Mieczysław Braun Przemysły Dzień powszedni Na zawiasach poranku do wieczornej pory, Otwarty ścieżaj, stoisz, jak wrota obory, Z której woły robocze pędzą ludzie biedni… Witaj, pachnący pracą, świeży dniu powszedni! Już słońce, nad wysokim sufitem ukryte, Przez szybę, dzwoniąc, ranną składa ci wizytę, I po nocnej niewiedzy płynnych marzeń sennych Oddaje władzę dziejom spraw żywych i cennych. Dzień wysokim pochodem w niebios czapie chmurnej, Zaprawiony w zawodach, rankiem wszczyna turniej; Jeszcze cichej melodji szumi przyśpiew długi, Jeszcze suną po niebie przewlekłe snu smugi, Gdy dźwigasz się z pościeli i w rozumnym buncie Bose stopy na twardym dumnie stawiasz gruncie, Pobudką spieszysz myśli, rozkazem gonitwy, Przebudzony i czujny, już gotów do bitwy. Rozpoczęte zapasy. Dzień szczękiem oręża — Gwarem świata uderza, jeszcze nie zwycięża, Lecz skrada się i zdarzeń pociskami celnie Napada cię i zranić próbuje śmiertelnie, Na wątłe bary wtłacza tęgi wór ciężarów, Pod stopami otwiera nagle ciemny parów, I w przepaść próżną spycha, lub z uśmiechem dziecka Znienacka cię urzeka siła dnia zdradziecka! Znów deszczem siepie w oczy, albo wiatrem parzy, — — Jak na morzu burzliwem garstkę marynarzy, Gdy czoła rozpalone powiew smutku chłodzi, Bezwylądnie przepędza w obciążonej łodzi, — — Tak myśl twą w krętych wirach tłumi huk i zamęt I w szumie piennym cichnie wołanie i lament… Już pod pełnią słoneczną wypukłe południe Praży blaskami bitwę, prowadzoną żmudnie, Gdy kilofem górnika rąbiesz w odłam skalny, Który stygnie i spada — czas nieodwracalny, Albo nożem rozcinasz ciężkich godzin gęstwę, — Ach, ile sił potrzeba, żeby serce męstwem I dzień uśmiechem nalać, jak winem łez czystych, I w końcu zamknąć klamrą, niby rymem dystych, Pod wieczór dobrotliwy, kiedy serce wierzy!… O, ciche niebo w oczach! ostatnia wieczerzy!… Przez bandaże obłoków, które zwilża rosa, Gwiazd gwoździami pokłute, krwią broczą niebiosa, Dzień w samo słońce ranny stacza się i spada, Zamroczona wygląda księżyca twarz blada, Jak popiół drzew spalonych pod ognistą kulą… Do zmierzchów zapomnienia godziny się tulą… Zatrzaśnięto drzwi w górze. Już bitwa skończona. Pokonany przemocą ogromny dzień kona, Garściami gwiazdy sieje na zemstę swej klęsce, Szczęśliwą groźbą jutra raduje zwycięzcę, Który, wzmocniony walką, niepokorne czoło Stawia dniom, zaplątanym w nieustanne koło. ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/braun-przemysly-dzien-powszedni/. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest w domenie publicznej. Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Nowoczesna Polska zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Mieczysław Braun, Przemysły, Warszawa 1928. Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl) na podstawie tekstu dostępnego w serwisie Wikiźródła (http://pl.wikisource.org). Redakcję techniczną wykonała Marta Niedziałkowska, a korektę ze źródłem wikiskrybowie. Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.