XXX

Już się miało pod koniec wakacji. Dzidzia była smutna. Trapiła ją myśl o powrocie do Warszawy.

Finek nie myślał o niczym takim, o czym myślą ludzie, więc się nie martwił.

Zmężniał on podczas lata, wyrósł, stał się prawie dorosłym psem. Przestał już sypiać na poduszce. Najchętniej przesypiał noce na werandzie.

Pewnej nocy Finek zasnął na wycieraczce na werandzie, jak zwykle. Obudził go jakiś podejrzany szelest. Spojrzał. Człowiek ten skradał się do okna, a okno to było otwarte.

— Kto otworzył okno? — zdziwił się pies.

Bo Finek widział, że zawsze przed pójściem spać ciocia Musia zamykała starannie wszystkie okna w domu.

Szybko, jak mógł najciszej, przyczołgał się do obcego człowieka. Postawił on na ziemi walizkę trzymaną w ręku. I jakieś przedmioty zapychał sobie za ubranie. Finek pociągnął nosem. Pochwycił zapach człowieka, walizki i rzeczy.

— Walizka jest nasza. Pachnie moją panienką. Rzeczy są nasze. Pachną naszym pokojem jadalnym. A człowiek jest obcy i czuć go obrzydliwie — powiedział sobie.

Obcy ujął za walizkę, przełożył nogę przez okno i chciał wyjść. Finek chwycił go z całej siły zębami tuż przy kostce tak silnie, jak tylko mógł.

Obcy człowiek krzyknął, puścił walizkę i ucieka.

— Na pomoc! Łapaj! Łapaj! — szczeknął Finek.

I jednym skokiem przesadził okno. Dopadł do uciekającego, skoczył, chwycił, przeciął zębami sukno i zawisł u ciała.

Obcy człowiek targnął się, szarpnął. Chciał uwolnić się od psa. Spod marynarki wysypało mu się wtedy wszystko, co zabrał.

Szczekanie Finka zbudziło cały dom. Wszyscy zerwali się z łóżek! Wpadli na werandę!

Spostrzeżono porzuconą walizkę, otwarte okno, rozsypane na podłodze srebro z kredensu.

Ale Finka nigdzie nie było!

— Co to za dzielne, kochane psię, ten Finek! Gdyby nie on, złodziej zabrałby nam najcenniejsze rzeczy. Ale gdzie on jest? Finek! Finek! Finek! — wołała ciocia, za nią Dzidzia i jej mama.

Szukano psa wszędzie. Po całym ogrodzie.

I znaleziono go w krzaku jaśminu, niedaleko parkanu.

Był zemdlony.

Ciocia Musia wzięła Finka na ręce. Zaniosła go do domu. Zlano psu głowę wodą. Ocknął się.

Westchnął. Ziewnął przeciągle. Wstał. Spojrzał na wszystkich i merdnął wesoło ogonem.

— Kopnął mnie ten obcy człowiek. Nic dziwnego, że zemdlałem! Ale dałem mu bobu! Będzie pamiętał na drugi raz, że się w nocy nie przychodzi przez okno do cudzego mieszkania. Prawda? — oświadczył bardzo zadowolony z siebie.

I po raz pierwszy w życiu Finka tak się zdarzyło, że nie tylko on sam z siebie, ale wszyscy byli z niego zadowoleni!

Ciocia Musia zawsze bardzo lubiła Finka. Teraz pokochała go jeszcze więcej za jego odwagę i poświęcenie. Wiedziała ona, jak trudno było z Finkiem dać sobie radę w mieście. Zaproponowała więc Dzidzi, żeby piesek został u niej na stałe.

— Będzie miał tu większą swobodę — mówiła. — A że nikt go nie skrzywdzi, to się samo przez się rozumie! Dzidziu, będziesz mogła widywać się z Finkiem na każde święta i wakacje. Zapraszam cię do siebie najserdeczniej!

Pani Rosochacka zgodziła się na projekt cioci Musi. Przyrzekła ze swej strony, że pozwoli Dzidzi bywać u cioci na każde święta.

Dziewczynce żal było, co prawda, rozstawać się z Finkiem! Kochała jednak serdecznie ciocię Musię. A i pobyt na każde święta u cioci, gdzie mogła zobaczyć Finka, miał też swoje dobre, bardzo dobre strony!

Zresztą Dzidzia była pewna, że Finkowi będzie lepiej u cioci Musi. Bo w małym mieszkaniu, w wielkiej i ludnej kamienicy, położonej w jeszcze większej i ludniejszej Warszawie, Finek na pewno czułby się gorzej. Nie mógłby się ani wybiegać, ani nadokazywać, prawda?

Więc Finek został u cioci Musi. I w kilka dni później przeniósł się z werandy do własnego mieszkania. Dostał budę porządną, przestronną, pięknie malowaną na zielono.

Odtąd był psem dorosłym.

I gdyby w psim świecie panowały te same zwyczaje, co u ludzi, powinien się był od tej chwili nazywać nie „Finek”, lecz „Fin”, jeżeli nawet nie „pan Fin”!

„Pan Fin” stał się dzielnym, miłym, rozsądnym psem. Był on odtąd przyjacielem i opiekunem całego domu. Musiał się z nim liczyć każdy, kto zbliżał się do tych, których on, Finek, pokochał i którymi się opiekuje!

Taki to był Finek!