- Wacław Potocki (1)
- Bolesław Prus (1)
- Władysław Stanisław Reymont (2)
- Henryk Sienkiewicz (1)
- Władysław Syrokomla (1)
- Stefan Żeromski (1)
- Other:
- Adolf Abrahamowicz
- Ajschylos
- Dante Alighieri
- Edmondo de Amicis
- Władysław Anczyc
- Hans Christian Andersen
- Jerzy Andrzejewski
- Sz. An-ski
- Karol Bołoz Antoniewicz
- Guillaume Apollinaire
- Ludovico Ariosto
- Arystofanes
- Arystoteles
- Szymon Askenazy
- Adam Asnyk
- Ferdinand Avenarius
- Izaak Babel
- Krzysztof Kamil Baczyński
- Michał Bałucki
- Honoré de Balzac
- Théodore de Banville
- Antanas Baranauskas
- Pedro Calderon de la Barca
- Justyna Bargielska
- Henry Bataille
- Charles Baudelaire
- Pierre Beaumarchais
- Władysław Bełza
- Wacław Berent
- Jean-Marc Bernard
- Aloysius Bertrand
- Miłosz Biedrzycki
- Dominik Bielicki
- August Bielowski
- Jonas Biliūnas
- Rudolf G. Binding
- Józef Birkenmajer
- Björnstjerne Björnson
- Józef Bliziński
- Giovanni Boccaccio
- Teresa Bogusławska
- Wacław Bojarski
- Tadeusz Boy-Żeleński
- Mieczysław Braun
- Anatole Le Braz
- Feliks Brodowski
- Aleksander Brückner
- Stanisław Brzozowski
- Stefania Buda
- Justyna Budzińska-Tylicka
- Georg Büchner
- Kazimiera Bujwidowa
- Władysław Bukowiński
- Michaił Bułhakow
- Frances Hodgson Burnett
- George Gordon Byron
- Karel Čapek
- Louis le Cardonnel
- Sébastien-Roch Nicolas de Chamfort
- François-René de Chateaubriand
- Anna Chuda
- Sylwia Chutnik
- Anna Cieśla
- Joseph Conrad
- Pierre Corneille
- Jan Niecisław Baudouin de Courtenay
- Charles Cros
- James Oliver Curwood
- Maria Cyranowicz
- Anton Czechow
- Józef Czechowicz
- Wiktor Czermak
- Maria Dąbrowska
- Ignacy Dąbrowski
- Theodor Däubler
- Gustaw Daniłowski
- Karol Darwin
- Zofia Daszyńska-Golińska
- Zofia Emilia Daszyńska-Golińska
- Max Dauthendey
- Zdzisław Dębicki
- Daniel Defoe
- Julien Offray de La Mettrie
- Casimir Delavigne
- Demostenes
- Deotyma
- Tristan Derème
- Antoine de Saint-Exupéry
- Marceline Desbordes-Valmore
- René Descartes (Kartezjusz)
- Benedykt de Spinoza
- Léon Deubel
- Charles Dickens
- Denis Diderot
- Liudvika Didžiulienė-Žmona
- Tadeusz Dołęga-Mostowicz
- Antonina Domańska
- Michalina Domańska
- Arthur Conan Doyle
- Elżbieta Drużbacka
- Aleksander Dumas (ojciec)
- Aleksander Dumas (syn)
- Gustaw Ehrenberg
- Max Elskamp
- Eurypides
- Fagus
- Felicjan Faleński
- Maria De La Fayette
- Alojzy Feliński
- Julia Fiedorczuk
- Gustaw Flaubert
- Darek Foks
- Anatole France
- Aleksander Fredro
- Wacław Gąsiorowski
- Tadeusz Gajcy
- Louis Gallet
- Joachim Gasquet
- Konstanty Gaszyński
- Stefan George
- Zuzanna Ginczanka
- Karl Gjellerup
- Konrad Gliściński
- Zygmunt Gloger
- Johann Wolfgang von Goethe
- Oliver Goldsmith
- Wiktor Teofil Gomulicki
- Maksim Gorki
- Seweryn Goszczyński
- Guido Gozzano
- Stefan Grabiński
- Jan Grabowski
- Władysław Grabski
- Kenneth Grahame
- Jacob i Wilhelm Grimm
- Maria Grossek-Korycka
- Artur Gruszecki
- Mariusz Grzebalski
- Wioletta Grzegorzewska
- Charles Guérin
- Motiejus Gustaitis
- Ludovic Halévy
- Czesław Halicz (właśc. Czesława Endelmanowa-Rosenblattowa)
- Julius Hart
- Jaroslav Hašek
- Gerhart Hauptmann
- Fryderyk Hebbel
- Heinrich Heine
- Paul Heyse
- Fryderyk Hölderlin
- E. T. A. Hoffmann
- Klementyna z Tańskich Hoffmanowa
- Hugo von Hofmannsthal
- Tadeusz Hollender
- Homer
- Alexander von Humboldt
- Henryk Ibsen
- Karol Irzykowski
- Stanisław Jachowicz
- Max Jacob
- Francis Jammes
- Pjotr Janicki
- Jerzy Jarniewicz
- Alfred Jarry
- Bruno Jasieński
- Roman Jaworski
- Cezary Jellenta
- Julia Duszyńska
- Klemens Junosza
- Alter Kacyzne
- Adam Kaczanowski
- Zygmunt Kaczkowski
- Gustave Kahn
- Eleonora Kalkowska
- Immanuel Kant
- Franciszek Karpiński
- Światopełk Karpiński
- Jan Kasprowicz
- Bożena Keff
- Ellen Key
- Dōgen Kigen
- Andrzej Kijowski
- Rudyard Kipling
- Heinrich von Kleist
- Barbara Klicka
- Jan Kochanowski
- Wespazjan Hieronim Kochowski
- Maria Konopnicka
- Szczepan Kopyt
- Stanisław Korab-Brzozowski
- Wincenty Korab-Brzozowski
- Janusz Korczak
- Julian Kornhauser
- Wincenty Korotyński
- Julian Korsak
- Karl Arnold Kortum
- Franciszek Kowalski
- Paweł Kozioł
- Krystyna Krahelska
- Michał Dymitr Krajewski
- Anna Libera (Anna Krakowianka)
- Ignacy Krasicki
- Zygmunt Krasiński
- Józef Ignacy Kraszewski
- Antanas Kriščiukaitis-Aišbė
- Juliusz Krzyżewski
- Ksenofont
- Zofia Kucharczyk
- Paulina Kuczalska-Reinschmit
- Vincas Kudirka
- Władysław Łoziński
- Pierre Choderlos de Laclos
- Selma Lagerlöf
- Antoni Lange
- Jan Lemański
- Teofil Lenartowicz
- Charles Van Lerberghe
- Bolesław Leśmian
- Julie de Lespinasse
- Gotthold Ephraim Lessing
- Edward Leszczyński
- Stefan Leszno
- Karol Libelt
- Jerzy Liebert
- Detlev von Liliencron
- Otto zur Linde
- Elżbieta Lipińska
- Leo Lipski
- Oskar Loerke
- Pierre Louÿs
- Niccolo Machiavelli
- Maironis
- Antoni Malczewski
- Bronisław Malinowski
- Karol Maliszewski
- Stéphane Mallarmé
- Subcomandante Marcos
- Marek Aureliusz
- Pierre de Marivaux
- Karol Marks
- Michał Matys
- Guy de Maupassant
- Prosper Mérimée
- Wojciech B. Mencel
- Stuart Merrill
- Gustav Meyrink
- Bolesław Miciński
- Tadeusz Miciński
- Adam Mickiewicz
- Zygmunt Miłkowski
- Krystyna Miłobędzka
- Franciszek Mirandola
- Andrzej Frycz Modrzewski
- Joseph Mohr
- Mendele Mojcher-Sforim
- Molière (Molier)
- Michel de Montaigne
- Charles de Montesquieu (Monteskiusz)
- Lucy Maud Montgomery
- Zuzanna Morawska
- Kazimierz Morawski
- Jean Moréas
- Jan Andrzej Morsztyn
- Izabela Moszczeńska-Rzepecka
- Adam M-ski
- Joanna Mueller
- Alfred de Musset
- Daniel Naborowski
- Tadeusz Nalepiński
- Edith Nesbit
- Julian Ursyn Niemcewicz
- Andrzej Niemojewski
- Friedrich Nietzsche
- Autor nieznany
- Cyprian Kamil Norwid
- Novalis
- Klara Nowakowska
- Patrycja Nowak
- Franciszek Nowicki
- Artur Oppman
- Łukasz Orbitowski
- Władysław Orkan
- Eliza Orzeszkowa
- Ferdynand Ossendowski
- Bronisława Ostrowska
- Rodrigues Ottolengui
- Owidiusz
- Helena Janina Pajzderska
- Mykolas Palionis
- Joanna Papuzińska
- Blaise Pascal
- Jan Chryzostom Pasek
- Edward Pasewicz
- Friedrich Paulsen
- Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
- Icchok Lejb Perec
- Jehoszua Perle
- Włodzimierz Perzyński
- Bolesław Piach
- Vincas Pietaris
- Pietro Aretino
- August von Platen
- Platon
- Plaut
- Marta Podgórnik
- Jacek Podsiadło
- Edgar Allan Poe
- Wincenty Pol
- Ludwik Ksawery Pomian-Łubiński
- Praca zbiorowa
- Marcel Proust
- Kazimierz Przerwa-Tetmajer
- Zygmunt Przybylski
- Stanisław Przybyszewski
- Aleksander Puszkin
- François Rabelais
- Jean Baptiste Racine
- Justyna Radczyńska-Misiurewicz
- Šatrijos Ragana
- Radek Rak
- Henri de Régnier
- Edward Redliński
- Mikołaj Rej
- Adolphe Retté
- Jean Richepin
- Rainer Maria Rilke
- Georges Rodenbach
- Maria Rodziewiczówna
- Zofia Rogoszówna
- Bianka Rolando
- Wacław Rolicz-Lieder
- Edmond Rostand
- Józef Roth
- Jean-Jacques Rousseau
- Józef Ruffer
- Lucjan Rydel
- Henryk Rzewuski
- Jacek Świdziński
- Wacław Święcicki
- Aleksander Świętochowski
- Miguel de Cervantes Saavedra
- Safona
- Saint-Pol-Roux
- Emilio Salgari
- Albert Samain
- Fryderyk Schiller
- Maurycy Schlanger
- Christof Schmid
- Artur Schnitzler
- Artur Schopenhauer
- Bruno Schulz
- Marcin Sendecki
- William Shakespeare (Szekspir)
- Marceli Skałkowski
- Maria Skłodowska-Curie
- Edward Słoński
- Juliusz Słowacki
- Sofokles
- Paweł Sołtys
- Piotr Sommer
- Andrzej Sosnowski
- Carl Spitteler
- Johanna Spyri
- Barbara Sroczyńska
- Stanisław Staszic
- Stendhal
- Jan Sten
- Robert Louis Stevenson
- Zdzisław Stroiński
- Andrzej Strug
- Maciej Stryjkowski
- Rajnold Suchodolski
- Jonathan Swift
- Mikołaj Sęp Szarzyński
- Józef Szczepański
- Ziemowit Szczerek
- Taras Szewczenko
- Władysław Szlengel
- Szolem-Alejchem
- Maciej Szukiewicz
- Rabindranath Tagore
- Władysław Tarnowski
- Torquato Tasso
- William Makepeace Thackeray
- Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki
- Andrzej Trzebiński
- Magdalena Tulli
- Mark Twain
- Kazimierz Twardowski
- Zofia Urbanowska
- Jan Vaihinger
- Motiejus Valančius
- Émile Verhaeren
- Jules Gabriel Verne
- Francis Vielé-Griffin
- François Villon
- Voltaire (Wolter)
- Cecylia Walewska
- Edmund Wasilewski
- Otto Weininger
- Jerzy Kamil Weintraub-Krzyżanowski
- Herbert George Wells
- Wergiliusz
- Adam Wiedemann
- Oscar Wilde
- Bruno Winawer
- Radosław Wiśniewski
- Stanisław Ignacy Witkiewicz (Witkacy)
- Stanisław Witkiewicz
- Stefan Witwicki
- Władysław Witwicki
- Bogdan Wojdowski
- Agnieszka Wolny-Hamkało
- Maryla Wolska
- Wacław Wolski
- Spiridion Wukadinović
- Józef Wybicki
- Zofia Wydro
- Kazimierz Wyka
- Stanisław Wyspiański
- William Butler Yeats
- Žemaitė
- Narcyza Żmichowska
- Jerzy Żuławski
- Zofia Żurakowska
- Adam Zagajewski
- Gabriela Zapolska
- Kazimiera Zawistowska
- Henryk Zbierzchowski
- Marian Zdziechowski
- Zgromadzenie Ogólne Ligi Narodów
- Zgromadzenie Ogólne ONZ
- Emil Zola
- Other:
- Aforyzm
- Akt prawny
- Anakreontyk
- Artykuł
- Artykuł naukowy
- Bajka
- Bajka ludowa
- Ballada
- Baśń
- Dedykacja
- Dialog
- Dramat
- Dramat antyczny
- Dramat historyczny
- Dramat niesceniczny
- Dramat poetycki
- Dramat romantyczny
- Dramat szekspirowski
- Dramat wierszowany
- Dramat współczesny
- Dziennik
- Epigramat
- Epopeja
- Epos
- Epos rycerski
- Epos satyryczny
- Erotyk
- Esej
- Farsa
- Felieton
- Fraszka
- Gawęda
- Gawęda szlachecka
- Humoreska
- Hymn
- Idylla
- Komedia
- Kronika
- Lament
- Legenda
- List
- Manifest
- Melodramat
- Motto
- Oda
- Odczyt
- Odezwa
- Opowiadanie
- Pamiętnik
- Pieśń
- Poemat alegoryczny
- Poemat dygresyjny
- Poemat heroikomiczny
- Poemat prozą
- Pogadanka
- Poradnik
- Powiastka filozoficzna
- Powieść epistolarna
- Powieść poetycka
- Praca naukowa
- Proza poetycka
- Przypowieść
- Psalm
- Publicystyka
- Reportaż podróżniczy
- Rozprawa
- Rozprawa polityczna
- Satyra
- Sielanka
- Sonet
- Tragedia
- Tragifarsa
- Traktat
- Tren
- Wiersz sylabotoniczny
↓ Expand fragment ↓Kędy chłop nałożony cepom, pługu, bronie,Zwątpiwszy za niecnoty swoje o pardonie,Do tej przyszedł...
↑ Hide fragment ↑Kędy chłop nałożony cepom, pługu, bronie,Zwątpiwszy za niecnoty swoje o pardonie,Do tej przyszedł rozpaczy, woli, niźli robićPługiem albo cepami, dać się śmierci dobić!Najgorsza z takim wojna, który za swe zbrodnieŻyć nie może, bić może: takiemu śmierć słodnie,Taki na cudzy żywot tym bezpieczniej jedzie,Gdy się przy swym jako kot opiera na ledzie.
↓ Expand fragment ↓— On był od zimy chory — odezwał się parobek.
— Hę? — spytał Ślimak.
— Prawdę mówię — ciągnął Owczarz...
↑ Hide fragment ↑— On był od zimy chory — odezwał się parobek.
— Hę? — spytał Ślimak.
— Prawdę mówię — ciągnął Owczarz. — Od zimy, kiej go tak raz zaziębiło, co aż tydzień leżał, Stasiek był chory. Przeleciał, bywało, ze sto kroków, to się męczył i zara gadał: „Maćku, dusi me!…”. A jak raz tej wiosny wbiegł pod górę, kiedym tam orał, to go nawet zamroczyło. Musiałem do rzyki schodzić po wodę i cucić go.
Wtedy także — mówił Owczarz — co te Niemcy wytyczały sobie miejsce na dom, Staśka zamroczyło nie ich śpiewanie, ino to, że prędko wleciał na górę i zmęczył się…
— Niceś o tym nie mówił? — przerwał Ślimak.
— Mówiłem gospodyni, ale zara na mnie wsiadła: „Co ty się znasz?… Całe życie chodziłeś ino za bydłem, głupi jesteś, a gadasz jak felczer…”.
— No, widzicie — rzekł bakałarz. — Chłopak z pewnością chorował na serce i to go, biedaka, zgubiło. Gdziekolwiek by upadł, w wodę czy na ziemię, zawsze by umarł, jeżeli w nim serce ustało… Nie my temu winni ani nasze modlitwy chrześcijańskie.
Ślimak słuchał z uwagą i stopniowo jakby wracał do przytomności.
— Może to i tak — mruczał — że Stasiek umarł swoją śmiercią…
Zapukał do okna i wywołał z izby żonę. Ukazała się po chwili na progu.
— Czego? — rzekła, trąc oczy zapuchnięte z płaczu.
— Cóżeś ty nic nie mówiła, że Stasiek od zimy chorował? Nie mógł latać, a jak się zmęczył, to go dusiło i mroczyło?
— Jużci chorował — odparła — ale cóż byś ty mu pomógł?
— Nie pomógłbym, ale zawdy chłopaka śmierć czekała.
Matka zapłakała po cichu.
— Jużci nie wywinąłby on się od śmierci — rzekła, szlochając — tak czy siak. A dziś sam ją, nieszczęsny, w tę burzę przeczuwał, bo chodził po izbie jak nieswój i tulił się do wszystkich… O, żeby mi to do głowy przyszło, nie wypuściłabym go z chaty… W lochu bym go zamknęła… Szłabym za nim, gdzie by się ino ruszył…
— I w chacie by umarł, jeżeli przyszedł na niego taki czas — odezwał się bakałarz.
— Prawda — westchnął Ślimak. — Jak Bóg miłosierny zawoła kogo do siebie, nie zatrzyma go rodzony ociec ni matka…
Bakałarz odszedł, a smutni rodzice zostali na podwórku z Owczarzem, wzdychając i popłakując. W ich serca już wstąpiła rezygnacja, więc mówili między sobą i z parobkiem, jako bez woli Bożej nawet takiemu dziecku włos z głowy nie spadnie.
— Nawet źwirzowi nie stanie się nic bez woli boskiej — mówił Ślimak. — Ile to razy do inszego zająca strzelą z fuzjów, ile psiarni za nim wypuszczą, a on uchodzi zdrów, kiedy się tak Bogu podoba. Ale niech wybije jego godzina — zginie w czystym polu. Uciapie go lada kondel albo pastuch trafi w sam łeb kamieniem, i bywaj zdrów.
— Albo i mnie — odezwał się Owczarz. — I wóz drzewa mnie przycisnął, i do śpitala mnie oddali, i robotym znaleźć nie mógł, a przecie żyję, bo mój czas jeszcze nie nastał. Jak zaś nadyndzie, żebym się schował pod wielki ołtarz — zginę.
— I nie tylko ty — dodał Ślimak. — Nowiększy pan, nobogatszy mocarz, żeby się zamknął w murowanym pałacu nawet z żelaznymi okiennicami, nie ujdzie śmierci w swój czas. Tak i ze Staśkiem…
↓ Expand fragment ↓cosik zaruszało się w kącie, a jakiś głos zachrypiał:
— Dyć to ja, Jagata! — uniesła się...
↑ Hide fragment ↑cosik zaruszało się w kącie, a jakiś głos zachrypiał:
— Dyć to ja, Jagata! — uniesła się rozkładając ręce ze zdumienia — Jezu, pan Jasio!
— Leżcie spokojnie. Chorzyście, co? — pytał troskliwie i przysunąwszy se pieniek przysiadł blisko, ledwie rozpoznając jej twarz wyschniętą kiej ziemia.
— Jeno już Pańskiego miłosierdzia czekam — głos jej zabrzmiał uroczyście.
— Cóż to wam jest?
— A nic, śmierć se we mnie rośnie i na żniwo czeka. Kłęby me ano przytuliły, bym se u nich pomerła, to pacierz mówię i wyglądam cierpliwie onej godziny, kiej kostucha zapuka i powie: pódzi, duszo umęczona.
— Czemuż do izby was nie przeniosą?
— Hale, póki nie pora, to co ta bede im zabierała miejsce… i tak cielaka musiały ze sieni wyprowadzić. Ale mi przyobiecały, że na tę ostatnią moją godzinę to me przeniosą do izby, na łóżko pod obrazy, i świecę mi zapalą… i księdza sprowadzą… a potem we świąteczne szmaty me przyobleką i pochowek sprawią gospodarski. Juści, dałam na wszystko… a ludzie poczciwe sieroty może nie ukrzywdzą. Niedługo przeciek bede im tu zawalać, nie… i przy świadkach mi przyobiecały, przy świadkach.
— A nie przykrzy się wam samej? — głos mu nasiąkł żałością i łzami.
— Całkiem mi dobrze, paniczku. A mało to świata dojrzę se przez drzwi? kto przejdzie drogą, kto gdziesik zagada, kto i zajrzy, kto nawet rzuci to poczciwe słowo, że jakbym se po wsi wędrowała. A pójdą wszystkie do roboty, to kokoszki pogrzebią w śmieciach, gadzina pochrząka za ścianą, pieski zajrzą, wróble wpadną do sieni, słońce ździebko poświeci przed zachodem, a niekiej wisus jaki ciepnie pecyną i dzionek zleci, ani się człowiek spodzieje. A nocami też do mnie przychodzą, juści… a niejedne…
— Któż taki? kto? — zajrzał z bliska w jej otwarte, a jakby niewidzące oczy.
— A te moje, co się im już dawno pomarło, a te powinowate i znajome. Prawdę mówię, paniczku, przychodzą… A kiedyś — szeptała z uśmiechem nieopowiedzianego szczęścia i słodyczy — to przyszła do mnie Panienka i powieda cichuśko: „Leż se, Jagato, Pan Jezus cię wynagrodzi!…” Sama Częstochowska, zaraz poznałam… w koronie ano była, w płaszczu, a cała we złocie i koralach. Pogładziła me po głowie i rzekła: „Nie bój się, sieroto, gospodynią se będziesz pierwszą na niebieskim dworze, panią se będziesz, dziedziczką…”
I tak se gaworzyła starucha kiej ta zasypiająca ptaszka, zaś Jasio przychylony nad nią słuchał i patrzał kieby w jakąś nieodgadnioną głąb, kaj cosik tajnego bulgoce i gada, i błyska, i coś takiego się dzieje, czego już zgoła człowieczy rozum nie rozbierze. Zrobiło mu się jakoś strasznie, ale nie poredził się oderwać od tej kruszyny ludzkiej, od tego zetlałego źdźbła, co drgając, kieby ten promień gasnący w mroku, jeszcze se śnił o dniach nowego żywota. Pierwszy raz w życiu tak z bliska zajrzał w człowieczą, nieubłaganą dolę, to i nie dziwota, że przejął go luty strach, żałość ścisnęła duszę, łzy zatopiły oczy, współczująca litość przygięła go do ziemi, a gorąca, proszalna modlitwa sama się już rwała z warg roztrzęsionych.
Stara przecknęła się i unosząc głowę szepnęła w zachwycie:
— Janioł przenajświętszy! księżyczek mój serdeczny!
On zaś potem długo stał pod jakąś ścianą grzejąc się w słońcu i ciesząc oczy tym dniem jasnym i życiem, jakie wrzało dokoła.
Bo i cóż, że tam jakaś dusza człowiekowa skamlała w pazurach śmierci.
Słońce nie przestało świecić, szumiały zboża, białe chmury przepływały wysoko, wysoko, dzieci bawiły się po drogach, rumieniły się po sadach jabłka dojrzewające, w kuźni biły młoty, jaże rozlegało się na całą wieś, ktoś wóz rychtował, ktoś kosę nakuwał sposobiąc się do żniw, pachniał chleb świeżo upieczony, rajcowały kobiety, chusty suszyły się po płotach, ruszali się po polach i obejściach, jak co dnia było, jak zawdy, gmerał się rój ludzki wśród trosk i zabiegów ani nawet myśląc, kto tam pierwszy stoczy się z brzega.
Zaśby ta komu przyszło co z tego.
Władysław Stanisław Reymont, Chłopi, Chłopi, Część czwarta - Lato
↓ Expand fragment ↓szedł, nie wiedząc, gdzie idzie, aż mu zastąpiła drogę niska, na pół rozwalona chałupa, przed...
↑ Hide fragment ↑szedł, nie wiedząc, gdzie idzie, aż mu zastąpiła drogę niska, na pół rozwalona chałupa, przed którą w cieniu wielkiej brzozy leżał jakiś człowiek na garści słomy; głowę miał nisko na kraciastej poduszce, oczy utkwił w delikatne obwisłe gałązki, podobne do strug lejącej się zieleni i śpiewał słabym głosem podobnym do brzęczenia komarów:
Zacznijcie wargi nasze chwalić Pannę świętą,Zacznijcie opowiadać cześć Jej niepojętą.Wysocki stanął.
Głos śpiewaka rozchodził się jak szmer wody po kamieniach, rwał się co chwila, wznosił silniej przez mgnienie i znowu zniżał się do szeptu i ginął w ciężkim, rzężącym westchnieniu, po którym człowiek przesuwał w palcach ziarna ogromnego różańca, całował metalowy krzyżyk i patrzył w ścianę żyta, co z szmerem pochylała się ku niemu kłosami, trzęsła się przez chwilę i uciekała w tył, a za nią pochylały się wysokie dziewanny, rosnące przed domem i patrzyły bladożółtymi oczami za płową falą, owianą mgłą pyłów kwiatowych.
— Co wam jest? — zapytał Wysocki, siadając obok leżącego.
— Nic mi nie jest, panie nic… ino sobie umieram po ździebku — odpowiadał chory wolno, niezdziwiony jego obecnością, i podniósł na niego szare smutne oczy, podobne do nieba wiszącego nad nim.
— Na co chorujecie? — zagadnął, poruszony abnegacją odpowiedzi.
— A na śmierć panie i na to — odgarnął przykrywający go łachman i ukazał obie nogi obcięte poza kolanami, okręcone w brudne szmaty. — Ugryzła mi nogi fabryka do kostek, potem doktorzy ucięli do kolan, ale śmierć i tak szła, to mi ucięli do pasa, ale śmierć i tak idzie, panie… i przyńdzie, o co miłosiernego Pana Jezusa proszę i tej Matki Najświętszej…
Podniósł do ust krzyżyk od różańca.
— I nic was już nie boli?
— A nic, panie, a co ma me boleć? Nogów nimam, mięsa nimam, ręców tyż zabraknie, o? — i pokazał dwie kości obleczone popielatą skórą i zakończone tak wychudzonymi dłońmi, że były podobne do pokrzywionych, suchych gałęzi śliw, stojących pod domem — trochę dechu się tu tłucze po mnie, ale jak tego, da Pan Jezus, zabraknie, to se człowiek odpocznie po chrześcijańsku.
Szeptał ciężko z odpoczynkami, a uśmiech, podobny do błysków dnia konającego, przewijał się po jego chudej twarzy, tak szarej jak ziemia, na której spoczywał.
— Któż was tu pilnuje, kto dogląda… — pytał coraz bardziej zdumiony.
— Pan Jezus me pilnuje, a żona dogląda… Nie ma jej bez cały dzień, bo chodzi na fabrykę, do mularzów… Przyndzie wieczorem, to me zwlecze do chałupy, ugotuje jeść.
— Dzieci nie macie?
— Były… — szepnął ciszej i oczy mu pokryła mgła wilgotna. — Czworo… juści, że czworo. Antkowi maszyna urwała głowę… Marysia, Jagna i Wojtek pomarły na zimnice.
Milczał długo, szklanymi oczami patrzał na rozkołysane zboże, co zewsząd otaczało jego chałupę, a w twarzy szarej, kamiennej chłopską obojętnością zadrgał ból, co jak gwoździem żgnął go w serce.
— Ścierwa… — szepnął mocno i podniósł pięść ku miastu, majaczącemu szczytami kominów i dachów nad zbożami.
— Zobaczę te wasze nogi — powiedział prędko Wysocki i zaczął mu odwijać z nóg łachmany, pomimo protestacji energicznej, bo chłop się przestraszył, ale widząc, że to nic nie pomoże, zamilkł i patrzył dziwnym wzrokiem na niego.
Gangrena była w rozkwicie, ale z powodu strasznego wycieńczenia organizmu, szła bardzo wolno. Wysocki porwany litością, przyniósł wody z małej studzienki, obmył rany, przepłukał roztworem karbole jaki nosił zawsze przy sobie i chciał je okręcać z powrotem, ale szmaty były brudne, przejęte zapiekłą krwią i ropą.
— Nie macie jakich czystych szmat?
Chłop poruszył głową przecząco, nie mógł mówić ze wzruszenia.
Wtedy Wysocki nie namyślając się, zdjął z siebie wszystką bieliznę, podarł ją na pasy i obandażował nimi nogi chorego.
Chłop milczał wciąż, tylko piersi podnosiły mu się coraz wyżej, tylko wielkie łkanie zapychało mu gardło i trzęsło całym kadłubem.
Wysocki skończył opatrunek, ubrał się spiesznie, postawił kołnierz od palta i wsuwając pieniądze, jakie miał przy sobie w rękę chorego, pochylił się nad nim i szepnął
— Bądźcie zdrowi, przyjdę do was jutro.
— Jezus mój kochany, Jezus, Jezus! — wybuchnął chłop i rzucił się całym kadłubem z posłania do nóg jego, objął je sobą i przywarł do nich całą wdzięczną, chłopską duszą.
— O mój panie dobry, o mój janiele przenajświętszy… — szeptał przez łzy, przez całą wdzięczność niedoli.
Wysocki ułożył go na posłaniu, zabronił się poruszać, obtarł mu twarz z łez, pogładził ręką jego spocone, rozwichrzone włosy i odszedł spiesznie, jakby zawstydzony.
Chłop patrzył za nim dotąd, aż mu zniknął wśród zbóż, obejrzał się potem na wszystkie strony, przeżegnał się, nie mogąc zdać sobie sprawy z tego, co się stało i długo ogłupiałym wzrokiem patrzał na rozkołysane żyta, na trzęsące się nad nim gałązki brzeziny, na wróble lecące w całej bandzie, na słońce, które już nisko wisiało nad polami; uniósł nieco głowę i rozpłakanym głosem zaśpiewał:
— „Zacznijcie wargi nasze chwalić Pannę świętą…”
— Już ja teraz jęczał nie będę… jużeś się zmiłował nade mną, Jezu… już ja teraz zamrę… zamrę… — powtarzał cicho, ciszej i jak przez mgłę widział fale zbóż, co się nad nim pochylały z chrzęstem, szarobłękitne niebo, co się zdawało obtulać go i to złote, dobre, kochane słońce, co go całowało ostatnimi promieniami.
Władysław Stanisław Reymont, Ziemia obiecana, Ziemia obiecana, tom drugi
↓ Expand fragment ↓Stary zaczął konać. Bóg jednak zmiłował się nad nim i dał mu śmierć pogodną. Z...
↑ Hide fragment ↑Stary zaczął konać. Bóg jednak zmiłował się nad nim i dał mu śmierć pogodną. Z początku powtarzał żałosnym głosem: „Odjechałem od Polski, od tamtej ziemi”, ale potem w obłędzie gorączki zdało mu się, że do niej wracał. Ot, widzi mu się, że stary pan z Nowego Jorku dał na drogę i na odkupno kolonii, więc oboje z Marysią jadą z powrotem. Są na oceanie, okręt płynie dzień i noc, majtkowie śpiewają. Potem widzi ten port w Hamburgu, z którego wyjechał, miasta różne migają mu w oczach, mowa niemiecka brzmi naokoło, ale pociąg leci naprzód, więc Wawrzon czuje, że coraz bliżej jest domu, jakaś radość rozdyma mu piersi, jakieś powietrze inne, kochane zalatuje go od stron rodzinnych… Co to? Granica. Biedne chłopskie serce bije jak młotem… Jedźcie dalej! Boże, Boże! a to już i pola, i grusze Maćkowe… ich chałupy szare i kościoły. Tam chłop w baraniej czapce chodzi za pługiem. On ręce do niego z wagonu wyciąga. Gospodarzu, gospodarzu!… mówić nie może. Jadą dalej. A tam co? Miasto Przyręble, a za Przyręblami Lipińce. Idą oboje z Marysią drogą i płaczą. Jest wiosna. Zboże kwitnie… chrabąszcze brzęczą w powietrzu… w Przyręblach dzwonią na Anioł Pański… Jezu! Jezu! za co tyle szczęścia jemu grzesznemu? Jeszcze przez tę górkę, a tam już krzyż i drogoskaz, i lipiniecka granica. Już nie idą, ale… lecą jakby na skrzydłach, już są na górce, przy krzyżu, przy drogoskazie. Chłop rzuca się na ziemię i ryczy ze szczęścia, i ziemię całuje, i czołgając się do krzyża, obejmuje go rękoma: już jest w Lipińcach. Tak jest. On już w Lipińcach, bo tylko martwe jego ciało spoczywa na zabłąkanej wśród powodzi tratwie, a dusza poleciała tam, gdzie jej szczęście i spokój.
Próżno dziewczyna zawodzi nad nim: „Tatulu, tatulu!”. Biedna Marysiu, nie wróci on do ciebie! Jemu za dobrze w Lipińcach.
↓ Expand fragment ↓Młodzieńcze! straszno ci w grobie?W obumarłych źrzenicach łza ci pewno stoi,Żal sercu rzucać...
↑ Hide fragment ↑Młodzieńcze! straszno ci w grobie?W obumarłych źrzenicach łza ci pewno stoi,Żal sercu rzucać wioskę, gdzie cudzy i swoi,Tak rzewnie płaczą po tobie?!A jednak ja przechodzień, co patrzę z daleka.Czuję jak się krew moja pod sercem zapieka,Jak mię pot zimny opływa; —To nie po tobie płaczą — o! im tylko szkodaŻe zaskrzepła na zawsze twoja ręka młoda,Do sianokosu i żniwa.Bo twa ręka z siekierą była oswojona,Bo już sochę dźwigały twe młode ramiona,Już zdobywałeś kęs chleba!Cóż za dziw, że rodzina, że wójt nawet czuły?Bo się twoje ramiona z zaprzęgu wyzuły…To żal nie taki, jak trzeba!…Idzie młoda żniwiarka z zakwieconą głową…Może westchnie… wyleje łezkę ukradkową,Święte współczucie obudzi —Gdzie tam?? póki zaręczyn nie zapiją starzy,Żadne się młode dziewczę kochać nie odważy —Płakać po chłopcu… wstyd ludzi.Ostróżna!… gdyby świat ten nie był zimnym tyle,Smutno by ci tak młodo zakostnieć w mogile,Nie chciałbyś rzucać nas może;Cierpiałbyś — jakbyć serce na połowę darto,Ale teraz poznawszy, że i żyć nie warto,Pokochasz grób twój nieboże!
↓ Expand fragment ↓Cmentarz wiejski! Niskie, niziutkie — nie groby, lecz grobki. Małe jakieś wzgóreczki, czasem uklepane łopatą i...
↑ Hide fragment ↑Cmentarz wiejski! Niskie, niziutkie — nie groby, lecz grobki. Małe jakieś wzgóreczki, czasem uklepane łopatą i otoczone niegdyś, pod wiosnę, murawą. Czasem doły zapadnięte, zaklęknięte w ziemię. Tam i sam krzyżyk drewniany z wianuszkiem ziela wonnego. Czasem napis na tabliczce z blachy. Imię i nazwisko wypisane czarną farbą z zabawnymi ortograficznymi błędami i prośbą żebraczą o modlitwę, której nigdy nikt nie spełnia. Istny obraz wsi. Tu groby maleńkie i przyziemne, a wśród nich, w samym środku, marmurowe pomniki ze złoconymi napisami, złamane kolumny z granitu i białe anioły ze sczerniałymi twarzami i wygniłymi oczyma. Tam leżą panowie.
Motif: Chłop
Dzięki temu motywowi mamy możliwość wskazania w utworach na postaci chłopów, charakterystyczny dla ludności wiejskiej system wartości, wzory zachowań, obyczaje, wierzenia, a także sposób współistnienia z innymi klasami społecznymi (zob. też: lud).
Motif: Śmierć
Śmierć stanowi najistotniejszy problem egzystencjalny, określa kondycję ludzką. Jest wyzwaniem dla dumy z osiągnięć człowieka w opanowywaniu i poznawaniu świata oraz siebie samego dzięki rozumowi, nauce i coraz doskonalszej technice. Śmierć niweczy wszystkie usiłowania i wszystkie nadzieje. Zagraża w każdej chwili i właściwie przez cały czas podgryza życie człowieka jak robak drążący pień drzewa, by na końcu je powalić. „Bo na tym świecie Śmierć wszystko zmiecie, / Robak się lęgnie i w bujnym kwiecie” — pisał Antoni Malczewski (Maria). Upływ czasu, przemijanie przypomina o tym, że w końcu przeminie wszystko. Nic na świecie nie daje — wobec świadomości nieuchronnej śmierci – trwałego oparcia; stąd rodzi się myślenie o marności wszystkiego. Postawa taka: patrzenia na świat w perspektywie zagrożenia zniszczeniem i śmiercią rodzi melancholię, która do surowego vanitas dodaje tęsknotę za tym, co było (stąd pewna predylekcja do ruin). Zajęciem melancholika jest wspominanie i nieukojona żałoba; (zob. też: trup, grób, gotycyzm, pogrzeb, nieśmiertelność).