Ale, jakże też można mieć tak dzikie zdania,
I przez sukcesją naród chcieć jarzmem uciskać?
W tym przypadku, pytam się, co kto może zyskać?
Król dziś umrze, nazajutrz syn po nim nastaje.
Wszystko się w spokojności jak wprzódy zostaje;
Wszyscy cicho i nikt się nikomu nie skłoni.
W elekcji każdy swego kandydata broni.
Wszyscy na koń wsiadają, i podług zwyczaju
Zaraz panowie partie formują po kraju;
Ten mówi do mnie z miną rubasznie przyjemną:
„Kochany panie Piotrze, proszę, bądź waść ze mną!
Między nami, tę wioskę weź niby w dzierżawę;”
Drugi, żebym był za nim, puszcza mi zastawę,
Ten daje sumę, i tak człek się zapomoże.
Prawda, z tego wszystkiego przyjść do czubów może,
I tak było po śmierci Augusta wtórego,
Ci bili Sasów, owi bili Leszczyńskiego,
Palili sobie wioski; no i cóż to szkodzi?
Obce wojsko, jak wkroczy, to wszystko pogodzi.
Potem amnestia, panom buławy, urzędy,
Szlachcie dadzą wójtostwa, obietnice, względy,
Nie byłoż to tak dobrze? i cóż waćpan na to?