— No, no — rzekł Jowisz do Merkura — zleź no prędko tam na dół i rzuć pod nogi Jąderce trzy siekiery: jedną jego własną, drugą ze złota, a trzecią z litego srebra, wszytkie jednego kalibru. Zostaw mu wolny wybór między trzema; jeśli weźmie swoją i tym się zadowoli, daj mu dwie inne w podarku. Jeśli weźmie inną niż swoją, utnij mu głowę jego własną siekierą. I odtąd tak uczyń wszystkim, którym zdarzyłoby się zgubić siekierę.
Rzekłszy te słowa, Jowisz wykrzywił się jak małpa, gdy łyka pigułki, i uczynił minę tak straszliwą, że cały Olimp zadrżał.
Merkury ze swym szpiczastym kapeluszem, płaszczykiem, sandałami i berłem rzuca się przez klapę niebieską, pruje powietrze, zstępuje lekko na ziemię, rzuca pod stopy Jąderki trzy siekiery, a potem rzecze:
— Dosyś już napsułeś sobie gardła; czas teraz troszkę popić. Prośby twoje wysłuchane są przez Jowisza. Spójrz, która z tych trzech siekier jest twoja i zabierz ją sobie.
Jąderko podnosi siekierę złotą, ogląda ją, wydaje mu się za bardzo ciężka, po czym rzecze do Merkurego:
— Dalibóg, to nie moja. Nie chcę tej.
Toż samo uczynił ze srebrną i rzekł:
— Nie, to też nie ta. Zabierz ją sobie.
Po czym wziął w rękę siekierę z rękojeścią drewnianą: ogląda ją z szerszego końca, poznaje swój znak i cały drżąc z radości jak lis, który przydybie zabłąkaną kurę, uśmiechając się gębą rozdziawioną od ucha do ucha, rzecze:
— Wciórności, oto jest moja. Jeśli chcesz mi ją zostawić, poświęcę ci na Idy (to jest piętnasty dzień majowy) piękny i duży garnek mleka, cały przysypany ładnymi poziomkami.
— Masz, mój poczciwcze — rzekł Merkury — daję ci ją, weź sobie. I za to, żeś okazał umiarkowanie w twoich życzeniach, dodaję ci, z rozkazu Jowisza, i tamte dwie siekiery. Masz teraz z czego żyć w bogactwie, trzymaj się ciepło i zdrowo.
Jąderko podziękował pięknie Merkuremu, oddał cześć wielkiemu Jowiszowi, przywiesił swą dawną siekierę do skórzanego paska i opasał się dookoła zadka jak Marcin Kambreński. Dwie pozostałe, jako bardziej ciężkie, załadował sobie na plecy. Tak idzie, dumnie się niosąc, przez całą wieś, zadzierając nosa do góry wobec kumów i sąsiadów.
Nazajutrz, ubrawszy czyściutką siermięgę, ładuje na plecy dwie kosztowne siekiery i wędruje do Szynionu, miasta znacznego, miasta szlachetnego, miasta starożytnego, ba, pierwszego na świecie wedle osądu i twierdzenia najbardziej uczonych w Piśmie. W Szynionie zmienia siekierę srebrną na piękne talarki i inną srebrną monetę: siekierę złotą na piękne dukaty, piękne czerwieńce, piękne cząte, piękne długowełniste barany. Kupuje za to siła folwarków, siła spichlerzy, pachtów, siła włók, chałup, zagród, łąk, winnic, młynów, lasów, gajów, ogrodów, stawów, pasiek, wołów, krów, owiec, baranów, kóz, macior, wieprzów, osłów, koni, kogutów, kapłonów, kurcząt, gęsi, kaczek, indyków i innej gadziny. I w krótkim czasie stał się najbogatszym kmieciem w okolicy.
Wszyscy drwale i kmiotki w sąsiedztwie zdumieli się srodze, patrząc na tę fortunę Jąderki: litość i współczucie, jakie mieli wprzódy dla biedaka, zamieniły się w tajoną zazdrość z przyczyny jego bogactw tak wielkich i niespodziewanych. Zaczęli tedy biegać, wywiadywać się, szperać i węszyć, w jaki sposób, gdzie, kiedy, o jakiej porze, czym i z jakiego powodu spadły na niego te wielkie dostatki? Usłyszawszy, iż to było z okazji zgubionej siekiery, rzekli sobie: „Hm, hm, więc wystarczy po prostu zgubić siekierę, aby dojść do bogactwa? Sposób łatwy i zaiste nie nazbyt kosztowny. Zatem takie jest obecnie ukształtowanie niebios, konstelacja gwiazd i rozmieszczenie planet, iż ktokolwiek zgubi siekierę, natychmiast stanie się bogaczem? Hej, hej, jak mi Bóg miły, siekiereczko, muszę cię ugubić, za twoim pozwoleniem”. Jakoż wszyscy pogubili siekiery. Niech mnie diabli wezmą, jeśli bodaj jeden ostał się przy swojej ciupażce. Nie było w okolicy jednego syna dobrej matki, który by nie zgubił siekiery. Przestano rąbać drzewo w całej okolicy, bowiem nikt nie miał siekiery.
I jeszcze powiada apologia Ezopa, że wielu z pomniejszych szlachetków, którzy posprzedawali Jąderce swój kawałek ziemi, młyn i chałupkę, aby hulać i grać panów za tę troszkę gotowizny, teraz, dowiedziawszy się, w jaki prosty sposób on skarb ten uzyskał, posprzedawali swoje szpady, aby pokupować siekiery i potem je zgubić, jako czynili chłopkowie, spodziewając się, za pomocą tej zguby, zyskać w bród złota i srebra. Rzekłbyś owi opętani romipeci, co to sprzedają swoje, pożyczają cudze, aby jeno dobić do Rzymu i nabyć parę korcy odpustów u nowo obranego papieża. I dopieroż w krzyk, w lament, w błagania do Jupitera: „Moja siekiera, moja siekiera, Jowiszu! Siekiera tędy, siekiera owędy, moja siekiera, och, och, och, och, Jowiszu, moja siekiera!”. Powietrze naokół drżało od krzyków i wycia zuchów, co pogubili siekiery.
Merkury w lot znosił siekiery, każdemu przedkładając jedną jego własną, drugą ze złota, a trzecią ze srebra. Każdy wybierał złotą i zabierał jak swoją, dziękując wielkiemu dobroczyńcy Jowiszowi: ale skoro który nachylił się ku ziemi, aby ją podnieść, Merkury ucinał mu głowę, jak to miał nakazane od Jowisza. I była liczba głów uciętych równa i odpowiadająca liczbie zgubionych siekier. Ot co jest. Oto co zdarza się tym, którzy w prostocie swojej życzą sobie i pragną jedynie rzeczy umiarkowanych.