Victoria Benedictsson Rozmowy przez telefon Bagatela w jednym akcie tłum. Elżbieta Frątczak-Nowotny ISBN 978-83-288-7564-7 OSOBY * Przewodniczący sądu powiatowego, sędzia ESKILSON * SIRI, córka jego brata * IDA, córka jego siostry * BIRGER, narzeczony Idy * NILLA, stara gospodyni * NOTARIUSZ * DZIEWCZĘTA Akcja rozgrywa się w gabinecie przewodniczącego sądu powiatowego, sędziego Eskilsona. / Duży pokój, staroświecko urządzony. Po lewej stronie duże biurko, tuż obok aparat telefoniczny. Duże okna z małymi szybkami; grube, ciemne, wełniane zasłony. Po prawej stronie stary piec kaflowy ze spocznikiem, na którym stoją dwa duże wazony bez kwiatów. W pobliżu pieca mniejszy stolik. Drzwi w głębi, po prawej drugie, nieco mniejsze, wychodzące na korytarz; wysoko w drzwiach okrągła szyba, zasłonięta od zewnątrz firanką. Drzwi otwierają się do środka. Regał na książki wypełniony grubymi tomami, dokumentami i papierami. Dwa duże, wygodne krzesła. Po lewej stronie przy ścianie stara szafa. Lampa na biurku jest zapalona, na mniejszym stoliku stoi szkatułka z przyborami do szycia. / SIRI / Siedzi przy biurku i pisze. Dzwoni telefon. Podnosi słuchawkę, rozmawia. / To ty, Karl? / Pauza. / / Słucha odpowiedzi. / Dlaczego nie dzwoniłeś przez ostatnie dwa dni? Tak myślałam! Masz taki zmieniony głos. Posmaruj stopy łojem, a wieczorem, kiedy będziesz kładł się do łóżka, zawiąż wełnianą skarpetę wokół szyi. Tylko pamiętaj, że lewa strona musi być na zewnątrz, inaczej nie pomoże. Zawsze tak robię, kiedy jestem przeziębiona. Dlaczego się śmiejesz? Ależ tak, jestem pewna, że się śmiałeś. No, dobrze… Wieczorem będę sama w domu. Wszyscy wybierają się na bal. Boże drogi, chyba wiesz, że nie mam sukni, która nadawałaby się na bal! Tak, Ida też idzie. I notariusz! Bardzo ją adoruje. Tak, ona też go lubi, to widać. Wujek okropnie na nią nakrzyczał. Wszystko słyszałam, bo drzwi były uchylone. Mówił, że jej narzeczony jest najlepszym człowiekiem na świecie i że to wstyd, że tak go traktuje. Przypuszczam, że zaręczyła się z nim, bo jest bardzo bogaty. Tak myślę. Nie wiem, ale słyszałam, jak dziewczęta o nim rozmawiały. W towarzystwie bywa gburowaty, no i wchodzi do salonu w wielkich butach do konnej jazdy. W ogóle nie jest szykowny. Wiesz, co to znaczy „szykowny”? Mężczyzna z klasą — jak notariusz. Ida ciągle powtarza, że jest bardzo szykowny. Ty? Nie, ty nigdy taki nie będziesz. Wstydź się! Czy ja kiedykolwiek coś takiego powiedziałam? Jesteś wysokim chudzielcem z wielkimi uszami i chudymi nogami, ale i tak cię lubię. No nie! Nie przyszłoby mi to do głowy. Dokładnie wiem, jak ma wyglądać mój narzeczony. Na pewno nie będzie podobny do ciebie. Ma być miły, mądry i… Litości, strasznie się interesujesz tym notariuszem! Tak, wuj mówił, że wkrótce może zostać zastępcą sędziego, a kiedyś nawet ministrem i… / Nagle przerywa, siada przy biurku i zaczyna pisać. / SĘDZIA Dobrze, że pracujesz, kochana. Dzwoni telefon.. Kto dzwoni o tej porze? SIRI Zaraz się dowiem. Podchodzi do telefonu.. Kto dzwoni? Surowo, do słuchawki. Proszę przestać wydzwaniać, nie mam czasu. / Wraca na miejsce. / SĘDZIA Kto to był? SIRI To tylko Karl. SĘDZIA Ach tak, chłopak wojewody! Kto dopuścił go do telefonu? Muszę… SIRI Nie przejmuj się, wuju. Oduczę go tego. SĘDZIA Dobrze. A teraz żegnaj, maleńka. I nie smuć się, że zostajesz w domu. Jesteś jeszcze bardzo młoda, a taki bal to targowisko próżności i głupoty. Lepiej, że zostaniesz tu i będziesz pisać. Twój czas jeszcze nadejdzie. Nie smuć się! / Wychodzi. / SIRI / Wykręca gwałtownie numer, niecierpliwi się, dzwoni ponownie. / Jesteś tam, Karl? / Słucha. / Sto razy ci mówiłam, że jeśli nie odpowiadam, to masz odłożyć słuchawkę. Ale nie wolno ci odejść od telefonu, zanim nie oddzwonię. Znów wydzwaniałeś, kiedy wuj był w gabinecie! To nie może się powtórzyć. Co chciałeś mi powiedzieć? / Żywo. / Gadanie! Jest u was narzeczony Idy? Ciekawe. Chciałabym go poznać. Jeśli pojedzie na skróty, może być tu za niecałą godzinę. Tylko uprzedź go, że Ida wróci dopiero późno wieczorem. Ja? Ja będę siedzieć tu i pisać przez cały wieczór. Żegnaj. / Kiwa głową do telefonu. Siada przy biurku i zaczyna przerzucać papiery. / IDA Siri droga, możesz wziąć igłę z nitką i przyszyć mi guzik przy rękawiczce? Nikt nie ma czasu. Ależ mi gorąco. SIRI / Przyszywa guzik. / IDA / Woła w głąb domu. / Drogi panie notariuszu, zostawiłam na stole wachlarz! NOTARIUSZ / Z wachlarzem w ręku. / Brakuje tylko berła. Proszę, to dla mnie zaszczyt. IDA Niech pan mi się nie naraża! Teraz dobrze. Do widzenia, Siri, maleńka, dziękuję za pomoc. / Ida i notariusz wychodzą. / DZIEWCZĘTA / Wchodzą do pokoju ubrane na bal. / Do widzenia, Siri! SIRI Wejdźcie, proszę. Chcę się wam przyjrzeć. STARSZA / Obraca się. / I jak? SIRI Pięknie! MŁODSZA Taniec kwiatów. To prawdziwy balet. Będziemy obie tańczyć pas de deux. Patrz! / Tańczą. / SIRI Czarująco! MŁODSZA Wierz mi, że to bardzo trudne! Trzeba ruszać się lekko i zwinnie. Spójrz! / Wykonuje kilka tanecznych kroków. / STARSZA Oszalałaś? Musimy się pospieszyć. Do widzenia, Siri! MŁODSZA Do widzenia! / Wybiegają. / SIRI / Rzuca się na biurko i chowa twarz w dłoniach. Słychać odgłos odjeżdżającego powozu. / NILLA / Wchodzi bocznymi drzwiami. / Ależ drogie dziecko! Siedzisz tu i się smucisz? SIRI / Wyciera oczy. / Nie, wcale się nie smucę. / Zaczyna pisać. / NILLA Nic dziwnego, że kiedy jest się młodym, nogi same rwą się do tańca. A ty zostałaś tu sama! Ale mam coś dla ciebie, maleńka. SIRI Tak? NILLA Zaproponowałam, że przygotuję jakieś przekąski, skoro zostajesz sama w domu, a pan sędzia powiedział: „Im więcej, tym lepiej”. Więc proszę! SIRI Nilla zawsze jest taka dobra. NILLA A jakżeby inaczej! Wychodzi, po czym wraca z pełnym półmiskiem. . Częstuj się, jeśli będziesz miała ochotę. Do widzenia, kruszynko. / Wychodzi. / SIRI / Siedzi i rozmyśla. / Biedny Kalle! Gdybym mogła przekazać mu przez telefon choć trochę tych smakołyków! / Zaczyna przygotowywać posiłek. Kręci głową przygnębiona, ale zaraz znów się rozpogadza. Przysuwa żwawo krzesło do biurka, udaje, że z kimś rozmawia, podaje talerzyki, częstuje, sięga po butelkę wina, bierze do ręki korkociąg. / NILLA Wyobraź sobie, że przyjechał narzeczony panienki Idy. Pędził, jakby ktoś go gonił. SIRI / Odstawia butelkę. / Ach tak. NILLA Chce zrobić panience Idzie niespodziankę, tak powiedział. Ma zostać tu na noc. SIRI Ida na pewno się ucieszy! NILLA Zaprosiłam go do salonu, ale uparł się, że woli przyjść tutaj, żeby mieć z kim rozmawiać. Mówiąc, sprząta jedzenie.. O, jest! Już wychodzę! / Wychodzi bocznymi drzwiami. / BIRGER / W stroju do konnej jazdy. / Przepraszam, że tak wtargnąłem. Rozumiem, że zostałem już przedstawiony? Czy raczej zapowiedziany. SIRI / Wita się zawstydzona. / BIRGER Trochę mnie panienka już zna. Z opowieści Idy, prawda? SIRI Tak… BIRGER Proszę więc traktować mnie jak starego znajomego. W tym stroju nie mogę udać się do mojej narzeczonej. Muszę zaczekać, aż wróci do domu. SIRI To może być bardzo późno. BIRGER Obawia się panienka, że nie wytrzyma ze mną tak długo? SIRI Nie usiądzie pan? A może woli pan przejść do salonu? BIRGER Dziękuję, zostanę tutaj. Rozgląda się.. O, aparat telefoniczny. Z kim może się panienka połączyć? SIRI Z sądem. Z gabinetem wojewody. BIRGER No proszę. / Pauza. / Panienka się mnie obawia? SIRI Ależ nie… Nie. BIRGER Nie jestem w najmniejszym stopniu niebezpieczny. / Pauza. / Lepiej byłoby, żebym już sobie poszedł? SIRI Ależ nie… Nie. BIRGER Jeśli panienka przestanie zaciskać zęby i tak poważnie na mnie patrzeć, to myślę, że moglibyśmy się zaprzyjaźnić. SIRI Napije się pan… kawy? BIRGER / Śmieje się. / Nie, dziękuję. / Pauza. / Gdybym się tu nie zjawił i nie przeszkodził panience, to jak panienka spędziłaby wieczór? SIRI Pracowałabym. BIRGER To chyba żart! Pracowałaby panienka? SIRI Tak, przepisuję na czysto. BIRGER / Podchodzi do biurka. / To pismo panienki? SIRI Tak. BIRGER Ładne. Prawie jak pismo mężczyzny. No ale przecież nie pracowałaby panienka cały wieczór? / Patrzą na siebie, wybuchają śmiechem. / SIRI No… prawie. BIRGER Ach tak, prawie? SIRI Śmieje się pan ze mnie. BIRGER Panienka też nie zachowuje powagi. SIRI No więc wydałabym… przyjęcie. BIRGER Dla siebie samej? SIRI Nikogo innego tu nie było. BIRGER To prawda… Mam przekazać pozdrowienia od Karla. SIRI Dziękuję. BIRGER Wygodnie z tym aparatem telefonicznym! SIRI Że też wszystko musiał wypaplać! BIRGER Powiedział tylko, że rozmawia z panienką. SIRI Ach tak. BIRGER Co panienka o nim sądzi? SIRI Jest strasznie dziecinny jak na swoje osiemnaście lat. Chyba nawet bardziej ode mnie. BIRGER A panienka nie ma jeszcze osiemnastu lat? SIRI Skończyłam siedemnaście. BIRGER Chętnie przyszedłby tu do panienki. SIRI Zrobiłby wielkie oczy! BIRGER Dlaczego? SIRI Szaleje na punkcie łakoci. BIRGER Widziałem, że coś panienka chowała, kiedy tu wszedłem. SIRI / Śmieje się. / BIRGER Gdzie? SIRI Tu, w szafie. BIRGER Co tam jest? SIRI Wino. BIRGER Tak? SIRI Winogrona. BIRGER No proszę. SIRI Kokosowe ciasteczka. BIRGIR Coś jeszcze? SIRI Jabłka. BIRGIR Co za rozpusta! SIRI / Triumfalnie. / I jeszcze orzechy: laskowe i włoskie. BIRGER I wszystko to zamierzała panienka zjeść sama? SIRI Pewnie próbowałabym. BIRGER Teraz jest nas dwoje. SIRI No tak! BIRGER Proszę spojrzeć! SIRI Ale… BIRGER / Śmieje się. / Nie wypada? SIRI Nie, ale… BIRGER Ale co? SIRI Żarty pan sobie ze mnie stroi. BIRGER Ależ nie, na Boga! SIRI A potem, kiedy wszyscy wrócą do domu, będzie się pan śmiał i… Nie możemy bawić się w przyjęcie! Jak dzieci! BIRGER Ależ możemy. SIRI To głupie. BIRGER Nieprawda. Proszę spojrzeć: w piecu pali się ogień, tu stoi niewielki stolik, ja i panienka siedzimy po jego dwóch stronach; jest miło, jakbyśmy byli starymi znajomymi. Wszyscy nas opuścili. Co w tym niemądrego? SIRI Nie chodzi o to, tylko jak to wygląda. BIRGER Marudzi panienka! SIRI Weźmie pan to na siebie? To pan tego chciał. BIRGER Biorę na siebie całą tę wielką odpowiedzialność. SIRI Więc dobrze! Wstaje i zaczyna nakrywać. Zastanawia się. Nie powinniśmy przejść do salonu? BIRGER Nie chcę iść do salonu, chcę zostać tutaj. SIRI / Krząta się, dokłada drew do pieca. / Przyjemnie tu, prawda? BIRGER Cudownie! Nie jest panience przykro, że nie jestem Karlem? SIRI Nic a nic! Proszę mi pomóc. / Podaje mu butelkę wina. / BIRGER / Otwiera butelkę, nalewa wino do kieliszków. / O, proszę! SIRI „Witam w moich skromnych progach”. Na zdrowie! BIRGER Na zdrowie! Widzę, że panienka wie, jak się żyje! / Stukają się kieliszkami. / A skoro już tu siedzimy, to proszę mi o sobie opowiedzieć. Jak długo panienka tu jest? I… Prawdę mówiąc, to ja nic o panience nie wiem. Nawet, jak panienka ma na imię. Chociaż nie, to akurat wiem: Siri. Karl mi powiedział. SIRI Pewnie nie tylko to. BIRGER Nie powiedział mi ani słowa więcej. SIRI Bo też cóż ciekawego można o mnie powiedzieć. Porozmawiajmy raczej o czymś innym. BIRGER Nie wierzy mi panienka? SIRI Nie, chociaż sprawia pan wrażenie miłego i rozsądnego. BIRGER Miłego i rozsądnego! SIRI Co w tym śmiesznego? BIRGER Ależ nic. Tylko coś mi się przypomniało. Czy wszyscy są tu dla panienki mili? SIRI Tak. BIRGER I jest panienka zadowolona? SIRI Tak, chociaż oczywiście to jednak nie dom. BIRGER Proszę opowiedzieć coś o swojej rodzinie. SIRI Nie ma nic do opowiadania. Mama była zwykłą służącą, więc rodzina taty nie była zachwycona, że się z nią ożenił. Nikt nie chciał mu pomóc. Kiedy mama ciężko zachorowała, z trudem sobie radził. Wydzierżawił gospodarstwo wojewody, mieszkaliśmy w niewielkim skrzydle mieszkalnym. Karl i ja bawiliśmy się razem. Miałam czternaście lat, kiedy mama umarła, a tata odszedł rok temu. Zostałam sama, więc wuj wziął mnie do siebie. Nie miałam się gdzie podziać. BIRGER Ma panienka jakieś plany na przyszłość? SIRI Najpierw muszę się nauczyć wszystkiego, czego mogę się nauczyć tu, w biurze. Jeśli będę się starać, wuj nauczy mnie księgowości. No i wtedy już sobie poradzę. BIRGER I ta praca panience odpowiada? SIRI Tak… BIRGER Zawahała się panienka. SIRI Tak… Czasem bywa, że bardzo chciałabym wyruszyć gdzieś w świat. BIRGER Naprawdę? SIRI Tak, bo co to za życie tak zamknąć się w biurze. Ale… nigdy nikomu o tym nie mówiłam. BIRGER A więc tęskni panienka do świata? Do pięknych strojów, balów. Chciałaby panienka się zaręczyć, dostawać prezenty, być narzeczoną i przyjmować hołdy innych. Bo przecież panienka wie, że tak się dzieje i że jest to przyjemniejsze od siedzenia w biurze! Rozumiem to. A potem zostanie panienka żoną, dostanie apanaże. „Nie przędą i nie chodzą do stodoły” — damy nigdy tego nie robią — „ale nawet Salomon w swoich wspaniałych szatach nie był strojniejszy od nich”. To właśnie kobiety mają na myśli, mówiąc o wielkim świecie. Tego panienka pragnie? SIRI Okropnie pan mówi. BIRGER Poczuła się panienka dotknięta? SIRI Nie, ale przestraszyłam się. W pana słowach było coś nieprzyjemnego. BIRGER Jak to? Co panienka ma na myśli? SIRI Kiedy pan mówił, można było odnieść wrażenie, że rzeczywiście tak myślę, a to nieprawda. Dziwnie się czułam, słuchając tego. Jak kiedy mama czasem dawała mi do zrozumienia, że coś źle zrobiłam. Wtedy zawsze coś mnie tu bolało. A ja wcale tak nie myślę. Nie jestem próżna. Chcę być dobrym, prawym człowiekiem. Chociaż to głupio tak mówić… O tym nie powinno się w ogóle mówić. To powinno się robić. BIRGER Zasmuciłem panienkę! SIRI Nie pan. Tylko o czymś pomyślałam. Okazałam się niewdzięczna. Bo przecież jest mi tu dobrze. Nie miałam zamiaru narzekać — bardzo mi tu dobrze. Ale myślę sobie, że świat to jednak coś znacznie więcej: to dobre i złe rzeczy, i różni ludzie. Chciałbym się tyle dowiedzieć i… W biurze wszystkie dni są takie same; człowiek się smuci, kiedy go ganią, a cieszy, gdy go chwalą, ale poza tym nic się nie dzieje. Nigdy nie jest się ani *naprawdę* smutnym, ani *naprawdę* radosnym. Wiadomo, że nic się nie zdarzy, że nic *nie może* się zdarzyć; no i zostaje się starą panną. Tak to jest. Nic się nie wydarzy! BIRGER Panienka nie chce zostać starą panną? SIRI Nie o to chodzi, myślę tylko, że dobrze byłoby, gdyby jednak *coś* się wydarzyło. BIRGER Czyli co? SIRI Nie wiem. Różne głupie rzeczy przychodzą mi do głowy. BIRGER Na przykład? SIRI Będzie się pan śmiał? BIRGER Nie. SIRI Na przykład, że zjawi się jakaś bogata starsza pani — taka strasznie bogata — polubi mnie i zabierze ze sobą gdzieś daleko. BIRGER Dokąd? SIRI Na przykład do Włoch. BIRGER I wierzy panienka, że ta bogata starsza pani się pojawi? SIRI Nie, ale przecież *mogłaby* się pojawić. Wiedziałam! To głupie i pan się śmieje! BIRGER Nie, nie śmieję się. A co, jeśli ta starsza pani się nie pojawi? SIRI Nie wiem. BIRGER Też chciałbym z czegoś się panience zwierzyć. SIRI Z czego? BIRGER Wie panienka, co to znaczy podżyrować komuś pożyczkę? SIRI Czy wiem? Tak. Można na tym stracić. Nawet wszystko, co się posiada. Podżyrował pan komuś pożyczkę? BIRGER Tak. SIRI I stracił pan pieniądze? BIRGER Tak. SIRI Cały swój majątek? BIRGER Tak. SIRI Więc teraz jest pan biedny? BIRGER Ucieszyła się panienka? SIRI Nie. To bardzo przykra historia. Ale przyznaję, że trochę bardziej pana polubiłam. / Przysuwa się do niego. / BIRGER Dlaczego? SIRI Nie cierpię bogatych ludzi. Nienawidzę ich! BIRGER Nienawidzi ich panienka? SIRI Tak, bo gdyby nie oni, nie czułabym się taka biedna, podła i żałosna, jak to się mi zdarza. BIRGER Podła? SIRI Taka brzydka i niemądra, że czasem mam ochotę schować się w mysiej dziurze. Bo to ich wina, że nie potrafię grać na pianinie, czytać po francusku czy ładnie wyglądać. Potrafię tylko siedzieć w kącie i się wstydzić. BIRGER To się panience zdarza? SIRI Raz było strasznie. BIRGER Kiedy? SIRI W urodziny wuja. BIRGER Siedziała panienka w kącie? SIRI Tak. I proszę mi wierzyć, że cieszyłam się, że tam siedzę. BIRGER Dlaczego? SIRI Wszyscy byli tacy eleganccy, bardzo eleganccy. Chodzili i się puszyli, suknie kobiet szeleściły. Pięknie wyglądali, aż przyjemnie było na nich patrzeć. Kobiety miały wachlarze. Wachlowały się, mizdrzyły, poprawiały treny sukien. Podchodzili do nich panowie, kłaniali się im; gdyby pan widział, jak wyniośle się one zachowywały. Stały wyprostowane i rzucały spojrzenia na boki, o tak. BIRGER A panienka siedziała w kącie i im zazdrościła? SIRI Nie, nie zazdrościłam. Najchętniej zdeptałabym tych bogaczy. Nienawidzę ich! BIRGER Jest panienka trochę jak dziki zwierz! SIRI Przeszłam przez salę. Miałam na sobie tę sukienkę, co dzisiaj. Tyle że oczywiście była wtedy nowsza. Spojrzałam na siebie w lustrze — wyglądałam jak nieopierzone pisklę wrony. Moje czarne rękawiczki sięgały mi zaledwie dotąd, więc kiedy szłam przez salę, wszyscy mi się przyglądali. Dwie osoby się roześmiały. Jestem pewna, całkowicie pewna, że śmiały się ze mnie! Mają prawo drwić sobie ze mnie tylko dlatego, że nie jestem równie elegancka jak oni? BIRGER Teraz będą drwić także ze mnie. SIRI Dlaczego? BIRGER Bo teraz też jestem biedny i będę musiał chodzić w starych ubraniach. SIRI Nie, z pana nie będą się śmiać! BIRGER Nie? A jak panienka sądzi, co powie Ida? SIRI / Pospiesznie. / Proszę jej tego nie mówić! BIRGER Mam być z nią nieszczery? SIRI Tak. Na pewno nie powinien pan jej tego mówić. BIRGER Bo zerwie ze mną? SIRI Nie wiem. BIRGER Proszę mi szczerze odpowiedzieć! SIRI Jeśli kogoś się lubi, to chyba nie ma znaczenia, czy ten ktoś jest biedny czy bogaty. BIRGER Bardzo dyplomatyczna odpowiedź! A Ida mnie lubi? SIRI Pewnie tak. BIRGER To wymijająca odpowiedź! Czyżby był ktoś, kogo lubi bardziej ode mnie? Tak czy nie? SIRI Nie. BIRGER Może panienka to powtórzyć, patrząc mi w oczy. SIRI / Patrzy na niego. / BIRGER Przyzwoita i szczera dusza z panienki. Mam ochotę coś panience powiedzieć. Obiecuje panienka milczeć? SIRI Tak. BIRGER Na pewno? / Siri potwierdza, podając mu rękę. / I drugą też. Chodzi o Idę. / Siri cofa rękę. / Widzi panienka! SIRI Skąd mogę wiedzieć takie rzeczy! BIRGER No dobrze, nie będę dłużej panienki dręczył. Proszę usiąść, to coś panience powiem. Nie, nie tam. Proszę usiąść tutaj. O tak. I odwrócić się do mnie. Właśnie tak. A teraz proszę słuchać: Miałem niespełna dwadzieścia lat, kiedy poznałem Idę; wcześniej nie znałem wielu dziewcząt, więc od razu mnie zafascynowała. Nie wiedziałem, czy jest dobra czy zła, wiedziałem jedynie, że jest najpiękniejszą dziewczyną, jaką widziałem. Poznaliśmy się bliżej dopiero po zaręczynach, a im bardziej się poznawaliśmy, tym mniej zostawało z tego, co pierwotnie brałem za miłość. Ona jest zimna — tak bardzo, że zmroziła i mnie. A ja chcę, żeby ktoś lubił mnie niezależnie od tego, czy jestem biedny czy bogaty, czy stać mnie na prezenty czy nie. Dorośli mężczyźni mają potrzebę czułości tak samo jak małe dzieci. Moja mama zmarła, kiedy byłem mały — miałem zaledwie dziewięć lat. Ale dobrze ją pamiętam. Pamiętam jesienne wieczory, kiedy na dworze szalała wichura, a ja naciągałem kołdrę na głowę i byłem przerażony, że dom zaraz runie. Kiedy wyglądałem spod kołdry, miałem wrażenie, że ściany się kołyszą. Jakże bezpiecznie się czułem, kiedy mama podchodziła do mojego łóżka — zawsze cicha i spokojna — i okrywała mnie kołdrą, i całowała moje włosy! Czasem oszukiwałem ją; udawałem, że śpię, a potem nagle się odwracałem i zarzucałem jej ręce na szyję. I się zaśmiewałem! Wszystek strach mijał. Pamiętam to do dzisiaj, chociaż to było tak dawno temu. To wspaniałe uczucie wiedzieć, że jest ktoś, kto kocha cię ponad wszystko na świecie. Cóż to było za szczęście przytulić się do niej, zaufać jej, wierzyć, że może zrobić wszystko i że zawsze taka będzie, że nie może się zdarzyć nic, co sprawiłoby, że się zmieni. Panienka płacze? Dlaczego? SIRI Nie płaczę. BIRGER Zawsze marzyłem o tym, że poznam kobietę, która pokocha mnie tak mocno, że w porównaniu z uczuciem, które nas połączy, wszystko inne stanie się nieważne. Nie chciałbym, żeby było jej smutno, że chodzi ubrana najgorzej ze wszystkich, ani że inni nią gardzą czy że musi pracować — tylko dlatego, żebyśmy mogli być razem. Proszę pomyśleć, jakby to było nie mieć na świecie nic poza moją miłością i tą nudna pracą, której panienka tak nienawidzi! Jest na świecie kobieta, która byłaby w takiej sytuacji szczęśliwa? SIRI Nie nienawidzę samej pracy; nienawidzę jedynie pustej monotonii. BIRGER Ale ta kobieta związałaby się ze mną! Byłaby skazana nie tylko na monotonną pracę, ale też na siedzenie w kącie, jak to się przytrafiło panience na urodzinach wuja. SIRI / Cicho. / Ale pan lubiłby ją za to. BIRGER I to by wszystko równoważyło? SIRI / Nagle. / Jeśli nie chce pan więcej, to zbiorę naczynia. BIRGER Proszę zostawić tacę, jest za ciężka. Dlaczego panienka chce wyjść? SIRI Chcę powiedzieć Nilli, żeby przygotowała herbatę w jadalni. BIRGER Dobrze, ale pod jednym warunkiem. SIRI Jakim? BIRGER Że wypijemy herbatę tutaj. Gdybym się nie zjawił, na pewno zostałaby panienka tutaj. SIRI Owszem, zostałabym. BIRGER Trochę się tu już zadomowiliśmy. SIRI / Wychodzi i zaraz wraca. / NILLA / Wynosi tacę, Siri jej pomaga. / BIRGER / Cicho. / Czy to nie zabawne? Wszyscy wyjechali, zostawiając nas dwoje samych w domu… z powodu braku balowego stroju. SIRI Ależ wystarczy, żebym zażądała. Prawda, Nillo? NILLA Tak, niech Bóg panienkę błogosławi. / Wychodzi. / BIRGER Dzięki Bogu, że panienka znów jest radosna! Bałem się, że sprawiłem jej przykrość. SIRI Nie. Dobrze, że pan przyszedł. Mam wrażenie, jakbyśmy się znali sto lat. Już w ogóle się pana nie boję. BIRGER A panienka się mnie bała? SIRI Owszem! Moja pierwsza myśl była taka, że przyszedł pan i popsuł moje przyjęcie. Tak właśnie pomyślałam. Ale teraz siadajmy do stołu! Jestem gospodynią. Zawsze wyobrażałam sobie, że to cudowne uczucie… Stać przy stole i nalewać herbatę. / Podaje herbatę. / BIRGER Dziękuję, dziękuję, jest panienka zbyt hojna. Proszę nie zapominać o sobie. SIRI Nie wyobraża pan sobie, jak smakowite są te ciasteczka. BIRGER Dziękuję. Ale nie skończyłem jeszcze opowiadać. Chciałem powiedzieć, że do chłodu, który zauważyłem u Idy, doszła ostatnio zwykła nieuprzejmość. Przyjechałem tu, by uzyskać wytłumaczenie. Co mi panienka radzi, teraz, kiedy już wie, jak sprawy się mają. SIRI Nic panu nie doradzę. BIRGER Przecież panienka ją zna. I — odważę się dodać — mnie również. SIRI Dlaczego pan ciągle do tego wraca? Nie mógł pan zaczekać, aż wypiję herbatę? Teraz nie jestem w stanie nic zjeść. / Dzwoni telefon. Siri chce wstać, ale Birger ją powstrzymuje. / BIRGER Proszę się nie przejmować telefonem i posłuchać, co mam do powiedzenia. SIRI Chce pan coś ze mnie wyciągnąć, a potem będzie pan ze mnie drwił. To nie jest miłe. BIRGER Drwił? Jak panienka może tak mówić? SIRI Dlaczego pan mnie dręczy? BIRGER Proszę posłuchać! Podjąłem decyzję, że zanim stąd wyjadę, zostawię tu to. Pokazuje pierścionek zaręczynowy.. Niezależnie od tego, co panienka powiedziała bądź czego nie powiedziała. SIRI A później będzie pan żałował. Dzwoni telefon.. To Karl, chce ze mną rozmawiać. BIRGER Miałbym później żałować? Żałuję już od dawna. Ale koniec z tym. SIRI Na pewno nie jest to moja wina. Ja nic nie powiedziałam. Dzwoni telefon.. Przeklęty chłopak! Biegnie do telefonu, odbiera.. Oszalałeś, Karl! Tak, tak, ale to nie powód, żeby robić tyle zamieszania! Poza tym mam gościa. Do Birgera, który próbuje przerwać jej rozmowę.. Nie, chwileczkę, muszę go zganić. Do słuchawki.. Co ty wyprawiasz? Dzwoniłeś, kiedy w gabinecie był wuj. Nie dzwoniłeś? Co ty mówisz? I… Patrzy na Birgera.. Nie, to głos Karla, a wcześniej… BIRGER Proszę pozwolić mi wytłumaczyć… SIRI To był *pana* głos. Do słuchawki. Dobranoc, Karl. Nie mam już czasu. Odkłada słuchawkę i odwraca się do Birgera.. Nie, to był… to był… *Tego* się po panu nie spodziewałam. Przestawił się pan jako Karl. I mówił do mnie na *ty*! BIRGER Po co te emocje! To był żart. SIRI To było kłamstwo… oszustwo! BIRGER Zaraz wytłumaczę, jak do tego doszło! SIRI / Opada na krzesło. / Niech pan mówi, co pan chce, mnie to już nie obchodzi! BIRGER Karl był lekko przeziębiony i matka zmusiła go do pozostania w łóżku. Kiedy szedłem do sądu, żeby zadzwonić i dowiedzieć się, czy jest tu Ida, Karl powiedział, że telefon na pewno odbierze Siri. I żebym przekazał jej, że jest chory i dlatego nie dzwonił przez ostatnie dwa dni. SIRI Ale skąd pomysł, żeby…? Ach, co za wstyd! BIRGER To był impuls. Cała sytuacja wydała mi się komiczna; miałem zadzwonić do panienki, wiedząc jedynie, że ma panienka na imię Siri, i przekazać wiadomość od Karla. Pierwsze, co mnie uderzyło, to głos panienki. Był taki piękny, że uznałem, że chcę go usłyszeć ponownie. Potem wpadłem na szatański pomysł: doszedłem do wniosku, że chciałbym się dowiedzieć, o czym tak codziennie ze sobą rozmawiacie. SIRI Nie codziennie! BIRGER A jak już zacząłem, to ciągnąłem to dalej — było bardzo ciekawie. SIRI / Zrywa się z krzesła. / Chryste — a ja mówiłam o Idzie! Więc to jednak moja wina! To straszne! BIRGER Nie, to wcale nie straszne. I jestem panience wdzięczny. Moje ostatnie wątpliwości zostały rozwiane i… SIRI Cicho! Słyszę powóz! To chyba nie oni? Jest za wcześnie. Musimy to wynieść! / Wybiega, wraca, wynosi serwis do herbaty. / BIRGER / Próbuje ją zatrzymać. / Chwileczkę. Panienka fruwa dookoła niczym wróbel… SIRI Znam dobrze odgłos powozu. Muszę się pospieszyć. / Wyswobadza się. / BIRGER Nie, proszę posłuchać… SIRI Innym razem. / Dalej biega. / BIRGER / Zatrzymuje ją siłą, śmieje się. / Czy na pewno chce panienka jechać do Włoch tylko z jakąś starszą panią? SIRI / Zdziwiona. / Starszą panią? BIRGER / Puszcza ją. / Tak. I jeszcze jedno — na pewno będzie mnie panienka nienawidzić, jeśli okaże się, że nie jestem biedny? SIRI Więc… zadrwił pan sobie ze mnie! Tak, na pewno. / Wychodzi. / SĘDZIA / Ma na sobie futro. / Drogi chłopcze! Dobry wieczór, dobry wieczór. A więc jesteś tu. Okropna sprawa. Dowiedziałem się o wszystkim dopiero dzisiaj wieczorem. Podżyrowałeś pożyczkę! Wszyscy na balu o tym rozmawiali. Kiedy o tym usłyszałem, poczułem się chory. Nie byłem w stanie nic przełknąć. Nie mogłem tam dłużej zostać, po prostu nie mogłem. No i jeszcze Ida do tego wszystkiego! Boże drogi, ludzie poszaleli! Ile jesteś winien? BIRGER Nędzne sześć tysięcy — i to dzielone na dwóch. Nic wielkiego. SĘDZIA Dzięki Bogu, dzięki Bogu! Dobrze, że przyjechałeś. Tak się cieszę, że jesteś. Woła.. Ida! Zamierzałem dzisiaj do ciebie napisać. Nie mogłem zaznać spokoju na tym okropnym, przeklętym balu. Woła ponownie.. *Ida*! Słyszysz mnie? Ida! Zjawiłeś się jak na życzenie, chłopcze. Dobrze, że tu jesteś… Cóż za dziwni ludzie Podchodzi do drzwi, woła.. *Czy notariusz byłby tak dobry i przekazał Idzie, że ma tu przyjść?* Znakomity prawnik, ale straszny człowiek. Zaraz sam… IDA / Waha się, przygląda się badawczo Birgerowi, powoli podchodzi bliżej. / Ach tak, więc przyjechałeś tu! To dla mnie trudne… Wuj zamierzał napisać do ciebie. Nie miałam o niczym pojęcia. Okropnie się zmartwiłam. BIRGER Nie spodziewałem się twojego współczucia. IDA Jestem bardziej poruszona, niż jestem w stanie to wyrazić. Może mi nie wierzysz, ale… to dla ciebie… To znaczy… Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale to dla mnie okropnie ciężkie! / Zakrywa oczy dłońmi. / BIRGER Myślisz, że… Wujku, o jak dużej sumie wspominano, skoro to dla Idy taka wielka tragedia. SĘDZIA Niektórzy twierdzili, że chodzi o sześćdziesiąt tysięcy, inni, że o połowę sumy kupna i że stracisz cały swój majątek. IDA / Spięta. / Więc to nieprawda? BIRGER Co za radość! Naprawę tak bardzo mi współczujesz? IDA To nie jest prawda? BIRGER / Przygląda się jej z ironicznym rozbawieniem. / Nie. IDA Ach… Kamień spadł mi z serca! BIRGER A gdybym był zrujnowany? To by coś zmieniło? No więc to nagroda za twoją szlachetność. / Zdejmuje pierścionek zaręczynowy i podaje go jej. / SIRI / Podpatruje przez okrągłą szybę w drzwiach. / IDA / Zanim weźmie do ręki pierścionek. / Na pewno tego chcesz? BIRGER Tak, na pewno. / Zauważa Siri; chce się roześmiać, ale powstrzymuje się. / IDA I nie będziesz żałować? BIRGER W najmniejszym stopniu. IDA Wujku, chyba już się na mnie nie gniewasz? SIRI / Byłaby upadła. Chwyta się drzwi, które się otwierają. Wpada do pokoju, wszyscy patrzą na nią zdziwieni. Odsuwa szybko nogą stołek, zamyka drzwi. / Ja… chciałam prosić wuja… chciałam wuja przeprosić… Niewiele dzisiaj przepisałam. SĘDZIA Drogie dziecko, nie musisz wpadać tu z takim impetem, żeby mi to powiedzieć! Nie jestem chyba aż tak straszny? SIRI / Opanowuje się. / Nie, ale… wstyd mi, że tak niewiele zrobiłam. Tylko to chciałam wujowi powiedzieć, więc jutro rano… SĘDZIA Ha, ha, ha! Tylko ktoś tak szalony jak ty wpadłby na pomysł, żeby powiedzieć mi o tym o tej porze! Ale możesz spać spokojnie. BIRGER Biorę całą winę na siebie. To ja niemal zmusiłem pana pisarkę, żeby dotrzymała mi towarzystwa. / Podczas jego ostatnich słów Ida i sędzia zaczynają chicho ze sobą rozmawiać. Ida chwyta wuja za rękę, odwraca się bokiem do pozostałych. Stoją w drzwiach, gotowi do wyjścia. Birger i Siri podchodzą do przodu sceny. / BIRGER / Cicho, do Siri. / Czeka panienkę kara, wszystko widziałem! SIRI Mam w to uwierzyć? Stołek byłby się przewrócił. Niewiele brakowało, a uderzyłabym nosem w szybę. BIRGER / Śmieje się. / O czym panienka myślała? SIRI A o czym pan myślał, rozmawiając ze mną przez telefon? BIRGER Chyba pora sporządzić listę naszych drobnych grzeszków? Może się przydać. Podsłuchiwać pod drzwiami — nieładnie! SIRI Tak mi wstyd. To chyba gorsze niż te rozmowy przez telefon. Przykro mi, że podglądałam. BIRGER „Przykro”. Tak, rzeczywiście wygląda panienka na bardzo zmartwioną. SIRI Tak się cieszę! BIRGER Dziękuję! Podaje jej rękę.. Dobranoc. No i życzę nam, żebyśmy oboje śnili o… Włoszech? SIRI / Patrzy na niego pytająco, po czym uśmiecha się radośnie — szczęśliwa. / Tak! / Kurtyna / ----- Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, dostępna jest na stronie wolnelektury.pl. Wersja lektury w opracowaniu merytorycznym i krytycznym (przypisy i motywy) dostępna jest na stronie https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/benedictsson-rozmowy-przez-telefon/. Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Wolne Lektury. Wszystkie zasoby Wolnych Lektur możesz swobodnie wykorzystywać, publikować i rozpowszechniać pod warunkiem zachowania warunków licencji i zgodnie z Zasadami wykorzystania Wolnych Lektur. Ten utwór jest udostępniony na licencji Licencja Wolnej Sztuki 1.3.: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Wszystkie materiały dodatkowe (przypisy, motywy literackie) są udostępnione na Licencji Wolnej Sztuki 1.3: https://artlibre.org/licence/lal/pl/ Fundacja Wolne Lektury zastrzega sobie prawa do wydania krytycznego zgodnie z art. Art.99(2) Ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych. Wykorzystując zasoby z Wolnych Lektur, należy pamiętać o zapisach licencji oraz zasadach, które spisaliśmy w Zasadach wykorzystania Wolnych Lektur: https://wolnelektury.pl/info/zasady-wykorzystania/ Zapoznaj się z nimi, zanim udostępnisz dalej nasze książki. Tekst opracowany na podstawie: Victoria Benedictsson, Rozmowy przez telefon, tłum. Elżbieta Frątczak-Nowotny, wyd. Fundacja Wolne Lektury, Warszawa 2024. Wydawca: Fundacja Wolne Lektury Publikacja zrealizowana w ramach biblioteki Wolne Lektury (www.wolnelektury.pl). Projekt dofinansowany przez Unię Europejską. Wyrażone poglądy i opinie są jednak wyłącznie poglądami autorów i niekoniecznie odzwierciedlają poglądy Unii Europejskiej lub Europejskiej Agencji Wykonawczej ds. Edukacji i Kultury. Ani Unia Europejska, ani organ przyznający dofinansowanie nie ponoszą za nie odpowiedzialności. Opracowanie redakcyjne i przypisy: Paulina Choromańska, Elżbieta Sekuła. ISBN-978-83-288-7564-7