literatureTadeuszMicińskiZamek duszy1989polbook2fb22014-06-06http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/w-mroku-gwiazd-zamek-duszy/0Fundacja Nowoczesna Polska
Ty u bram moich, wiekuistny Boże!wszak władcą grobów jestem i pustyni —nie władcą nawet, bo nieraz się korzęprzed cieniem cienia — i smutek mię czynibezwładnym, jako w krach zamarzłe morze.Ale racz wstąpić do skalnej wieżycy,gdzie moje tygry wyściełam ajerem —przed Tobą, królu, stanę bez przyłbicyi miód wyniosę przedni — sercem szczerem —sam jestem — Bór i Poświst moi służebnicy.Jarzą gromnice nad umarłem ciałem[z księgi mię żywych raczyłeś wymazać] —i obdarzywszy czarodziejstwa szałem —piekło mi każesz strącać, gwiazdy stwarzaći jako harfą być — pod lodu zwałem…O Miłościwy! Ty mi ciemne mocena okręt życia-ś dał — w puszce Pandoryi serce moje — jak gwiaździstą procę,rozwichrzasz duchem, co się rwie w przestwory,a straż mi dzierżą głuche, zimne Moce.Oto mi płacze i budzi się wieczniegość mój tajemny i więzień nieznany —czasem, jak Helios, gra hymny słonecznie,a czasem jęcząc jak żebrak złamany,tuli się do nóg moich — niebezpiecznie!Bo za jałmużnę łez — on dzikim śmiechemwstrząsa kamienny sklep — i aż w milczeniuskarg potępionych napełnia mię echem —a twarzy jego nie widać w płomieniu —a na Oliwnej górze zwał go Chrystus — grzechem.I teraz czuję — siedzi za mą głowąArchanioł senny, co na krańcach ziemirozpostarł skrzydła i baśń lazurowągra na organach palcami srebrnemi —— — Miłość —— i drugie niezgłębione słowo:Śmierć.Miałem się Bogu spowiadać — nie będę.Niech serce leży w zimnej bazyliceosnute w marzeń królewską legendęi w proch — dopóki zaszumią orlicei tam uniosą, gdzie wszystko zdobędę!wszystko! i Ciebie czarny Polifemie,coś mi roztrzaskał maszt niedoli głazem — —Serce jak wulkan w swoich ogniach drzemie,zarosłe lilią i błękitnym ślazem —aż buchnie — i krwią swą zaleje tę ziemię,co u podnoża śni w jodeł tęsknocie,jako słowiki — gdy osiądą groby.Serce me tętni w głuchym grzmociei zasłuchane w płacz kamiennej Nioby,gotowe bluźnić, że więdną stokrocie.Niech więdną — kwiaty rozstrzępione morzem,niechaj się więzień szalony uśmierca,biegnąc puszcz wolnych lodowem bezdrożem —niechaj me serce pęknie — lecz z Twojego sercadobędę także jęk — tym ostrym nożem — —Ona umarła — i nigdy nie wstanie —Ona zaklęta — i nikt jej nie zbudzi —rzuciłeś w zimny loch — na obłąkanietę Świętą, gdzie się zakrwawi i zbrudzii wyprze Ciebie, słysząc kurów pianie,słysząc Judasza cekiny i Piłatowąsprawiedliwość Boga…— — — — — — — Ty opuszczonyStarcze — błąkasz się w zamieć zimową,a nicość bije w swoje czarne dzwony,a piorun wije gniazdo nad Twą głową.I tu przychodzisz — Twórco przeznaczenia —[jak mnich wyklęty — aż na krańcach wioski —do samotnego nędzarza — wśród cieniażebrząc o węglik — w imię męki Boskiej…]— — — — — — — — — —odszedł, nademną zwarły się sklepienia —— — — — — — — — — —Mroki, pochłońcie mię! wy mię zatopcie, głębiny!— — — — — — — — — —On nad urwiskiem, osypany szronemgwiazd — w zakrwawionemprzestworzu… O, przebacz nam winy,jako my Tobie — błogosławim dzwonemumarłych —— — mający umrzeć tej godziny.
————————
Aniołowie grają hymn — serce moje płacze —Aniołowie idą w dal — serce me przyklęka, —i zostałem sam — gdzie grobowca pleśń —słońca nigdy już — ni gwiazd nie zobaczę —a prowadzi mię jakaś mściwa ręka —a prowadzi mię — wiekuistny żal.