literatureMieczysławBraunInżynier i poeta2013polbook2fb22014-07-17http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/braun-przemysly-inzynier-i-poeta/0Fundacja Nowoczesna Polska
Poeto! wreszcie się zastanów, Za własną duszę pacierz zmów… Już bliski szum aeroplanówZagłusza dźwięki twoich słów. Kto zechce z tobą w górę gnaćNa skrzydłach marzeń i Pegaza, Kiedy ten — z glinu i z żelaza, — Mój rumak nie chce w miejscu stać? Na wichrze lecę śmigłą racą, Piję ocean, łykam ląd, Zwyciężam żywioł, zmieniam prądI mocną ręką ster obracam. Powiedz, czy nie jest bardziej cenne, Niż twoje chwile zmienne, senne, To, żeś naprawdę w chmurach znikł? Ze mną polecisz wolnym sportemWygodnie, mięko i z komfortem, Spływam przed każdym większym portem, Masz towarzystwo, grację, szyk… Z nas dwuch — ja zbliżam się do gwiazd, I ja zakładam stopy w tęczę, I ja się w twojem słońcu wdzięczę, Do najpiękniejszych płynę miast. To wszystko, wszystko jest prawdziwe, Że chwytam wichrów dumną grzywę, Że z góry patrzę na ten świat, Że śmierć i życie łączę żartem, Jak finish z rozpędzonym startem, Że słowa prawdy niezatarteW przestworzach kreśli lotu ślad… A ty? umysłem rozpalonymNa chwilę sięgniesz w moje strony, I spadasz grzeszny i znużony, Żeby na nowo w sercu snućTęsknotę swoją niepokorną, I burzę uczuć swych upiorną, I żeby ogniem słowa skuć. O, ja mam lepsze aparaty, Które przenoszą myśli wlot. Ty często pragniesz zdobyć światy, A trafiasz kulą w płot. Jak bardzo jesteś niewspółczesny! Prześciga cię mój pęd bezkresny, — — — Motocyklopów idzie tłum! — — Miljarda śmigieł straszny szum! A nad twą głową smęt bolesny…
POETA:
O, mój daleki krwawy śnie!…O, moja ciężka winna czaro!…Prześniłem próżno wszystkie dnieGoryczą, szczęściem i ofiarą! Prześniłem noce, przebyłem kres, Doszedłem szczytów, których nie znam. Ach, ile łez! ach, ile łezOkryła skrzydłem przepaść gwiezdna… Łzy nie pomogą, nie zmoże grom, Słowo prawdziwe w sercu się pocznie. Na jakiej skale stanie mój dom, Mój dom szczęśliwy bezobłocznie?…
INŻYNIER:
O, młodociany entuzjasto! Rozepnij skrzydła. Podaj rękę. Fruniemy razem ponad miastoOglądać z góry jego mękę. I my, poeto, dwa mieszczuchy, Jak romantyczne lecąc duchy, Ujrzymy piekło, nędzę, nudę, Zbrodnię i przemoc i obłudę, I usłyszymy głuchy grzmot. To wzdłuż, to wpoprzek ponad miastem, Fruwając z sercem, jak z balastem, Które obciąża dumny lot… Zanim poezji zniknie zwid już, Pamiętaj, że jest prawda szczera. Lepszy jest Roentgen, niż Owidjusz, I Pasteur większy od Homera. Przemija twoja próżna glorja, Zasługa bierze w świecie prym, Ja zbudowałem sanatorjaPiękniejsze, niźli rym.
POETA:
Ach, wiersze, wiersze! kto je czyta? Próżno me serce o nie pyta, Napróżno pisze tysiąc rąkTyle zbytecznych słodkich ksiąg… O, mój Wergili! mój Horacy! Ukaż mi swą poezję pracy, Przemysł, maszyny, rozpęd, szał… I żartem proszę cię. Wergili, Pozostań przy mnie od tej chwili, Żebym się z tobą razem śmiał… Masz rację, pyszny inżynierze, Zaproponuję ci przymierze, — Do ciebie dziś należy świat, A do mnie, do mnie — ty należysz, Jeżeli słowom-gwiazdom wierzysz, Wykwitłym z wczesnych lat… O, dosyć, dosyć, dosyć wierszy! Olbrzymie życie wstaje pieśnią nową! Mów przyjacielu-inżynierze pierwszy, Do mnie należy Ostatnie Słowo.