Józef Birkenmajer Wycieczka Medytacje W cieniu stuletnich buków nad wąwozem, koło klasztoru na górze Alwerni, smutny Panjezus siadł na kolumience; rękoma — spętanemi konopnym powrozem — podpierał głowę skrwawioną, boć ją przygniotła korona z cierni i srodze cięży Mu pono… Usiadł Pan Jezus w smutku okrutnym, myśli o Swojej męce, o Swych krzyżowych stacjach… * Pod Panjezusem smutnym, koło wyrębu, na drewnianej ławie, nieraz w godzinę wieczorną pogrążony w medytacjach siadałeś, ojcze Czesławie, aby odmawiać swe modły albo kronikę spisywać klasztorną… Gwarzyły z tobą korne mniszki — jodły, gwarzyły z tobą bernardyny — buki w burych a szorstkich habitach, niby dysputę z tobą wiodły, choć twej nie miały nauki. Jednakże czasem w ich szumnych rozchwiejach, w ich modlitewnych zachwytach, słyszałeś opowieść rzetelną o dawnych dziejach, któreś spisywał do kronik. I w takiej chwili nieraz ci szeptał cicho pasikonik: Cyt! już śpią, śpią snem wiecznym, pod kruchtą kościelną ci, co tu niegdyś żyli!… * Pod Panjezusem smutnym, na zielonej murawie, hasały sobie wróbelki, z rozgwarem buńczucznym, i butnym i chutnym wzajemnej z każdym szukały zaczepki — i zaglądały w twarz twoją ciekawie i za nic sobie mając wzrost twój tęgi, krzepki, nieraz w poufałości i śmiałości wielkiej dziobały twoje trepki; ty dobywszy z zanadrza kawał chleba suchy, sypałeś im okruchy… * Kędyś za borem Szymoty, poza Kwaczałą, Lipowcem, chował się słońca krąg złoty; wieczór już zwolna szarym pokrowcem osłaniał łąki, łoźniaki, zagony, jakby kościelne barwne feretrony, po procesyji znów złożone w kącie… Za mgłą się kryły babiogórskie szczyty daleko — na horyzoncie, głowy w kaptury wełniane odziawszy, jak zakonnicy zamodleni w stalach… Rąbek zórz się czerwienił — od serc ludzkich krwawszy… * Z rąk twych, ojcze Czesławie, wypadał różaniec i mimowoli zamykał się brewjarz, gdyś, od psalmu wersetów twarz odrywając, wznosił wygoloną głowę, a wzrok twój, w którym płonęły zachwyty, błądził po ziemskich okolach, oddalach aż poza świata kraniec — wszędy, wszędy, gdzie miłość Bożą ty rozkrzewiasz… Liczyłeś te wzgórza i wzgórki jakby żywego różańca paciorki, na srebrną Wisły nawleczone wstęgę; wertowałeś stubarwne łąki, pola, niwy, niby inicjałami zdobną starą księgę; patrzyłeś na sterczące pośród górskich grzbietów strzeliste krzaki jałowcowe i na te zorze szkarłatne, co nad niemi płonęły jak świece roratne; wzrokiem nabożnym zatrzymywałeś się przy każdym krzyżu przydrożnym, jak gdyby przy ołtarza mensie… * Wiatr, który śpiewał poszumów gwarem i wierzchołki żywicznych świerczyn tarmosił, aromaty upojne z łąk i pól przynosił, jak ministrant co srebrną kadzielnicą trzęsie… A tyś swe serce w górę wznosił, jakgdybyś tym cennym puharem w ręce Boże za braci swych, ludzi, wypijał wino szlachetne, ożywczy kordyjał miłości — powszechnej a żywej… Te łąki — lasy — rzeki — na górach — na niżu — ogarniałeś miłością i błogosławieństwem, zowiąc je bracią własną i rodzeństwem, jak niegdyś mistrz twój — prostaczek z Asyżu… Cieszyły cię ich wonie, ich gędźby, ich blaski, a nawet tam gdzie chłodne rozsiadły się cienie i kędy wrzały niesnaski, słałeś słowo pociechy — albo rozgrzeszenie i promień Bożej łaski; tam zaś gdzie boleść widziałeś i ranę, wznosiłeś ręce szorstkie, spracowane, jakbyś chciał wziąć na siebie wszelkich mąk stygmaty… * Siedział Panjezus smutny, Jezusinek, na kolumience kamiennej; chwilowy ino miał tu odpoczynek, bo zaraz dalej pożeną Go katy drogą krzyżową — hań na Kalwaryją — podług Bóg-Ojca woli nieodmiennej… Przysiadł, aby se spojrzeć, jak tu ludzie żyją, jak się radują i cierpią, jako się krzywdzą i miłują, jakie zamiary, jakie myśli snują, skąd wiarę i nadzieję czerpią, — czy wszystko jest, jak było przódziej, kiedy to On — Panjezus — mieszkał pośród ludzi. Miłość i boleść miał na twarzy dwie najmożniejsze w świecie, wszechrodzące siły, a Jego oczy przesmutne mówiły, że boleść On odbiera, a miłością — darzy… Patrzył — — a świat się zwolna zanurzał w omgławie i rosy łzy perliste świeciły na trawie… 1925 ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/birkenmajer-wycieczka-medytacje/. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest w domenie publicznej. Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Wolne Lektury zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Józef Birkenmaje, Wycieczka, Poezje, Warszwa 1932. Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl) na podstawie tekstu dostępnego w serwisie Wikiźródła (http://pl.wikisource.org). Redakcję techniczną wykonała Marta Niedziałkowska, a korektę ze źródłem wikiskrybowie. Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.