literature
Fryderyk
Schiller
Rękojmia
1926
pol
Paweł
Kozioł
Paulina
Choromańska
book2fb2
2013-09-18
http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/schiller-rekojmia
0
Fundacja Nowoczesna Polska
Fryderyk Schiller
Rękojmia
tłum. Jan Nepomucen Kamiński
Utwór opracowany został w ramach projektu
Wolne Lektury
przez fundację
Nowoczesna Polska.
Gdzie mieszkał tyran Dionizy[1] srogi,
Meros wniósł z sobą sztylet przechowany,
Straże go jęły[2], okuły w kajdany.
„Po co z sztyletem wszedłeś w moje progi?”
Rzecze mu tyran, ochłonąwszy z trwogi.
„Chciałem ojczyznę oczyścić z poczwary!”
„Srogiej na krzyżu nie ujdziesz mi kary”.
„Umrzeć odważnie — będzie dla mnie chlubą,
O życie swoje nie proszę cię wcale,
Chcesz jednak ze mną obejść się wspaniale?
Daj trzy dni czasu, bym przed swoją zgubą
Mógł jeszcze wydać za mąż siostrę lubą;
Przyjaciel chętnie stanie ci w porękę,
On, gdy nie wrócę, zniesie każdą mękę”.
Król się uśmiechnął i z obłudną miną
Po krótkiej chwili tak do niego rzecze:
„Niech się twa kara na trzy dni odwlecze.
Ale gdy chwile tej zwłoki przeminą,
A ty nie staniesz, spóźnisz się godziną,
On w srogich mękach na twym miejscu skona,
Tobie zaś kara będzie odpuszczona”.
Meros do swego idzie przyjaciela:
„Król chce, ażebym swój zamach ukryty
Opłacił życiem na krzyżu przybity;
Jednakże trzy dni zwłoki mi udziela,
Póki nie sprawię swej siostrze wesela;
Chciej być poręką za mnie w tej potrzebie,
Aż ja powrócę i uwolnię ciebie”.
Przyjaciel, milcząc, żegna go ściśnieniem,
A sam się stawia pod straż tyranowi,
Tamten się puszcza ku siostry domowi.
Nim trzecia zorza błysnęła promieniem,
Już się ułatwił[3] z siostry zaślubieniem
I już z obawą jak najśpieszniej leci,
By przeznaczony nie minął dzień trzeci.
Tu deszczem lunie chmura natarczywa,
Lecą z gór nagle zapienione ścieki,
Wznoszą się stawy, nadymają rzeki.
On z kijem w ręku do brzegu przybywa,
Bystry prąd wody pokład mostu zrywa,
A bałwan z grzmotem uderzając w łuki,
Wraz ze sklepieniem trzaska je na sztuki.
A on po brzegu w obłąkaniu chodzi,
Patrzy, zagląda, jak daleko zdoła,
Głos wzywający posyła dokoła,
Ale pomocnej nikt mu nie śle łodzi,
Nikt się nie waży płynąć śród powodzi,
Zhukanych nurtów żaden flis[4] nie porze[5],
Tymczasem rzeka zamienia się w morze.
On wzdycha, płacze i klęka na brzegu,
Podnosi ręce do pana nad pany:
„Jowiszu[6], poskrom szalone bałwany!
Czas spieszy, słońce w południowym biegu,
A jak się spuści w morze do noclegu
I miasta moje nie osiągną kroki,
Zginie kochany przyjaciel bez zwłoki”.
Lecz strumień rośnie coraz bardziej wzdęty,
Tłuką się fale, jedna drugą rodzi,
A tak godzina po godzinie schodzi;
On na ten widok, rozpaczą przejęty,
Rzuca się dziko w bezdenne odmęty,
Silnym ramieniem porze wartkie wody,
A bóg łaskawy wiedzie go bez szkody.
Dopływa brzegu i bez straty czasu
Bogu dziękując, krok żywo[7] podwaja;
A wtem do niego skryta zbójców zgraja
Z ciemnego nagle wyskakuje lasu
I łaknąc łupu wznosi, śród hałasu,
Okropny topór i maczugę srogą,
Broniąc mu zewsząd dalszą bieżeć drogą.
„Puśćcie mnie! — krzyknie i bez duszy stanie. —
Na cóż to życie wam się przydać może,
Które sam dzisiaj u nóg króla złożę?
Nad przyjacielem miejcie zmiłowanie!”
Wtem rwie maczugę zbójcy niespodzianie
I uderzając potężnym zamachem,
Trzech kładzie, reszta ucieka ze strachem.
Lecz skwarne słońce straszną sieje spiekę,
Wątli mu siły nuża[8] niesłychana,
Chwiejące pod nim łamią się kolana:
„O ty, coś pomógł bystrą przebyć rzekę,
Coś mnie od zbójców w swoją wziął opiekę,
Chceszże, bym tutaj me oczy zawierał[9],
A mój przyjaciel na krzyżu umierał?”
Aż tu coś szemrze, niby srebrem łyska,
Właśnie jak strumień, kiedy mknie poskokiem.
On wstaje, słucha, chciwym rzuca okiem,
Widzi, jak szybko i tuż przy nim z bliska
Świegotnie gwarząc żywe źródło tryska;
Nie znając miary w zachwyceniu swojem,
Przylega chyżo, krzepi siły zdrojem.
Słońce ciekawie strzela w liść zielony
I na złotawe trawnika dywany
Ciska cieniowe drzew szczytnych bałwany,
Aż dwaj podróżni w te się jawią strony.
On chce ich minąć z wiatrem na przegony.
Słyszy, jak mówią, będąc już w pobliżu:
„Teraz go właśnie wieszają na krzyżu”.
A on w skok bieży tą wieścią przeszyty,
Pędzi go trwoga, zgryzota bez końca;
Wtem od promieni zachodniego słońca
Błyszczą się z dala Syrakuzy szczyty,
A tu Filostrat, sługa pracowity,
Wierny stróż domu, w drodze go spotyka,
Poznaje pana i z trwogą wykrzyka:
„Uchodź, nieszczęsny, ratuj własne życie,
Dla przyjaciela późna twa obrona!
Oto w tej chwili na krzyżu już kona.
Aż do ostatka wytrwał należycie,
Z każdą godziną wierzył w twe przybycie,
Nie dał się strwożyć szyderstwem tyrana,
Niczym nie była wiara w nim zachwiana”.
„Jeśli nie zdołam tego mieć wesela,
Abym w czas[10] przybiegł na jego obronę,
Niechże z nim razem życie me wyzionę!
Niech się tym chełpić[11] tyran nie ośmiela,
Że mógł przyjaciel zdradzić przyjaciela,
Niech we dwie razem ofiary uderzy,
A w przyjaźń wierną niechaj odtąd wierzy”.
I o zachodzie przybiega pod mury.
Ze zgrozą widzi krzyż już wystawiony.
Ciekawą tłuszczą wkoło otoczony:
Wtem przyjaciela kat ciągnie do góry,
On przez gawiedzi[12] przebija się chmury
I krzyczy: „Stójcie! Oto jestem, stójcie!
Jam to przewinił, mnie więc zamordujcie!”
Zdziwia lud wszystek taka nagła zmiana.
Oni serdecznie ściskają się oba,
Łzy im wyciska radość i żałoba;
Rozrzewnia widzów wierność dochowana,
A ta wieść dziwna dochodzi tyrana.
Ludzkość porusza w nim serce z opoki[13],
Każe ich stawić przed tronem bez zwłoki.
I długo na nich patrzy z zadziwieniem.
A potem rzecze: „Sam to wyznać muszę,
Udało wam się zmiękczyć moją duszę:
Wierność, jak widzę, nie jest urojeniem.
Żyć zawsze z wami jest moim życzeniem;
Tak rzadkiej pary nigdy nie rozdzielę,
Wszyscy trzej odtąd bądźmy przyjaciele”.
Dionizy — właśc. Dionizjusz Starszy (431–367 p.n.e.), znany z okrucieństwa tyran Syrakuz, gr. kolonii we wschodniej Sycylii. [przypis edytorski]
jąć (daw.) — chwycić. [przypis edytorski]
już się ułatwił — sens: zdążył. [przypis edytorski]
flis — osoba zarabiająca spławianiem drewna po rzece. [przypis edytorski]
porze (daw.) — (o falach itp.) pruje. [przypis edytorski]
Jowisz (mit. rzym.) — najważniejszy bóg rzym. panteonu, odpowiednik gr. Zeusa. [przypis edytorski]
żywo (daw.) — szybko. [przypis edytorski]
nuża — znużenie. [przypis edytorski]
zawierać (daw.) — zamykać. [przypis edytorski]
w czas — w porę. [przypis edytorski]
chełpić się — wywyższać się. [przypis edytorski]
gawiedź — tłum gapiów. [przypis edytorski]
opoka — skała. [przypis edytorski]