Kupida*, małego pieszczocha; Tu się gołębie całują, tu parzą, Tu się co żywo, karesuje, kocha, I co być może człowiekowi miło, Wszystko w tej sztuce wyrażone było. Widzi *Jowisza*, jak na orła wsiada, Widzi *Junonę*, jak z pawiem stoocznym Igra, ten jak się do *Semeli* skrada, Ta swe zabawy ma, przy dniu widocznym; *Argus* płaczący, straż porzuca wreście, To stadło oczu potrzebuje dwieście. Widzi statuę myśliwej Dyanny, Jak kształtną ręką psy na smyczy trzyma; Łuk, kołczan, lance, niosą za nią panny, Wiatr jej sukienke nieznacznie poddyma: Tu już zwierzyna postrzelana leży, Żywa na rozkaz bogini w sieć bieży. Widzi *Apolla*, jak pożarem płonie Dla pięknej *Dafny*, co nim jawnie gardzi; *Narcyss* sam siebie zakochawszy tonie, *Echo* go ściga, ten ucieka bardzi: Dwóch amorotów miłość mściwa tropi Jednego spali, drugiego utopi. Widzi *Prokrydę* z kochanym *Cefalem*, Jaki pożytek podejrzenie niesie Między małżeństwem, co się kończy żalem; Gdy żona męża szpieguje po lesie, Któż winien, że mąż w kniei zamiast zwierza Zabija żonę, co mu nie dowierza. Patrzy na kształtną pięknej *Ledy* postać, Jakim jej członki wyrobione tokiem, Chciałby niejeden dziś *Parysem* zostać, Byle tak żywej kędy dojrzał okiem; Ale że nie masz w nadziei otuchy, Przybrać się życzę w łabędziowe puchy. Kiedy do woli wzrok napasł *Merkury* W tak pięknych sztukach, widzi też swój własny Posąg: więc spyta, w jakiej cenie który, Spyta, za co ten w kąt zapchano ciasny, W jakim szacunku *Jowisz*, *Wenus*, *Juno*, *Jazon* co z Kolchów uwiózł złote runo. Odpowie skulptor, że różność w naturze, Nie wszystko dała jednemu, co w skarbie Ma swoim; tak też, różność jest w marmurze, W białości, w żyłkach, w glansie, w żywej farbie. Kto się zna na tym, sam rozum dyktuje, Co marmur, praca, kształt w sztuce kosztuje. A żeś ciekawy, opowiem ci o tych, Co w jednym rządzie na tej stoją stronie, Żadnej od kilku set czerwonych złotych Przedać nie myślę, kto zajedzie po nie; Ci zaś co pod tą ścianą są zebrani W mniejszej są wadze, więc ich oddam tani. Jeszcze nie dosyć dla *Merkuryusza*, Chce wiedzieć drogość swojego bałwana. Z bliska przystąpi, ręką, nogą rusza, Rzecze: czemu ta sztuka zaniedbana? I co by za nią chciał rzemieślnik złota? Sądząc, że w cenie wielka zajdzie kwota. Opaczną słyszy odpowiedź w te tropy: Że gdyby kupiec dziś przybył z trafunku, Za tego błazna nie chciałbym i kopy, Lecz bym go przydał z chęcią w podarunku, Bylem się pozbył spraw cudzych cenzora, Kassy złodziejów, a Bożków faktora. Nie w smak to było *Merkuremu* słuchać Bo mu inaczej obiecała pycha, Że pod nos śmiele miał każdemu dmuchać, Teraz go na łeb ambicya spycha, Mówiąc mu w oczy: że ostatni zbrodzien W tym charakterze szubienicy godzien. Dopiero w myśli sam siebie poznaje, Co to za defekt w nim dotąd panował; Przeklina stan swój, ambicyi łaje, Że tylko siebie nad wszystkich szacował: Odtąd przyrzeka, że swój umysł hardy Potępi, co go wprowadził do wzgardy. ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/druzbacka-wiersze-swiatowe-na-pysznego-ktory-o-sobie-wiele-trzyma. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest w domenie publicznej. Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Wolne Lektury zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Poezye Elżbiety Drużbackiej, Tomik I, Lipsk, u Breitkopf et Haertel, 1837 ([s.l. : s.n.]) Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Bibliotekę Narodową. Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Opracowanie redakcyjne i przypisy: Paulina Ołtusek, Aleksandra Sekuła.