literatureTadeuszMicińskiKról w Osyaku1989polbook2fb22014-06-06http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/w-mroku-gwiazd-krol-w-osyaku/0Fundacja Nowoczesna Polska
„Lew się ducha we mnie sroży„i rzuca się i rwie ludzi„wprzód, nim się rozum obudzi”.
Łuną rozpaczy zażegając siołazbiegłem, żywota nie chroniąc przed tużbą.Innego nie chcę, prócz ciszy, kościoła,fałszywcom nie chcę być swakiem, ni drużbą —niechaj nas morza przedzielą i step —w miejsce korony wdziałem wilczy łeb.Polszcza… kochałem ja się w twych rumieńcach,którymi zorza wschodziła z za boru —i w twoich złotych warkoczach i w żeńcach —i w łyskawicach letniego wieczoru,i w ryku żubrów, idących na spoj….od szlochu pęknie pierś… Boh moj!Przez ducha mgły i w zbroic chrzęściewidzę ten cudny gród — w sadach wiśniowych i w złocie.Tutaj zdobyłem cześć — i tu straciłem szczęście —tu greckiem wino lał bogini mej — Tęsknocie —tu Antygony cień ślepy mi przyzwał Mag —i tu wśród ciemnych burz słuchałem dzikich sag.Hej, przy księżycu srebrnemi podkowyzmiatałem kowyl z drużyną po stepie….Hej, znawały mnie panieńskie alkowy,bo serca rubin pieśniami rozszczepię!ja prosty rycerz — bard słońca i pólwięcej zdobyłem królestw, niźli — król.Raz — osaczywszy połowieckie wieżezsiadłem, rannego mając tabuńczyka —a słońce krwawe już otwarło dźwierze,przez które dusza Bogu się wymyka;a na kurhanie stary Bojan grał —miedziane struny wieszczą pieśnią rwał.I zmilkł. Ujrzałem olwijską kniaziównęna koniu wcwał lecącą z Czarnomorza —Stanęła, klęka. Oczy gwiazdom równewbija mi w serce, mówiąc: „ta krwi zorza —„to moje władztwo! zgliszcza — to mój dom!„biegłam — monachów mając z nożami — lub srom.Com odrzekł — nie wiem, bo chóry Eonówjuż mnie objęły w grające pierścienie —i blask poczułem, jak jeden z tych Tronówna których gwiezdne oparł Bóg sklepienie.Szliśmy — tęczami obryzgani rosz kurhanów leciał dziwny — rajski głos.Lecz któż, o Panie, zmierzył Twe krawędziei wieczność morza przelał do swej dłoni?Któż wie co było — i któż wie, co będzie?za spadającą gwiazdą któż pogoni?Pani! jedyna moja — wszechświat w Tobiepoznałem, bom go ukochał przez Ciebie!i jeśli teraz żyję smętny w grobie,to z wiarą że się ocknę w Twojem sercu — w niebie.Ach, gdym Cię złożył na marach otrutą —bólami ściętą twarz — źrenice szklane —tom ja przysięgnął taką pomstę lutą,jak Duch — co pisał ogniem: Thekel-Mane!Przez nocy tysiąc szukałem zbrodniarza,w gusła zabrnąłem i w czarne zaklęcia —Szatan objawił: zbrodniarz u ołtarza —— służy mnie — ale ma wygląd jagnięcia —— służy mnie — ale go oddam bez żalu —— ażebyś poznał bratyma w szakalu.— Tyś go paiżem swym zasłaniał w sieczy —— niejedna tobie zań przylgnęła rana —— ale jest zdrady pełen duch człowieczy,— gorszej — niż ciało paląca toffana.— Idź w grób — i legnij pod ciemnemi jodły,— wszystkie cię gwiazdy prócz jednej — zawiodły.— I tę jedyną — Tobie zadmuchnięto.— Ale masz w sobie, czego nikt nie zżarzy:— Prometeiczny ogień — duchów święto —— w zamurowanym lochu blask witraży…Coś mówił jeszcze — koń mój zdębion trwogą —szedł jakiś żebrak lichy wiejską drogą.Rozsiekłem. Z świstem lecąc przez mokradła,deptałem węże jako srebrne struny —a z borów na mnie leciały widziadłai twarz zielona z nadpróchniałej truny —wtem kościół. Z koniem wjechałem do nawy,lud śpiewał. Chrystus patrzył na mnie łzawy.„Nie będę Tobie służył, Jezu miły,„boś nie jest Bogiem gwiazd ani ananki”.Na wieży dzwony same rozdzwoniłyi same gasnąć poczęły kaganki —on — słońce krzyżma wzniósł — lecz patrzył groźno —już leżał w krwi…Ja król — ja sędzia — archanioł sumienia —zbirem stanąłem przed lico ojczyzny.Czemuż w mem sercu nie dotknęła blizny,którą korona mi wryła cierpienia —czemuż na gwiazd mych nie patrzy agonię —krzyżową mękę moją: rex poloniae!Jeśli niewinny — niebo mu otwarłem,sam żyjąc w piekle miłości straconej,jeśli męczennik — jak lew go rozdarłem,ciemnym nieszczęścia grotem przebodzony —bo huczy we mnie tak ogromny dzwon,że gdy uderzy — to aż w Boga tron.Kto tu? znów przyszedł… oczyma przebija —szepce — tak cichy rozpacznie i blady„Jam święty — zbawił mię Chrystus Maryja”—precz maro! szatan cię wysłał na zwiady —któż wie cokolwiek? dusza ciemny bór —dusi mię — słońca! — wieków chór…Jak cicho… w małym ogródku przy celi —czerwone maki i modre baldaszkii te dziewanny, jak w złocie anielii migocące lazurowe ważki…Czy z mazowieckich jezior wy? czy na jej kurhaniegra pieśniarz? czy w borach tam słychać szlochanie?…I odleciały!… a jam ryknął płaczem —gardzą — nieszczęścia królem i tułaczem.Ojczyzno! mych krwawiących kościnie złożę w Tobie — bobym Piotrowinemświadczył, wbrew ducha miłości —żeś mi macochą była, choć ja — synem.