— Nie obudziłem was?
— Nie, towarzyszu Stalin, późno zwykle się kładę.
— Tak, jak ja. Słusznie! Noc jest przyjacielem człowieka. Jednym daje sen po pracy, drugim właśnie pracę najlepszą. Pracujecie?
— Czytam, robię notatki.
— To dobrze, bardzo dobrze. Przyjaciele o was pamiętają?
— Tak, bywają goście.
— A wasze zdrowie, towarzyszu Worotow?
— Dziękuję, nic mi na razie nie dokucza.
— Kłopotów nie macie, zmartwień?
— Jak każdy człowiek, towarzyszu Stalin.
— Wy nie jesteście każdy. Wy jesteście Piotr Worotow, człowiek na świeczniku, więc i wasze zmartwienia są na świeczniku. Słyszycie mnie?
— Tak, towarzyszu Stalin.
Mógł, lecz nie musiał pomyśleć: do czego on zmierza, czego chce?
— Olga Nikołajewna zdrowa?
— Dziękuję, tak.
— Też nie śpi i czuwa?
— O nie, śpi na pewno, ona ma dobry, zdrowy sen, nigdy nie zarywa nocy.
— Słusznie robi, bardzo słusznie, od czuwania wy jesteście, starczy. A tam u was na wsi więcej już pewnie czuć wiosnę niż u mnie, pomiędzy murami? Kwiecień, piękny miesiąc na rosyjskiej ziemi.
Ja poniał żyzni cel i cztu
Tu cel, kak cel, i eta cel —
Priznat, czto mnie niewmogotu
Miritsja z tiem, czto jest apriel.
Nie od razu w tych twardo akcentowanych słowach rozpoznał własne sprzed lat dwudziestu, lecz gdy to sobie uświadomił, uświadomił sobie i to również, że za chwilę, jak po błyskawicy pada piorun — musi z tamtego odległego i ciemnego brzegu, z kremlowskich pieczar, wyniknąć cios decydujący, uderzenie, cios, chyba zagłada.
Więc powiedział, czując, że mu gardło wysycha i sztywnieje:
— Macie znakomitą pamięć, towarzyszu Stalin.
Na to niski i spokojny głos:
— No tak, zatem zdrowie wasze, towarzyszu Worotow, dobrze, pracujecie, szczególnych trosk nie macie, cieszę się, szczerze się cieszę. A wiecie, że pisarz Żylin został aresztowany?
Prawie na pewno musiał pomyśleć: teraz się rozstrzygnie. I chociaż miał gardło wyschnięte i zesztywniałe, powiedział możliwie wyraźnie:
— Tak, słyszałem.
— To był wasz bliski przyjaciel?
Powiedział:
— Raczej kolega, znajomy, towarzyszu Stalin.
— Ale poeta był wielki? Wielki artysta?
Wielki? Chcąc pomniejszyć znaczenie najbliższego przyjaciela powiedział:
— Zdarzały mu się niekiedy udane utwory.
— Udane, powiadacie. Więc Żylin nie był, jak zrozumiałem, ani waszym przyjacielem, ani wybitnym poetą?
— Przyjacielem nie, a wybitnym poetą? Czy ja wiem? Zdarzały mu się wiersze interesujące, niezłe.
— A ja myślałem, że artystycznie wybitne. Cóż, wy się lepiej na poezji znacie aniżeli ja. Ja mogę tylko powiedzieć, że z punktu widzenia oceny ideowej wiersze Żylina były błędne, obce narodowi radzieckiemu, szkodliwe, antypartyjne, oszczercze.
Musiał się zdobyć na duży wysiłek, żeby powiedzieć:
— Towarzyszu Stalin, o ile wiem, Aleksy Fiodorowicz nie zajmował się polityką?
— Sądzicie zatem, że nasze organa bezpieczeństwa nie miały podstaw, żeby aresztować waszego przyjaciela?
Wtedy Worotow ciężką dłonią ścierając pot z czoła, chyba cokolwiek piskliwym głosem krzyknął w słuchawkę, w noc, w odległy ciemny brzeg:
— To nie był mój przyjaciel, towarzyszu Stalin!
Na to Stalin:
— No tak, rozumiem. Źle mnie poinformowano. Ja myślałem, że Żylin jest waszym bardzo bliskim przyjacielem i w sensie artystycznym wybitnym poetą. A oto się okazuje, że ani wasz przyjaciel, ani wybitny poeta. Po prostu kontrrewolucjonista. No cóż? Nie będę wam więcej zabierać czasu. Czytajcie, Piotrze Antonowiczu, róbcie notatki i spokojnie śpijcie. Dobranoc, Piotrze Antonowiczu.
Prawdopodobnie chwilę stał ze słuchawką w ręku, a potem ją odłożył i wrócił na fotel, ciężkie dłonie złożył na udach i patrzył na wysokie, nagie okna, za którymi cisza była i spokój, być może myślał: teraz wiem o sobie wszystko, ponieważ, ponieważ…