- Arthur Conan Doyle (3)
- Bruno Jasieński (2)
- Henryk Sienkiewicz (1)
- Juliusz Słowacki (1)
- Bogdan Wojdowski (1)
- Stefan Żeromski (2)
- Other:
- Adolf Abrahamowicz
- Ajschylos
- Dante Alighieri
- Edmondo de Amicis
- Władysław Anczyc
- Hans Christian Andersen
- Jerzy Andrzejewski
- Sz. An-ski
- Karol Bołoz Antoniewicz
- Guillaume Apollinaire
- Ludovico Ariosto
- Arystofanes
- Arystoteles
- Szymon Askenazy
- Adam Asnyk
- Ferdinand Avenarius
- Izaak Babel
- Krzysztof Kamil Baczyński
- Michał Bałucki
- Honoré de Balzac
- Théodore de Banville
- Antanas Baranauskas
- Pedro Calderon de la Barca
- Justyna Bargielska
- Henry Bataille
- Charles Baudelaire
- Pierre Beaumarchais
- Władysław Bełza
- Wacław Berent
- Jean-Marc Bernard
- Aloysius Bertrand
- Miłosz Biedrzycki
- Dominik Bielicki
- August Bielowski
- Jonas Biliūnas
- Rudolf G. Binding
- Józef Birkenmajer
- Björnstjerne Björnson
- Józef Bliziński
- Giovanni Boccaccio
- Teresa Bogusławska
- Wacław Bojarski
- Tadeusz Boy-Żeleński
- Mieczysław Braun
- Anatole Le Braz
- Feliks Brodowski
- Aleksander Brückner
- Stanisław Brzozowski
- Stefania Buda
- Justyna Budzińska-Tylicka
- Georg Büchner
- Kazimiera Bujwidowa
- Władysław Bukowiński
- Michaił Bułhakow
- Frances Hodgson Burnett
- George Gordon Byron
- Karel Čapek
- Louis le Cardonnel
- Sébastien-Roch Nicolas de Chamfort
- François-René de Chateaubriand
- Anna Chuda
- Sylwia Chutnik
- Anna Cieśla
- Joseph Conrad
- Pierre Corneille
- Jan Niecisław Baudouin de Courtenay
- Charles Cros
- James Oliver Curwood
- Maria Cyranowicz
- Anton Czechow
- Józef Czechowicz
- Wiktor Czermak
- Maria Dąbrowska
- Ignacy Dąbrowski
- Theodor Däubler
- Gustaw Daniłowski
- Karol Darwin
- Zofia Daszyńska-Golińska
- Zofia Emilia Daszyńska-Golińska
- Max Dauthendey
- Zdzisław Dębicki
- Daniel Defoe
- Julien Offray de La Mettrie
- Casimir Delavigne
- Demostenes
- Deotyma
- Tristan Derème
- Antoine de Saint-Exupéry
- Marceline Desbordes-Valmore
- René Descartes (Kartezjusz)
- Benedykt de Spinoza
- Léon Deubel
- Charles Dickens
- Denis Diderot
- Liudvika Didžiulienė-Žmona
- Tadeusz Dołęga-Mostowicz
- Antonina Domańska
- Michalina Domańska
- Elżbieta Drużbacka
- Aleksander Dumas (ojciec)
- Aleksander Dumas (syn)
- Gustaw Ehrenberg
- Max Elskamp
- Eurypides
- Fagus
- Felicjan Faleński
- Maria De La Fayette
- Alojzy Feliński
- Julia Fiedorczuk
- Gustaw Flaubert
- Darek Foks
- Anatole France
- Aleksander Fredro
- Wacław Gąsiorowski
- Tadeusz Gajcy
- Louis Gallet
- Joachim Gasquet
- Konstanty Gaszyński
- Stefan George
- Zuzanna Ginczanka
- Karl Gjellerup
- Konrad Gliściński
- Zygmunt Gloger
- Johann Wolfgang von Goethe
- Oliver Goldsmith
- Wiktor Teofil Gomulicki
- Maksim Gorki
- Seweryn Goszczyński
- Guido Gozzano
- Stefan Grabiński
- Jan Grabowski
- Władysław Grabski
- Kenneth Grahame
- Jacob i Wilhelm Grimm
- Maria Grossek-Korycka
- Artur Gruszecki
- Mariusz Grzebalski
- Wioletta Grzegorzewska
- Charles Guérin
- Motiejus Gustaitis
- Ludovic Halévy
- Czesław Halicz (właśc. Czesława Endelmanowa-Rosenblattowa)
- Julius Hart
- Jaroslav Hašek
- Gerhart Hauptmann
- Fryderyk Hebbel
- Heinrich Heine
- Paul Heyse
- Fryderyk Hölderlin
- E. T. A. Hoffmann
- Klementyna z Tańskich Hoffmanowa
- Hugo von Hofmannsthal
- Tadeusz Hollender
- Homer
- Alexander von Humboldt
- Henryk Ibsen
- Karol Irzykowski
- Stanisław Jachowicz
- Max Jacob
- Francis Jammes
- Pjotr Janicki
- Jerzy Jarniewicz
- Alfred Jarry
- Roman Jaworski
- Cezary Jellenta
- Julia Duszyńska
- Klemens Junosza
- Alter Kacyzne
- Adam Kaczanowski
- Zygmunt Kaczkowski
- Gustave Kahn
- Eleonora Kalkowska
- Immanuel Kant
- Franciszek Karpiński
- Światopełk Karpiński
- Jan Kasprowicz
- Bożena Keff
- Ellen Key
- Dōgen Kigen
- Andrzej Kijowski
- Rudyard Kipling
- Heinrich von Kleist
- Barbara Klicka
- Jan Kochanowski
- Wespazjan Hieronim Kochowski
- Maria Konopnicka
- Szczepan Kopyt
- Stanisław Korab-Brzozowski
- Wincenty Korab-Brzozowski
- Janusz Korczak
- Julian Kornhauser
- Wincenty Korotyński
- Julian Korsak
- Karl Arnold Kortum
- Franciszek Kowalski
- Paweł Kozioł
- Krystyna Krahelska
- Michał Dymitr Krajewski
- Anna Libera (Anna Krakowianka)
- Ignacy Krasicki
- Zygmunt Krasiński
- Józef Ignacy Kraszewski
- Antanas Kriščiukaitis-Aišbė
- Juliusz Krzyżewski
- Ksenofont
- Zofia Kucharczyk
- Paulina Kuczalska-Reinschmit
- Vincas Kudirka
- Władysław Łoziński
- Pierre Choderlos de Laclos
- Selma Lagerlöf
- Antoni Lange
- Jan Lemański
- Teofil Lenartowicz
- Charles Van Lerberghe
- Bolesław Leśmian
- Julie de Lespinasse
- Gotthold Ephraim Lessing
- Edward Leszczyński
- Stefan Leszno
- Karol Libelt
- Jerzy Liebert
- Detlev von Liliencron
- Otto zur Linde
- Elżbieta Lipińska
- Leo Lipski
- Oskar Loerke
- Pierre Louÿs
- Niccolo Machiavelli
- Maironis
- Antoni Malczewski
- Bronisław Malinowski
- Karol Maliszewski
- Stéphane Mallarmé
- Subcomandante Marcos
- Marek Aureliusz
- Pierre de Marivaux
- Karol Marks
- Michał Matys
- Guy de Maupassant
- Prosper Mérimée
- Wojciech B. Mencel
- Stuart Merrill
- Gustav Meyrink
- Bolesław Miciński
- Tadeusz Miciński
- Adam Mickiewicz
- Zygmunt Miłkowski
- Krystyna Miłobędzka
- Franciszek Mirandola
- Andrzej Frycz Modrzewski
- Joseph Mohr
- Mendele Mojcher-Sforim
- Molière (Molier)
- Michel de Montaigne
- Charles de Montesquieu (Monteskiusz)
- Lucy Maud Montgomery
- Zuzanna Morawska
- Kazimierz Morawski
- Jean Moréas
- Jan Andrzej Morsztyn
- Izabela Moszczeńska-Rzepecka
- Adam M-ski
- Joanna Mueller
- Alfred de Musset
- Daniel Naborowski
- Tadeusz Nalepiński
- Edith Nesbit
- Julian Ursyn Niemcewicz
- Andrzej Niemojewski
- Friedrich Nietzsche
- Autor nieznany
- Cyprian Kamil Norwid
- Novalis
- Klara Nowakowska
- Patrycja Nowak
- Franciszek Nowicki
- Artur Oppman
- Łukasz Orbitowski
- Władysław Orkan
- Eliza Orzeszkowa
- Ferdynand Ossendowski
- Bronisława Ostrowska
- Rodrigues Ottolengui
- Owidiusz
- Helena Janina Pajzderska
- Mykolas Palionis
- Joanna Papuzińska
- Blaise Pascal
- Jan Chryzostom Pasek
- Edward Pasewicz
- Friedrich Paulsen
- Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
- Icchok Lejb Perec
- Jehoszua Perle
- Włodzimierz Perzyński
- Bolesław Piach
- Vincas Pietaris
- Pietro Aretino
- August von Platen
- Platon
- Plaut
- Marta Podgórnik
- Jacek Podsiadło
- Edgar Allan Poe
- Wincenty Pol
- Ludwik Ksawery Pomian-Łubiński
- Wacław Potocki
- Praca zbiorowa
- Marcel Proust
- Bolesław Prus
- Kazimierz Przerwa-Tetmajer
- Zygmunt Przybylski
- Stanisław Przybyszewski
- Aleksander Puszkin
- François Rabelais
- Jean Baptiste Racine
- Justyna Radczyńska-Misiurewicz
- Šatrijos Ragana
- Radek Rak
- Henri de Régnier
- Edward Redliński
- Mikołaj Rej
- Adolphe Retté
- Władysław Stanisław Reymont
- Jean Richepin
- Rainer Maria Rilke
- Georges Rodenbach
- Maria Rodziewiczówna
- Zofia Rogoszówna
- Bianka Rolando
- Wacław Rolicz-Lieder
- Edmond Rostand
- Józef Roth
- Jean-Jacques Rousseau
- Józef Ruffer
- Lucjan Rydel
- Henryk Rzewuski
- Jacek Świdziński
- Wacław Święcicki
- Aleksander Świętochowski
- Miguel de Cervantes Saavedra
- Safona
- Saint-Pol-Roux
- Emilio Salgari
- Albert Samain
- Fryderyk Schiller
- Maurycy Schlanger
- Christof Schmid
- Artur Schnitzler
- Artur Schopenhauer
- Bruno Schulz
- Marcin Sendecki
- William Shakespeare (Szekspir)
- Marceli Skałkowski
- Maria Skłodowska-Curie
- Edward Słoński
- Sofokles
- Paweł Sołtys
- Piotr Sommer
- Andrzej Sosnowski
- Carl Spitteler
- Johanna Spyri
- Barbara Sroczyńska
- Stanisław Staszic
- Stendhal
- Jan Sten
- Robert Louis Stevenson
- Zdzisław Stroiński
- Andrzej Strug
- Maciej Stryjkowski
- Rajnold Suchodolski
- Jonathan Swift
- Władysław Syrokomla
- Mikołaj Sęp Szarzyński
- Józef Szczepański
- Ziemowit Szczerek
- Taras Szewczenko
- Władysław Szlengel
- Szolem-Alejchem
- Maciej Szukiewicz
- Rabindranath Tagore
- Władysław Tarnowski
- Torquato Tasso
- William Makepeace Thackeray
- Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki
- Andrzej Trzebiński
- Magdalena Tulli
- Mark Twain
- Kazimierz Twardowski
- Zofia Urbanowska
- Jan Vaihinger
- Motiejus Valančius
- Émile Verhaeren
- Jules Gabriel Verne
- Francis Vielé-Griffin
- François Villon
- Voltaire (Wolter)
- Cecylia Walewska
- Edmund Wasilewski
- Otto Weininger
- Jerzy Kamil Weintraub-Krzyżanowski
- Herbert George Wells
- Wergiliusz
- Adam Wiedemann
- Oscar Wilde
- Bruno Winawer
- Radosław Wiśniewski
- Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy)
- Stanisław Witkiewicz
- Stefan Witwicki
- Władysław Witwicki
- Agnieszka Wolny-Hamkało
- Maryla Wolska
- Wacław Wolski
- Spiridion Wukadinović
- Józef Wybicki
- Zofia Wydro
- Kazimierz Wyka
- Stanisław Wyspiański
- William Butler Yeats
- Žemaitė
- Narcyza Żmichowska
- Jerzy Żuławski
- Zofia Żurakowska
- Adam Zagajewski
- Gabriela Zapolska
- Kazimiera Zawistowska
- Henryk Zbierzchowski
- Marian Zdziechowski
- Zgromadzenie Ogólne Ligi Narodów
- Zgromadzenie Ogólne ONZ
- Emil Zola
- Other:
- Aforyzm
- Akt prawny
- Anakreontyk
- Artykuł
- Artykuł naukowy
- Bajka
- Bajka ludowa
- Baśń
- Dedykacja
- Dialog
- Dramat
- Dramat antyczny
- Dramat historyczny
- Dramat niesceniczny
- Dramat poetycki
- Dramat romantyczny
- Dramat szekspirowski
- Dramat wierszowany
- Dramat współczesny
- Dziennik
- Epigramat
- Epopeja
- Epos
- Epos rycerski
- Epos satyryczny
- Erotyk
- Esej
- Farsa
- Felieton
- Fraszka
- Gawęda
- Gawęda szlachecka
- Humoreska
- Hymn
- Idylla
- Komedia
- Kronika
- Lament
- Legenda
- List
- Manifest
- Melodramat
- Motto
- Nowela
- Oda
- Odczyt
- Odezwa
- Opowiadanie
- Pamiętnik
- Pieśń
- Poemat
- Poemat alegoryczny
- Poemat dygresyjny
- Poemat heroikomiczny
- Poemat prozą
- Pogadanka
- Poradnik
- Powiastka filozoficzna
- Powieść epistolarna
- Powieść poetycka
- Praca naukowa
- Proza poetycka
- Przypowieść
- Psalm
- Publicystyka
- Reportaż podróżniczy
- Rozprawa
- Rozprawa polityczna
- Satyra
- Sielanka
- Sonet
- Tragedia
- Tragifarsa
- Traktat
- Tren
- Wiersz
- Wiersz sylabotoniczny
- Broń (1)
- Car (1)
- Chłop (1)
- Chrystus (1)
- Ciało (1)
- Dobro (1)
- Honor (1)
- Maszyna (1)
- Niemiec (1)
- Obyczaje (1)
- Okrucieństwo (2)
- Pogarda (1)
- Polityka (1)
- Praca (1)
- Przemoc (1)
- Przyjaźń (1)
- Przywódca (1)
- Religia (2)
- Śmierć (2)
- Sen (1)
- Sumienie (1)
- Szlachcic (1)
- Trup (1)
- Walka (1)
- Wojna (1)
- Wróg (1)
- Żyd (2)
- Zabawa (1)
- Zbrodnia (1)
- Zbrodniarz (1)
- Zemsta (1)
- Zło (1)
↓ Expand fragment ↓Inny, który najwidoczniej otrzymał postrzał w biodro, ogromny, o ciemnym zaroście mężczyzna — pobladłymi usty chwytał...
↑ Hide fragment ↑Inny, który najwidoczniej otrzymał postrzał w biodro, ogromny, o ciemnym zaroście mężczyzna — pobladłymi usty chwytał przesiąkłe słodkawą wonią powietrze i oburącz obejmował trupa swojego wierzchowca.
Nagle porwał karabin i z równie zimną krwią, jakby szło o zwykłe strzelanie do celu — zmierzył i kula ugodziła Angusa Myresa, którego rozdzielało ze mną dwóch tylko żołnierzy. Biedaczysko zwalił się ciężko jak kłoda — z czoła trysnęła rubinowa nitka…
Ranny błyskawicznym ruchem sięgnął po drugi, leżący opodal karabin — zanim jednak zdążył go pochwycić — nadbiegł z czoła grenadierów gruby Hodgson i utopił mu bagnet w gardle. Żal mnie zdjął mimo woli — taki był rosły mężczyzna!
↓ Expand fragment ↓Z radością prawie słuchaliśmy tętentu kopyt — znaczyło to przede wszystkim, że bateria na chwilę zaprzestanie...
↑ Hide fragment ↑Z radością prawie słuchaliśmy tętentu kopyt — znaczyło to przede wszystkim, że bateria na chwilę zaprzestanie ognia, że potykać się będziemy czoło w czoło. Teraz dopiero miała zawrzeć bitwa — bo przedtem była tylko rzeź straszliwa!
I po bohatersku jęliśmy odpierać napad, jeno krew już krążyła wolniej, jeno mierzyliśmy chłodniej — zobojętniali na śmierć własną i cudzą, co od rana szalała na tych okropnych polach.
Strzelało się niby uważnie, a przecież bez świadomości istotnego czynu; zabijało się, nie myśląc, że to ludzie, mechanicznie, miarowo, bezwiednie.
Całą istotą owładało dziwne jakieś uczucie, coś niby chęć pomszczenia na kimkolwiek wszystkiego, co się wycierpiało, odwetu za wszystkie krzywdy — a potem mniejsza nawet o życie!
I naprawdę mściliśmy dawniejsze straty — ułani nie mieli kirysów — po pierwszej naszej salwie legło ich od razu więcej niż siedemdziesięciu.
Kto wie, czy napełniałoby nas równe upojenie, gdybyśmy wtedy mogli ujrzeć siedemdziesiąt matek płaczących nad zwłokami synów — ale podczas bitwy człowiek staje się tylko zwierzęciem, które morduje innych dla podobnych powodów, jak dwa zagryzające się na śmierć tygrysy.
↓ Expand fragment ↓Pamiętam, żem lufę karabinu przyłożył do munduru jakiegoś gwardzisty, żem pociągnął za cyngiel, a przecież...
↓ Expand fragment ↓Wasja rozróżnia już teraz wyraźnie chudego młodzieńca w popielatym marynarkowym ubraniu i z wybitnie semickim...
↑ Hide fragment ↑Wasja rozróżnia już teraz wyraźnie chudego młodzieńca w popielatym marynarkowym ubraniu i z wybitnie semickim nosem. Kamelota d'Escarville objaśnia: uciekł w nocy z waszego terytorium na naszą stronę. Patrol złapał go na mieście i odstawia z powrotem.
Wasja aż oczy przymrużył zachwytu: Żyd! Uciekł, zmyliwszy straże!
— Dajcie, ja go odprowadzę do rotmistrza.
Kameloci salutują i odchodzą. Wasja porucza koledze, by pozostał na warcie. On odprowadzi zbiega.
Chudy, wysoki Żydek, może o rok starszy od Wasji, milczy, tylko zgarbił się jakoś, głowę wciągnął w ramiona jak nastroszony ptak; niespokojny wzrok biega za Wasją jak jamnik.
Wasja zdejmuje z ramienia karabin, odwodzi bezpiecznik:
— Marsz naprzód! Nie próbuj uciekać, bo kula w łeb!
Żyd nie próbuje uciekać. Posłusznie idzie przodem. Tylko głowę wcisnął jeszcze głębiej w ramiona i dwoje przydługich rąk, jak poprzetrącane skrzydła, nieporadnie dynda mu po bokach.
Zaś Wasja marzy: przyprowadzi sam, osobiście więźnia przed rotmistrza Sołomina. Rotmistrz spojrzy, trzepnie szpicrutą o cholewę, powie: doobrze! Wasja aż wypina pierś z dumy i zadowolenia. Za rotmistrzem Sołominem — w ogień. Cała młodzież go ubóstwia. Dzielny oficer. Jeszcze w armii Wrangla bił bolszewików. Ci, co go znali, opowiadają: odważny jak diabeł. A jak strzela! Jaskółkę w locie zabije. Wasja widział wczoraj na własne oczy: siedział na stoliku na werandzie kawiarni przy rue de la Pompe i zmykających Żydów puszczał na pięćset kroków, kładąc ich z nagana jak kaczki, ani razu nie spudłował! Będzie zabawa!
↓ Expand fragment ↓Chudy, piegowaty Żydek drży jak liść.
— Bliżej — powtarza obojętnie rotmistrz Sołomin. — Odpowiadać krótko i węzłowato...
↑ Hide fragment ↑Chudy, piegowaty Żydek drży jak liść.
— Bliżej — powtarza obojętnie rotmistrz Sołomin. — Odpowiadać krótko i węzłowato. Jakiego wyznania?
Żyd milczy. Po cóż mówić? I tak wszystko przepadło.
— Wyznania mojżeszowego?
Oficerowie, przeczuwając efektowne widowisko, parskają śmiechem.
— Cóż to, niemowa, czy co? Czy też nie rozumie delikatnie? Pytam się: żyd?
— Nie… — pobladłymi wargami bełkoce chłopak.
Odpowiada mu wybuch śmiechu rozbawionych oficerów.
— Czekajcie panowie, cóż w tym śmiesznego? — mówi, rozciągając słowa, rotmistrz Sołomin. — Nos niczego jeszcze nie dowodzi. Czasami mama się zapatrzy. Skoro mówi, że nie, to nie.
Oficerowie zrywają boki, zakochanymi oczyma spoglądając na rotmistrza.
— Przeżegnaj się — cedzi rotmistrz.
Chłopak kurczowo skręconymi palcami próbuje nakreślić znak krzyża. Drżąca ręka nie trafia na ramię, myli się, kreśli w powietrzu jakiś dziwny zakrętas.
Wtóruje jej głośny ryk śmiechu podochoconych oficerów.
— Niezupełnie tak — mówi z niezmąconym spokojem rotmistrz Sołomin. — To się zdarza. Brak wprawy… Jeszcze raz, powoli a dokładnie.
Chłopak zakreśla ręką mniej więcej prawidłowy zygzak.
— Tak, teraz już było znacznie lepiej — No, czy nie mówiłem wam? Nos jeszcze niczego nie dowodzi. Od razu widać, że prawosławny. Żebyście nie mieli więcej wątpliwości, spuśćcie mu tam, chłopcy, spodnie!
Chłopak gestem zawstydzonej gracji zaciska ręce dokoła wstydliwego miejsca. Wasja i dwóch innych szeregowców rzucają się na niego i rozpinają mu przemocą spodnie. Chłopak szamoce się bezsilnie. Zdarte siłą spodnie bezkształtnymi obwarzankami ześlizgują się na ziemię pod ryk ogólnego śmiechu.
— Ach, tak? — wykrzykuje z udanym oburzeniem Sołomin. — To ja tu, można powiedzieć, piersią własną cię zasłaniam, na słowo ci wierzę, a ty, bratku, kłamiesz? Krzyż święty niechrzczoną ręką plugawisz? Wiary własnej się wypierasz? Tego się po tobie nie spodziewałem.
Chłopak podnosi i zapina niepotrzebne, nieposłuszne spodnie. Długo nie może natrafić na właściwy guzik.
— Przeszukać mu tam kieszenie, chłopcy! — mówi rotmistrz Sołomin.
Trzy pary chciwych rąk wciskają się w zanadrze, przetrząsają kieszenie, odrywają podszewkę eleganckiego ubranka i, wyciągnąwszy z triumfem jakiś zeszycik — sowiecki paszport — podają go rotmistrzowi.
— Taaaak… — przeciąga rotmistrz. — Tak trzeba było mówić od razu. Poprosić: przepustkę do Belleville. Czemu nie? Któż to widział uciekać tak po nocy, w dodatku paszport zaszywać pod podszewkę. A, brzydko! No, żeby mi to było ostatni raz!
Rotmistrz Sołomin zwraca paszport.
— Włożyć mu to z powrotem do kieszeni! A teraz — wiej!
Chłopak nie rozumie, patrzy wybałuszonymi tępo oczyma na rotmistrza.
— Zmykaj! Żebym cię tu więcej nie widział!
Żyd robi niezdecydowany krok naprzód, jakby chciał paść Sołominowi do nóg, zatrzymuje się, patrzy na uśmiechnięte twarze oficerów, odwraca się i zaczyna biec przed siebie, wzdłuż muru, z początku wolno, potem coraz prędzej. Już jest prawie na rogu.
— Czekaj! — woła za nim rotmistrz Sołomin.
Chłopak zatrzymuje się i odwraca wylękły, niezdecydowany.
— Czekaj, zapomniałem postawić ci na twoim paszporcie pieczątkę — mówi Sołomin, posyłając w ślad za nim kulę z nagana.
Żyd pada na wznak z rozczapierzonymi niezgrabnie rękoma.
Wasja zna się na rzeczy, chwyta w lot. Karabin przewiesił przez ramię, biegnie na róg, gdzie leży chłopak, pochyla się nad nim, wyciąga mu z zanadrza jakiś przedmiot i, wymachując nim w powietrzu, powraca biegiem do oficerów.
— W sam środek! — woła z daleka, potrząsając małą czerwoną książeczką.
Wystrzępiony sowiecki paszport przedziurawiony jest w środku na wylot i dokoła otworu od kuli czerwoną obwódką pieczątki zakrzepła krew.
Oficerowie ze szmerem uznania podają sobie z rąk do rąk małą czerwoną książeczkę.
↓ Expand fragment ↓— Jegomość dziś szatki duchowne nosisz, a za młodu bijałeś rebelizantów, jakośmy słyszeli, wcale nie zgorzej...
↑ Hide fragment ↑— Jegomość dziś szatki duchowne nosisz, a za młodu bijałeś rebelizantów, jakośmy słyszeli, wcale nie zgorzej…
— Bijałem, bom był powinien, jako żołnierz, i nie to mój grzech, ale to, żem ich przy tym jako zarazy nienawidził. Miałem swoje prywatne racje, o których nie będę wspominał, bo to dawne czasy i rany owe zaschły. W tym się kajam, żem nad powinność czynił. Miałem pod swoją komendą sto ludzi z chorągwi pana Niewodowskiego i często luzem chodząc, z nimim palił, ścinał, wieszał… Waszmościowie wiecie, jakie to były czasy. Palili i ścinali Tatarzy przez Chmiela na pomoc wezwani, paliliśmy i ścinali my. Kozactwo też wodę a ziemię tylko wszędy zostawiało, gorszych jeszcze dopuszczając się od nas i od Tatarów okrucieństw. Nie masz nic straszniejszego nad wojnę domową… Co to były za czasy, tego nikt nie wypowie, dość, że my i oni byliśmy do psów wściekłych niż do ludzi podobniejsi… Raz dano znać do naszej komendy, że hultajstwo pana Rusieckiego w jego fortalicji oblega. Posłano mnie z moimi ludźmi na ratunek. Przyszedłem za późno. Fortalicja była już z ziemią zrównana. Napadłem jednak na chłopstwo pijane i znacznie wyciąłem, część się tylko w zbożu zataiła; tych kazałem żywcem brać, by ich dla przykładu obwiesić. Ale gdzie? Łatwiej było zamierzyć niż dokonać: w całej wsi nie zostało ani jednego budynku, ani jednego drzewa, nawet hryćkowe grusze na miedzach samotnie stojące były pościnane. Nie miałem czasu szubienicy stawiać; lasu też, jako to w kraju stepowym, nigdzie w pobliżu. Co robić? Biorę ja moich jeńców i idę. Już też przecie znajdę gdzie jaki dębczak rosochaty. Idę milę, idę dwie — step i step, choć kulą potoczyć. Trafiamy wreszcie na ślady jakiejś wioski, było to pod wieczór; patrzę, oglądam się: tu i owdzie kupa węgli, a zresztą siwy popiół; znowu nic! Na wzgórku maluchnym krzyż przecie został, duży, dębowy, niedawno widać uczyniony, bo drzewo nic jeszcze nie sczerniało i świeciło się przy zorzy, jakoby z ognia. Chrystus był na nim z blachy wycięty i tak właśnie pomalowany, że dopiero z boku zaszedłszy i cienkość blachy widząc poznałeś, iż nieprawdziwe ciało wisi; ale z przodu twarz miał jakoby żywą, od boleści jeno nieco przybladłą, i cierniową koronę, i oczy do góry podniesione z okrutnym smutkiem i żałością. Gdym tedy ujrzał ów krzyż, mignęła mi przez głowę myśl: „Ot drzewo, inszego nie masz” — alem się zaraz zląkł. W imię Ojca i Syna! Na krzyżu ich nie będę wieszał! Ale zrozumiałem, że ucieszę oczy Chrystusowe, gdy w jego obliczności każę tych, którzy tyle krwi niewinnej przelali, pościnać, i mówię tak: „Panie miły, niechże ci się zdaje, że to owi Żydowinowie, którzy ciebie na krzyż przybili, bo ci od nich nie lepsi”. Wtem kazałem ich po jednemu porywać, na mogiłkę pod krzyż podprowadzać i ścinać. Byli między nimi starzy, siwi chłopi i pacholęta! Pierwszy tedy, którego przyprowadzono, mówi: „Przez mękę Pańską, przez tegoż Chrysta, pomiłuj panie!” A ja na to: „Po szyi go!” Dragon ciął i ściął… Przyprowadzono drugiego, ten to samo: „Przez tego Chrystusa miłosiernego pomiłuj!” A ja znów: „Po szyi go!” To samo z trzecim, czwartym, piątym; było ich czternastu, a każdy mię przez Chrysta zaklinał… Już i zorze zgasły, gdyśmy skończyli. Kazałem ich położyć kręgiem koło stóp krzyża… Głupi! Myślałem, że tym widokiem Syna Jedynego udelektuję, oni zaś ruchali czas jakiś to rękami, to nogami, czasem rzucił się który jako ryba z wody wyjęta, ale krótko tego było; niebawem wigor opuścił ich ciała i leżeli wianuszkiem cicho.
↓ Expand fragment ↓Judenrein nie robią tylko zbrodniarze, ale zwyczajni Niemcy i stają się zbrodniarzami. Miernota spośród najmierniejszych...
↑ Hide fragment ↑Judenrein nie robią tylko zbrodniarze, ale zwyczajni Niemcy i stają się zbrodniarzami. Miernota spośród najmierniejszych. Ich prawo w zbrodni. Czy może być takie prawo, nie pytam. Ono jest! Mają ich parę, tak prostych, że wprawili w osłupienie świat. A krzyk o pracy i nowym ładzie? „Arbeit macht frei”. Na afiszach pyszni się cham z karabinem w ręku. Więc i zabijanie może być pracą? Stało się sztuką! Nie rozumiałem tego do tej pory. Widać, wyrzekając się mordu, utraciliby swoją tożsamość. Teraz wiem, co znaczy w ich języku słowo „tożsamość”! Ten, który stoi nad dołem z karabinem w ręku, gnębi zło, które zdycha w tym dole. Nagie zło ginie w błocie, uzbrojone dobro triumfuje na wieczność. Czy może być coś bardziej pociągającego dla niemieckiej miernoty? Cnota nie musi czekać na zapłatę w niebie, otrzymuje zapłatę na ziemi, co dokładnie widać w szczerbince karabinu na przecięciu jej z muszką i niemieckim okiem. Oto linia prosta! Wzór. Oto stary kapralski ideał zaczerpnięty z regulaminu musztry. Niemieckie oko widzi najlepiej ten świat, niemieckie oko Opatrzności, które obejmuje jednym spojrzeniem wielki cel i małe życie.
↓ Expand fragment ↓Około północy ostatnie echo rozmowy ucichło w klasztorze. Żołnierze, otuleni w płaszcze, spali leżąc w...
↑ Hide fragment ↑Około północy ostatnie echo rozmowy ucichło w klasztorze. Żołnierze, otuleni w płaszcze, spali leżąc w poprzek galerii portyku pokotem. Był to sen twardy i zaiste kamienny. Cedro leżał między innymi w szeregu, ale nie spał wcale.
Na końcu galerii u wejścia do ogrodu paliło się duże ognisko. Długie smugi ruchliwego ognia rzucały w ogród niepewne blaski. Chrapanie cielsk w całej galerii, w przestrzeni kilkudziesięciu kroków, było nie do zniesienia. Zdawało się Krzysztofowi, skoro tylko oddalał się myślami od tego miejsca, że trupy niedorznięte koło niego charczą. Wzdrygał się i z wściekłym gniewem zawijał w płaszcz. Ale chociaż zasłonił oczy, nie mógł zasłonić płynących myśli. Dźwigną się jutro z tego potwornego snu do dzieła mordowania albo na wieki legną po kanałach i rynsztokach miasta. Jaki też sen śni się temu leżącemu motłochowi?
I oto ujrzał sen tłuszczy, sen idący nad nimi w ciemnych załamaniach sufitu. Widział trzeźwymi oczyma ogniste, kręte zwoje boleści, wlokące się po wąskich schodach, którędy ścieka krew… Wszczepił mu we włosy koślawe ręce swoje krzyk obijający się o ponure mury zaklęsłych dziedzińców, korytarzów, cel… Starzec, starzec w krwawym łachmanie! Oczy jego, oczy patrzą, wznosi się uschła ręka… Wskazuje, wskazuje… Boże miłosierny! — wskazuje ręką…
Ogarnął go nieprzełamany wstręt. Ciała spitych morderców, staplanych we krwi, śmierdzących potem pracy od całodziennych siepań, owa bezwładność i nicość silnych gnatów, które się teraz podle wiły i kurczyły pod ciężarem widziadeł sennych, ohydne profile pysków, rozwarte usta, porozrzucane ręce i nogi, w trwodze i męczarni charczące gardziele i nosy — wzdrygnieniem go zimnym smagały. Nie był zdolny pozostać teraz na chwilę sam ze sobą. Wnet myśli jego pędził i ścigał przestrach. Korpus cielesny wciąż musiał być w ruchu, w trudzie, w pierwszorzędnym zmaganiu się, wciąż musiał cośkolwiek ścigać forsownie. W każdej chwili spokoju zaczynały płynąć w poprzek logicznych myśli — wichry spłoszonych obrazów, haniebnych widoków, czynów spełnionych.
I teraz oto uczuł się zmuszonym do ruchu.
— Pogadam z szyldwachem… — myślał wyłażąc z szeregu leżących.
Ale zanim stanął na nogach, już zmienił projekt. Czuł, że rozmowa go nie zaspokoi. Wiedział, że musi szukać niebezpieczeństwa, jeśli chce w sobie zagłuszyć paroksyzmy dawnej duszy.
↓ Expand fragment ↓Piątego dnia pobytu swego pod Tortozą, z rana, kiedy spał w kwaterze polnej przyjaciela Rybałtowskiego...
↑ Hide fragment ↑Piątego dnia pobytu swego pod Tortozą, z rana, kiedy spał w kwaterze polnej przyjaciela Rybałtowskiego na la Roqueta, zbudzono go nagle wieścią, że Wyganowski przybył. Cedro porwał się z pościeli i co prędzej począł wdziewać odzienie.
Ale ten, co mu wiadomość przyniósł, dorzucił:
— Przybył kapitan Wyganowski, ale go ktoś pod obozem drugiego pułku zamordował.
Krzysztof skoczył jak pchnięty nożem. Oniemiał. Upadł na posłanie swe i leżał bez ruchu, słuchając rozmów, przypuszczeń, wniosków.
Nierychło, jak przez sen, włożył mundur, przypasał szablę, zarzucił płaszcz i pojechał za Ebro. W pobliżu obozu pułku drugiego zobaczył kilku żołnierzy wśród pola. Po wzgórkach wieszały się tutaj zarośla agawy i dzikie krzewy krępli. W dali stały nagie, spękane góry. Już się upał sierpniowego dnia zaczął. Słońce przepalało na wskroś żółte piaski nadrzecza, ogniem trawiło usychające pod skałami rośliny. Na błyszczącym piasku leżał nagi zupełnie Wyganowskiego trup.
Gdy Cedro skoczył z konia i przypadł ku niemu, ujrzał dwa ciosy sztyletu czy noża, zadane w serce na wylot, ręką nieomylną. Morderca zdarł z ofiary swojej suknie hiszpańskie i rzucił je niedaleko, między krzewy. Czynił to w takim widocznie pośpiechu, że ściągnąwszy koszulę przez głowę zostawił ręce trupa wyprostowane w górę. Te nagie ręce, bezbronne i bezsilne, ciśnięte równolegle jedna do drugiej wzdłuż głowy, zdawały się wołać na Krzysztofa z ziemi. Roje moskitów, much i drobnych, ledwie widzialnych robaczków szarozielonych z brzękiem krążyły już nad zwłokami, wpijały się w zaschłą krew rany. Słońce płomienne już wydobywać zaczęło z trupa woń śmierci.
Ten i ów z wiarusów zakopcił fajkę i splunął. Pomedytowali, pogwarzyli o dziwnym zdarzeniu i odeszli. Cedro został sam. Przy głowie zmarłego leżał głaz. Ułan siadł na nim, łokcie sparł na kolanach, głowę na dłoniach i patrzał w twarz przyjaciela. Czasami jego oczy wałęsały się to tu, to tam. Wyschły piach, sypki i lotny, przepalony na łokieć, zdeptany obcasami nóg, które się prężą śmiertelnie. Tu walczyli ze sobą. Tu go napadł niespodzianie. Tu mu cios zadał. Tu go wlókł, żeby pohańbić przed oczyma całego wojska. Tu z niego zdzierał szmaty pokoju…
— Don José… — wyszeptały usta.
Serce załomotało jak jastrząb zgłodzony i straszliwy. Gniew pognał krew. Ale z wolna ją uciszyła gorycz myśli. Zamknęło się serce i dusza znowu stanęła przed obliczem tego trupa. Niewymowny upał przepalał ciało, że było gorące jak ów piasek pod stopami. Trup cuchnął.
Krzysztof wstał i wielkimi kroki poszedł w stronę obozowiska pułku drugiego. Stanąwszy tam, znalazł bataliony szykujące się do bitwy. Wyszedł przed front i gromkim głosem zwrócił się do oficerów i żołnierzy, żeby pomścili śmierć towarzysza i żeby poszli pogrześć jego nagi trup. Wołał:
— Już go słońce żre, żołnierze, już go porwało w pazury. Leży sam jeden przed wami wszystkimi, a nad nim słońce niezbłagane. Nie zlituje się nad nim słońce i ognia swego nie przygasi. Piach pod nim płonie od żaru. Krew się już wzdyma i skórę rozsadza. Komar i mucha ssie jego krew sprawiedliwą. Idźcie mu dół wykopać, żołnierzowi — żołnierze! Cześć mu bratnią oddajcie!
Z szeregów odpowiedział mu głos:
— Cześć mu sam oddaj. I dół mu sam wykop. Już on nie żołnierz i nie towarzysz. Przypatrz się dobrze. Całymi batalionami idziemy w bitwę tej godziny, a on dla siebie jednego zwolnienie wyprosił. Sprawiedliwie mu uczynił los! Niechaj gnije pode skwarem.
Uderzyły bębny. Bataliony, wykręciwszy się sekcjami w prawo, twardym krokiem poszły wraz w kierunku fortu orleańskiego. Widać było wielki ich żelazny szyk, błysk karabinów. Wkrótce ich pył drogi i kurzawa dymu zasłoniła.
Krzysztof wrócił do przyjaciela. Wyciągnął z pochwy szablę swą i koniec jej twardo zanurzył w głębokość rany zadanej sztyletem. Siadł na kamieniu i gadał do trupa:
— Taki to jest nasz Ronceval, towarzyszu….
Motif: Żołnierz
Żołnierze są najważniejszymi (obok przywódców) aktorami wojen. Funkcja wiąże żołnierza ściśle z ideą państwa — ma za zadanie bronić jego terytorium lub zdobywać nowe, poszerzając granice kraju. Wśród wymaganych pozytywnych cech żołnierza wymienić można obowiązkowość, wierność i odwagę, jednakże charakter jego zajęcia (zabijanie wrogów, stosowanie zinstytucjonalizowanej przemocy) naraża go na aberrację w kierunku okrucieństwa i może prowadzić do uczestniczenia w popełnianiu zbrodni.
Motif: Morderstwo
Wyróżniliśmy spośród zbrodni tę najpoważniejszą uznawszy, że fragmenty z nią związane będą tworzyć odrębną kategorię. Morderstwo wiązać się może z kainicznym piętnem (Balladyna). Najciekawsze studium morderstwa i mordercy odnajdziemy u Shakespeare'a i Dostojewskiego.